Hobbit, czyli tam i z powrotem: Różnice pomiędzy wersjami

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
(Red. cz.I)
Linia 62: Linia 62:
Po śmieci sytuacja [[smok]]a naturalnym biegiem wydarzeń się znacznie pokomplikowała. Krasnoludy się zabarykadowały w Górze, przybyli ludzie i elfy po skarb, przybyły inne krasnoludy pomóc pobratymcom i wszyscy by się pozabijali gdyby i tym razem nie szczęśliwy zbieg okoliczności. W ostatniej chwili Gandalf pozwolił sobie zwrócić uwagę, że przybywają także gobliny, więc siły armii się połączyły i razem rozbiły armię goblinów. W bitwie zginął Thorin Dębowa Tarcza oraz dwaj inni krasnoludowie, Kili i Fili, goblinom pewnie nie podobało się, że są tak do siebie podobni. Później przyleciały orły... zresztą dalej już nie warto czytać bo nic ciekawego się nie stanie.
Po śmieci sytuacja [[smok]]a naturalnym biegiem wydarzeń się znacznie pokomplikowała. Krasnoludy się zabarykadowały w Górze, przybyli ludzie i elfy po skarb, przybyły inne krasnoludy pomóc pobratymcom i wszyscy by się pozabijali gdyby i tym razem nie szczęśliwy zbieg okoliczności. W ostatniej chwili Gandalf pozwolił sobie zwrócić uwagę, że przybywają także gobliny, więc siły armii się połączyły i razem rozbiły armię goblinów. W bitwie zginął Thorin Dębowa Tarcza oraz dwaj inni krasnoludowie, Kili i Fili, goblinom pewnie nie podobało się, że są tak do siebie podobni. Później przyleciały orły... zresztą dalej już nie warto czytać bo nic ciekawego się nie stanie.


{{przypisy}}





Wersja z 14:45, 10 lip 2010

Hobbit, czyli tam i z powrotem – pierwszy mniej lub bardziej – z akcentem na mniej owoc pisarskiej pracy J.R.R. Tolkiena, który przyniósł mu światową sławę w jego białym południowoafrykańsim PEN. Johannesburg pozostał obojętny

Fabuła

Plik:T-BagEnd.gif
Bilbo z wielkim bólem serca pozostawiał swoje rodzinne strony

Wszystko zaczyna się od niejakiego Bilba Bagginsa, który w pierwszym zdaniu określony jest jako hobbit – najprawdopodobniej Tolkien wymyślał w trakcie pisania i.. efekt widzicie. Pewnego razu zamieszkujący norę Biblo został spotkany przez Gandalfa. Między rozmówcami wywiązała się scysja , w wyniku której Bilbo stracił cierpliwość i grzecznie czubkiem buta wyprosił Gandalfa. Po kilku godzinach do domu Bilba zawitało stadko trzynastu krasnoludów oraz Gandalf, którzy złożyli hobbitowi propozycję nie do odrzucenia. [1]

W ten sposób zaczęła się wielka przygoda Bilba Bagginsa, Gandalfa Szarego, Thorina Dębowej Tarczy i dwunastu innych krasnoludów, którzy czując głód przygód postanowili opuścić spokojne Shire i wyruszyć na Samotną Górę, by zajrzeć w paszczę smoka Smauga.

Trolle

Gdyby nie wysiłki Gandalfa, drużyna Thorina już na wstepie swojej wyprawy poniosłaby klęskę

Pierwszym mrożącym krew (?) w żyłach etapem podróży był epizod z trollami. Przezorny Gandalf nie będąc końca pewien swojej drużyny, postanowił ją po stalinowsku sprawdzić. W tym celu pozostawił towarzyszy w środku lasu, a sam pogalopował gdzieś w cholerę. Krasnoludy i Hobbit wraz z nastaniem nocy zaczęli rozglądać się za rozbiciem frontu wschodniego obozu, dostrzegli jednak tlący się w dali ogień. Ponieważ nie jest nowością, że pieczone mięso jest lepsze od surowego, a ogień mógł być rozpalony zarówno przez dobre jak i złe istoty, ostrożne krasnoludy postanowiły wysłać na zwiady najmniej istotnego członka drużyny. Jak mówią złośliwe plotki, miał on na imię Wojciech i pochodził z ziemiańskiej rodziny.

Bilbo po zakradnięciu się do obozu spostrzegł, że jego właścicielami są trolle (Gandalf jednak też miał swoje obozy). Nie zraziło to jednak naszego młodego bohatera, który postanowił pogrzebać nieświadomym jego obecności trollom w kieszeniach. Trolle czując nerwowe szarpnięcia w intymnych miejscach, szybko zorientowały się, że mają do czynienia z nieproszonym gościem. Pochwycili hobbita i już prawie go zjedli, lecz z odsieczą przybyły krasnoludy: „skoro długo nie wraca, to pewnie znalazł żarcie, cziasy i sam wszystko weźmie”. Gandalf, który wszystkiemu przyglądał się zamroczony, zaczął obrażać trolle, tak iż te myślały, że obrażają się i donoszą na siebie nawzajem. Nie do końca wiadomo jakim cudem nie pomyliły własne głosy z głosem wiekowego wujka. Trolle kłóciły się i kłóciły aż wzeszło słońce i zamieniły się w czarne wrony.

Zza drzew wyszedł Gandalf i wszyscy razem rubasznym krokiem wyruszyli szukać jaskini trolli o nazwie „Berlin”. Następnym przystankiem było Rivendell

Rivendell

Określane przez Gandalfa sympatycznym mianem „ostatniego przyjaznego domu gdzie mieszka [[Elrond]”]. Oczywiście nasuwa się prosty wniosek, że każdy kolejny dom będzie nieprzyjazny, chociaż to trochę dziwne, zważywszy na kolejne losy bohaterów, którzy zaznają gościny m.in. u Beorna czy „Łupaszki”.

Elrondowi jednak w Hobbicie Tolkien nie poświęcił wiele uwagi. Do jego zadań należało dostarczanie towaru, przestudiowywanie map i ofiarowanie noclegu. Dom ten był więcej niż przyjazny zważywszy na fakt, że bohaterami są krasnoludy, a przyjazny dom należy do zazwyczaj nieprzyjaznych im cesarskich elfów.

Góry Mgliste

Gobliny

W czasie przeprawy przez zdradzieckie zbocza Gór Mglistych, grupa naszych bohaterów, zaskoczona deszczem, postanowiła skryć się w jakiejś nieznanej i przypadkowo zauważonej ciemnej jaskini. Kiedy drużyna spała, jaskinia postanowiła ukazać swoje prawdziwe oblicze. Jedna ze ścian w nieznany nikomu sposób otworzyła się niczym migawka aparatu, a następnie wyłoniła się z niej horda zmotoryzowanych ork, w Hobbicie pieszczotliwie nazywanych goblinami. Cierpiący na bezsenność w niewygodnych norkach Bilbo zaalarmował niewczas towarzyszy i cała grupa już w pełni rozbudzona trafiła do niewoli goblinów.

Strach pomyśleć co by się stało, gdyby się nie obudzili. [2] Cała, poza Gandalfem, który skoczył na Przewalskiego, zabił kilka Goblinów i uciekł. Krasnoludy i hobbit trafiły przed radę plemienną goblinów, gdzie po wyczerpujących naradach z wielkim bólem serca części zebranych zdecydowano, że intruzi muszą zostać zabici. Wyrok nie był jednak prawomocny, o czym zdecydowało prawo silniejszego Gandalfa. Gandalf wydarłszy towarzyszy z rąk goblinów głodnych sztuki retorycznej krasnoludów, zachęcił ich do ucieczki.

Gollum

Plik:Gollum.jpg
Gollum właśnie zastanawia się co Bilbo do cholery może mieć w kieszeni

Uciekli wszyscy, za wyjątkiem Bilbo, który niesiony na plecach przez Doriego (jednego z krasnoludów), rychło przestał takim być, i stał się spadającym w otchłanie jaskini. Twardoplecy Dori oczywiście nie zauważył zguby i razem z resztą towarzyszy pobiegł dalej. Bilbo w tym czasie zdążył spać i zdołał nie połamać się. Było ciemno, więc trochę się poczołgał, aż znalazł pierścień pod palcami. Pomyślał wtedy: o, kaki haroszyj pierścionek, he, he, po czym schował pierścień do kieszeni na gorsze czasy. Bilbo zauważył także, że jego żądło, miecz, który znalazł w grocie trolli, świeci, więc zaczął posługiwać się nim jak latarką. Idąc dalej przez mroczne korytarze, Bilbo stanął przed wielkim podziemnym jeziorem, którego nijak nie dało się obejść. Nie był jednak zgubiony, nie musiał zawracać ryzykując spotkanie z goblinami. Bilbo zauważył, że w łódeczce na jeziorze siedzi jego ziomek. Niejaki Gollum, który jak się okazało, również był hobbitem. Gollum jednak długo żył z dala od innych hobbitów, przez co zupełnie się wyalienował. Od Bilba oczekiwał jedynie mięsa. Mięsa Bilba. Bilbo jednak dzierżył żądło, którego Gollum trochę się obawiał, zaproponował więc zabawę w zagadki, która w przypadku zwycięstwa dałaby Gollumowi możliwość zjedzenia Bilba, zaś w przypadku porażki, zobowiązywała Golluma do wyprowadzenia Bilba na powierzchnię. Jednak w tej ostatniej części umowy Gollum krzyżował palce. Po serii beznadziejnych zagadek, Bilbo zapytał co ma w kieszeni, na co Gollum nie umiał udzielić odpowiedzi i popłynął po pierścień, dzięki któremu stałby się niewidzialny i mógłby Bilba zjeść. Nie wiedział głodny Gollum, że ów pierścień zmienił właściciela i spoczywa w kieszeni Bilba. Nie znalazłszy swojego sssskarbu (tak pieszczotliwie określał pierścień) popłynął do Bilba w nadziei, że zamorduje go mimo żądła. Bilbu nasunął się pierścień, stał się niewidzialny po czym dał drapaka. Spotkał jeszcze po drodze do wyjścia kilka goblinów, ale był niewidzialny, więc miał je w głębokim poważaniu.

Wargi i orły

Mniej więcej tak wyglądały, w końcu to tylko orły...

Bilbo jakoś dołączył do drużyny, która nadal ścigana była przez Gobliny, więc nie miała czasu go zauważyć od razu, następnie po wymianie swoich pokolorowanych wspomnień powędrowali dalej. Jednakże w tym dalej, do którego zawędrowali, spotkali watahę wargów, która tak ich przeraziła, że powłazili na drzewa. Siedzieli i siedzieli na drzewach, aż przyszły gobliny, które podłożyły ogień pod nie (a porpos ognia; częstym motywem występującym w Hobbicie jest moty krzesiwa i hubki, która zawsze jest namoknięta i nigdy nie da się z nich rozpalić ogniska, ani fajki. Prawda jest jednak taka, że z krzesiwem i hubką nic nie da się zapalić). Jak to w każde bajce dla dzieci, i tym razem przyleciały wielkie orły i zabrały całą palącą się drużynę na półkę skalną miodem i mlekiem płynącą, gdzie wiatry są na tyle silne, że zdołały ich ugasić.

Orły umówiły się z Gandalfem, tak by nazajutrz wysadziły wędrowców nieopodal domu Beorna, człowieka, który jest niedźwiedziem. Nawiasem mówiąc, dziwne, że orły nie zaniosły ich aż pod Samotną Górę, skoro w czasie bitwy pięciu armii i tak tak poleciały.

Beorn

Krótki epizod tak jak ten z Elrondem. W końcu w wielkiej powieści nie ma miejsca na odpoczynek, są tylko niebezpieczne przygody i podstępni wrogowie! A tylko czasem, w najbardziej pojawiają się dobrzy ludzie, i zupełnie przypadkiem akurat wtedy, kiedy są najbardziej potrzebni. Np. tym razem, gdyby nie Beorn, krasnoludy pewnie zdechłyby z głodu.

Mroczna Puszcza

Jeden z najdłużej trwających epizodów całej książki, zapowiadający jednocześnie, że powoli zbliżamy się do końca.

To kolejny moment, kiedy Gandalf postanawia zostawić swoich kamratów, by udać się pod Samotną Górę wygodniejszą drogą, okrążając niedostępną i niebezpieczną Mroczną Puszczę. Puszcza była ciasna tak, że trudno było oddychać oraz ciemna tak, że niemal nic nie było widać. Drużyna po wkroczeniu w mrok, tak się zatrwożyła, że zjadła w niedługim czasie cały zapas jedzenia, który mieli przygotowany przez Beorna. Zaczęli głodować, próbowali polować i nic. Później spotkali biesiadujące elfy, które jak tylko ich zauważały to w mgnieniu oka zwijały obóz, gasiły ognisko i przenosiły się kilka metrów dalej. Zanim jednak spotkali się wreszcie twarzą w twarz z elfami, krasnoludom przyszło spotkać się z pająkami, które jak na pająki przystało miały jakieś 3 metry wysokości (to nic, matka tych pająków – Szeloba była jeszcze większa, zaś matka Szeloby – Ungolianta jeszcze większa, jak widać każdy materiał genowy prowadzi z czasem ku zepsuciu, dziwne, bo to tylko trzy pokolenia) i psute brzuchy. Pająki złapały krasnoludów, związały zaczepiły na drzewie, w taki jednak sposób, by Bilbo już po rozprawieniu się ze stawonogami, mógł uwolnić kolegów. A właśnie, żądło nazwał żądłem właśnie po przygodzie z pająkami.

To nie był jednak koniec losów bohaterów w Mrocznej Puszczy, cała grupa została następnie pojmana przez elfy, które wcześniej widzieli i zaprowadzona przed oblicze ich króla. Król tak się złożyło był konkretnym człowiekiem i wiedział czego chciał. Krasnoludy zaprowadził do lochów, zaś hobbita nie widział, bo miał pierścień na palcu, a czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. W ten oto sposób król elfów w Mrocznej Puszczy zaprowadził porządek.

Bilbo jednak nie dał za wygraną i szukał sposobu na uwolnienie kolegów. No i znalazł. Zabrał strażnikowi klucz do celu, zapuszkował krasnoludy w beczkach i spławił ich.

Esgaroth

Spławieni krasnoludowie z Bilbem na czele dotarli do miasta handlowego ludzi – Esgaroth, gdzie zdołali przekonać łasego na kasę zarządcę do siebie. Jak zwykle w miejscu gdzie są dobrzy ludzie i tym razem dostali zapasy żywności na drogę i wyruszyli w dalszą drogę na Samotną Górę, która była już tuż tuż.

Samotna Góra

Gandalf i jego drużyna zatykają zwycięski sztandar nad Samotną Górą

Trzynastu krasnoludów i Bilbo dotarli wreszcie pod Samotną Górę, teraz mieli trochę pod górkę, bo nie dość, że musieli wspiąć się niemal na jej szczyt, znaleźć tajemne przejście do jej środka, to jeszcze zrobić coś ze smokiem. Nie wiedziano jeszcze za bardzo co. Kiedy już odnaleźli tajemne wejście, wysłali najmniej przydatnego członka drużyny na zwiad do serca Samotnej Góry.

Smaug

Smaug w wykonaniu Barda. Jako ponieważ był wędrownym bardem, postanowił uwiecznić upadek swojego przeciwnika, by móc go opiewać w pieśniach

Bilbo dotarł do komnaty w której znajdował się Smaug, spojrzał na smoka, pozachwycał się chwilę, a następnie złapał za złoty puchar i zwiewał do kompanów co sił w nogach. Smok jednak zdołał zauważyć stratę pucharu, do którego od lat był bardzo przywiązany. Aby ochłonąć, Smaug wyleciał przewietrzyć się, po czym wrócił do komnaty, gdzie odbył ważną rozmowę z Bilbem. Chciał go jeszcze zabić, ale Bilbo miał pierścień i nie bardzo było go widać. Poczciwy Smaug jednak w toku rozmowy zrozumiał, że złodziej jego skarbu bawił między innymi w Esgaroth, poleciał więc tam i został zabity przez Barda.

Kolejne wydarzenia i Bitwa Pięciu Armii

Po śmieci sytuacja smoka naturalnym biegiem wydarzeń się znacznie pokomplikowała. Krasnoludy się zabarykadowały w Górze, przybyli ludzie i elfy po skarb, przybyły inne krasnoludy pomóc pobratymcom i wszyscy by się pozabijali gdyby i tym razem nie szczęśliwy zbieg okoliczności. W ostatniej chwili Gandalf pozwolił sobie zwrócić uwagę, że przybywają także gobliny, więc siły armii się połączyły i razem rozbiły armię goblinów. W bitwie zginął Thorin Dębowa Tarcza oraz dwaj inni krasnoludowie, Kili i Fili, goblinom pewnie nie podobało się, że są tak do siebie podobni. Później przyleciały orły... zresztą dalej już nie warto czytać bo nic ciekawego się nie stanie.

Przypisy

  1. Nie, wy zboczeńcy.
  2. Szczególnie cierpiący na bezsenność Wojtek-hobbita.