Ikarus 411

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Niskopodłogowy Ikarus?!

Ikarus 411autobus madziarskiego producenta, który zapisał się w kartach historii jako jeden z najdziwniejszych projektów Ikarusa, a może nawet w całej historii motoryzacji. Trudno ocenić sprawność tego pojazdu na polskich drogach z powodu jego małej ilości, która miała okazję na nich jeździć. Trafiły do Polski najpewniej w celu sprawdzenia technologii, gdyż producent nie wiedział co z tym modelem począć. Po licznych problemach, produkcję 411 wstrzymano i opracowano nowy model 412, który wrócił do wyższej podłogi i sprawdzonych schematów.

Wygląd

411 wyróżniał się wieloma cechami obcymi dla dotychczasowych użytkowników tej marki. Był autobusem niskopodłogowym (o zgrozo) i nie posiadał tylnej szyby, której nie można było zamontować z powodu pionowego usytuowanego silnika. To nadal kartonowe pudełko z dziurami zwanymi oknami i głośnym, niezawodnym silnikiem Raba-Man, który dawał nie tylko dużą moc, ale i poważne wady słuchu u pasażerów. Ich niezwykle szpetną częścią karoserii był okropnie zrobiony, wystający do przodu zderzak, który sprawiał wrażenie, że autobus choruje na akromegalię.

Wnętrze

Bielska zamiatarka w akcji

Z uwagi na brak tylnej szyby, w środku jest zawsze ciemno, co podobno ułatwiało chowanie się przed kanarami. Siedzenia wygodne i szerokie, co jest miłym zaskoczeniem po starych, spleśniałych tapicerkach i siedzeniach, które fundował producent w innych maszynach. Teoria głosi, że podobno w niektórych unikatowych modelach zamontowano klimatyzację i ABS, ale są to niepotwierdzone insynuacje. Mimo braku ogrzewania, ludzie znaleźli sposób na ogrzanie się w mroźne dni, najczęściej przykładali sobie ręce lub nawet całe ciało do tylnej ściany, za którą pracował gorący silnik.

Miejsce użytkowania

Mimo wielkiego bumu na nowoczesne rozwiązania, do Polski trafiły zaledwie cztery z sześciu wyprodukowanych sztuk: dwa do Warszawy oraz drugie dwa do Bielska-Białej. W obydwu miastach były jednymi z pierwszych niskopodłogowych maszyn, co niesamowicie zdziwiło mieszkańców tych miast. Po blisko dekadzie pracy, przestarzałe 411 musiały ustąpić pod ekstremalnym zalewem rynku przez niskopodłogowe Solarisy i Mercedesy rasy Citaro i Conecto.

Ciekawostki

  • W Bielsku-Białej, autobus otrzymał tytuł „zamiatarki”, gdzie przed przemalowaniem, barwy autobusu były identyczne z tymi na śmieciarkach.
  • Jedną z niewielu pozytywnych cech tego kultowego autobusu[1] był fakt, że w przeciwieństwie do Solarisów, nie rozlatywał się po tygodniu pracy.
  • Mimo, że projektanci mieli ponad dekadę na zrobienie poprawek, to i tak zapomnieli o okropnych, stanowczo za małych dla normalnych ludzi, tylnych drzwiach.
  • Dziwną kwestią odnośnie tego autobusu jest cena. Podczas gdy normalne kasowane Ikarusy chodzą za cztery tysiące złotych, to MZA wystawiło ten model za ponad czterdzieści cztery tysiące, czyli ponad jedenaście razy więcej.

Przypisy

  1. Poza chęciami twórców