Stanisław I Leszczyński
Jedni do Sasa, drudzy do Lasa!
- Powiedzonko z czasów Stanisława Leszczyńskiego
Stanisław Bogusław Leszczyński herbu Spiela Wieniawa (ur. 1677 we Lwowie, zm. 1766 na francuskim zadupiu) – podwójny król Obojga Narodów w latach 1705–1709 i 1733–1736 oraz książę Lotaryngii i Baru w jakiejś miejscowości, Templariusz, Wolnomularz i Masoń. Nic więc dziwnego, że jego wnuka ścięto na pewnej rewolucyjnej imprezie. Pomimo tego był wiernym katolikiem.
Życiorys
Młodość
Narodził się na Ukrainie w polskim Lwowie. Był synem królewskiego skarbnika Rafała Leszczyńskiego i pewnej Ani. Już od młodego był męczony nauką jakże okrutną, gdyż przychodzili do niego nauczyciele domowi, w tym sprowadzani z zagranicy. Przyszły król uczęszczał także do gimnazjum protestanckiego w Lesznie. W latach 1695]-1696 postanowił uciec z domu i zwiedzić Europę.
Aż do śmierci ojca pozostawał wyraźnie w jego cieniu. Troszkę później objął z woli ojca urząd starosty odolanowskiego[1]. Na sejmie erekcyjnym elekcyjnym w 1697 zagłosował razem z ojcem za kandydaturą syna zmarłego Jaśka Sobieskiego, ale ostatecznie poparł swojego przyszłego przeciwnika. Król-germaniec odwdzięczył mu się, mianując go jakimś „podczaszym wielkim koronnym”. Dwa lata później Leszczyński został wojewodą poznańskim. Sytuacja zmieniła się jednak rok później.
Stachu na króla!
Wtedy właśnie wybuchła wojna północna i wkroczyły wojska szwedzkie do Rzeczpospolitej. Po zajęciu Warszawy cztery lata później (czyli w 1704), wkuona na króla Augusta II szlachta polska zawiązała konfederację południowców warszawską i 16 lutego obaliła króla. Leszczyński, jako tymczasowy przedstawiciel i równie tymczasowy dyplomata konfederacji, spotkał się z królem szwedzkim Karolem XII w jakiejś miejscowości na Warmii. Szwedzki władca, jako psycholog zmanipulował młodego Stasia oraz doceniając jego wpływy w Wielkopolsce, wysunął go jako kandydata do tronu. Leszczyński początkowo złożył zobowiązanie, że koronę przyjmie jedynie tak, o! i przekaże ją Jakubowi Sobieskiemu. Obietnicy nigdy nie dotrzymał, a szkoda. 12 lipca 1704 sejm ere... tfu! elekcyjny, zwołany w szwedzkim obozie wojskowym pod Warszawą, potwierdził wybór nowego króla. Proklamacji, o dziwo!, nie dokonał zgodnie z ówczesnym prawem prymas, lecz biskup poznański. Dopiero jednak 4 października 1705 jako pierwszy[2] został koronowany na króla Polski w Warszawie przez arcybiskupa lwowskiego.
I rządził tak z 5 lat. A wszystko dzięki jego naiwności Szwedom, którzy znowuż napli się z Saksończykami. Najpierw Ci ostatni ostro dostawali po dupie i zostali wywaleni tam, gdzie pieprz rośnie skąd przybyli. Po drodze spalono Leszno, Poniec, Wschowę i wiele, wiele wsi. Ale wszystko zmieniło się po bitwie pod Połtawą – wtedy oto wojska niebiesko-żółtych zostały pokonane przez wojska biało-niebiesko-czerwonych. Król szwedzki omal trafił w niewolę, a państwo skandynawskie miało już wyjne na tą całą wojnę. Stanisław pozostał sam na sam z swoim wściekłym ludem.
Won!
Wiedząc, co się święci, Stanisław postanowił uciec do swojego manipulanta starego znajomego. O dziwo! udało mu się to. W Szwecji dostał małą posiadłość, później przyjechał do niego koleś od Augusta, i zaproponował mu, aby zrzekł się korony Polski. Po dłuższych melanżach rozmowach doszli do wniosku, że Stachu pozbędzie się korony Polski, ale pozostanie królem na urlopie. Jednakże i to nie pomogło: tamtejsza ludność tak znienawidziła naszego Polaka, że wywalili go aż do Francji, gdzie zadomowił się na dość długo – czyli 14 lat. Tam doczekał się pokolenia, a jedna z córek wyszła za Ludwika XV, ówczesnego króla Francji, który znowuż doczekał się syna, którego ścieli przez kłopoty finansowe, w które wplątała jego własna żona... Ale to kompletnie inna historia.
Wracaj, Panié, do nas! Albo wypilaj!
Po bardzo długim pobycie na emigracji powrócił do Rzeczpospolitej, kiedy zmarł jego saski przeciwnik. Przyjechał do Warszawy, gdzie został wybrany po raz kolejny na króla. Można było więc się cieszyć, że mamy Polaka–króla po raz drugi na tronie[3]. No ale to nie spodobało się Ruskom, więc ogłosili oni sobie Augusta namber 3. Spowodowało to więc kolejny rozpdol o tron. Po wielu jakże dzielnych bojach, w której została przelana krew za jedynego słusznego władcę króla Stasia miesiącach walk ostatecznie zwyciężyli zwolennicy Augusta. Zawiązała się gdzieś tam nawet konfederacja dzikowska, ale ona też została rozbita.
Późniejsze życie
Wydarzenia wyżej opisane sprawiły, że biedny Stachu musiał wypilać z Polski. Wrócił więc on do swojego zięcia–króla Francji i zamieszkał w Lotaryngii, którą od niego otrzymał. Tam został wyjątkowo mile przywitany, a sam rządził tą krainą jak jakiś dobrodziej. Gdyby chociaż w Polsce był tak mile przywitany...
W Lotaryngii zasłynął jako fan sztuki, kultury, malarstwa, śpiewu, nauki, sztuki, rzeźbiarstwa, ogrodnictwa, światłocienia, architektury, sztuki, pisarstwa, teatru, wierszy, sztuki i wielu innych. Jako kujon opanował wiele języków zagranicznych. Dużo pisał.
Niestety, 5 lutego 1766 roku Stachu omal się nie spalił, gdy jego strój zapalił się od iskry z kominka. Po długich cierpieniach zmarł 23 lutego w wieku 88 lat, co oznacza, że był najdłużej żyjącym królem Polski. Ale to nie był koniec jego podróży. Ciało było wpierw pochowane we Francji, niecałe 60 lat później został zabrany do Poznania, gdzie zniknął. Po długich poszukiwaniach został w końcu odnaleziony w podziemiach w Leningradzie, po czym przemycono go do Warszawy, a stąd do Krakowa na Wawel.