MZK Pabianice
Ten artykuł już od dłuższego czasu jest nieaktualny. Jeśli możesz, zajmij się nim i dodaj najnowsze informacje. |
MZK w Pabianicach (Miejski Zakład Komunikacyjny, właść Miejski Zakład Kpin) – spółka komunikacyjna, propagująca zdrowy, ekologiczny transport pieszy w Pabianicach i okolicach.
Linie autobusowe nienormalne[edytuj • edytuj kod]
- 1 – nie trzeba się pytać gdzie jedzie jedynka, bo jedynka jedzie wszędzie, a jeśli gdzieś nie jedzie, to znaczy, że jest objazd.
- 2 – jeżeli czekasz na jakiś autobus, który nie jest dwójką, to przyjeżdża co 10 minut. Jeżeli czekasz na dwójkę, czekasz 35 minut. Linia ,która zasłynęła robieniem dodatkowych dwóch kilometrów jadąc do krańcówki MZK, gdzie nigdy nikt nie wsiada, a tym bardziej wysiada.
- 5 – była zawieszona przez 10 lat, dlatego wreszcie ją odwieszono, żeby móc zawiesić dziesiątkę.
- 7 – jedzie z pętli Waltera-Jankego na pętlę Waltera-Jankego, a i tak wolne miejsca są zwykle tylko na dachu.
- 9 – odległość, którą można przejść w 2-4 minuty, dziewiątka przemierzała w 10 minut, a i tak zawsze ktoś nią jechał (najczęściej: kierowca, rzadziej babcie autobusowe, niekiedy kanarzy), kursowała tylko w soboty. Kierowcy i tak nie zatrzymywali się na przystankach, więc MZK zlikwidowało tę linię.
- D – przykład linii stadnej; najpierw pojawiają się cztery autobusy z rzędu tylko po to, aby później przez godzinę żadnego nie zobaczyć. Nazwa linii D jest skrótem myślowym od „Do Łasku”. Linii D nadużywali niepłacący emeryci, więc MZK oddało jej obsługę ZKM Łask. Żeby nikt się nie zorientował, Łask odkupił od MZK jelcza w niebiesko-żółtych barwach maskujących.
- L – jeśli uciekł ci w niedzielę ostatni autobus, to na następny musisz poczekać 5 dni. Jeśli była to ostatnia niedziela września, to następny kurs będzie za 7 miesięcy. Autobus linii L można było rozpoznać po tym, że oprócz kierowcy, nikt nim nie jedzie. Po 17 latach w MZK zorientowali się, że to się nie opłaca i zlikwidowali linię L.
- N – MZK miało linię do wrogiej Łodzi, ale żeby przypadkiem nikt tam nie pojechał, kursy odbywały się tylko w nocy. Niestety, okazało się, że są ludzie, którzy chcą jeździć do wrogiej Łodzi nawet w nocy, więc linię trzeba było
zlikwidowaćzawiesić. Oficjalny powód: frekwencja o dwie osoby za mała. - T – zmieniono rozkład jazdy tej linii po to, by przerwy na pętlach były krótsze. W efekcie, każdy autobus jedzie przez 35 minut do celu, a kolejne 25 minut stoi w oczekiwaniu na powrotny kurs, który zakończy się oczywiście 25-minutowym postojem. Jako że kierowcy mają nadmiar czasu, to w połowie trasy wychodzą z kabiny i sprawdzają bilety. Po takiej kontroli w autobusie jest dużo luźniej, a gapowicze mogą zadbać o swoją kondycję, idąc do celu pieszo.
Rozkłady jazdy[edytuj • edytuj kod]
- Na przystankach ich nie ma, czasami nie wiadomo gdzie w ogóle są przystanki, bo wyznacza je niekiedy kawałek kartki papieru nalepionej na jakiejś latarni, oczywiście krzywo.
- Żeby pojawił się rozkład, najczęściej trzeba prosić o to w gazecie.
- Jeśli jakimś cudem są, to raczej nie powinieneś ich czytać.
- Żeby przypadkiem nikt ich nie czytał, są drukowane w formacie ściągi szkolnej, a trasa linii czasami jest przyklejona pod kątem dziewięćdziesięciu stopni.
- Jeśli jakiś rozkład jest już stary i nieaktualny, to punkt MZK i tak ci go sprzeda, bo przecież nie może się zmarnować
- Zawsze są w stanie rozkładu.
Zasady podróżowania[edytuj • edytuj kod]
- Jeśli wydaje ci się, że wysiądziesz na przystanku, to zapewne jesteś w błędzie, bo jest to przystanek na żądanie, o czym właśnie zadecydował kierowca.
- Jeśli wyświetlacz oznajmia, że dojedziemy do Dworca PKP, to prawdopodobnie dojedziemy wszędzie, tylko nie do Dworca PKP.
- Trzeba płacić za psa, ale za kota, legwana lub strusia już nie. Nie trzeba zapłacić za psa, jeśli trzymamy go na rękach.
- Jeśli uciekł ci jakiś autobus, to znaczy, że razem z nim uciekły wszystkie inne.
- Przystanki autobusowe są po to, żeby móc się upewnić, iż na najbliższy autobus w interesującym cię kierunku trzeba czekać tyle, że szybciej dojdziesz tam pieszo.
- Jeżeli nawet nie trzeba czekać długo, to i tak lepiej sprawdzić, czy idąc pieszo nie dotrze się na miejsce szybciej.
Tabor[edytuj • edytuj kod]
- Do 2008 najpopularniejsze autobusy:
- Ni-chooj – by go dostrzec, trzeba go sobie wyimaginować, ale na nic to się zdaje, bo jego po prostu nie ma i nie będzie;
- Ikarus – ćwierćwieczny gruchot do zadań specjalnych, wysyłany na ulicę Karniszewicką i do Ksawerowa, by pokonać tamtejsze wyboje. Przejazd pędzącym Ikarusem ulicą Karniszewicką był darmowy, ponieważ i tak nie można było trafić biletem do kasownika. Rozedrgane szyby, rozklekotana skrzynia biegów, dziury w ścianach na wylot i drzwi wydające odgłos wybuchu bomby zamiast „ding dong”, sprawiały, że nie sposób pomylić Ikarusa z jakimkolwiek innym autobusem.
- Jelcz 120M Dublo – dwa autobusy, jadące jeden za drugim;
- Jelcz 120M Trio – trzy autobusy, jadące jeden za drugim;
- Daewoo Lublin – duży samochód osobowy, wyjeżdżający na trasę w godzinach szczytu, jego przyjazd zwiastuje, że trzeba będzie iść pieszo.
- Od 2008 najpopularniejsze autobusy to:
- Jelcz 120M Dublo;
- Jelcz 120M Trio;
- Solaris Urbino – jeśli ktoś nie ma internetu, wsiada do Solarisa i jedzie kilka przystanków, by zobaczyć co nowego na demotywatorach.
- MAN – kursują w Pabianicach, bo Niemcy już ich nie chcieli;
- Jelcz M081MB – czas otwarcia drzwi jest równy czasowi dojazdu do następnego przystanku. Pojawia się zawsze w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie. Ilość pasażerów upchniętych na jednym metrze kwadratowym sprawia, że jest to faktycznie autobus niskopodłogowy.
Hasło reklamowe MZK[edytuj • edytuj kod]
W 2010 roku ogłoszono konkurs na hasło promujące korzystanie z miejskich autobusów. Atrakcyjna [potrzebne źródło] nagroda – darmowe przejazdy MZK przez cały rok – skusiła wielu chętnych. Oto niektóre proponowane hasła:
- MZK jest jak orgazm – nie zawsze dochodzi
- Zimą krioterapia, latem sauna – za jedyne 32 zł miesięcznie
- W autobusie śmierdzi potem, wolę podróż na piechotę
- Lepiej jeździ MZK, niż niejeden szybki star
Równolegle toczyła się batalia o wybranie najmilszego kierowcy. Niestety pasażerowie nie byli w stanie w ogóle porozumieć się z kiermanami posługującymi się minimum trzema językami obcymi, po sporej dawce Heideggera, Wittgensteina oraz Kanta, zaznajomionych co do tomika z twórczością Zbigniewa Herberta, Tomasza Manna i Johanna Wolfganga Goethego. Kierowcy zostali objęci rekrutacją Uniwersytetu Łódzkiego, ale sami się z niej wycofali, po tym jak okazało się, że MZK oferuje dwa razy wyższe gratyfikacje.