Nonźródła:NonAnaliza: odcinek 2

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Ten artykuł jest częścią cyklu analiz literatury blogowej.

  1. One Erection i Mary Sue z Hitlerjugend
  2. Czternastoletnie lemingi i wieża czarnoksiężnika
  3. Ona jest pedałem – część I
  4. Ona jest pedałem – część II
  5. Otyłość jest piękna – część I
  6. Otyłość jest piękna – część II
  7. Bieber z Pruszkowa
  8. Krześcijańskie emo – część I
  9. Krześcijańskie emo – część II
  10. Krześcijańskie emo – część III
  11. Prostytutka z bimbrem – część I (18+)
  12. Prostytutka z bimbrem – część II (18+)
  13. Prostytutka z bimbrem – część III (18+)
  14. Prostytutka z bimbrem – część IV (18+)
  15. Miłość w wariatkowie
  16. Miłość po rosyjsku
  17. Dziewczyna z tatuażem… i bez rozumu
  18. Łan gejrekszyn i powrót do przyszłości
  19. Stalkerzy i łowcy organów
  20. Brytyjska tsundere
  21. Jackson w Bollywood
  22. Kanadyjscy gangsterzy w Truman Show – część I
  23. Hotel 69 – część I
  24. Kanadyjscy gangsterzy w Truman Show – część II
  25. Speed dating według szesnastolatki – część I

Dziś mamy dla was wytwór poświęcony nauczycielowi-nekromancie oraz czternastolatkom bez nawet szczątkowej woli przeżycia. Tekst ten jest wyjątkowy o tyle, że jego autor jest przekonany o własnych umiejętnościach na tyle, że zdecydował się nauczać innych jak należy pisać. Niestety już po pierwszych zdaniach widać, że dzieło może robić najwyżej za antyprzykład dobrego pisania.

Opko pochodzi z Wiki poświęconej opowiadaniom, autorem jest Allaryk, sam tekst znajduje się na licencji CC-BY-SA w wersji 3.0. Analizują Józef Piłsudski i Szklarz


Rozdział 1[edytuj • edytuj kod]

W miasteczku otoczonym fabrykami, które zwie się LuxeBrueger znikają dzieci w szkole.
To się nazywa wagary, panie tfórco.
E tam, chodzi po prostu o dzieci w technologii stealth.
Zaczęło się to od dnia, w którym doszedł do ciała nauczycielskiego, (Przecinek z dupy?) pewna osoba ucząca już w kilku szkołach biologii.
Przecinek przecinkiem, autor ewidentnie w połowie zdania zapomniał o czym pisze (patrz: następstwo rodzajów) i wyszedł z tego zdania dość ohydny babol. A to znaczy, że nawet nie przeczytał tego, co wrzucił na Wiki.
On tu jest artystą, od czytania są czytelnicy.
Od tego czasu w nie wyjaśniony sposób znikają dzieci ze szkoły, co dziwne z klas, w których uczy ów nauczyciel.
Trzecie zdanie w opku a ja już wiem co będzie się działo w reszcie i kto za to odpowiada.
Autor będzie powtarzał co drugie zdanie, że w szkole znikają dzieci?
Jego imię to Xander. Jest to mężczyzna w podeszłym wieku, więc w wyglądzie zbytnio nie błyska.
Zeus wyglądał na dużo starszego, a błyski były.
Styl: –1 punkt.
Połowę twarzy ma podpieczoną (W piekarniku czy na rożnie?), którą dostał w prezencie podczas pożaru jego domu. Nosi starą, brązową, skurzaną (Aha, edytora ze sprawdzaniem pisowni również Ałtor nie posiada. Ortografia: –1 punkt.) kurtkę. Luke, osoba, która nie ma ufności do postaci jaką jest Bander (A tu znowu brakuje przecinka, a do tego ten człon zdania ma dziwaczną, wydumaną jak mongolski rower na kwadratowych kołach, konstrukcję.) uważa, że to on stoi za tymi zniknięciami.
Widocznie Luke przeczytał to opko, a przynajmniej 3 pierwsze zdania.
Tak, słusznie domniemałem, że co drugie zdanie będzie opierać się na stwierdzeniu, że znikają dzieci.
Każdy uczeń, który znika pierw (Może od razu najsamprzód? I tak, znowu tu powinien być przecinek. Interpunkcja: –1 punkt.) zostaje w dowolnej klasie troszkę dłużej i pod koniec lekcji... po prostu znika. Ostatnia lekcja w klasie Luke'a to biologia z profesorem Xanderem, więc tym bardziej nie ma do niego ufności. Na początku każdego roku szkolnego dochodzą do klasy nowi uczniowie. Kiedy Xander zaczął uczyć, czyli w dniu rozpoczęcia czwartej klasy przez Luke'a, Luke (Czy Ałtor słyszał o czymś takim jak synonimy? Jeśli tak, niech zacznie ich szukać i używać. Styl: –1 punkt.) miał w swojej klasie dwudziestu pięciu uczniów, co miesiąc znikał jeden i zostało na koniec czternastu.
Policja niczego nie zauważyła? A rodzice i władze szkoły? Wszyscy pomyśleli Bóg dał, Bóg podjebał?
Aj, znowu te tradycyjne wychowanie… Ale dobrze, niech konserwatyści rosną w siłę.
To podwójne zniknięcie Luke pamięta dobrze:

Na początku czerwca w klasie zostało szesnaście osób. Każdy bał się o Katie Rose, ponieważ od pierwszej lekcji chodziłą (Weź sobie zainstaluj jakiegoś Firefoxa czy inne Chrome, ok?) przygnębiona. Z nią siedział jej brat Rollin Rose, który bardzo się o nią martwił (Skoro wszyscy się o nią martwili, on także. Nadopis. Styl: –1 punkt). Profesor Xander przechadzał się wokół stolików czekając aż uczniowie zrobią zlecone im zadanie (Kolejny nadopis. Styl: –1). Z góry dał się słyszeć cichy odgłos dzwonka.
W każdej szkole w której byłem, dzwonki tłukły się na tyle głośno, że słychać je było doskonale w każdej sali. Chyba, że Bóg zabrał i porządny dzwonek.
A ja twierdzę, że to jest efekt używania słuchawek wewnątrzusznych. Krótko mówiąc: narrator jest głuchy.
Mam wrażenie, że głuchota nie jest jedyną dolegliwością narratora.

- KTO nie skończył ten dokończy w domu - wyrecytował nauczyciel - Do widzenia!
Jakoś nie bardzo wyobrażam sobie Kołowy Transporter Opancerzony kończący jakiekolwiek zadanie. Ponadto –1 punkt za brakujący przecinek.

Uczniowie jak najszybciej zaczęli pakować (Poszli na siłownię? I –1 za brak przecinka.) by uciec z tej klasy. Lecz tylko Katie po spakowaniu nie odchodziła od stołu tylko siedziała jakby nie umiała wstać.
To zdanie jest tak cudnej urody, że po prostu muszę dać –1 za styl.
- Chodź Katie - zawołał Rollin. W odpowiedzi dostał pokręcenie głową.
Mam rozumieć, że głową mu coś pokręciło? Ok, styl: –1.
Podbiegł do jej stołu i starał się jej przemówić do rozsądku. Luke'a dzieliły tylko centymetry by uciec od Xandera i wykorzystać swój wolny czas, tylko, ze (Bogowie! Toż to jawny brak szacunku dla spójników złożonych! Mówili w szkole, że przed że stawia się przecinek? Mówili. Nie bądź mądrzejszy od nauczycieli nauczyciela pisania.) Katie była jego przyjaciółką i tak samo jak jej brat martwił się o nią. Chciał do niej podejść, ale zatrzymał go Xander.
Z tego wynika, że każdy doskonale wie kto stoi za zaginięciami, więc dlaczego nikt nic... e, nie mam już siły tego powtarzać, a jeszcze się pierwszy rozdział nie skończył.
A mi z dwóch powyższych zdań wynika, że Katie chciał do kogoś podejść. Ciekawe kiedy dziewczyna zdążyła zmienić płeć. Styl: –1
- Dzwonka nie słyszałeś? - spytał ze zgrozą - Wynocha! Ale już!
W Polsce po takich słowach następnego dnia przyszłoby 40 rozgniewanych matek.
Gdzie tam, sprawa skończyłaby się od razu w sądzie.

Cóż poradzić? Musiał usłuchać bo inaczej dostałby burę. Wyszedł i zatrzasnął za sobą drzwi.

- Cóż, to na czym my to skończyliśmy... - zaczął Xander ze ironicznym głosem - ach tak! Na odcinaniu sobie żył.
Takich rzeczy to ja nawet w Pile nie widziałem.

- Idź demonie piekielny!! - ryknął Rollin
Jedno zdanie i dwa błędy interpunkcyjne. Mjut po prostu.
I oszeszki.
Dalej było słychać krzyk bólu od Rollina i piskliwy krzyk Katie. Luke wbiegł do klasy. To co widział było okropne.

Xander na jednej ręce, na której miał rękawice trzymał ją za głowę (Rękawicę za głowę trzymał? Styl: –1.), a ona zdawała się być w transie. Ciało Rollina było całe we krwi i wywalone pod szafką, Nie ruszał się.
Pomyślmy, Luke pójdzie po kogoś dorosłego? Wezwie policję?
Ja na jego miejscu zjadłbym po prostu kanapkę z boczkiem. Od tej krwi ma się ochotę na takie mięsko.
Podbiegł do Katie i chwycił ją tak samo za głowę. Dostał się do jakieś zawalonej kopalni w której odgrywała się ta cała scenka.
Dobra, gdzieś tutaj jest 250 słów czyli długość przeciętnego opracowania. Pora na małe podsumowanie:

  • Ortografia: –1 (nie liczyłem nieumyślnych literówek);
  • Interpunkcja: -5;
  • Styl: -8;
  • Razem: –14.

Biorąc pod uwagę, że wypracowania pod względem gramatyczno-stylistycznym oceniane są w zakresie od 0 do 25 punktów, Autor nie zaliczył, uzyskując zaledwie 44%. Z takim warsztatem nie odważyłbym się nauczać pisania nawet przedszkolaków.
Widzisz, a on wie, że w życiu trzeba stawiać sobie poprzeczkę wysoko.
- Myślisz, że twój braciszek oddał za Ciebię życie i nie będę się Ciebie dowalał? (Nie wiem co to jest, ale nawet Twój Ruch nie chciałby legalizacji tego.) - Xander trzymał w ręku piłę łańcuchową. - Tak samo z niego gówniarz był jak z Ciebie, ZDECHNIESZ JAK ON! - i dźwignął piłę do góry. W ostatniej chwili Luke wyciągnął ze swojej kieszeni sztylet, który nosi na obronę przed bandytami.
Miałem wyśmiać przynoszenie noża do szkoły, ale sobie przypomniałem, że sam tak robiłem w liceum. Otwierałem nim piwa, rzucałem w drzwi i pozowałem do zdjęć z nauczycielami. Ale przynajmniej nie pisałem takich opek...
Mam nadzieję, że to nie był nóż kuchenny, tylko coś poważniejszego?
Na tyle poważnego, że znajomi widząc mnie chowają wszystkie noże w promieniu kilometra, bojąc się o tętnice szyjne.
Krzyki odbijały się od ścian dając nie miły efekt. Luke ruszył z bronią ku nauczycielowi i dźgnął go w plecy.

- Zdechnij! - ryknął Luke.
Czwarta klasa, ałtor wzorował się pewnie na polskim systemie szkolnictwa, więc Luke ma na oko 10 lat. Normalny dziesięciolatek nie jest w stanie zabić nikogo (i nie chodzi tu o siłę fizyczną i tak dalej, tylko o psychikę).
Wiesz, nie z tego wychodzi, że to nie jest zwykła szkoła, tylko jakaś placówka edukacyjna w domu wariatów w Pipidówie Dolnej, gdzie nikogo nie obchodzi co dzieje się z pacjentami. Możemy zatem uznać, że gówniarz, podobnie jak całe opko, nie jest normalny.
Wtedy wydostał się się objęć uroku Xandera i zaczął uciekać do drzwi.

- Nieeeeee...! - krzyczała Katie ale nikt nie zdążył jej uratować przed nożem Xandera.

Rozdział 2[edytuj • edytuj kod]

Jest rok 2002, trzydziesty kwietnia. Minęły już cztery lata od śmierci Katie, którą tak dobrze pamięta Luke. Coraz bardziej Luke niepokoi się o siebie i o swoich przyjaciół. Im więcej kolegów z jego klasy znika tym bardziej czuje, że Xander ma go w planach.
On tak 4 lata planuje morderstwo zamiast pozbyć się naocznego świadka?
Był stary, więc pewnie miał Alzheimera i zawsze zapominał, że ma kogoś zabić.
Kończy się kwiecień, a to, że się kończy kolejny miesiąc to znaczy kolejne zniknięcie.
Przypominasz nam o tym po raz piąty.
W klasie została garstka uczniów tym bardziej, że za rok może zniknąć cała klasa.
I absolutnie nikogo to nie obejdzie. Taaak.
Dawid Greg i Peter Greg, najlepsi przyjaciele Luke'a tak samo jak on - boją się. Po matematyce - ulubionej lekcji uczniów drugiej gimnazjum - zbliżała się lekcja Xandera.
O proszę, gimnazjum w Ameryce, mówiłem, że polski model jest zastosowany.
Władimir Putin chce, żeby wszędzie była Rosja. Ałtor chce widzieć wszędzie polski system edukacji.
Niechętnie uczniowie spakowali książki i ruszyli ku drzwiom. Gdy Luke zbliżał się z przyjaciółmi do drzwi profesor Mrueder - nauczyciel matematyki - zatrzymał Luke'a.

- Mogę z Tobą zamienić słówko? - spytał. Luke popatrzył się na niego ze zdziwieniem aż w końcu kiwnął głową.

- Idźcie już - powiedział do nich Luke - dogonię was.

Wychodząc z klasy zamknęli za sobą drzwi. Profesor trudził się by powiedzieć Luke'owi prawdę od początku, ale starał się ją zachować na późniejszy okres.
Nie rozumiem tego zdania.
Chciał, ale nie chciał. Taki wyższy poziom Nie chcem, ale muszem.

- Luke, profesor Xander jest straszny ja wiem - zaczął - musisz dziś na niego uważać czuję, że to możesz stać się jego ofiarą.
Aha, czyli nauczyciele też wiedzą. Wyczuwam szajkę handlarzy zakonserwowanych w formalinie dzieci, sprzedających je do północnoniemieckich domów publicznych.
E, nekrofile to w jakiejś Tajlandii raczej. Chociaż… Nekromantik
W Tajlandii takie rzeczy się po prostu je, nie dyma.
Jest was pięciu w klasie - najmniejsza klasa w szkole - do końca roku może was zostać trójka, ale to nie jest powiedziane, że zostaniesz ty i Twoi znajomi. - dokończył
5 osób i osobna klasa? Dla tylu uczniów nie opłaca się nawet zakładać dziennika.
Bo to jest, widzisz, różnica między systemem nauczania amerykańskim i polskim. Kto bogatemu zabroni?
- Co pan opowiada?! - krzyknął Luke cały strząśnięty.
Zapomniał, że od 5 lat morduje się tu dzieci, w tym dwójkę na jego oczach?
Wieszczę potężny syndrom wyparcia…
Lepsze wyparcie niż zaparcie.
- Wytłumaczę całą sytuację Twoim przyjaciołom, ale staraj się nie umrzeć! - szepnął nauczyciel. Ze strachu Luke wybiegł z klasy i prosto do klasy Xandera. Przed klasą zadzwonił dzwonek i w tym samym czasie drzwi od klasy się otworzyły.
Dzwonek znajduje się przed klasą, więc dlaczego było go tak słabo słychać? Oczywiście, Xander mózg zmienić salę, ale stawiam na opkową sklerozę.

- Dzień dobry - powiedział Xander

- Dzień dobry - odpowiedzieli

Po lekcji Luke spakował się i próbował wstać, ale czuł, że jego spodnie jakby się skleiły z krzesłem
Zwieracze czasem ciężko kontrolować podczas dużego stresu, bywa.

- Luke chodź - zawołał Dawid

- Nie mogę - odpowiedział Luke. Xander wtrącił się:

- Dawidzie, nie słyszałeś dzwonka? - spytał

- Już idę, idę.

Luke czuł się jakby wpadł w pajęczynę pająka, z której nie ma ucieczki.
Mówiłem, że wszyscy oni siedzą w izolowanym domu wariatów na końcu świata?
W końcu poczuł, że może wstać. Xander z nożem zaczął się zbliżać do niego. W ostatniej chwili Luke rzucił krzesłem w nauczyciela. Chciał wyskoczyć z okna ale Xander chwycił go za głowę. Wtedy trafił do tej samej kopalni gdzie nauczyciel miał plan zabić Katie. Umknął przy machnięciu nożem obok jego głowy.
Jeśli machnięcie było obok, to po co umykał?
Nóż trafił w skałe i wydobyły się spod niego iskry. Wstał. Podbiegł do miejsca gdzie były drzwi z metalu. Zaczął w nie uderzać jak oszalały.

- POMOCY! - ryczał Luke. Trzaskał w nie, aż zdecydował je wywarzyć.
Chciał je wygotować? To pracochłonne, lepiej wyważyć. Albo po prostu otworzyć.
Otwieranie drzwi jest strasznie mainstreamowe, a bohater to widocznie hipster z krwi i kości.
Xander powoli zbliżał się do niego. Nie miał nic do stracenia. Odsunął się i kopnął w nie, otworzyły się.
A teraz, drogi czytelniku, kopnij z całej siły w drzwi wykonane z metalu. Ciekawe co najpierw zobaczysz otwartego: drzwi czy złamanie.
Widział długi korytarz wiodący do nikąd. Zaczął biec ku nicości. Na ścianach były krwawe rysunki, więc tym bardziej chciał uciec.

- WRACAJ TU!! - wrzasnął Xander.

Luke widział, że musi skręcić w lewo, więc tak uczynił. Dostał się do kotłowni gdzie na rurze znajdującej się dalej od niego wisiały..... ciała jego przyjaciół.
Sprawdziła się moja teoria z konserwowaniem ciał (4 lata bez tego by nie wytrzymały), ale chyba okazało się, że nie było na nie popytu w Niemczech.
E, nie broni się to w ogóle. Ciała musiałyby być podgrzane co najmniej powyżej temperatury ścinania wszystkich białek (koło 350 kelwinów), a izolowana rura ma temperaturę zbliżoną do pokojowej. Rur nieizolowanych w kotłowniach się nie kładzie, bo byłyby to nie kotłownie, a smażalnie.
Na prawo widział mężczyzne siedzącego na fotelu a nad nim szkielet. Mężczyzna zdawał się być nieruchomy.
Albo jest się nieruchomym, albo się nie jest, nie da się zdawać, przynajmniej ja sobie tego nie wyobrażam.

- Teraz widzisz kim jestem! - zawołał ktoś za jego plecami. Odwrócił się i widział Xandera. - Napatrzyłeś się? Tak? No to powiedz "Do widzenia"

-NIE!!!! - ryknął mu do ucha Luke i chwycił się za pobliską rurę, która go oparzyła. Wyrwał się z transu.
Do ucha?
Na PO cię nie uczyli, że ogłuszenie przeciwnika zwiększa szansę przeżycia? A taki piszczący do ucha dzieciak ogłuszyć potrafi.
Wyobraź sobie 10-latka piszczącego do ucha o metr wyższego mordercy z nożem. Tego mnie na PO nie uczyli.
W te pędy uciekł od Xandera. Przy drzwiach zauważył jego przyjaciół i nauczyciela Mruedera i zamknął za sobą drzwi
Mógłbym się przyczepić, że powtórzenie... a co mi tam, powtórzenie jest!

- Spokojnie - mówił do niego profesor - jest oszołomiony. Chodźcie za mną.

Rozdział 3[edytuj • edytuj kod]

Luke nie wiedział co począć. Właśnie uciekł od szponów nauczyciela psychopaty i właśnie ledwo co umie oddech złapać.
W szkole tego nie uczą, masz prawo nie umieć.
Profesor Mrueder prowadzi go z jego przyjaciółmi do jego gabinetu, chciał Luke'owi coś objaśnić.
Luke ma własny gabinet w szkole?
Ameryka to bogaty kraj, kto bogatemu zabroni?
Ktoś bogatszy, ZUS i Urząd Skarbowy.

- Panie profesorze o co... - zaczął Luke

- Nie pora na objaśnienia! - odpowiedział profesor.
Ale ponoć chcesz coś im objaśnić...
On zawsze tak chce, ale nie chce. Zupełnie jak kobieta, ale przedstawia się jako mężczyzna. Wniosek z tego taki, że to jakiś transgender albo inna Chupacabra.
Szli długim korytarzem aż doszli pod jego gabinet. - Wchodzić, już!

Weszli do jego gabinetu, wszystko było normalne. Nie było nigdzie, żadnego stwora, który mógł ich zaatakować. Profesor sięgnął po pudełko, z którego wyciągnął mapę. Nie przedstawiała niczego, żadnego pobliskiego terenu, żadnego kraju, nic! Na mapie były różne postacie namalowane błękitną farbą.
Ciężko to więc nazwać mapą.
Po prostu jakiemuś kartografowi się tusz na mapę wylał, a że potrzebował pieniędzy…
Nagle, postacie zaczęły się poruszać, jeden z nich najbardziej przykuł Luke'owi wzrok do skał Kaukazu, niczym Zeus biednego Prometeusza. Poruszał się po drzewach bardzo zwinnie, strzelał z łuku do postacie namalowanych czarną farbą, które po przestrzeleniu ich rozpryskiwały się.
Aj, nawet deklinacja kuleje.
Profesor wiedział komu się przypatruje Luke.

- Podoba Ci się, co? - spytał profesor. Luke tylko kiwnął głową. - To ty nim jesteś. - Luke oderwał wzrok od postaci i popatrzył z niedowierzaniem na nauczyciela.

- Co pan opowiada? - zapytał Luke - Przecież to nie możliwe!

- Posłuchaj mnie, to nie jest zwykły świat. Ludzie, którzy mają siedemnaście lat o tym wiedzą. - powiedział
A ludzie starsi to co? W sumie jestem starszy i o niczym nie wiem.
A ludzie starsi mają Alzheimera widocznie.
Nie przypominam sobie żebym miał coś takiego.
Dokładnie o to chodzi.
- Może mi pan lepiej to objaśnić? - Mrueder popatrzył na niego aż w końcu kiwnął.

- Więc słuchaj, w wieku piętnastu lat każdy młody człowiek dostaje inną siłę. Mniej więcej zależy to od otoczenia. Nasze miasto roi się od fabryk a tylko Ci, którzy żyją wokół fabryk, mogą stać się Mistycznymi Łucznikami.
Na przykład taki Robin Hood, urodzony w samym centrum COP-u.
Właśnie wasza trójka się nimi staje. - Przyjaciele popatrzyli na siebie ze zdziwieniem. Nauczyciel ciągnął dalej. - Ale nie tylko są Mistyczni Łucznicy. Są też Elfy, które mieszkają w lasach. Arcymagowie, którzy żyją na pustyniach. Na przykład ja jestem Arcymagiem. - uczniowie wybałuszyli oczy na profesora - Ta trójka walczy przeciwko: Nekromantom, którzy żyją blisko cmentarza. Demonom, którzy mieszkają przy wulkanach. I Czarnoksiężnikom, mieszkającym blisko kopalni.
Mieszkam obok cmentarza, w pobliżu są 4 duże fabryki, za cmentarzem zaczyna się puszcza. Kim jestem?
Polakiem.
My ze spalonych wsi
My z głodujących miast

Powoli zaczynają się wakacje a wtedy mogą się zacząć ataki profesora Xandera.
No on właśnie dziś zaatakował, a mamy rok szkolny.
Będziemy się spotykać w wakacje w każdą sobotę przy opuszczonej fabryce na (Nic dziwnego, że fabrykę opuszczono, skoro postawiono ją na ulicy, a nie przy.) ulicy, Piły 22 (Podziwiajmy tę jakże subtelną aluzję do przywoływanego już wcześniej filmu…), dobrze? - Po namyśle odpowiedzieli:

- Dobrze. - Profesor uśmiechnął się smutno.

- No, a teraz zmykajcie i uważajcie na Xandera. - polecił im nauczyciel kiedy wychodzili.
Mógł to powiedzieć 5 lat wcześniej.

Rozdział 4[edytuj • edytuj kod]

Zbliżał się koniec roku szkolnego. Świat Luke'a wywrócił mu się do góry nogami. Teraz miał inny pogląd na wszystko. Ariana Grawender i Daniel Strish zniknęli pod koniec maja. Została w klasie jedynie trójka: Luke Greyhound, Dawid Greg i Peter Greg. Tym bardziej kontakty z nauczycielem matematyki zwiększyła się o połowe. Codziennie przypominał Luke'owi, że jak uciekł Xanderowi to teraz się na tym nie skończy. Tak samo Luke, wahał się czy powiedzieć mu co widział podczas transu, ale spytał się go czy mogliby w wakacje coś więcej o Xanderze się dowiedzieć, a on mu to obiecał.

Luke siedział na lekcji matematyki. Bardzo uważnie słuchał nauczyciela. Tak się cieszył, że jest tuuu (Klawisz się zaciął?)... nagle ktoś go szturchnął

- Luke, przysypiasz! - szepnął Dawid

- Eeee, tak, no wiem... przepraszam. - powiedział Luke
Nie na tym polega to uważne słuchanie nauczyciela.

Dawid odwrócił głowę od niego i nadal przyglądał się nauczycielowi. Luke poczuł się senny, jak Dawid mu powiedział, że przysypia. Słowa nauczyciela toczyły mu się w głowie monotonnie.

- A gdy podzielimy ten ułamek.... - zaczął nauczyciel - zapadniemy w głęboki sen. - Luke nie widział sensu w zawartych słowach nauczyciela.
Tak, niektórzy nawet na studiach nie potrafią dzielić ułamków…
Popatrzył się w lewo i zobaczył przez okno.... Katie. Była cała we krwi, a tylko wołała do Luke'a.

- Chodź, pobaw się ze mną! - Luke skusił się na zawodzenie przyjaciółki.
Zakrwawiony trup puka w okno, a on nie widzi niczego dziwnego i idzie się z nim bawić.
A czego się spodziewałeś? Instynktu samozachowawczego?
Przynajmniej odrobiny higieny.
Wstał z krzesła i zaczął podchodzić do okna, gdy nagle całe pomieszczenie zamieniło się w długi korytarz, a na jego końcu stała Katie.

Luke powoli zbliżał się do niej, aż nagle zmieniła się w Xandera. Luke'owi serce podskoczyło do gardła odwrócił się na pięcie i zaczął uciekać.
O, tu powinien być ten nadprogramowy przecinek z początku!
Z tyłu słyszał jedynie ironiczny śmiech i krzyk.

- I tak zginiesz, gówniaro!

Luke nie robił sobie z tego nic, tylko starał się nie podknąć ani oglądać się za siebie. Biegł co tchu prosto aż wyleciał z jakiejś małej chałpki.
To że u tak kiepsko słychać, gdy wymawia się ten wyraz niestarannie, nie oznacza, że go tam nie ma.
'Najlepiej by się spaliła z nim' - pomyślał Luke.

- NIEEE! - słyszał za sobą krzyk. Odwrócił się i widział jak chałpa stanęła w ogniu.

'Tak jest!' - pomyślał Luke - 'To jest jego dom!' - Xander odwrócił i zawołał:

- To jest Twoja wina! ZDECHNIESZ ZA TO!!
Ten protagonista ma strasznie mały zasób gróźb… Każe mu w kółko zdychać…
I nagle Xander trzymał Luke'a za szyję i próbował go udusić.
A tu z kolei szaleją aspekty czasowników. Pewnie się już udusiły.
Czuł, jak brakuje mu powoli powietrza.

- JA CHCĘ STĄD WYJŚĆ!! - wydobył z siebie Luke - NIE!!! - i uderzył Xander z całej siły w szyję. W tym samym momencie wydostał się ze snu, który go owinął.
Sen do owijania używa śliskiego kocyka, Luke musiał z niego wypaść.
Wstał z ławki i zaczął się miotać. Nauczyciel popatrzył na niego, pstryknął, a z palców wydobył się dym, wtedy Luke się obudził.
Obudził się chwilę wcześniej przecież...
Sen szkatułkowy jak nic.

- Nic Ci nie jest? - spytał cały wystraszony Peter.

- Nie, nic - odpowiedział - panie psorze? Mogę dziś iść wcześniej ze szkoły?

- Masz moje pozwolenie. - odpowiedział Mrueder.

- Dziękuje. - i bez słowa wyszedł z klasy.

Rozdział 5[edytuj • edytuj kod]

Luke szedł korytarzem, aż doszedł do drzwi frontowych. Otwierając je, słońce poraziło go paralizatorem w oczy. Zasłonił sobie dłonią oczy i ruszył oczami w stronę domu z oczami. Starał się unikać okien klas, by któryś z nauczycieli go przypadkiem nie zauważył oczami.
A jeśli by zauważył, to co? Uczniowie chodzący pod szkołą to jakaś nowość tam?
Doszedł do furtki. Przechodząc przez nią zdał sobie sprawę, że teraz jest poza szkoła i zawsze może wpaść w czyjeś sidła, np. policji.
O, czyli istnieje tam jakaś policja. Do tego straszniejsza od mordercy-nekromanty, jak widać.
Tak, teraz to nawet ma pozory logiki, co prawda pijackiej, ale jednak.
Ziewnął i ruszył wzdłóż chodnika. Co go zdziwiło bardzo mało aut jeździło ulicą, co bardziej ulica gdzie znajduje się szkoła jest bardzo ruchliwa.
Tej ostatniej części zdania w ogóle nie mogę zrozumieć.
Załóżmy, że to szkoła jest bardzo ruchliwa.
Ale gdy któreś z aut przejechało obok niego korzystał z pierwszego-lepszego miejsca na ukrycie się, dzięki temu nikt go nie zauważył. Doszedł na swoją ulicę, a tam rozpętało się prawdziwe piekło. Ruszył prosto, skręcił w lewo i znów w lewo, zobaczył kłębke (???) dymu unoszącą się z nad jego domu. Nie marnował czasu, zaczął biec ku niemu.
Racja, skoro wybrano papieża, warto pobiec i zobaczyć na żywo kto nim został.
Ciekawscy sąsiedzi spoglądali to na dom Luke'a, a na samego biegnącego Luke'a. Dostrzegał już karetkę pogotowia, straż pożarną i policję. Obawiał się najgorszego. Karetka już odjeżdzała, straż pożarna powoli już ugasiła dom, a policja dochodziła się kto podpalił ten dom.
Ugasiła, znaczy, że ognia nie ma, a strażacy piją już w remizie. To czynność dokonana, nie da się jej robić powoli.
Gdy pogotowie przejeżdżało obok Luke'a, poczuł, że ktoś trafił w jego serce, bo.... przez okno karetki widział swoich rodziców!
Jeśli ich widział, znaczy, że żyją i siedzą w niej tylko, leżących nie widać, a zwłaszcza ich twarzy.
Pamiętaj, że mówimy o świecie, w którym policjant jest gorszy od nauczyciela-nekromanty. Może wszyscy lekarze są zatem jak łódzkie pogotowie?
'O mój Boże!' - pomyślał Luke - 'A co jeśli nie przeżyją?' - upadł na kolana i zaniósł się płaczem.
Spokojnie, z jedną nerką da się żyć.
Ostatni raz spojrzał na swój płonący dom. Popatrzył w stronę policji i co dziwne rozmawiali z Xanderem. 'Ten szajs zniszczy mi życie!' - krzyknął w duchu Luke i ruszył w stronę policji.

- Przepraszam? - zawołał Luke. Policjanci odwrócili ku niemu głowę. - Co się stało z tym domem? - Xander jakby powiedział po cichu: 'gówno', tak że on jedynie to słyszał.
Po nauczycielu spodziewałbym się bardziej błyskotliwej odpowiedzi.
Jajco? Mordka.svg
- Eeee... - zaczął policjant - więc tak ten dom stanął w płomieniach, a ten o to człowiek - wskazał na Xandera - jest podejrzany.
Policjant spowiada się 10-latkowi?
Biorąc pod uwagę, że dzieciak stracił właśnie obojga rodziców, bo łódzkie pogotowie uznaje tylko bilety w jedną stronę, to jest on jedynym spadkobiercą zgliszczy… Ale to nie ja powinienem to uzasadniać, lecz autor.
Ale policjant go nie wylegitymował, po prostu podeszło dziecko z ulicy, a on prawie przekazuje mu dokumenty służbowe.
- Nic takiego nie zrobiłem! - upierał się Xander.

- Dziękuje za odpowiedź - odpowiedział Luke i pobiegł w las.
Natura go wezwała, dom spłonął, musiał w innym miejscu załatwić swoje sprawy.

Nie mógł uwierzyć. Kilka razy próbował uderzyć się w policzek, by się zbudzić, ale to jedank nic nie dawało. Gdy wbiegł w głębi lasu usłyszał za sobą głos:

- To nie jest sen, Luke - odwrócił się i ujrzał: Dawida, Petera i profesora Mruedera - Za dwa dni jest koniec roku szkolnego - dopiero się rozpęta się piekło.
Panie pismaku, kilkanaście linijek wyżej sugerowaliście, że prawdziwe piekło się już rozpętało. Komu mam wierzyć: narratorowi czy nauczycielowi?
Wszystko to Żyyyydyyy!

Rozdział 6[edytuj • edytuj kod]

Na szczęście pożar nie wyrządził wielkich szkód domowi, a szczególnie rodzicom Luke'a, ale obudził w nim lęk przed nauczycielem Xanderem
Rodzice gdy byli mali wpadli do kociołka z azbestem, od tamtej chwili są ognioodporni i rakotwórczy.
A, czyli jednak nie było to łódzkie pogotowie. Szkoda, wtedy opowiadanie miałoby chociaż szczątkową logikę.
Niestety, koniec roku już dzisiaj, więc tak jak Dawid mówił, prawdziwe piekło dopiero się rozpęta. Dzieci szły korytarzem ze swoimi wychowawcami na salę gimnastyczną, gdzie miał się odbyć końcowy apel. Inni wydawali się radośni z końca roku szkolnego a nie którzy nie, szczególnie Luke i jego przyjaciele. Szedł powoli na salę, wiedział, że po apelu stanie się łatwym celem dla Xandera, szczególnie, że z noclegiem u niego będzie krucho. Usiedli przy drabinkach, Luke siedział najbliżej ich. Oparł głowę o jedną z szczebli i zamyślał się. Był bardzo senny, od kilku zdarzeń z Xanderem, w których to zaatakował go podczas snu było dla niego wstrząsem, więc by dać upust Xanderowi by atakował podczas czuwania, nie zasypiał w ogóle.
14-latek bez snu wytrzyma, hm, do północy?
Zależy od ilości spożytej kawy.
Wtedy sam 14-latek wytrzyma dłużej, tylko że serce nie bardzo.
Na początku apelu było przywitanie gromkimi oklaskami i mową dyrektora. Dawid (Swoją drogą, dlaczego nie David? Bo David jest za mało żydowskie.) z Peterem też dużo myślał nad wszystkimi zdarzeniami i o Luke'u. Bo w końcu jego przyjaciel jest wystawiony na próbę w przetrwaniu, a przez dwa miesiące, nie wie czy przeżyje.
Wy za to jesteście pewni, choć została was trójka. Nekromanta bierze na raz 2 ofiary, więc istnieje prawdopodobieństwo 66%, że któryś z was zginie.
Profesor Xander chodził po szkole dumny jak paw, czym bardziej podsycało nienawiścią Dawida, Luke'a i Petera.
W tym rozdziale zdania są jeszcze tragiczniej zbudowane, tak jakby ałtor cofał się w rozwoju. Niedługo zacznie się ślinić na klawiaturę zamiast w nią bębnić i opka się skończą.
Wtedy postawi na klawiaturę kota czy innego chomika. Pewnie i tak nie będzie widać różnicy.
Wątpię żeby ośliniony kot zechciał współpracować.
Peter myślał nad zaoferowaniem ich dachu nad głową, ale nie wiedział jak to zaakceptuje Dawid, Luke i rodzice Gregów. Profesor Mrueder, zakończył ich rozmyślania pod koniec apelu.

- Chodźcie za mną! - szepnął do nich, gdy inni uczniowie się rozchodzili w szwach.

Szli za profesorem. Podążał bardzo zwinnie i szybko, jak na staruszka. Wszyli poza furtkę (Wszycie czegoś w furtkę jestem sobie w stanie jeszcze jakoś wyobrazić, ale to jest już transcendentne.) i ruszyli w stronę lasu.
Ciągle lasy, a miało być pełno fabryk. Może produkują sadzonki drzew?

- Szybciej! - powtarzał profesor, by zachęcić ich do dalszej wędrówki, a za razem ich pogonić. Po krótkiej wędrówce skręcili w głąb lasu. Mimo środku dnia las wydawał się jakby była noc. Doszli do starego budynku - cały w rysunkach z graffiti, co dawało mu szpetny wygląd.
Ja słyszałem o domach budowanych na przykład ze sprasowanych bel słomy, ale że z graffiti? Dzisiejsza technika ciągle mnie zaskakuje.
Mrueder pchnął drzwi.

- Wchodźcie. - rzekł do nich. W środku miejsce było jak jakiś grobowieć. Były schody na dół, ta część na pewno nie przypadnie Luke'owi do gustu. Filary były pozłacane.
Więc musieli być w krypcie Kaczyńskich na Wawelu.
Tak, jeszcze wskrzeszenia prezydenta by nam brakowało…
Przynajmniej powiedziałby nam, w której części samolotu wybuchła bomba.
- Słuchajcie mnie - odezwał się Mrueder - w zaistniałych konsekfencjach (Co?), czyli to, że pewne osoby nie mają dachu nad głową - tu lekko kiwnął na Luke - musimy wszyscy razem przez wakacje mieszkać.
Znaczy, pozostali mają domy, ale muszą się przeprowadzić do lasu? Partyzantkę zakładają?
Tu, obok tego kręgu widnieje dom, taka rudera, która może nam przysporzyć, a nawet zapewnić niezłe schronienie. - Teraz lekko uśmiechnął się - Na dole jest wasza broń. - Uczniowie spojrzeli na siebie zadowoleni. - Tylko nie myślcie, że będziecie jej używać nadaremno.
Właśnie! Pamiętać o przykazaniach!
Będziecie jej używać tylko przy ćwiczeniach i przy nagłych okazjach. Zrozumiano? - Przyjaciele kiwnęli głową - Widzę, że już się zciemnia. Dobrze teraz idźcie do swoich pokoi, macie przy drzwiach wywieszone tabliczki w waszymi imieniem.
Rozumiem, że te tabliczki to tak na wypadek amnezji?
Jednym imieniem, wspólnym na całą trójkę. Skoro łączy ich miejsce zamieszkania, to i imię. Swoją drogą, co na to rodzice?
A co rodzice zrobili na wieść o tym, że ich nauczycielem jest nekromanta i morderca? Nie szukaj logiki tam, gdzie jej nie ma.
Do jutra, ja jeszcze pójdę założyć ochronę w okół tego terenu, ale nie obiecuje, że to coś da.
Znaczy, zrobi palisadę jak w Biskupinie?
Mnie się to bardziej z minami przeciwpiechotnymi kojarzy.

- Dobrze, do jutra - powiedział Luke i ruszyli w stronę domu.