EM10

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Tak nowoczesne, że kończą w krzakach

EM10 – jedyny w Polsce typ elektrycznej manewrówki. Tak nowoczesna konstrukcja, że wyszły aż cztery sztuki.

Historia[edytuj • edytuj kod]

Dostawa 8472 butelek mleka do Afryki!

Wozy te powstały u Hipka Cegielskiego zaraz po upadku Muru Berlińskiego. Wreszcie pozbyto się oporów rozruchowych. W dwóch zainstalowano układy przekształtnikowe rodzimej produkcji, w pozostałych wybłagane ukradzione z Czech. Jednak okazało się, że nasze przekształtniki sypią się po przejechaniu 500 metrów, zatem nasi złodzieje musieli się wybrać za południową granicę jeszcze raz.

Pomimo, że w założeniach to miała być zwykła manewrówka, EM10 wyposażono w gigantyczną farelkę. W 2000 roku to się przydało – w związku z tym, że z Jeleniej Góry do Szklarskiej Poręby trzeba było jeździć z prędkością żółwia na zakręcie, w EN57 i EN71 maszynista na podjeździe często miał dylemat – pozwolić składowi stoczyć się do Piechowic czy biec z gaśnicą do szafy NN i gasić oporniki (co i tak kończyło się zjazdem na krejzola do Piechowic). Niemająca takich problemów dziesiątka żwawo wciągała puste wagony na górę.

Potem wszystkie dziesiątki zmodernizowano (poprzez wywalenie możliwości jazdy ukrotnionej i oddanie Czechom przekształtników, w miejsce których wstawiono kradzione w Niemczech na wrocławskiej giełdzie elektronicznej tyrystory IGBT – cokolwiek to znaczy) i wrzucono do rozpadającej się szopy na stacji Waldenburg Hauptbahnhof. Przez jakiś czas popychały załadowane po sufit kruszywem ciągane przez byki towarowce z jednym kamykiem na wagon, bo w górskim terenie z większym ładunkiem nawet popych nic by nie dał. Po zdematerializowaniu się szopy w Waldkenbergu trafiły na jakiś czas do Nowego Kogutowa, popychając brutta na Magistrali Kryniczańskiej. Jeździły tak, często defektując do czasu wyjścia rewizji.

Obecnie[edytuj • edytuj kod]

Linia do Szklarskiej Poręby pomimo napraw robionych przez pijanych robotników z PNIUK DOLKOM nadal woła EM10, wróć!!!, same dziesiątki zresztą też chciałyby, chociaż tam dostać zajęcie, ale PKP Cargo jest na to wołanie głuche. Wszystkie cztery egzemplarze, mimo że po modernach w Newagu, stoją i rdzewieją na poznańskim Franowie. Żeby było ciekawiej, na dniach najpewniej znajdziesz je na półce w markecie, podpisane Polsilver.