Poznań Główny
Poznań Główny (w świadomości zbiorowej zwany Chlebakiem) – dworzec kolejowy położony w (uwaga, niespodzianka) Poznaniu. Perła współczesnej architektury użytkowej, która w swoim założeniu ma dziwnie wyglądać i być w ogóle nieużyteczną. Dzięki spełnieniu tych warunków Chlebak został oficjalnie uznany najgorszym budynkiem otwartym w Polsce w 2012 roku[1].
Lokalizacja
Poznań Główny zlokalizowany jest nieco na południowy zachód od centrum miasta, na śmiesznie pofalowanym terenie, dzięki czemu wchodząc na teren dworca od zachodu z ulicy Głogowskiej znajdujemy się na poziomie 0, czyli tym samym co perony, natomiast wchodząc od północy z Mostu Dworcowego już na poziomie +1. Tuż obok znajduje się duma Wielkopolski, lokalne World Trade Center, czyli Międzynarodowe Targi Poznańskie, które oślepiają swym blaskiem każdego przybysza, któremu uda się wyjść z dworca. Oczywiście tylko pod warunkiem, że wie, czym jest ten kompleks budynków z iglicą na środku. Większość nie wie.
Budynki dworca
W rzeczywistości Chlebak i Poznań Główny nie są pojęciami tożsamymi. Tak naprawdę na kompleks dworcowy składają się cztery budynki, z których trzy położone są w zupełnie bezsensownych miejscach, a czwarty jest wyłączony z użytku. Integralnymi częściami dworca są także: centrum handlowe, dworzec dla autobusów komunikacji dalekobieżnej oraz dwie pętle dla autobusów komunikacji miejskiej, które nazywają się tak samo, a spacer między nimi to jakieś 400 metrów i dwie zmiany pięter. W zasadzie jeszcze jest trzecia pętla, ale tę przynajmniej nazwali inaczej.
Chlebak jako taki
Na dziś dzień najważniejszy w tym wszystkim. Powstał w latach 2009–2012, ponieważ ówczesny prezydent Poznania Ryszard Grobelny uznał, że dotychczasowy główny budynek nie prezentuje się wystarczająco jebitnie. Kibicom przyjeżdżającym na EURO 2012 nie mógł przecież zaimponować jakiś zabytek powstały w XIX wieku, pfff.
Ponieważ nie było już sensownego miejsca przy torach kolejowych, Chlebak stoi obok tego wszystkiego, nad trzema peronami, pozostałe trzy olewając. Tak naprawdę dworzec to jakieś 25% zawartości budynku. Kolejne 40% to galeria handlowa Avenida (dawniej zwana Poznań City Center, lub przez mniej łaskawych Shitty Center), w której 90% obrotu generują fast foody, którymi żywią się podróżni podczas przesiadek. Głównym wyzwaniem, które stanęło przed Avenidą, było rozwikłanie paradoksu opłaty za kible. Jak bowiem wiadomo, na każdym dworcu kolejowym toalety są płatne 2 zeta, a w każdej galerii handlowej są darmowe. Rozwiązanie, które zastosowano w Poznaniu, ocierałoby się o Nagrodę Nobla z matematyki, gdyby tylko taka istniała. Otóż w kibelkach zamontowano bramki podobne do tych w metrze. Delikwent udający się za potrzebą wrzuca tam 2 złote, a w zamian otrzymuje talon na rzeczoną dwójkę do wykorzystania w całej galerii handlowej. Tyle radości!
W pozostałej części Chlebaka znajduje się parking, a także wciśnięta na 10 metrach kwadratowych poczekalnia dworca autobusowego, który leży obok peronów, pod pozostałą częścią budynku. Natomiast nad holem dworcowym znajduje się – prawilnie, po polsku – Biedronka.
Zabytkowy dworzec
Zdaniem władz miasta bezużyteczny z powodu przekroczonego terminu ważności. Znajduje się idealnie tam, gdzie budynek dworcowy powinien być – na środku pomiędzy peronami, obok parkingu (nie tego z Chlebaka, innego), przy jednej z pętli autobusowych, a w zamierzchłych czasach pod same drzwi podjeżdżał tramwaj. Natomiast rozprowadzanie ludzi pomiędzy peronami odbywało się przez tunel pod budynkiem, do którego prowadziły schody szerokie, że ja p. Ideał? Owszem. Właśnie dlatego go zaorano.
A ponieważ stało takie bezużyteczne na środku i ludzie się na to dziwnie patrzyli, władze miasta poprosiły projektantów Chlebaka o zagospodarowanie tego terenu. Projekt zakładał przerobienie zabytkowego dworca na futurystyczny drapacz chmur, w którym miał znaleźć się biurowiec górujący sobie dostojnie nad resztą dworca, i nad tymi maluczkimi podróżnymi, co jak biedota muszą kiblami jeździć. Niestety zanim budowa się rozpoczęła, ktoś stwierdził, że to bez sensu, i projektanci wylecieli na zbity ryj. A szkoda, bo jakiś XXI-wieczny Stanisław Bareja na pewno wykorzystałby tę lokalizację do swojego filmu i inwestycja zwróciłaby się z nawiązką!
Dworzec Zachodni
No właśnie. W innych miastach, kiedy mowa o dworcu zachodnim, chodzi o zupełnie inną stację kolejową. A w Poznaniu? Hehe, nie, to by było za proste dla podróżnych przyjeżdżających do miasta pierwszy raz. Dworzec Zachodni to kolejny budynek wchodzący w skład Poznania Głównego. Znajduje się na zachodnim[2] końcu tunelu pod starym dworcem, co zarazem czyni go wciąż bardziej użytecznym od Chlebaka. Poza tym kilka kas, z których otwarta klasycznie jest jedna, Turek sprzedający kebaby i miliony gołębi, które wlatują przez szeroko otwarte wrota i srają na penerów[3], którzy próbują tam przenocować.
A przy okazji, frustracja rodowitych pyr, które muszą tłumaczyć turystom, że jak chce pan dojechać na Główny, to musi pan wysiąść z tramwaju na przystanku Dworzec Zachodni, i nie, nie robię sobie jaj, hurr durr, jest wprost proporcjonalna do frustracji turystów, którym jakiś miejscowy każe wysiąść na Zachodnim, jak ja mam przecież pociąg z Głównego, hurr durr. Zostaje tylko spuścić sobie wpierdol nawzajem.
Dworzec Letni
Hehe, jest jeszcze jeden. Dworzec Letni jest położony dobre trzysta metrów od reszty, przy jednym tylko, wysuniętym peronie. Ale o peronach za chwilę. Praktycznie nikt tego nie używa, bo i ludzie nie wiedzą o istnieniu tego cuda, i w sumie to za daleko, żeby zwiedzać tam z bagażami. W związku z tym, co bardziej cwani miejscowi właśnie tam chodzą kupować bilety, bo kolejki do kasy nikt tam nigdy nie widział.
Zapyta się ktoś, po co komu taki dworzec? Podobnie jak prezydent Grobelny w 2009 zażyczył sobie Chlebaka, tak na początku XX wieku cesarz niemiecki Wilhelm II zażyczył sobie prywatnego dworca w miejscu z dupy. Bo mógł. A opozycjonistów, którzy zarzucili mu, że to mało praktyczne i Niemcowi nie przystoi, kazał powywieszać.
Perony
Peronów jest dziesięć, choć tak naprawdę to dwanaście, a przeciętny zjadacz chleba zobaczy tylko sześć. Patrząc z zachodu na wschód, są to kolejno perony: 6, 5, 4, 1, 2, 3. Logiczne, prawda? Spośród nich tylko nad 1, 2 i 3 stoi Chlebak, a na pozostałe najlepiej się teleportować. Oprócz tego zostawione jest jeszcze miejsce na jeden peron za trójką, docelowo oznaczony numerem 3a. Dla pasażerów wszystko!
Oprócz tego, używane są cztery przedłużenia tych peronów. Od południa jest to peron 4a, zaś od północy 1a, 2a i 4b; do tego peron 3a będzie na wschód peronu 3. Dlaczego perony nr 4 są tak, a nie na odwrót? Bo tak.
A co z pozostałymi dwoma peronami? Ich używa Poznański Szybki Tramwaj. Co nie przeszkadza im być położonym na terenie dworca. Kiedyś były oznaczane zbiorczym numerem 7.
Proste i logiczne, prawda?
Nawigacja
Tuż po wyprodukowaniu Chlebaka, procedura przedostawania się z przystanku tramwajowego Poznań Główny do swojego pociągu była na tyle długa, że cały kurs trwał 30 godzin i był zakończony państwowym egzaminem. Przedstawmy ją w uproszczeniu, zakładając, że chcemy się przedostać do pociągu jadącego z peronu 5, i mamy już bilet w ręce.
- Wysiądź z tramwaju – najprostsza część, z reguły większość masy ludzkiej podróżującej tymi tramwajami próbuje wylać się przy dworcu, w związku z czym wystarczy poddać się bezwładności przepychających się towarzyszy podróży i nic sobie nie złamać przy okazji. Uważaj na kieszonkowców!
- Znajdujesz się na przystanku, a ponieważ przystanek jest na moście nad peronami, to jesteś na poziomie +1 – na tym samym, na którym jest wejście do części dworcowej Chlebaka. Spróbuj przejść przez ulicę.
- Kiedy już stwierdzisz, że przystanek jest pozbawiony jakiegokolwiek przejścia dla pieszych, a mili panowie policjanci z drogówki uświadomią Twojemu portfelowi, że inne drogi są bezpieczniejsze, skorzystaj z przejścia podziemnego.
- Przejście podziemne prowadzi Cię głęboko w dół – aż na poziom -1. Skręć w prawo. Zaraz za zakrętem rzuć jakieś drobne panu grającemu na akordeonie.
- Wyjdź z przejścia podziemnego na poziom gruntu – poziom 0.
- Przejdź przez ulicę. Nie ma na niej zbyt dużego ruchu, ale jak już coś Cię potrąci, to Twoje HP będzie oscylować wokół -5, gdyż ulica prowadzi tylko i wyłącznie do stanowisk dworca autobusowego.
- Wejdź do galerii handlowej. Umieszczone w wejściu drzwi obrotowe sprawiają, że w godzinach szczytu na swoją kolej trzeba poczekać dobre 3-4 minuty.
- Na wprost wejścia znajdują się schody ruchome – użyj ich, a znajdziesz się na poziomie +1.
- Lawirując wśród tłumu, staraj się iść w miarę prosto. Dotrzesz do kolejnych drzwi obrotowych, kolejne minuty stania w korku. Zignoruj zapachy z McDonalda, który sprytnie wykupił miejscówkę tuż przy wejściu.
- Za drzwiami obrotowymi zaczyna się część dworcowa, wejdź do niej.
- Z holu dworcowego da się wyjść trzema różnymi drogami, prowadzącymi na perony 3, 2 i 1, natomiast nigdzie nic nie mówią o peronach 4, 5 i 6. To sprytna pułapka dla ludzi, którzy zbyt dużo myślą – obojętnie, której drogi użyjesz, wszystkie są dobre.
- Schody prowadzące w dół niestety już nie są ruchome, więc jeśli masz większy bagaż ze sobą, musisz analogowo zwlec go na wybrany peron na własnych nogach. Znajdujesz się na poziomie 0.
- Idź w stronę światła. Po około 100 metrach dojdziesz do kolejnych schodów w dół, prowadzących do tunelu. Ponownie nieruchomych. Znalazłeś się na poziomie -1.
- Skręć w prawo i idź tak długo, aż tabliczki informacyjne stwierdzą, że jesteś pod peronem nr 5.
- Niestety w tunelu nawet schody w górę są analogowe. Wejdź na poziom 0 i wciągnij za sobą swój bagaż.
- Voila! Jesteś na peronie 5! Wsiądź do pociągu.
Po jakimś czasie nawet miejscowi pokapowali się, że coś tu jest nie tak, trochę to wszystko trwa za długo, jest zbyt skomplikowane, i przede wszystkim za bardzo męczące dla organizmów przywykłych do siedzenia przed komputerem 16 godzin dziennie. Dzięki temu podczas wyborów samorządowych w 2014 roku nowy kandydat na prezydenta, Jacek Jaśkowiak, pokonał dotychczasowego prezydenta Grobelnego postulatem stworzenia przejścia dla pieszych z przystanku na dworzec. Po rozpoczęciu kadencji wymalowanie pasów przez dwupasmową jezdnię zajęło mu 13 miesięcy, a otwarcie ciągnęło się echem w lokalnych mediach przez kolejne pół roku. Przynajmniej teraz można pominąć punkty od 3 do 9.
Nieco gorzej jest w sytuacji, kiedy człowiek przyjeżdża po raz pierwszy do Poznania i próbuje wydostać się z dworca. Większość w tej plątaninie pięter, peronów i budynków zachowuje się według następującego algorytmu:
- Pójdź w losowym kierunku.
- Jeżeli udało się wyjść z dworca, bierz nogi za pas i uciekaj jak najdalej. Jeżeli nie, wróć do punktu 1.
Błędy w grze
- Oprócz totalnej niepraktyczności, Chlebak bardzo szybko wsławił się chym wykonaniem. W początkowym okresie dach budynku zarywał się, albo przynajmniej przeciekał, średnio raz na miesiąc. W tej chwili jest na nim już tyle łat, że konstrukcja poprawek jest mocniejsza niż samego dachu.
- Wejścia z peronów 1, 2 i 3 do Chlebaka zostały wyposażone w schody ruchome. Tylko wejścia. Drogi w dół miały już schody nieruchome, i to tak wąskie, że dwoje ludzi mijało się na nich z trudem. Projektant coś wspominał o przepisach przeciwpożarowych – bo jak wiadomo, po schodach ruchomych nie da się schodzić, kiedy są wyłączone. Po długich zapewnieniach lokalnej społeczności, że jednak poradzi sobie w takiej sytuacji, ostatecznie schody zbudowano również w dół. Teraz już nie ma żadnych szans na to, że dwoje ludzi się minie. W pierwszych czterech przetargach na nowe schody nie wybrano nikogo z powodu zbyt wysokich cen, natomiast piąty wygrała lokalna spółka Zbyszek & Janusz z Lubonia.
- Do EURO 2012 poznański dworzec mógł się pochwalić automatycznymi komunikatami bardzo dobrej jakości, nagranymi wcześniej przez aktora z miejscowego teatru. Po Mistrzostwach Europy miasto uznało, że w sumie to po co to komu, i od tego czasu wszystkie zapowiedzi czyta IVONA.
- Poza tym Chlebak w okresie produkcji został tak przeinwestowany, że zabrakło hajsu na nowe komputery do sterowania ruchem kolejowym. W związku z tym raz na parę tygodni wszystko się zawiesza i cały ruch na dworcu zostaje wstrzymany na cały dzień. Biorąc pod uwagę, że chodzi o drugi największy węzeł kolejowy w Polsce, to robi się burdel jak pod Pałacem Prezydenckim w 2010 roku. Z drugiej strony, dzięki temu pasażerowie mają szansę pozwiedzać mniej oczywiste zakątki Poznania Głównego. Nie wszyscy wracają z tej wyprawy żywi. Do zaginionych ofiar poznańskiego dworca należą między innymi Bohdan Smoleń czy Zbigniew Wodecki.