Nonźródła:NonAnaliza: odcinek 9
Nasz cykl NonAnaliz, choć nieco wolniej, to jednak nie przestaje wyśmiewać wszystkich tych, którzy sądzą, że mogą stać się drugą Norą Roberts i zarobić więcej pieniędzy niż ich starzy w przeciągu całego swojego życia. W dzisiejszym odcinku prezentujemy Wam prawdopodobnie pierwsze opko, którego akcja umiejscowiona jest w kraju naszych wschodnich braci, czyli Rosji. Opowiastka traktuje o dwójce przygłupich nastolatek, z których jedna jest nieszczęśliwie zakochana w damskim bokserze, a druga próbuje ją nieudolnie wspierać. Mówiąc oględnie, trudno się to czyta, dlatego na pociechę od razu uprzedzamy, że na końcu czeka happy end – niemal wszyscy główni bohaterowie w mniej lub bardziej absurdalnych okolicznościach umierają. Ponadto poznacie pochodzenie imienia „Marshall”, dowiecie się, kto z naszej dwójki analizatorów jest większym frajerem i kiedy Grupa Operacyjna zawiesiła działalność. Dla odmiany tę analizę opracowali dla was Szklarz i Pangia, a wersja Director's Uncut jest do znalezienia na stronie http://duszazustzapalonych.blogspot.com/. Zapnijcie pasy, szykuje się ostra jazda.
Rozdział 1[edytuj • edytuj kod]
.. zawsze będziesz tą jebaną cząstką mnie,ponieważ oddałam moje serce w Twoje ręce.. - powiedziała i odeszła ciemnym chodnikiem oświetlanym tylko przydrożnymi lampami.
Rozumiem, że spodziewała się, nie wiem, latarni morskiej, albo czegoś w tym stylu.
Bała się strasznie tego co będzie dalej. Kolejny raz zdradził, kolejny, choć obiecywał.
Najwyraźniej tamte są lepsze w te klocki niż ty, więc nie wiem do kogo masz pretensje.
Po prostu tym razem nie mogła dać mu drugiej szansy, za bardzo by ją zraniła trzecia zdrada. Przecież jeśli człowiek zdradził raz to pózniej będzie zdradzał i kolejny ..
Myślałem na początku, że coś jej tam nie styka, ale ona serio napisała kilka razy z rzędu wielokropek z dwiema kropkami.
Potencjalna oszczędność w druku.
W stylu wykręcania wszystkich żarówek z klatek schodowych i co drugich z korytarzy.
Szła dalej pewnym krokiem nie dając po sobie poznać ,że nogi jej się uginają a do oczu napływają łzy.
Albo krok był pewny, albo nogi się uginały, nigdy jedno i drugie jednocześnie.
Słyszała jeszcze za sobą kroki Sajmona, lecz po dłuższej chwili odpuścił sobie.
Srajmona. Mamy rosyjskie imię, więc wreszcie trafiło się opko z akcją nie w Londynie czy Nowym Jorku, a gdzieś tam w chuj za Bugiem.
Sajmon to jakoś po żydowsku raczej brzmi. Może na nazwisko ma Rosenblaum?
Szymon ogólnie to żydowskie imię, tu też może być zapisana fonetycznie angielska wersja imienia, ostatnio przecież mieliśmy Patriszię.
Jednak zmieniam zdanie, nick ałtorki na blogspocie to „Rosjanka.xd”, więc rzeczywiście najprawdopodobniej akcja tego opka dzieje się w Moskwie, Władywostoku czy innym Smoleńsku.
Wchodząc do domu od razu weszła do łazienki, spojrzała w lustro. Było tam odbicie dziewczyny o imieniem Nadine,która całe swe życie oddała w ręce Sajmona.
Nadieżda, jak już lecimy ruskimi imionami.
A teraz? Po policzkach popłynęły po raz kolejny setki łez.
Wreszcie ktoś w opku nie płacze pojedynczymi łzami. Oczywistością jest jednak, że coś musi być zjebane, więc tym razem ałtorka przesadza w drugą stronę.
Stała się bezsilna, kochała Sajmona lecz ją ranił i to ją powoli zniszczało, a teraz gdy Go straciła zniszczy ją ta pustka.
Wytłumaczę to na chłopski rozum: nie da się czegoś zniszczać. Może być coś już zniszczone, można dopiero planować zniszczenie czegoś, ale takiego bicia nie ma.
Zmyła makijaż i zmęczona myślami wokół byłego usnęła ..
To chyba acetonem zmywa, że nie spłynął z tymi kolejnymi setkami łez.
I kilka słów od ałtorki:
Przepraszam , że taki krótki i beznadziejny, lecz nie mam po prostu weny .
Brawo, że jesteś tego świadoma, tylko w takim razie po co to pokazujesz ludziom?
Jeśli macie jakieś pomysły na dalsze losy Nadine to proszę, piszcie w komentarzach .
Zaczęła pisać opko, ale nie ma pojęcia o czym i liczy, że ktoś jej podpowie? Profesjonalnie w chuj.
Postaram się, aby rozdział 2 był lepszy.
Zobaczymy co wyjdzie z tych starań.
Rozdział 2[edytuj • edytuj kod]
-Nadine! Wstawaj, ja muszę iść do pracy. - powiedziała mama Nadine ściągając z niej głęboko granatową kołdrę.
-Mamoo, feriie są. - odpowiedziała zaspana dziewczyna.
W ten prosty sposób rozwiązano problem braku zgodności obowiązku szkolnego z włóczeniem się całymi dniami lub leżeniem w łóżku, czyli stylem życia nastolatek z opek.
I widzisz, i tak przez tak długi okres nikt na to nie wpadł.
-Tak, wiem ale nie będziesz chyba spać do samego wieczora. Idz zjeść śniadanie i się wybierz gdzieś z przyjaciółmi - odparła mama Nadine
Mama Nadine, podobnie jak Mama Muminka, pozbawiona jest własnego imienia.
-Od kiedy Ty się tak o mnie troszczysz? - zapytała lekko zdziwiona Nadine usiadając na krawędz łóżka.
O, ten sam kwiatek, co ze zniszczaniem. Trzeba było słuchać co pani polonistka mówi w podstawówce o czasownikach.
-Wiesz córuś, ja wiem co się stało tamtego wieczoru. - odpowiedziała kobieta patrząc współczującym wzrokiem na córkę.
-Naprawdę? - zapytała Nadine uciekając wzrokiem przed mamą aby się tylko nie rozpłakać.
-Naprawdę, dwadzieścia siedem nieodebranych połączeń - przytuliła ją i westchnęła.
Mój rekord to około 70, jak najebałem się, powiedziałem, że idę w chuj i poszedłem. 27 więc nie jest jakimś dobrym wynikiem.
Znaczy się, że co, na domowy było dzwonione czy matka ukradła córce telefon?
Może mają wspólną komórkę, jak to czasem bywało kilkanaście lat temu.
-Dobrze, ja już idę. Spokojnie, poradzisz sobie. Jak coś do mleko jest w lodówce, więc jeśli masz ochotę to zrób sobie płatki bo ja nie zdąże - powiedziała mama nastolatki i zeszła po schodach.
Na co dzień mleko trzymają w garażu, skoro tak musi ją instruować.
Może tam krowa stoi?
-Na nic nie mam ochoty .. - powiedziała sama do siebie Nadine.
Bez żadnego głębszego sensu wyciągła z szafy zwykły t-shirt , dużą bluzę Sajmona i spodnie skate.
Nawet Sokrates nie widziałby żadnego głębszego sensu w wyciąganiu ubrań z szafy.
Tęskniła za nim, cholernie. Wtulając się w jego bluzę i wciągając jego zapach do nozdrzy rozpłakała się jak niewinne dziecko.
Bluza musiała pachnieć cebulą.
Nie mogła bez Niego żyć, mając tylko szesnaście lat pokochała tak mocno,że aż bezgranicznie.
W zasadzie to więcej lat przeżyła bez Sajmona niż z nim, więc to pierwsze powinno być łatwiejsze, w końcu ma więcej doświadczenia.
Bez Niego. Znaczy się Gaben albo inny bóg
Zadzwoniła komórka, spojrzała na ekran. Wyświetlał się numer Sajmona, który zna na pamięć. Nie odebrała, nie potrafiła.
Zieloną słuchawką, co w tym trudnego.
W ten czas zadzwonił dzwonek do drzwi.
W ten czas zamiast w tym czasie to jakiś wasz podkarpacki regionalizm? Kto normalny tak mówi?
Wtenczas, jest takie słowo, ale nikt normalny nie rozkłada go na trzy.
Szybko obtarła oczy i zbiegła na dół. Otwierając drzwi wpadła jej w ramiona przyjaciółka Sasha.
Znowu angielskie imię, a raczej angielska wersja rosyjskiego zdrobnienia. W sumie wychodzi na to, że jeden bohater ma rosyjskie imię zapisane za pomocą polskiej transkrypcji, dwie pozostałe mają angielskie odpowiedniki rosyjskich zdrobnień. Sądząc po nicku, ałtorka jest zafascynowana Rosją, wychodzi jednak, że z tej fascynacji gówno wynika.
Ale Sasza to też męskie imię.
No tak, ale tu akurat chodzi o babkę.
- Wiem już .. - powiedziała sama mając łzy w oczach.
Wszyscy się tam zachowują jakby autobus z kilkuletnimi dziećmi wpadł w przepaść, póki co każda postać z tego opka opłakuje koniec związku jakiejś gówniary, przecież nawet w serialach się ludzie tak nie zachowują.
-Może pójdziemy na górę? Tam porozmawiamy. - Powiedziała Nadine kierując się do swojego pokoju.
-A więc skąd wiesz? - powiedziała Nadine z zaszklonymi oczami.
- Sajmon wysłał do wszystkich, że jest naprawdę takim głupim skurwielem i że choć rani to pokochał już na zawsze. - odpowiedziała Sasha
Na fejsbuniu zmienił status na „Wolny”?
-Aha- odparła Nadine udając obojętną.
Tak samo bym odpowiedział, gdybym usłyszał taki zjebany news, chociaż obojętność nie byłaby udawana.
-No przecież widzę jak cierpisz, chodz no to do mnie. - powiedziała Sasha po raz kolejny przytulając przyjaciółkę, która tym razem nie mogła opanować łez.
-Jakie mam szczęście mieć przy sobie osobę,która zawsze będzie przy mnie .. - myślała Nadine - zawsze poda rękę, gdy nikogo nie prosze o pomoc, gdy nikomu nic nie mówię a tego potrzebuję.
Niech sobie kupi psa, wyjdzie na to samo.
Nie: psa trzeba żywić, a przyjaciel pójdzie do siebie i sam się naje, a czasem nawet jeszcze się z tobą podzieli.
Czy ja wiem, nie raz, jak do mnie jakiś kumpel wpadał, opierdalał wszystko co było w lodówce. Skurwysyny studenty wiecznie głodne.
-Wiesz co ? - powiedziała Sasha - według mnie to nie jest bajeczka z motywem miłosnym, Ty Go kochasz, mimo tego, że Cię to boli w chuj mocno ..
A Nadine jeszcze bardziej się rozpłakała.
W takim tempie zaraz się odwodni i tyle z niej zostanie:
- Ja nie potrafię bez Niego żyć. W przeszłości On, w terazniejszości wspomnienia a przyszłości dalej jest miejsce dla Niego.
Tyle tych wielkich liter, że wygląda to jakby mówiła o Bogu.
Może to się skończy w klasztorze?
Znając już zakończenie powiem, że zakończy się jeszcze bliżej Boga.
Nie wierzę, że tyle straciłam ..
- Ale Nadine, Ty Go nie straciłaś. To on stracił Ciebie, zrozum.
Rozmowę przerwał dzwonek od drzwi.
-Sasha, idz T.y - powiedziała Nadine
-Dobra, czekaj.
Przyjaciółka zbiegła na dół, po czym po krótkiej chwili weszła z powrotem do pokoju.
-Nadine, przyszedł .. Sajmon. - powiedziała zmieszana Sasha
Powinna być tylko wstrząśnięta.
-Co?! Po co?! - odpowiedziała zdenerwowana Nadine - Po .. po co przyszedł?
-Chciałbym Cię przeprosić. - powiedział Sajmon biorąc sprawy w swoje ręce.
-Wynoś się stąd! Przeprosić?! Niby za co mnie przeprosić?! Przecież Ty jesteś już takim skurwysynem i zawsze będziesz!
Nie rozumiem. Najpierw go rzuciła, potem płakała, że go nie ma, a jak przyszedł, każe mu wypierdalać.
Niektórzy po prostu nie rozumieją kobiet.
-Tak, jestem skurwysynem ale wybacz ..
Cały czas cisną jego matkę. Co za brak poszanowania dla rodziców.
-Nie! Idz już ..
Bez słowa wyszedł kierując ostatnie spojrzenie w zielone tęczówki Nadine.
W oczy, po prostu. Niedługo literatura opkowa wymyśli zwrot musimy porozmawiać w cztery tęczówki, albo tęczówka za tęczówkę, ząb za ząb.
Matko, ale to nuda. Nawet „M jak miłość” jest ciekawsze, bo przynajmniej przywołuje miłe wspomnienia z parodii „D jak dekiel”.
Nawet moja matka mówi, że ostatnio ten serial jest pojebany, jakby scenarzyści pracowali tam z 4 promilami krwi w alkoholu. Ale nadal ogląda...
Gdy Go już nie było Sasha siadła obok przyjaciółki i powiedziała.:
-Nadine, odpowiedz tylko na jedno ważne, ale to zajebiście ważne pytanie. Czy Ty chcesz dalej z nim być, kochasz Go, dasz radę mu wybaczyć?
-Sasha .. przecież wiesz jak zdolna jest moja miłość do tego skurwiela.
-No więc na co czekasz? Dzwoń ..
Oh god, wyjebały go przed chwilą, a już mają zamiar go sprowadzić z powrotem. Wcale się nie dziwię, że ten koleś tyle razy zdradzał Nadieżdę.
-Nie. Nie dam rady ..
- To mu to powiedz, dzwoń.
Nadine wzięła od przyjaciółki komórkę i wybierając numer Sajmona dzwoniła . Wsłuchiwała się w dzwięk sygnału i bicie swego serca.
-Tak? - odpowiedział głos, który Nadine tak kochała. W tym momencie zalała ją fala wspomnień.
-Słucham? - mówił dalej ten sam głos.
-Sajmon .. wróć , ja nie daję już rady .. nie potrafię bez Ciebie.
To dopiero drugi rozdział, a ja już też nie daję rady.
I kto to mówi. Ja już sobie muszę przerwę zrobić, bo tego się nie da zrobić w jednym podejściu.
Rozdział 3[edytuj • edytuj kod]
Nie minęło 20 sekund, a Nadine było już w silnych ramionach Sajmona.
Nie wiem po co za nim dzwoniła, mogła po prostu otworzyć drzwi i go zawołać.
Moja matka robi tak samo. Zamiast zapukać do sąsiadki mieszkającej za ścianą, bierze telefon i dzwoni do niej na komórkę.
Trwali tak w objęciu i ciszy trzy godziny, a pózniej umówili się na jutrzejszą dyskotekę w pobliskiej knajpce. Sajmon i Sasha pożegnali się z Nadiną i o równiej 24.00 i wyszli z dużego, pięknego domu.
- Masz szczęście, naprawdę . Ona tak Cię pokochała, że gdyby trzeba było oddała by życie za takiego debila jak Ty . - rzuciła Sasha zamykając furtkę.
Mam nadzieję, że już niedługo nadarzy się taka okazja.
- .. wiem o tym . - odparł Sajmon powoli spuszczając głowę.
Jeden dzień pózniej.
Haaa, rozwiązanie rodem z kreskówek:
Dzisiaj dyskoteka. Nadine czuła jeszcze w sercu tą bezpieczność i ciepło, dokładnie to samo gdy przytulił ją Sajmon. Postanowiła zacząć się ubierać, ponieważ za niedługo będzie u niej Sasha.
Bezpieczność?
Rozważyła wszystkie za i przeciw, po czym podjęła decyzję.
Były umówione na zakupy.
Choć świat na zewnątrz był pokryty białym puchem to i tak ubrała swoje ulubione, zielone conversy i zeszła na dół.
Ałtorka musiała zaznaczyć, że bohaterka nie chodzi w byle gumofilcach z bazaru, więc wyjechała z conversami, bo nie zna żadnej burżujskiej marki obuwia zimowego.
W sumie ja też nie, ale ja nie piszę opków. Raz nadrukowałem coś jakby fragment harlequina, ale zgubił się między logami z kanału.
Za minutę Sasha powinna zadzwonić dzwonkiem do drzwi, więc szybko zarzuciła na siebie kurtkę i czapkę. Tak jak się nie myliła, Sasha już dzwoniła dzwonkiem.
Dzwooń, dzwoooń, dzwoń dzwoneczku.
Po tym, jak zadzwoniła dzwonkiem W pośpiechu ubrała ciepłe, zielone rękawiczki i poszły na podbój sklepów.
Już jestem zmęczony tym tłumaczeniem w analizach, że ubrać można siebie, kogoś, psa, albo stracha na wróble, ale nigdy nie ubiera się rękawiczek, nawet gdy są ciepłe i zielone.
Nadine była jedynaczką (Widać.), jej ojciec opuścił ją i jej mamę dla jakiejś innej kobiety. Jak się o tym dowiedziała mając jedenaście lat, już nigdy nie chciała o nim nic słyszeć. Niby była obojętna na temat swojego ojca i był jej nie potrzebny, ale gdy słyszała jak inni ludzie mówię o swoich ojcach to czuła ucisk w sercu.
Za dużo cholesterolu ma.
A może to zatwardzenie?
Medycyna nie zna raczej przypadku stanięcia gówna w poprzek tętnicy wieńcowej.
Dlaczego ona nie może mieć normalnej rodziny? Normalnego życia.
Matka jej w dupę włazi, żyje w willi, może jeść ile chce i co chce, nosi markowe ubrania, ale narzeka, że ma chujowe życie.
Witamy w opkowym uniwersum, gdzie nikt nie jest szczęśliwy.
Sasha natomiast miała szczęśliwą rodzinę, lecz problemy przyjaciółki to również były jej problemy. Ma młodszego brata,który liczy zaledwie trzy miesiące.
I to problem Sashy, czy jej rodziców?
Dziewczyny weszły do galerii.
Ej, śniegu pełno, trochę za zimno na lody.
-O matko! Sasha, patrz!
-Jejuu .. załóż ją! - dziewczyny podziwiały śliczną kremową sukienkę.
-Wyglądasz pięknie - zachwycała się Sasha widokiem przyjaciółki,która wyszła z przymierzalni.
Jak w Stalkerze: dwuklik na kombinezon i już jest się przebranym.
-Kupuję ją . A ty co bierzesz? - powiedziała Nadine w wielkim zacieszu.
Ta, już to widzę, wlazła baba do galerii i zdecydowała się na pierwszy ciuch, który zobaczyła. Świat aż tak piękny nie jest, nawet w opkach.
-Hmm .. jeszcze nie wiem . Dopiero się rozglądne. - odparła Sasha.
To się rozglądnuj.
Chyba rozglądnowywuj.
Dziewczyny spędziły w sklepie ok. 2 godz. dobierając dodatki do kremowej i czarnej sukienki. Nadine od razu kupiłajeszcze sobie czarne szpilki, a Sasha szare.
Pożegnały się pod domem Nadine i poszły się szykować.
Nadine pomalowała rzęsy mascarą i podkreśliła zielone oczy czarną kredką. Pokręciła swoje włosy pozostawiając je jako piękne loki.
Pokręcić to można śmigiełkiem, włosy się podkręca. Nawet ja to wiem.
Ubrała kremową sukienkę (Hmhmmhmpffff.) i założyła czarne szpilki, po czym ubrała jeszcze kurtkę, wzieła torebkę i wyszła po przyjaciółkę i chłopaka.
Brzmi to tak, jakby szła nie na dyskotekę, tylko na spotkanie biznesowe z Billem Gatesem. Nawet do kościoła się ludzie tak nie odpicowują.
Piętnaście minut drogi i już byli a miejscu.
-Kochanie, ślisznie wyglądasz .. - szepnął Sajmon Nadinie do ucha
Jeszcze do lokalu nie dotarli, a już najebany, bo sepleni. Widać, że to Rusek.
-Dziękuję - odpowiedziała muskając jego usta
Weszli do sali. Sasha od razu wyłapała jakiegoś przystojniaka i się bawiła, Nadine również świetnie się bawiła przytulając i całując się z Sajmonem. Byli już niezle wstawieni, ale jeszcze się trzymali. Sasha zawołała swoją przyjaciółkę do łazienki, aby poprawić makijaż. W ten czas przybiegła znajoma Nadine i oznajmiła,żeby lepiej nie szła już na sale.
Ma w tej łazience spędzić resztę życia? To w sumie niegłupi pomysł.
Nadine wiedziała już o co chodzi .. W oczach można było zauważyć smutek i łzy, pomimo nakazu (To był raczej zakaz.) wyszła i .. tak, miała rację . Sajmon, znów zdradził. Zaczął miziać się z pustą panienką, Nadine próbowała zatrzymać łzy, lecz nie potrafiła.
Ahaaaa, to tak ją zdradza. Ja myślałem, że stuka małolaty na boku, a on je tylko przytula.
No przecież masz napisane, że panienka jest pusta. Sajmon chce ją napełnić, albo naładować. Jak wolisz.
Czyli obraca jakiś mobilny pojemnik na spermę? W sumie, jeśli go przycisnęło, to czemu nie.
Wybuchła płaczem. Sasha nie mogła patrzeć na tę sytuację, podeszła do Sajmona i walnęła mu w policzek. Nadine szybko podbiegła do nich.
-Ej, co Ty do cholery robisz?! - wydarł się na całe pomieszczenie Sajmon. Muzyka ucichła, a wszyscy patrzyli się w ich stronę.
Ta, muzykę wyłączyli, bo ktoś komuś z liścia strzelił. Po chwile pewnie weszli nauczyciele i powiedzieli, że dyskoteka szkolna skończona.
-Raczej, co Ty robisz! Nie widzisz?! Jesteś chorym skurwysynem! - wykrzyknęła Sasha
Czy chory skurwysyn to jedyna znana im obelga?
Lepiej brzmi, zasłyszane w reportażu o przemocy w rodzinie parszywcu rynsztokowy. Ostatnio moje ulubione wyzwisko.
Sajmon nie wytrzymał, zamachnął się ręką i walnął z całej siły w twarz .. lecz nie Sashy tylko Nadine.
Rozrzut ma jak pepesza na 300 metrów.
Ja bym powiedział, że Sturmgewehr 44.
W opku ruskie klimaty, więc lepsza pepesza, Stg44 damy, gdy będzie opko o Waffen-SS.
Gdyby umiarkował procenty.
Nie rozumiem tego zdania.
Nadine upadła na podłogę, z jej nosa i twarzy zaczęła lać się strumieniami krew. Sajmon nei zdając sobie z tego sprawy, wyszedł tak po prostu, jak gdyby nigdy nic.
Pózniej tylko dzwięk karetki i płacz ..
On jest chyba Saiyaninem, jeśli jednym strzałem w nos tak kogoś załatwił.
Rozdział 4[edytuj • edytuj kod]
Do sali wbiegli sanitariusze, położyli Nadine na noszach.
-Tracimy ją! Szybko! - mówił doktor sprawdzając puls i zabierając młodą dziewczynę do karetki.
To byłaby pierwszy zgon z powodu krwotoku z nosa. Wyczuwam medycznego Nobla.
I nagrodę Darwina. A nie, Darwiny rozdają tylko za samobójstwa.
-Jadę z wami! - krzyknęła roztrzęsiona Sasha wsiadając w ostatniej chwili do pojazdu.
Do dupy chyba, nie wpuszcza się nikogo do karetki, to nie taksówka.
No wreszcie się zaczyna ta kozackość opka, którą zachwalałeś przed analizą.
Dziecko, to dopiero początek.
Tak bardzo się bała. Nie mogłaby stracić przyaciółki, która zawsze była podporą. Czuła do Sajmona nienawiść, gdyby tyle nie pił, to zamiast Nadine walczyła by o życie ona sama.
Piliście razem z nim, więc nie wiem skąd te pretensje. Ja jak z kimś flaszkę robię to się potem na niego nie drę, że pije.
Bo im nie polewał.
Jednak ona miała ją na sumieniu, Sajmon z pewnością nie. Być może gra teraz w cs'a nie pamiętając lub nie zdając sobie z tego sprawy co zrobił.
Nooo, i Sajmon ma u mnie plusa.
Pewnie z nickiem dzikikilerzabujca.
To ma drugiego plusa.
Byli już pod szpitalem. Nadine na wielkich noszach wjechała do dużej sali, Sasha nie mogła tam wejść. Sięgnęła do kieszeni po komórkę i postanowiła zadzwonić do mamy Nadine. Pierwszy sygnał , drugi , trzeci ..-Słucham? - zabrzmiał miły głos kobiety
-Dzień Dobry... - powiedziała niepewnie Sasha
Dobry to najwidoczniej czyjeś imię, poza tym, prawdopodobnie mamy już wieczór, jak nie noc.
Chwila ciszy.
- Stachu?
-Halo? Kto mówi?
- Słuchaj, jest Stachu w domu?
-Eee .. Tu Sasha, bo .. Nadine jest w szpitalu - powiedziała łamiącym się głosem po czym zemdlała
No, no, jedną położył ciosem, a drugiej uszkodził mózg samym podmuchem. Skurwysyn jest jeszcze mocniejszy niż przypuszczałem.
W komórce było jeszcze słychać zaniepokojony głos mamy Nadine. Do Sashy podbiegła szybko pielęgniarka. Dziewczyna odzyskawszy przytomność usiadła na krześle, które stało obok i zaczęła sączyć wodę, aby ponownie nie zemdleć.
-Dziewczyno, Ty pijana jesteś! - powiedziała pielęgniarka
A pani jest brzydka, cytując Wieniawę-Długoszowskiego.
-No i co z tego?! - odkrzyknęła Sasha rzucając kubkiem o podłogę i wybiegając.
Klapnęła na pobliskiej ławce, obok szpitala i rozpłakała się jak małe dziecko.
Podszedł ktoś do niej i kładąc swoją rękę na jej ramieniu zapytał:
-Co się stało? - odpowiedziała mu cisza - ej, mała nie płacz. - odparł przyjemny męski głos, lecz Sasha nie chciała popatrzeć na jego twarz, bo zaś azaliż zawżdy swoją zapłakaną trzymała w dłoniach.
-Jak ja mam nie płakać?! No powiedz! Moja przyjaciółka właśnie w tym budynku walczy o życie! - wykrzyknęła wskazując na budynek
To jest szpital.
- a najgorsze jest to, że nic nie mogę z tym zrobić, jedynie siedzieć bezczynnie i patrzeć jak cierpi!
Przecież nie widzisz jak cierpi. Zresztą, prawdopodobnie nadal jest nieprzytomna i nic nie czuje.
Po raz pierwszy od kilku minut spojrzała w górę i zaniemówiła. Stał nad nią chłopak o ślicznych czarnych oczach i włosach. Że niby on się nią zainteresował? Nie mogła uwierzyć.
Gwałciciele i inne zwyrole wybredne nie są zazwyczaj.
-Przepraszam, coś we mnie wstąpiło. Zły humor dzisiaj mam. - powiedziała zmieszana dziewczyna.
Miała nadzieję na pukanie z kolesiem poznanym w klubie, a tu takie nieszczęście.
-Nie, to ja przepraszam. Ja już sobie pójdę.. - powiedział i odszedł.
Ufff, a już się wystraszyłem, że z tego będzie kolejny denny dialog.
Sasha patrzyła jak chłopak odchodzi. Coś ściskało ją w środku, dzisiaj dowiedziała się co się czuje, gdy traci się ważną, jak zarówno nieznajomą Ci osobę.
Nieznajomą? To fajna przyjaciółka, skoro nieznajoma.
O tego kolesia raczej chodzi.
- Nie! Czekaj! - wykrzyknęła w stronę chłopaka. Odwrócił się i popatrzył pytającym wzrokiem, po czym do niej podszedł.
Zdziwiony, bo nigdy w życiu takiej idiotki nie widział.
-Może usiądziesz obok mnie? - powiedziała rudowłosa.
No nie no, tylko nie ruda. Nawet w filmach rude laski nie są głupie, czemu musi to być złamane w jakiś żałosnym opku.
-Z miłą chęcią - odparł chłopak z uśmiechem - no, to teraz na spokojnie opowiadaj co się takiego stało,że taka piękna dziewczyna a płacze.
Sasha czuła, że się rumieni. Chcąc temu zapobiec od razu przeszła do opowiadania.
To co ja niby kurwa czytam? I to od czterech rozdziałów?
To coś koło opowiadania nawet nie stało.
Rozdział 5[edytuj • edytuj kod]
-Nie płacz, damy radę, musimy - powiedział miły chłopak wiedząc o co już chodzi - a tak w ogóle to Marshal jestem.
Rodzice dla dowcipu dali mu na imię stajenny. Co za patologia.
Patologią jest twoja znajomość angielskiego, marshal to marszałek, a w amerykańskim można tak określić szeryfa. Teraz to zresztą cała agencja jest, zwana United States Marshals Service.
Hyba ty. Słowo wywodzi się od niemieckiego określenia stajennego, dzisiaj nazywa się tak pracowników obsługi kierowcy w F1. W każdym razie, imię powinno brzmieć Marshall.
Wiem, jak powinno brzmieć imię, ale jestem przekonany, że w Niemczech dzieci nie nazywa się „Marshall”.
-Sasha, miło mi. - odpowiedziała uśmiechając się lekko.
Dziewczyna zauważyła , że z zakrętu pojawia się znajomy samochód. Tak, to mama Nadine.
W zakręcie pojawił się otwór, który się stopniowo rozszerzał, a po kilku chwilach wypluł z siebie samochód.
Prawie jak poród.
Myślałem, że skojarzysz to raczej z defekacją.
-Ojej, to jej mama. Co ja jej teraz powiem? - powiedziała zaniepokojona Sasha
-Poradzisz sobie, ja już pójdę . Zadzwoń do mnie. - odpowiedział podając kartkę na której był numer i przytulił do torsu , widząc jak dziewczyna walczy z łzami w oczach. Cmoknął w policzek i odszedł.
Poderwał pijaną, zrozpaczoną i zdesperowaną debilkę. Ale sukces, chyba nawet mi by się udało.
To czemu nie wyrwałeś dotąd żadnej?
-Sasha, dziecko ! Co się dzieje?! - podbiegła do rudowłosej zdenerwowana mama Nadine.
Sasha nie chciała opowiadać matce Nadine o procentach, które były na 'grzecznej' imprezie, musiała szybko coś wymyślić.
-Przepraszam, nie jestem w stanie jeszcze raz opowiadać o tym co zaszło. Nadine po prostu straciła przytomność z silnego uderzenia Sajmona. Może zapytajmy się pielęgniarek jak jej stan. Miejmy nadzieję , że to nic poważnego.
Nie no, nic poważnego. Bo to raz człowiek po ryju dostał. Chociaż nie, akurat ja nie dostałem, po jajach tylko obrywałem. Ale raz mnie duszono, to tak.
Ja tam miałem kilka razy złamany nos i nic mi w sumie nie jest, morda to nie szklanka.
Weszły do białego budynku, mama Nadine idąc przez długie korytarze strasznie bała się co z jej córką. Stracić kolejną ważną osobę w jej życiu? Przecież nie zapomniała jeszcze do końca swojego męża, który tak cholernie mocno ją zranił. Nie zapomniała jak ją przytulał, całował, a szczególnie jak mocno ją kochał. Oczywiście, te wszystkie lata były kłamstwem, nigdy nic nie czuł do swej żony, lecz ona nie miała mu tego za złe.
Ważne, że dużo zarabiał, równoważyło to wszystkie minusy.
I pewnie miał największego fiuta w mieście. Rozmiar nie ma znaczenia, ale każda na niego zwraca uwagę.
Potrafiła wybaczyć i tak zrobiła, zapominając o tym, że okłamał ją w najgorszy z możliwych sposobów.
-To tutaj - powiedziała Sasha wchodząc do pomieszczenia.
A ona skąd niby wie, że akurat tutaj Nadieżda leży?
Na białym łóżku leżała Nadine podłączona do jakiś kabelków, spała.
Prostownik jej może podpięli.
Tam nie ma co prostować, chyba że te loki.
Obydwie wybuchły płaczem widząc nastolatkę w takim stanie. Do sali wszedł lekarz.
-Dzień Dobry - powiedział - czy panie są rodziną tej młodej damy?
Doktorek równie popierdolony co reszta obsady, skoro tak się zwraca do ludzi w szpitalu.
-Ja jestem jej matką, a to jej przyjaciółka. Co jest z moją córką? - powiedziała mama Nadine przez łzy.
-Proszę się nie martwić, niestety na razie nic nie wiemy.
LOL.
Uderzenie było tak silne, że dziewczyna może się już nie obudzić.
Żeby nie było, bicie kobiet to skurwysyństwo, ale tylko noworodka da się tak urządzić jednym ciosem w nos, zwłaszcza jeśli napastnik nie ma postury Wałujewa i techniki Van Damme'a.
A właśnie, jak to się stało? - powiedział zwracając się do kobiet.
Sasha błądziła wzrokiem po zielonej podłodze nie chcąc odpowiadać w tym momencie na zadane pytanie.
-Byłyśmy na dyskotece, no i .. - nie dokańczając zdanie rozpłakała się.
Dokańczając? To mamy koniec czy kaniec?
Na sjp.pl różne dziwne wyrazy są, wersja z a pojawia się jeszcze na jakichś śmieciowych stronach, a wszystkie w miarę poważne milczą na ten temat.
Mama Nadine mocno ją przytuliła i westchnęła. Teraz najważniejsze było życie jej córki, a nie opowiadania o dyskotece.Wytłumaczyły lekarzowi , że to nie jest odpowiedni moment i odjechały do swych domów, mając nadzieję , że ich córka jak i przyjaciółka przeżyje.
Sasha wchodząc do swojego pokoju położyła się na żółtej pościeli i analizując wszystkie wydarzenia ze swoją przyjaciółką na imprezie kończąc na przytuleniu z Marshalem. Nie mogła powstrzymać łez, potrzebowała teraz , aby ktoś był przy niej, przytulił bez słowa. Zadzwoniła do Marshala, to jedyna osoba, która w tej chwili przyszła jej na myśl.
Hiehie, zero instynktu samozachowawczego, na noc sprowadza do siebie jakiegoś jebakę, którego zna cały kwadrans.
Kurwa, siebie bym nawet nie zaprosił po kwadransie znajomości.
Rozdział 6[edytuj • edytuj kod]
Sasha tłumaczyła Marshalowi przez dwie minuty gdzie mieszka i po krótkim czasie zabrzmiał dzwonek do drzwi. Dziewczyna mając głęboką pewność , że to on otworzyła duże czarne drzwi i od razu wpadła mu w ramiona.
Ciekawe co rodzice na to, że małe dziecko śpi w domu, a jakiś koleś dobija się do drzwi, bo ich córkę swędzi picza.
Tak bardzo tego potrzebowała, tak bardzo potrzebowała , aby teraz ktoś ją mógł przytulić i trwać razem z nią w tej monotonnej ciszy, która najbardziej niszczy człowieka . W tej chwili przyjazni dla niej zabrakło...
- Sasha, nie płacz. Wszystko będzie dobrze, na pewno . - powiedział chłopak całując Sashe w czoło. Sam miał łzy w oczach, nie potrafił uwierzyć, że przyjazń może być tak prawdziwa, że mimo problemów Sasha nigdy nie opuści przyjaciółki, nie mógł uwierzyć, że Nadine o część życia słabej , bezbronnej , rudowłosej dziewczyny.
W co nie mógł uwierzyć?
- Ale Marshal, ja już nie daję rady. Nie mogę żyć w tej nie wiedzy, moja przyjaciółka może w tej chwili tracić życie, choć nawet jego połowy nie przeżyła.
Sasha wie o tym, bo święty Pieter jej powiedział, że jej koleżanka będzie żyła 148 lat, pod warunkiem, że nie jebnie jej nikt w papę.
Może właśnie w tej chwili opuszcza mnie i nigdy już nie wróci. Nie będę już się z nią cieszyła, gdy będę wychodzić za mąż , nie będę się z nią cieszyła, gdy moje dziecko postawi pierwszy krok.
Szczerze mówiąc, wątpię, czy tak długo przetrwałaby przyjaźń między kobietami.
Ona się chce rozmnażać?
Ona już może nigdy przy mnie nie być, mogę już nie czuć jej obecności. Nigdy. - odpowiedziała Sasha płacząc rzewnymi łzami.
- Ona będzie zawsze przy Tobie, nawet gdy odejdzie z tego świata, to jestem pewny , że będzie cieszyła się twoim szczęściem , jak i problemami w niebie. A teraz prześpij się. Dobranoc. - odpowiedział.
Na śpiocha ją chce, skurwysyn.
To opko jest tak spierdolone, że mam wrażenie, że wycięto ze dwa rozdziały. Nie wiem, atak zielonych ludzików na dyskotekę albo trafienie meteorem w karetkę pogotowia.
Nawet jeśli, nie wytrzymalibyśmy pewnie, gdyby opko miało dwa rozdziały więcej.
-Dobrze, ale obiecaj mi, że gdy otworzę oczy będziesz dalej przy mnie, że mnie nie zostawisz. Ja Cię teraz najbardziej potrzebuję..
-Obiecuję... - szepnął przykrywając ją kołdrą .
Nawet w harlequinach tak nie wygląda znajomość pomiędzy ludźmi, którzy dopiero się poznali.
Sasha zamknęła oczy i w mgnieniu oka zasnęła z poczuciem bezpieczeństwa, z Marshalem siedzącym obok i trzymającym ją za rękę.
Ta, też mi poczucie bezpieczeństwa. Nie zdziwiłbym się, gdyby rano okazało się, że ją przeorał ze wszystkich stron, ukradł wszystko co ma jakąś wartość i porwał dziecko dla bogatych pedałów w Berlinie.
I wyciął nerki.
***
Rudowłosa otwierając oczy ujrzała miłą, śliczną twarz Marshala. Obiecał i dotrzymał słowa.
On nie ma swojego życia, że waruje przy śpiących nieznajomych?
No przecież każdy normalny człowiek by ją olał pod szpitalem, a nie jeszcze wyrywał lachona.
Na jej twarzy zagościł szczery uśmiech.
-To co księżniczko? Wstajemy! - powiedział miły głos i usta całujące dziewczynę w policzek.
-Byłeś przez ten cały czas przy mnie? - zapytała Sasha
-Tak, nie odeszłem na krok.
Jak mu się lać zachciało, to użył jej kapcia.
Jak w Kilerze, zawsze sika przez zapięty rozporek.
-Wiesz, jaki kochany jesteś ? - powiedziała całując w policzek.
-Wiem , wiem . - odpowiedział z wielkim bananem na twarzy - a teraz wstawaj, pójdziemy do Nadine.
Widząc, jak wysoko to opko wzbija się na wyżyny absurdu, zapewne tak to musiało wyglądać: i fotka
Sasha posłusznie wstała z łóżka, ubrała się i uczesała. Umyła zęby i twarz robiąc przy tym delikatny makijaż.
Wczoraj szlajała się po klubach, leżała na ziemi w szpitalu, ale umyła tylko twarz. Może dlatego stajenny jej nie przedymał. W każdym razie, koleś źle to rozgrywa, jak tak dalej pójdzie, to zostanie przyjacielem którego Sasha i Nadine będą męczyć płaczem i zwierzeniami, a pukać je będzie ktoś inny.
Oboje wyszli zamykając za sobą drzwi i kierując się w stronę szpitala.
Ale nikt z nich jeszcze nie pomyślał o tym, że przydałoby się pójść na policję.
Kolejny raz te puste, straszne korytarze, przy których znajdowała się sala, na której leżała brunetka, mająca w sercu tyle bólu i cierpienia.
Puste korytarze w szpitalu w godzinach szczytu. Albo to jest jakaś podziemna klinika aborcyjna, albo Nadine jest zakażona eksperymentalnym wirusem z laboratorium CIA i wprowadzono zakaz zbliżania się do niej na bliżej niż kilometr.
Sasha zapukała w drzwi , po czym usłyszała ciche 'proszę'.
Pukać do sali gdzie leży ktoś, kto prawdopodobnie jest nadal w śpiączce. Mają szczęście, że odpowiedziała, bo by mogli czekać 10 lat aż im pozwoli wejść.
Nadine była przytomna! Rudowłosa dziewczyna wiedziała, ze powinna zachowywać się normalnie, lecz nie mogła powstrzymać radości i mocno uścisnęła przyjaciółkę.
Jeszcze jej połamanych żeber brakowało.
Marshal został na zewnątrz, aby dziewczyny mogły na spokojnie porozmawiać.
-Sasha .. - zaczęła Nadine - przepraszam jeśli Cię opuszczę i odejdę. Znasz to uczucie gdy tęsknisz, choć nigdy nie miałaś jakiejkolwiek styczności z tym człowiekiem?
No ja tęsknię za Leslie Nielsenem na przykład.
Dobrze myślisz, przyznaję się. Kocham ojca, choć mnie cholernie skrzywdził.
Ja pierdolę, chłopak jej jebnął, a ona coś o ojcu bredzi.
No to pewnie dlatego.
Nie mogę tak dłużej żyć wiedząc, że na tej samej półkuli, na tym samym kontynencie chodzi człowiek, który dał mi życie, a zarazem jest mu to obojętne.
To wyjedź do Vanuatu odbudowywać domy po cyklonie tropikalnym.
NASA jeszcze chyba robi zapisy na podróż na Marsa…
Odpada, tam robią testy psychologiczne i wogle.
Obojętność i cisza bolą najbardziej. Odejdę i poczekam tam u góry na Niego, przecież mu wybaczyłam , choć bolało. A w niebie na pewno Go spotkam , na pewno - odpowiedziała wypowiadając z trudnością słowa, po czym zamilkła, a oczy same jej się zamknęły. Przedmiot, do którego zostało podłączone słabe ciało brunetki zaczął strasznie głośno piszczeć.
Ja takich rzeczy z prostownikiem nie miałem, chociaż kupiony u ruskich na bazarze.
Do Sali (A ta wielka litera z jakiej okazji?) szybko wbiegli lekarze wyprowadzając Sashe zalaną łzami na zewnątrz i zostawiając w objęciach Marshala. Sashy pozostało jedynie wypowiedzieć przez szybę, aby jej tego nie robiła. Aby została dla niej na tym świecie, aby zaczęła wreszcie walczyć i stać się silną osobą.
O, to jest dobre, pójdzie na siłkę, kilka cykli mety i wpierdoli Sajmonowi. Niezły plan.
Wrzuciłbym to piosenkę Grupy Operacyjnej, ale to byłaby wtedy dla nich obelga, że ich teksty mieszam z takim gównem.
A oni jeszcze żyją? Kiedyś karierę w telewizji robili, a potem nagle zniknęli.
Zawiesili działalność w 2012.
Rozdział 7[edytuj • edytuj kod]
O proszę, ałtorka dała wstęp jakiś.
Na początek chcę Wam podziękować kochani za tyle wejść .
Cóż, boty potrafią uszczęśliwiać ludzi.
Dodam, że blog istnieje jakieś 3,5 roku i na dzień dzisiejszy ma nieco ponad 2,5 tysiąca wejść. Łatwo można policzyć ile wychodzi na dzień, dodatkowo, ponoć boty stanowią 70% ruchu w Internecie.
Jesteście Wielcy ! ♥ I dziękuję również tym, którzy czytają, obserwują, bo dzięki Wam mam ochotę dalej pisać nowe rozdziały i nie powiem , że nie jest mi miło, bo na pewno jest widząc kolejną osobę, która dodała do obserwowanych, pochwaliła i weszła na blooga . Mam nadzieję, że będziecie ze mną do końca . A czy przetrwamy razem do następnego rozdziału, czy napisze chociaż 10 rozdział?
Błagam, nie.
Przetrwamy to dobre słowo.
Tego nikt nie wiee .. ;*
***
Nie minęło 15 minut, a obok Sashy i Marshala już chodziła to w tą to w tamtą stronę zdenerwowana mama Nadine.
Siódmy rozdział, a nadal nie ma imienia.
Strasznie bała się o córkę, która stanowiła część jej życia. Szczupła kobieta już od tygodnia żyła w strachu przed utratą swej jedynej córki, jedynego powodu, dla którego wstaje rano rozpoczynając nowy dzień, jedynego powodu , dla którego żyje ..
O i widzisz, jakbyś dała jej jakieś imię, to nie musiałabyś mówić o niej szczupła kobieta. Reszta w tym szpitalu waży po 300 kilo, że Mama Muminka jest tak wyjątkowa z tą swoją szczupłością?
-Sasha, powiedz mi dziecko prawdę. Co się dzieje z Nadiną ?- zapytała kobieta siadając obok rudowłosej - Przez co ona straciła szczęście?
Sasha otworzyła usta, lecz po kilku sekundach znowu zamknęła.
Rybie geny się w niej odezwały.
To mi przypomina pewien seksistowski dowcip:
– Dlaczego kobiety są głupsze od mężczyzn?
– Bo mężczyzna nie da sobie włożyć fiuta do ust dla twojej przyjemności.
A pamiętasz Straszny film 2? Tam był jeden koleś na wózku, który, aby pokazać, że jest samodzielny mimo niepełnosprawności, zademonstrował jak robi sobie loda.
Nie oglądałem.
Nie pierdol, każdy to oglądał.
No nie oglądałem, mówię ci.
Myślała czy ma odwagę powiedzieć matce nejlepszej i jedynej przyjaciółki o problemach? Popatrzyła w blade oczy matki Nadine szukając odpowiedzi. Wyczytała tylko straszny ból i cierpienie,które powoli traciło sens.
Cierpienie kiedykolwiek ma sens? Pachnie ksześcijańskim pierdoleniem o teodycei. Już mi tak wali w dekiel od tego opka, że idę w filozofię.
- Przecież pani wie, że to przez Sajmona.
- Przecież Ty Sasha wiesz, że to na pewno nie jest jedyny problem.
Główny jej problem to niedojebanie, reszta z niego wynika tylko.
- Dobrze... Nadine tęskni za ojcem, przed chwilą o tym rozmawiałyśmy, ona mu wybaczyła, już dawno.
Ej, patrz, jest postęp, teraz dała 3 kropki.
Mama Nadine momentalnie wybuchła płaczem.
Znowu wybuchła. Przypomniał mi się wierszyk Szłem łąką, kwiaty pachły, wiater wiał, ona mnie popchła, weszłem do domu, trzasłem drzwiami, pierdłem, bekłem i wyszłem, bo chamstwa nie zniesłem.
Nie sądziła, że ten dzień nadejdzie, nie sądziła, że będzie musiała znowu znalezć miejsce dla swojego byłego męża.
Kto jej niby każe? Jak tak bardzo córeczka go chce, to niech jeździ do niego na weekendy.
-Muszę to zrobić... - powiedziała blada kobieta sama do siebie i wyjęła z kieszeni komórkę.
-Pani ma numer do swojego byłego męża?
-Usunęłam dawno temu.
-To co chce pani zrobić?
-Zadzwonić do taty Nadine.
Kolejny bezimienny.
A co, jeśli Muminek to gatunek, a nie imię?
Nazw gatunków nie pisze się z wielkiej litery, to musi być imię.
-No, ale usunęła pani przecież numer.
-Co z tego,skoro znam Go na pamięć? Może po tylu latach nie zmienił numeru... - odpowiedziała kobieta posyłając dziewczynie uśmiech i wciskając klawisze.
Pierwszy sygnał, drugi, trzeci ...
-Słucham? - powiedział męski głos w telefonie.
-Cześć, to ja. Pamiętasz?
Zaczyna rozmowę, jak jeden mój znajomy. Zawsze gdy dzwoni do kogoś, mówi to ja i czeka na odpowiedź.
-Tak, poznałem po głosie.
-Wiesz, że mamy razem córkę, prawda?
-No tak...
-To wyobraz sobie, że właśnie walczy ona o życie, ponieważ taki idiota jak Ty nie interesował się nią nigdy i nigdy przy niej nie był.
Nie, ona walczy o życie, bo jakiś idiota jebnął jej z pięści.
-Nadine?!
-O brawoo .. no , chociaż imię znasz.
-Przestań.- syknął - podaj mi adres, a postaram się jak najszybciej tam być.
W tej samej chwili wyszedł z sali lekarz.Wszyscy od razu rzucili się na Niego zadając pytania.
-Spokojnie, spokojnie. Dziewczyna przeżyła, uratowaliśmy ją.
Od razu posypały się podziękowania.
Nadine potrzebowała teraz odpoczynku, lecz po trzech godzinach przyjechał jej ojciec. Wszedł do szpitala. Skierował wzrok w tęczówki mamy Nadine.
Wspomnienia od razu wróciły, a oczy się zaszkliły.
-Cześć, można tam wejść? - powiedział niepewnym głosem wysoki mężczyzna o 183 centymetrach wzrostu.
Haha. Wysoki to on jest, ale wśród Pigmejów. A najlepsze jest, że wiemy ile koleś ma wzrostu, zaraz się dowiemy jaki ma numer buta i ile ma jego faja we wzwodzie, ale jego imię nadal jest niewiadomą.
-Cześć, chyba tak.- odpowiedziała kobieta unikając kontaktu wzrokowego.
Mężczyzna zapukał ostrożnie w drzwi i wszedł.
-Dzień Dobry - powiedział.
-Dzień Dobry, kim pan jest? - odpowiedziała dziewczyna nie kojarząc sobie tego człowieka, który wszedł sobie ot tak i zaczyna rozmowę.
- Ja jestem .. Twoim ojcem.
Nadine osłupiała. Wpatrywała się w twarz mężczyzny o ciemnej karnacji. Ten człowiek to jej ojciec? To właśnie On tak mocno je zranił?
Obwinia go o wszelkie swoje niepowodzenia, ale nawet nie wie jak on wygląda.
Dręczącą ciszę przerwał ojciec Nadine pytaniem: Wybaczysz?
-Wiesz,są ludzie, którym pozwolę wracać zawsze. Choćby nie wiadomo jak mnie zawiedli, i jak bardzo pozwolili mi cierpieć. I mimo, że wywoływali najokropniejszy ból, gdy odchodzili - to wywołują nacudowniejszy uśmiech, gdy wracają. Wybaczam... - powiedziała Nadine przytulając się do torsu swego ojca, któremu popłynęły po policzkach łzy.
Tak, zdjął koszulę i nachylił się, żeby łatwiej jej było włożyć nos we włochy na klacie.
Wrzuciłbym tego Rejtana rozdzierającego szaty, ale był w ostatniej analizie.
Żałował, że nie był przez te piętnaście lat przy swojej córce, na pewno ..
Coś tu się nie zgadza. Miała 11 lat gdy się dowiedziała, że ojciec zdradzał matkę, a potem odszedł. Teraz ma 16, a ojciec nie widział jej przez 15. Wychodzi z tego, że matka przez 10 lat wciskała Nadine, że albo została niepokalanie poczęta, albo jej ojciec wpadł pod TIR-a i umarł.
Rozdział 8[edytuj • edytuj kod]
No ile tego jeszcze, kurwa jej mać nienazwana była?
Już bliżej niż dalej.
Nadine była tydzień w szpitalu, dzisiaj wychodziła.
I nadal nie wiadomo co jej właściwie było.
Odkąd wybaczyła ojcu, on nie pokazał się, nie odwiedził, nie zadzwonił. Wiedziała, że tak będzie. Jej matka ciągle powtarzała, że on taki jest, że się nie zmieni, nigdy, dla nikogo. Próbowała pocieszyć córkę, nie wiedząc, że ją dołuje coraz bardziej.
-Mamo, jak będę w domu to mogę zadzwonić do taty? - zapytała Nadine z nadzieją, która świeciła w zielonych oczach.
W szpitalu wprowadzili zakaz rozmów przez telefon w międzyczasie. Zrobili z niego najwidoczniej ultratajną bazę wojskową.
-Pewnie, możesz. Tylko przygotuj się na rozczarowanie, on jest człowiekiem, którego interesuje tylko zabawa, nigdy nie był poważny - odpowiedziała z łzami w oczach.
Ej nie no, to musi być jakaś pierdolona autobiografia, bo tak chujowej historii to nawet patologiczne dziecko na prozaku by nie wymyśliło.
'Ona dalej musi coś do Niego czuć, na pewno . Nie bez powodu szklą jej się oczy, gdy o nim mówi, dalej Go kocha.. ' Pomyślała Nadine i zerknęła jeszcze raz na mamę, postanowiła wrócić do pakowania się.
Tak, matka, mimo że się rozeszła z kolesiem 15 lat temu, nadal go kocha. A śmiałem się dzisiaj z kolesia, który pisał na forum, że od 9 lat kocha się w dziewczynie i zastanawia się nadal jak do niej zagadać, bo ona traktuje go jak powietrze.
A myślałem, że to ja jestem spierdolony, jak czasem pytam ludzi na Steamie o to, co robią w danym momencie.
Nie minęło pięć minut, a Nadine już wychodziła z mamą z budynku, opuszczała te straszne wspomnienia, które dalej powodowały u niej ciarki na plecach i łzy w oczach. Przez całe dnie leżała i płakała w poduszkę, która z pewnością jest nawet teraz nasiąknięta jej łzami.
Nawet w afrykańskiej dżungli częściej zmieniają pacjentom pościel niż w tej mordowni.
Żebyś się nie zdziwił.
Nie było minuty w której by nie myślała o Sajmonie, który cholernie ją rani , a mimo wszystko i tak Go kocha, nie było minuty w której by nie myślała o jej ojcu, który nagle pojawił się w jej życiu po czym zniknął jak bańka mydlana pozostawiając po sobie tylko bezradność i tęsknotę.
Bez entuzjazmu wsiadły do srebrnego samochodu z głową pełną myśli i problemów.
Ta, bo normalnie ludzie się cieszą jak murzyni z paciorków przy wchodzeniu do samochodu.
No ja się cieszę. Gdyby paliwo kosztowało tyle, co w Arabii Saudyjskiej, to byśmy połowy z tych analiz nie zrobili, tylko bym se cały czas wycieczki robił autem. Pewnie bym nawet do ciebie na chatę wbił tak dla jaj.
Ale wtedy przez miesiąc nie byłbyś w stanie trafić z powrotem do samochodu.
To po chuj do mnie przyjeżdzać, gdy się nie pije.
Mama Nadine intensywnie wpatrywała się naprzeciw siebie w jezdnię, a Nadine włożyła słuchawki z których leciał Pezet i pogrążyła się w myślach.
Lol, Pezet jaką międzynarodową karierę robi. :D
No nareszcie coś śmiesznego w opku, hahaha. Dobreee.
Nadal kochała te przepite oczy Sajmona, jego bluzę przesiąkniętą zapachem fajek, arogancki uśmiechem, który powodował miłe dreszcze na całym ciele.
I potem się dziwią, że niektórzy uważają, że każda kobieta w głębi duszy jest dziwką, która lubi jak się ją traktuje jak śmiecia i od czasu do czasu bije meblami kuchennymi. Szach mat romantycy.
I pewnie ma jedno dziecko w Krakowie, a drugie w Rzeszowie. Wykapany Edek.
Tak, był wredny i właśnie za to Go kocham, lecz muszę zapomnieć. Kolejna szansa? Wykluczone - myślała bezradnie dziewczyna - Tylko najgorsze jest to, że szczęśliwa jestem tylko wtedy, gdy mam Go przy sobie, gdy On jest obok. Być może kiedyś nauczę się bez niego żyć, lecz nie przestanę Go kochać, bo właśnie tego człowieka pokochałam na zawsze. Życie bez Niego będzie strasznie bolało, będę tęskniła za namiętnymi pocałunkami w usta i szyję, za szczerymi słowami 'kocham Cię', za przytuleniem, gdy ciało trzęsie się z zimna i przytuleniem bez szczególnie konkretnego powodu, będę strasznie cierpiała mając życie wypełnione tylko jednym uczuciem - tęsknotą. Uczuciem, które serce zniszczy i połamie na kawałki. Będę długo pamiętała ból jak trudno się odkochać, jak trudno wrócić do normalnych czynności, jak zagryzałam wargi do krwi, aby tylko nie rozpłakać się w zwyczajnym miejscu, które budzą niezwyczajne wspomnienia z nim, mimo wszystko będę pamiętała Go na zawsze. Ale poradzę sobie, dam radę, bo muszę. Będę silną dziewczyną. - powiedziała cicho ostatnie zdanie, a po twarzy poleciały jej łzy.
Całe szczęście, że nie cudze, bo by to wyglądało nieco dziwnie.
tl;dr
Wytarła koniuszkiem palca spływającą łzę i popatrzyła przez szybę.
Przed chwilą było ich kilka, teraz jest jedna.
Samochód zatrzymał się, były już w domu.
Wyszła z auta i wyciągnęła z kieszeni komórkę, postanowiła zadzwonić do ojca.
Rozumiem, ona zamiast komórki ma bezprzewodowy stacjonarny, z zasięgiem do 50 metrów od domu.
Bała się strasznie tej rozmowy, ręce się trzęsły, a do oczu ciągle napływały łzy. Przypomniała sobie, że obiecała być silną dziewczynę, nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Słucham? - odezwał się przestraszony i zapłakany kobiecy głos.
- Przepraszam, tu Nadine Wesley. Czy mogłabym poprosić tatę? - zapytała zaniepokojona.
JEST NAZWISKO!
- On .. nie żyje - powiedziała kobieta łamiącym się głosem.
Grubo.
No kurwa. Nawet scenarzyści Klanu wiedzą, że film bez trupów jest do niczego.
Ale wymyślają takie śmierci z dupy jak ta Rysia.
Rozdział 9[edytuj • edytuj kod]
Blada dziewczyna oparła się o framugę drzwi, aby tylko nie zasłabnąć. Momentalnie do oczu napłynęły łzy, serce się ścisnęło, jakby zaraz miało się roztrzaskać na miliony kawałków.
-Boże, dlaczego tak cholernie komplikujesz ludziom życie?! Jestem tylko nastolatką, którą stworzyłeś, aby żyła! No właśnie, aby żyła, a nie cierpiała!
Jakby nie patrzeć, nadal żyjesz, więc nie wiem w czym problem.
Ten świat jest dla mnie za wielki, abym mogła go zmienić, a tym bardziej przeżyć. Nie dam rady sama, rozumiesz?!- krzyczała Nadine kierując swoje słowa do góry, do nieba.
Ciekawscy sąsiedzi od razu wyjrzeli przez okna patrząc na dziewczynę przeszywającym wzrokiem.
Teraz już wszyscy w dzielni wiedzą, że jest popierdolona.
Z domu wybiegła przestraszona matka Nadine.
Doskonale pamiętamy, że Nadieżda stoi oparta o futrynę. Jej matka minęła ją w drzwiach i stanęła pod domem, żeby zadać jej pytanie. Obie mają coś nie tak w zwojach.
-Dziecko, co się stało?! - powiedziała kobieta łapiąc dziewczynę za zimne ręce - chodź do domu ..
[[Plik:Maciek - Co się stało [remix].3gp|thumb|center|320px|]]
-No więc? Nadine, czego płaczesz?! Wytłumaczysz mi to jakoś? Lekka przesada, żeby tak głośno krzyczeć, powiedz co się dzieje - rzekła mama, gdy były już w kuchni przy stole.
-On umarł, nie żyje już. Nie ma Go dla mnie, dla nas, dla nikogo! - odpowiedziała dziewczyna nie mogąc opanować łez.
Ciekawe kto tak rozpacza, gdy umiera ktoś w zasadzie mu nieznajomy.
Po twarzy mamy Nadine również popłynęły łzy, wiedziała o kogo chodzi. Ten facet zranił ją cholernie, a mimo to wolała, żeby był. Nie musiał być przy niej, ważne, aby żył na tym samym świecie co ona. Kochała Go nastoletnią, głupią miłością, która jest najbardziej mocna i silna.
Chyba według głupich nastolatek.
- Pójdę się przejść .. - powiedziała Nadine z obojętnością w zielonych oczach.
Zamykając drzwi dostała wiadomość. Zaczęła czytać sms'a od .. Sajmona.
"Wiem, że ostatnio między nami nie było idealnie.
Nie da się ukryć, że było kilka odchyleń od normy.
Zachowuję się jak skurwiel , a nawet gorzej. Może dlatego, że nim jestem? Lecz wiem , że wciąż masz przed oczami nasze spędzone wspólnie chwile. Pamiętasz nasz pierwszy pocałunek? Gdy mówiliśmy szczere 'na zawsze' i 'kocham Cię', gdy planowaliśmy naszą przyszłość nie zaniedbując teraźniejszości? Pamiętasz? Otóż ja ciągle to analizuję.
Od analizowania to my tu jesteśmy.
Tu nic nie ma do rzeczy, że oglądam się za innymi panienkami. Zawsze przed snem myślę tylko o Tobie, gdy słyszę słowo 'ta jedyna' momentalnie pojawia mi się przed oczami twoja twarz. Bo tylko Ciebie kocham i nikt inny mi Cię nie zastąpi, nigdy. Nie miałem świadomości, że tak bardzo potrafię ranić. Ale niestety, straciłem Cię. Jestem teraz takim człowiekiem, którym nikt się nie przejmuje, nie liczę się już, więc nikogo nie zaboli moja śmierć. Tylko proszę Cię o jedno: WYBACZ. Będę czekał na Ciebie tam u góry, na tym lepszym świecie. Trzymaj się, mała. Kocham .. "
I to był ten jeden sms? Policzyłem, wyszły 953 znaki. Niektórzy wypracowania maturalne krótsze piszą.
Czyli poszło jak za cztery, albo i nawet pięć, i to jeśli nie wpisywał polskich znaków.
…
Jako, że rozwlekło się w czasie, to nawet udało mi się sobie przypomnieć i sprawdzić, za ile by poszedł taki SMS. Nie poszedłby wcale, bo limit to 918 znaków.
Znowu powróciło to uczucie mdłości tylko z podwójną siłą. Nadine wiedziała, że nie da sobie teraz rady. Zaczęła dzwonić do znajomych i pytać o Sajmona, nikt nic nie wiedział.
Nie wpadła na to, że najpierw powinna zadzwonić do niego. Zresztą, niech ginie.
Wszędzie Go szukała ciągle zalewając się łzami, pobiegła na most, tam gdzie po raz pierwszy się spotkali.
W jakich okolicznościach można poznać kogoś na moście? Grali tam w misie-patysie, jak Kubuś Puchatek?
Zauważyła w wodzie jakąś znajomą sylwetkę i po chwili poznała bluzę Sajmona. Zbiegła szybko do niego, tak, to był on. Zaczęła modlić się do Boga, aby oddał Go z powrotem tutaj, na ziemię, dla niej.
Nie tak się ratuje tonących. Zresztą, dziwna ta rzeka, skoro unosi się w miejscu, może wskoczył do Morza Martwego.
Zabij się, proszę, zabij się, niech to się już kończy.
Serce już nie biło.
Sprawdziła to na odległość, czy Bóg jej to powiedział podczas modlitwy?
Nie wyczuła jego energii, może też jest Sayianinką.
Tylko wtedy nie padłaby po jednym ciosie, chyba, że uderzając ją w twarz, wyrwał jej ogon jakimś kocim ruchem.
Wyciągnęła szybkim ruchem z torebki tabletki przeciwbólowe. Zaczęła je połykać, jedna za drugą. Czuła, że robi się coraz bardziej osłabiona. Przedawkowała. Po kilku minutach opadła na zimne ciało chłopaka, przytuliła się do jego klatki piersiowej i zasnęła z pewnością, że właśnie idzie drogą, która prowadzi do Sajmona i jej ojca...
Zawsze w analizie życzyłem wszystkim bohaterom nagłej śmierci, ale pierwszy raz marzenia się ziściły, i to w postaci takiej rzeźni. Aha, i skąd jego ciało pojawiło się nagle na brzegu? I czemu nikt tej całej awantury nie widział?
Nie, nie, nie rozgrzebuj tego, niech leżą martwi. Żadnego respawnu, żadnej kontynuacji po 10 sekundach, żadnego wczytywania starego zapisu. koniec.
***
Tymczasem Sasha dowiedziała się o śmierci przyjaciółki, jej ojca i chłopaka. Jednym słowem: TRAGEDIA.
Czy ja wiem, wreszcie jakiś happy end w opku.
Od razu zaczęła wylewać potok łez i winić samą siebie, lecz miała przy sobie swoje teraz jedyne szczęście, które wszystkiemu zaprzeczało.
-Jak możesz tak mówić? To przecież nie twoja wina, że Nadine miała tak bardzo ciężkie życie mimo swego wieku.
W chuj. Ojca na oczy nigdy nie widziała, ale wielce nieszczęśliwa była po jego śmierci. Chłopak ją w chuja robił, ale na własne życzenie pchała się do niego dalej, jakby była w Seksmisji, a Sajmon tam zostałby ostatnim facetem na świecie.
Ty, ale taka rozkmina, niby umierająca była, a jak szybko ją do domu wypisali i wogle. Ale chuj, i tak się zabiła, przeznaczeniu nie uciekła.
Kasa z NFZ-u nie przyszła i wyjebali ją z wyra.
Kochała za mocno .. - próbował wytłumaczyć nastolatce Marshal.
- A czy Ty mnie kochasz? - zapytała Sasha.
- Kocham! Tak jak Romeo Julię, czy jak Nadine Sajmona, rozumiesz? I nie żałuję, bo wierzę, że mnie nie zranisz, ufam Ci. - odpowiedział zatapiając swoje usta w ustach Sashy.
Zatopić można łódź albo kły, o ustach nie słyszałem.
Wtem Sasha przypominając sobie o przykrej sytuacji ponownie zalała się łzami i przytuliła do torsu Marshala. Nie widziała już innej sytuacji, aby normalnie żyć, oprócz jednej ..
Do pokoju weszła mama Sashy.
- Mamo, proszę. Wyjedźmy stąd .. - tylko to mogła wykrztusić z siebie Sasha dławiąc się łzami.
Po długich godzinach przekonywań, przemyśleń, wymienianiu wad i zalet doszli do wniosku, że za kilka dni wyjeżdżają. Sasha z całą rodziną, aby poukładać sobie życie na nowo, a Marshal dojedzie do nich za trzy miesiące, ponieważ będzie tam studiował medycynę. Mimo wszystko Sasha ciągle myśli o swojej jedynej i najlepszej przyjaciółce - Nadine. Czasem specjalnie przebywa aż siedemnaście kilometrów, aby tylko pójść na grób przyjaciółki, pomodlić się i porozmawiać z nią w ciszy ..
Siedemnaście kilometrów, dystans w chuj, w Rosji ludzie taką odległość mają od domu do sracza.
Mam dokładnie tyle samo na cmentarz i jeżdżę średnio 4 razy do roku. I tak dobry wynik, zważywszy na to, że nikogo, kto tam leży, nie miałem okazji już widzieć w swoim życiu.
Ja mam do cmentarza 50 metrów, a byłem tam ostatnio z kilka lat temu, nie licząc przechodzenia przez niego dla skrócenia sobie drogi.
Mieli być tu ale jednak ich zabrakło,
Mieli być tu ale zgasło gdzieś ich światło,
Mieli być tu tworzyć, czuć, przeżywać,
Zabrakło ich tu i rzadko kto ich wspomina.
KONIEC.