Amerykański generał

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Wersja z dnia 19:35, 14 kwi 2021 autorstwa Griegor (dyskusja • edycje) (Jeszcze taki miałem pomysł. Mam nadzieję, że nie za dużo tekstu.)
Typowy amerykański generał na typowym amerykańskim tle
Nie amerykański, ale też generał i spójrz tylko, ile ma orderów! Powiedzmy, że to taka polska wersja oryginału

Amerykański generał – generał armii Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, zazwyczaj kanalia i zamordysta, który dla żołnierzy jest jak ojciec, gdyż mówi do nich „son”, a oni do niego „Yes sir!!!

Skąd się biorą amerykańscy generałowie?

Amerykańscy generałowie pochodzą z amerykańskich rodzin o wiekowych tradycjach patriotycznych, które przejawiają się tym, że ich dziadkowe prali Anglików pod Ticonderogą albo Indian gdzieś na prerii. Zawsze też walczyli w jakiejś wojnie: I światowej, II światowej, III światowej, koreańskiej, wietnamskiej, I w Zatoce, II w Zatoce lub w Afganistanie, co mają udokumentowane na zdjęciach w pozie bohaterskiej. Wszyscy ukończyli Akademię Wojskową w West Point i dlatego zostali generałami.

Zachowania

Doktryna wojenna

Doktryna wojenna amerykańskim generałów polega na tym, że wszystko co jest im nie po myśli należy:

  • zaatakować,
  • ostrzelać,
  • zagazować,
  • zbombardować,
  • wysadzić w powietrze,
  • obrzucić granatami,
  • potraktować napalmem,
  • obrócić w perzynę,
  • rozjechać czołgami,
  • rozp… roznieść w drobny mak,
  • zmieść z powierzchni ziemi,
  • wyparować używając całego arsenału nuklearnego, jaki ojczyzna dała.

Po wykonaniu powyższych czynności należy zainteresowanego ewentualnie spytać, o co mu chodzi. Co prawda zainteresowany mógłby być nastawiony pokojowo, ale zawsze może potem zmienić zdanie. Dlatego też wymienione działania należy uznać za prewencyjne i z zasady zmniejszające ilość potencjalnych przeciwników tudzież agresorów. W praktyce wszystkie powyższe działania zastępuje bomba atomowa.
Doktryna wojenna amerykańskich generałów powoduje, że już od dawna Stanów Zjednoczonych nikt nie napadł (poza Marsjanami i Godzillą). Same zaś Stany na co nieco napadły, ale przez to mają mniej wrogów i są bardziej lubiane.

Problem cywilów

Cywile są – z punktu widzenia amerykańskich generałów – podmiotami całkowicie nieprzydatnymi. Po pierwsze – nie wiedzieć czemu zawsze mieszkają na terenie działań zbrojnych, po drugie – pałętają się z kamerami po polu bitwy, po trzecie – są mięczakami i nie daje się z nich zrobić prawdziwych U.S. żołnierzy. Dodatkowo zazwyczaj zostają politykami i obcinają amerykańskim generałom budżet na armię, przeznaczając pieniądze na tak zbędne cele jak szkolnictwo czy służba zdrowia. A tak poza tym, to cywile podrywają najładniejsze dziewczyny, przez co generałowie muszą się żenić z maszkaronami, na które nie mogą patrzeć. Żeby tego ostatniego nie robić, zmuszeni są prowadzić działania wojenne w odległych rejonach świata.
Jedynym cywilem, którego amerykańscy generałowie tolerują jest Prezydent USA. Natomiast jego cywilni doradcy nie są już przez nich tolerowani. Niestety, tych ostatnich nie można ot tak sobie zastrzelić podczas narady. Powoduje to wielką frustrację u dzielnych obrońców wolności, którzy wspaniałomyślnie wyżywają się pozwalając podwładnym na torturowanie Irakijczyków i oddawanie moczu na zabitych talibów. A gdy mają dobry humor, to nawet przymkną oko na wymordowanie kilku arabskich wsi.

Stan spoczynku

Po zakończeniu służby i podliczeniu ofiar amerykańscy generałowie przechodzą na zasłużoną emeryturę. Wolny czas zajmuje im kopanie transzei w ogródku lub zmienianie historii wojny secesyjnej przy pomocy plastikowych żołnierzyków. Palą też cygara, w oczekiwaniu na dzień, kiedy ich imieniem zostanie nazwany czołg, pocisk lub lotniskowiec. Ilość nowych typów broni armii amerykańskiej jest więc wprost uzależniona od ilości emerytowanych amerykańskich generałów.

Wygląd amerykańskiego generała

Amerykańskiego generała łatwo wyróżnić z tłumu, albowiem wszyscy wyglądają tak samo. Różnią się oni wyłącznie mało istotnymi detalami, jak grubość brwi. Spośród cech charakterystycznych można wymienić:

  • głowę w kształcie pentagonu;
  • U.S. gwiazdki na mundurze noszonym nawet w domu;
  • krótkie, siwe włosy;
  • nos przypominający dziób Orła Wolności;
  • obowiązkowo biała cera;
  • spojrzenie człowieka, na którym możesz polegać;
  • ordery i medale w liczbie podobnej, co u radzieckiego marszałka;
  • żona ubrana według mody z lat pięćdziesiątych u boku podczas oficjalnych okazji;
  • jeśli amerykański generał nie jest akurat na wojnie, zawsze ma za sobą amerykańską flagę. Zawsze.

Nie wierzysz? Spójrz sam!

Wrogowie

Na przestrzeni wieków amerykańscy generałowie mieli przyjemność bronić wolności pośród lodu, dżungli i pustynnego piachu. Obecnie ONZ uznaje 194 państwa. 84 z nich były w przeszłości najechane przez U.S. wojska. Natomiast z 191 z nich USA była w stanie wojny. Przed gniewem Mocarnego Orła uchroniły się po dziś tylko:

  • Watykan – „in God we trust” głosi oficjalna dewiza USA, więc jakoś głupio było zbombardować dom papieża.
  • Andora – nawet obeznany z geografią generał nie wie o jej istnieniu.
  • Liechtenstein – tak właściwie, to dlaczego by tego nie nadrobić? Dawno amerykańscy generałowie nie ćwiczyli niszczenia Europy.
  • Bhutan – góry, słonie, wolność, brak ropy, zero Ruskich, skały, nie są komunistami i leżą blisko Chin, a tych lepiej nie denerwować.

Rodzaje amerykańskich generałów

U amerykanów wszystko musi być lepsze. Tak też zrezygnowali z podziału wojska na lotnictwo, piechotę i marynarkę, po czym utworzyli sobie mnóstwo rodzajów wojsk. Każde mają swojego generała lub admirała. Różnią się oni charakterem i wyglądem.

  • generał sił powietrznych – piroman o charakterze silnie destrukcyjnym. Miłośnik bombardowania wszystkiego, co jest w zasięgu wzroku. Bywa, że zbombarduje nie to, co trzeba, np. podczas II wojny światowej atakując Niemcy zrzuci bomby na Szwajcarię. Mundur i krawat ciemnoniebieskie, by ukrywać się pośród błękitnego nieba.
  • generał sił lądowych – najbardziej prymitywna z prymitywnych kanalii. Uznaje się za wcielenie Czyngis-chana i zrobi wszystko, by zapisać się na kartach historii jako najlepszy dowódca wszech czasów. Specjalista od spektakularnych zwycięstw nad uzbrojoną w odpustowe pukawki wrogiem. Za ciężkie straty uznaje dziesięciu swoich zabitych i cieszy się z unicestwienia dziesięciu tysięcy żołnierzy wroga, których tak naprawdę wystrzelały samoloty. Mundur i krawat czarne jak jego sumienie.
  • generał Gwardii Narodowej – sfrustrowany nieudacznik, syn zasłużonego generała, któremu trzeba było dać dowodzenie nad czymkolwiek. Tak więc rządzi sobie paramilitarną bojówką zajmującą się usuwaniem skutków huraganów i marzy o zdobywaniu Berlina. Mundur i krawat ciemnozielone, by lepiej maskować się w miejskiej dżungli.
  • generał sił rezerwowych – odwrotność tego powyżej, zdolny i ambitny, ale nie ma odpowiednio wpływowego ojca, by dowodzić samolotami lub czołgami. Tak więc czeka na wybuch III wojny światowej i co jakiś czas testuje gotowość rezerwistów, by, gdy nadejdzie ich pora, rzucić ich na rosyjskie czołgi z granatami. Mundur i krawat identyczne, jak u odpowiedniki z sił lądowych, by się do niego upodobnić.
  • generał piechoty morskiej – uważa się za najlepszego ze wszystkich, gdyż ma własne lotnictwo i jest idolem młodzieży. W każdej chwili gotowy do wyzwalania wysp Pacyfiku z rąk Japończyków. Krawat beżowy i mundur zgniłozielony, tak jak zgniły jest jego charakter.
  • generał sił kosmicznych – najnowszy nabytek amerykański, bo powołany do służby w 2019 roku. Ma pod swoją komendą aż 88 żołnierzy i szykuje się do budowania Gwiazdy Śmierci, która będzie bronić wolności w całej galaktyce. Krawat czarny i mundur ciemnoniebieski, by demonstrować korzenie z sił powietrznych, a za razem niezależność.

Obok generałów istnieją jeszcze admirałowie, ale to już zupełnie inna historia…