Nonźródła:Taniec Derwisza

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Taniec.png


Pływajmy w odmętach szaleństwa wzniecanego przez proroków najważniejszego ze wszystkich bogów

Osoby dramatu:
Berat Albayrak – minister finansów Turcji, zięć prezydenta Erdoğana
Baszar al-Asad – kwestionowany prezydent Syrii
Ehud Barak – antyreligijny nacjonalista izraelski, były premier
Yossi Cohen – szef Mosadu
Recep Tayyip Erdoğan – prezydent Turcji
Jarosław KaczyńskiNaczelnik Rzeczpospolitej Polskiej szary poseł z Polski
Yair Lapid – minister edukacji Izraela
Siergiej Ławrow – minister spraw zagranicznych Rosji
Wadżih Mahmud – syryjski generał
Angela Merkel – kanclerz Niemiec
Władimir Putin – prezydent Rosji
Hassan Rouhani – prezydent Iranu
Süleyman Soylu – minister spraw wewnętrznych Turcji

Odcinek 1 – Spotkanie w Astanie[edytuj • edytuj kod]

Władimir Putin (popijając koniak):

Wypadałoby coś wreszcie ustalić. Siedzimy tu, gadamy i nic z tego nie ma. Tylko Amerykanie się z nas śmieją.

Hassan Rouhani:

A sami co zrobili, imperialiści jedni?

Recep Tayyip Erdoğan:

Uzbroili terrorystów. To potrafią robić najlepiej.

Władimir Putin:

Dobra, panowie. Też nie lubię Amerykanów, ale nie możemy gadać ciągle o nich. Mieliśmy zrobić coś konstruktywnego. Napiszmy Syrii nową konstytucję.

Baszar al-Asad (wchodząc do sali):

…I mówisz, że jak się tu naciśnie, to pół Izraela wyleci w powietrze?

Wajih Mahmud:

Tak mi powiedział jeden Ruski z bazaru.

Baszar al-Asad:

To świetnie. Siema, panowie. Coś mnie ominęło?

Władimir Putin:

Co ten człowiek tu robi? Kto go tu wpuścił?

Baszar al-Asad:

Władimir, mordo, jak to mnie nie poznajesz? Jestem prezydentem Syrii.

Hassan Rouhani:

On ma urojenia. Może być niebezpieczny.

Recep Tayyip Erdoğan:

Ja bym go zamknął.

Władimir Putin:

Słyszałeś, Siergiej. Wyprowadź pana.

Siergiej Ławrow:

Tak jest, szefie.

Ławrow bierze Asada za kołnierz i ciągnie go w stronę wyjścia.

Baszar al-Asad:

Ale… ale Władimir! To przecież ja! Baszar! Twój ulubiony prezydent Syrii!

Władimir Putin:

Ach, to ten. Dobra, może zostać. Tylko niech nie przeszkadza.

Siergiej Ławrow (puszczając Asada):

Słyszałeś? Zamknij się i słuchaj.

Baszar al-Asad (pada Putinowi do stóp):

Dzięki ci, Władimir! Jesteś wielki! Największy!

Władimir Putin:

Przestań. Obślinisz mi spodnie.

Siergiej Ławrow:

Co ja mówiłem?

Asad posłusznie siada na wolnym krześle.

Władimir Putin:

Konstytucja… Zrobimy im federację, może wtedy przestaną się gryźć.

Recep Tayyip Erdoğan:

I przydałoby się im zrobić wolne wybory.

Baszar al-Asad:

Ale ja się nie zgadzam! Ja muszę być prezydentem!

Władimir Putin:

A właściwie to dlaczego?

Baszar al-Asad:

Bo tata mi kazał. Ale zawsze wolałem uprawiać róże.

Hassan Rouhani:

Ale te wybory powinny być takie nie za wolne. Imperialiści mogą podstawić własnego kandydata, a on wygra wybory, bo obieca im makdonaldy, wolność, demokrację i inne takie bzdury.

Recep Tayyip Erdoğan:

Ale jak to niewolne? Nie po to żywię za niemieckie pieniądze sześć milionów uchodźców, żeby ich nie użyć do wygrania wyborów!

Hassan Rouhani:

Tydzień temu mówiłeś o trzech milionach.

Recep Tayyip Erdoğan:

Szybko się mnożą. Nasz dobrobyt im służy.

Władimir Putin:

Jak Amerykanie wystawią swojego człowieka, zrobimy z nim to, co robimy w Rosji.

Recep Tayyip Erdoğan:

Wyślemy do łagru?

Władimir Putin:

Gdzie tam?! Stalinizm już się skończył! Zrobimy z niego homoseksualnego żyda. To wystarczy.

Recep Tayyip Erdoğan:

Homoseksualny żyd! Że też ja przez tyle lat na to nie wpadłem.

Hassan Rouhani:

A co powiecie na taki koncept, żeby ten prezydent był też przywódcą religijnym jak u nas? Wtedy terroryści stracą motywację do zamachów.

Władimir Putin:

Niegłupie, niegłupie. Czyli podsumujmy… Republika federalna z elekcyjnym kalifem…

Baszar al-Asad:

A co ze mną będzie?

Władimir Putin:

Możesz zamieszkać w mojej galerii osobliwości nad Morzem Czarnym. Janukowycz czuje się ostatnio samotny i świruje.

Baszar al-Asad:

To są chyba żarty! Ja się nie zgadzam! To jest niedopuszczalne!

Władimir Putin:

Siergiej, wiesz, co robić.

Siergiej Ławrow bierze Asada za kołnierz i wywleka go z sali obrad przy akompaniamencie niezrozumiałych krzyków.

Władimir Putin:

Straszni są ci Arabowie. Pamiętam jak siedziałem na Olimpiadzie z tym całym królem Fajsalem. Cały czas gadał o układach na rynku ropy. A przecież to takie proste. Cyk, zakręcasz kurek, czekasz, cyk, odkręcasz…

Hassan Rouhani:

Bezbożnicy.

Recep Tayyip Erdoğan:

A co jeśli Asad nie jest Arabem, tylko żydem? I do tego homoseksualnym?

Hassan Rouhani:

Gruziński żyd się odezwał…

Recep Tayyip Erdoğan:

Kto ci takich głupot naopowiadał?

Hassan Rouhani:

Kılıçdaroğlu mi mówił, jak ostatnio u was byłem.

Recep Tayyip Erdoğan:

Zdradzasz mnie z Kemalem? Jeszcze trochę, a zaczniesz gadać o europejskich wartościach, państwie laickim i niezależnym sądownictwie. Dalej jest już tylko eutanazja i związki homoseksualne. Wstydź się.

Władimir Putin:

Dobra, panowie. Na dziś wystarczy, bo widzę, że nam te rozmowy nie idą. Widzimy się za miesiąc czy kiedy tam będzie czas.

Kamera przenosi się przed budynek kazachskiego parlamentu. Pod pomnikiem ojca narodu Nur–Sultana Nazarbajewa siedzi Asad i płacze.

Baszar al-Asad:

Oni mnie nie szanują. Mają za nic. Traktują jak śmiecia. Ale ja im pokażę! Ja im pokażę! Też potrafię toczyć wojny!

Wajih Mahmud: Tak właściwie to ostatnia wojna niespecjalnie nam idzie…

Baszar al-Asad:

To wszystko wina żydów! Tak przynajmniej było napisane w książce, którą ostatnio czytałem. Daj mi tę zabawkę od Ruska, którą mi pokazywałeś.

Wajih Mahmud:

Nie jestem pewien czy to rozsądne, panie prezydencie. Powinien pan to przemyśleć na chłodno. Jeśli wysadzi pan pół Izraela, świat pana znienawidzi.

Baszar al-Asad:

I tak mnie nienawidzą. Dawaj!

Asad zabiera generałowi detonator i naciska przycisk.

Odcinek 2 – Portret Atatürka[edytuj • edytuj kod]

Recep Tayyip Erdoğan:

Przesuń go trochę w prawo. Albo wiesz co, w ogóle zdejmij. Pierwsza Republika się skończyła, więc trzeba zmienić portret na nowego wodza.

Süleyman Soylu:

Obawiam się, że obywatele tego nie łykną, panie prezydencie.

Recep Tayyip Erdoğan:

Dobra, to powieś obok. Opowiemy wszystkim, że Druga Republika ma dwóch założycieli.

Berat Albayrak (wbiegając do gabinetu prezydenta):

Panie prezydencie! Jest problem!

Recep Tayyip Erdoğan:

Tak, właśnie. Nie możemy się zdecydować…

Berat Albayrak:

Nie to… Lira znowu dupła.

Recep Tayyip Erdoğan:

A to Żydy pieprzone! Pałka się przegła! Dzwonię do Aliyeva! Soros zapłaci za to wszystko!

Berat Albayrak:

Azerska mafia za dużo weźmie. Nie stać nas.

Süleyman Soylu:

To może… Najedźmy jakiś kraj, na przykład Cypr. Oni w zasadzie nie mają armii… Będzie fajnie, zupełnie jak kiedyś!

Berat Albayrak:

A co tam w ogóle jest na tym Cyprze? Można na tym zarobić? A sankcje ONZ? Listy, w których wyrażą zaniepokojenie? To będzie tragedia!

Recep Tayyip Erdoğan:

Masz lepszy pomysł?

Berat Albayrak:

Może. Moglibyśmy na przykład znowu postraszyć Merkel, że wypuścimy migrantów, jeśli nam nie zapłaci.

Recep Tayyip Erdoğan:

Dobra. Pogadam z Merkel, a wy na wszelki wypadek dowiedzcie się, kogo możemy w ostateczności złupić. A teraz zostawcie mnie samego.

Albayrak i Soylu wychodzą. Erdoğan dzwoni do Merkel.

Recep Tayyip Erdoğan:

Hoş geldin, Merkel hatun.

Angela Merkel:

O Boże! Znowu ten debil!

Recep Tayyip Erdoğan:

Co?

Angela Merkel:

Mówię, że brzmisz jakbyś się przeziębił. Z czym do mnie dzwonisz?

Recep Tayyip Erdoğan:

Wiesz, ostatnio byłem w obozie konc… dla uchodźców. Choć staramy się im pomagać, żyją w strasznych warunkach. Te wasze trzy miliardy euro już dawno się rozeszły, a potrzeby wciąż są ogromne. Nie chcę w żadnej mierze ci niczego narzucać, ale…

Angela Merkel:

Nie.

Recep Tayyip Erdoğan:

O ty stara krowo!

Angela Merkel:

Coś ty powiedział?

Recep Tayyip Erdoğan:

Mówiłem, że powinniśmy przedyskutować deal na nowo.

Angela Merkel:

Wiesz, jak cię lubię, ale to niemożliwe. Teraz ładujemy miliardy we wspieranie opozycji w Polsce i nie mam wolnych środków, sam rozumiesz.

Recep Tayyip Erdoğan:

To w takim razie ja otwieram bramy obozów i zobaczymy, co się stanie.

Angela Merkel:

Nie zrobisz tego. Zresztą nawet jeśli, i tak zatrzymają się na płocie na węgierskiej granicy.

Recep Tayyip Erdoğan:

A gdzie twoje chrześcijańskie miłosierdzie?

Angela Merkel:

Skończyło się, gdy poparcie dla AfD przekroczyło dziesięć procent.

Recep Tayyip Erdoğan:

Hitler w spódnicy!

Angela Merkel:

Ubogi krewny sułtana z przerostem ego!

Recep Tayyip Erdoğan:

Wąsata Helga!

Angela Merkel:

Kieszonkowy dyktator! Zapomnij, że cokolwiek dostaniesz! I więcej mi się na oczy nie pokazuj, bo pozwę o molestowanie!

Merkel się rozłącza.

Recep Tayyip Erdoğan (do siebie):

I który sąd uwierzy w taką bzdurę?

Erdoğan dzwoni gdzieś indziej.

Recep Tayyip Erdoğan:

Hoş geldin, Jarosław Efendi.

Jarosław Kaczyński:

Recep? Po co chcesz rozmawiać z szarym posłem?

Recep Tayyip Erdoğan:

Nie z takim do końca szarym. Mam pewne ważne nagrania do sprzedania i pewnie będziesz chciał je kupić.

Jarosław Kaczyński:

Przejdź do rzeczy.

Recep Tayyip Erdoğan:

Mam nagranie, na którym Merkel stwierdza, że finansuje waszą opozycję. Wystarczy, że mając to nagranie, znajdziecie przelewy z Niemiec na ich konto i będą skończeni.

Jarosław Kaczyński:

Ja cię nie mogę. Ile chcesz za to nagranie?

Recep Tayyip Erdoğan:

Trzy miliardy euro – tyle chciałem dostać od Merkel.

Jarosław Kaczyński:

My nie jesteśmy Niemcami. Nie stać nas na takie wydatki. Proponuję trzy miliardy złotych.

Recep Tayyip Erdoğan:

To trochę mało.

Jarosław Kaczyński:

Zdania nie zmienię. Albo wchodzisz w ten układ albo szukaj sobie zaskórniaków w innym miejscu. I tak nie wiem jak to wytłumaczyć elektoratowi.

Recep Tayyip Erdoğan:

Powiedz im prawdę – że wydajesz pieniądze na poprawę warunków uchodźcom u nas. Dzięki temu Nie przyjdą do was.

Jarosław Kaczyński:

ćlam, mlask… Niech będzie. Wpadnij do nas. Andrzej cię polubił, strzelicie sobie razem fotkę w ramach ocieplania wizerunku. No, to do kiedy indziej… Mariusz, mamy problem…

Erdoğan odkłada telefon. Po chwili do gabinetu wchodzi ponownie zadowolony z siebie Süleyman Soylu.

Süleyman Soylu:

Słyszałem krzyki, panie prezydencie. Czyżby Merkel się opierała?

Recep Tayyip Erdoğan:

A żebyś wiedział. Nie dała nam ani kuruşa. Ale sprzedałem Kaczyńskiemu taśmy na Tuska za półtora miliarda lir…

Süleyman Soylu:

Ale według obecnego kursu czy wczorajszego?

Recep Tayyip Erdoğan:

Myślisz, że nie mam nic innego do roboty niż śledzić kursy walut? Od tego mam was.

Süleyman Soylu:

Może to i dobrze. Tylko że to i tak za mało. Pańska żona będzie musiała zrezygnować z zakupu chińskiej porcelany do pałacu prezydenckiego.

Recep Tayyip Erdoğan:

Miałeś się dowiedzieć, czy możemy kogoś złupić, a nie zaglądać mojej żonie do torebki.

Süleyman Soylu:

Na Cyprze znaleźli gaz ziemny. Dużo gazu ziemnego. Niestety leży na ziemi zakazanej.

Recep Tayyip Erdoğan:

To się wyśle razem ze statkami wydobywczymi okręt wojenny jako eskortę. Co nam zrobią? Nic nie zrobią, bo nie mają armii.

Süleyman Soylu:

Wspaniale, panie prezydencie. Jedziemy z tym Cyprem.

Odcinek 3 – Za ojczyznę![edytuj • edytuj kod]

Yossi Cohen:

Mam złe wieści, panie premierze. Przygotowano na pana zamach.

Benjamin Netanjahu:

Jak to? Dlaczego ja nic o tym nie wiem?

Yossi Cohen:

Według relacji świadków sławojka na pańskiej działce eksplodowała. Gdyby pan był w środku…

Benjamin Netanjahu:

Dość tego! Pora, żeby ci ohydni Palestyńczycy za to zapłacili! Zamienimy im wodę Jordanu w krew, skoro tak bardzo tego chcą!

Yossi Cohen:

To nie Palestyńczycy.

Benjamin Netanjahu:

A kto? Polscy naziści?

Yossi Cohen:

Gorzej. Asad.

Benjamin Netanjahu:

On? Na mnie się porwał? Bezczelny! Czas zrobić z nim porządek. Dawaj kody! Natychmiast!

Yossi Cohen:

Ale panie premierze, nie sądzi pan, że użycie bomby atomowej w odpowiedzi na wysadzenie sławojki to trochę przegięcie?

Benjamin Netanjahu:

Masz rację. Pogadam z Trumpem. Niech w końcu wytrumpuje tego Asada w cholerę. On tylko psuje mi spokój ducha.

Do Netanjahu dzwoni telefon.

Benjamin Netanjahu:

Czego? Jestem zajęty sprawami państwowymi…

Ehud Barak:

Przez takich religijnych ultraortodoksów jak wy wszędzie są zamachy! Dobrzy Żydzi giną na ulicach! Wystarczy już tego! Rozumiesz! No pasaran! Wychodzę z koalicji i już nie wrócę!

Benjamin Netanjahu:

Ale…

Ehud Barak:

Nie ma żadnego "ale"! Nie ma koalicji! Nie ma rządu! Nie ma niczego! A ty pójdziesz siedzieć!

Ehud Barak rozłącza się.

Netanjahu podchodzi do biurka, na którym stoi figurka Araba i urywa jej głowę.

Benjamin Netanjahu (do siebie):

Szkoda, że nie mogę tak robić z prawdziwymi Arabami, to byłoby bardziej odstresowujące. (Głośno) Sprowadźcie mi Yaira Lapida. Mamy problem.

Po kilku chwilach zjawia się Yair Lapid. W rękach niesie makietę Auschwitz.

Yair Lapid:

Co się stało, panie premierze? Miałem właśnie poprowadzić w pobliskim przedszkolu wykład o holocauście. Wie pan, dzieci czekają.

Benjamin Netanjahu:

To sobie poczekają. Od godziny nie mamy już rządu. Barak się wycofał z koalicji.

Yair Lapid:

A to buc! W takim razie musimy coś wymyślić. Nie chcę już oddawać władzy, którą dopiero zyskałem!

Benjamin Netanjahu:

Wymyśl zatem sposoby na ich zachowanie.

Yair Lapid:

To może… (nachyla się do Netanjahu i szepcze niezrozumiale)

Benjamin Netanjahu:

Wspaniały pomysł. Wiedziałem, że można na tobie polegać.

Yair Lapid:

Dziękuję, panie premierze. Świat jeszcze nam zapłaci.

Benjamin Netanjahu:

Tak właściwie to za co?

Yair Lapid:

Za wszystko.

Yair Lapid wychodzi, śmiejąc się szaleńczo.