Szczecin Główny
Szczecin Główny – największy dworzec kolejowy w Szczecinie. Jeszcze przez Niemców uważany za tymczasowy, obecnie przebudowywany tak, by funkcjonalnością jeszcze bardziej przypominał stan przejściowy przed nowym, normalnym obiektem użyteczności publicznej.
Historia
Stacja powstała w 1843 roku i była krańcem linii do Berlina. To jeszcze były zamierzchłe czasy, kiedy budowano pierwsze, pojedyncze linie kolejowe, a Morgan Freeman był jeszcze przed mutacją. Tory wciśnięto między zabudowę ówczesnego fortu i Odrę, czyniąc stację od samego początku dość ciasną. Pierwszy przypał wystąpił już kilka lat później, gdy stwierdzono, że dobrym pomysłem będzie wybudowanie drugiej linii, do Poznania, z wjazdem od drugiej strony. Ostatecznie nacudowano linię z licznymi mostami obrotowymi, które stawały się dość kłopotliwe, gdy przestawały działać, a pasażerowie pociągów otrzymywali gratis niespodziewaną kąpiel w rzece.
Kolejny przypał nastąpił po kilkudziesięciu latach, gdy stacja okazywała się za mała, a jej położenie (rzeka z jednej strony, skarpa z drugiej) uniemożliwiało jej powiększenie. Za Adolfa wymyślono więc budowę całkowicie nowego dworca, w rejonie ul. Kusocińskiego (niem. Aleurwałstraße). Wojna nie poszła jednak po myśli Führera, a Stettin stwierdził dobrowolnie[potrzebne źródło], że friendship ended with Germany, now Poland is my best friend. Polacy z Kresów przyjechali, pokręcili zadowoleni głową, że nu, wakzal i przez kolejne 60 lat nic się nie działo. W końcu prowizorka jest najtrwalsza.
Infrastruktura
Stacja składa się z czterech peronów – 1, 2 i 3 przy budynku dworca oraz peronu 4 gdzieś na Syberii. Aby do niego dojść, wystarczy wyjść z obrębu stacji, zejść osiem metrów w dół po schodach na wysokość kładki, z której schodzimy kolejne sześć metrów w dół. A winda? Jaka winda? Torba w rękę, kolega na wózku pod pachę i idziemy, ćwiczymy spacer farmera ku chwale niemiecko-polskiej sztuki użytkowej.
Nowy budynek dworca postanowiono umieścić w gorszym miejscu niż stary – dojście na tramwaj/autobus jest dłuższe niż ze starego budynku, w którym zresztą zostały kasy biletowe. Nowy budynek służy więc głównie do tego, by móc wjechać schodami ruchomymi na górę jednej z dwóch kładek na perony – tej krótszej, bo nieobejmującej ww. peronu 4. Sam obiekt, jak przystało na otwarty w 2016 roku, nawiązuje do najlepszych tradycji architektury lat 90., a takie atuty jak położenie tuż nad Odrą wykorzystano, ustawiając ławeczki w poczekalni tyłem do rzeki.
Na perony można też zajść z pominięciem dworca, od strony ulicy Owocowej. Ta do niedawna nie miała nawet oświetlenia, ale od kiedy nad ulicą zawieszono kilka chińskich latarek, wprawne oko może dostrzec, o którą poniemiecką płytę właśnie się wypliśmy.
Punkty handlowe
- Kasy biletowe – o dziwo są.
- Automaty biletowe – co jeszcze bardziej szokuje, też są. Sprzedadzą bilet do Przemyśla na drugim końcu kraju, ale do odległego o 23 kilometry Löcknitz już nie.
- Pasztecik – jedyna rzecz sprzedająca się na dworcu lepiej od biletów.
- KFC – alternatywny posiłek dla przyjezdnych. Pracując w tym lokalu możesz nie umieć mówić po polsku, ale niemiecki to ty, człowiecze, znaj.
- Kioski – są dwa, tej samej sieci, naprzeciwko siebie. Czegokolwiek byś nie potrzebował, nie dostaniesz tego w kiosku, do którego właśnie wszedłeś, tylko w tym drugim.