Autobusy w Krakowie

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Wersja z dnia 10:25, 13 paź 2024 autorstwa H4G1D (dyskusja • edycje) (Tak koniecznie na sam środek?)
Nasz tabor aż pali się do roboty
Dziki autobus ekologiczny w środowisku naturalnym

Na dworzec? To łatwe, wystarczy wsiąść w 194, wysiąść pod muzeum, a spod muzeum to już tylko…

Przeciętny krakowiak wskazujący drogę zbłąkanemu turyście

…503 na Kamieńskiego, a stamtąd 904 na Dauna…

Ten sam krakowiak po zorientowaniu się, że rozmawia z warszawiakiem

Autobusy w Krakowie – sieć, w weekendy siatka, podczas wakacji koszyczek, zaś w zimie woreczek linii, linijek oraz sznurków autobusowo-zatramwajowych udających kursowanie po Krakowie. Obsługiwana jedynie przez tabor niskopodłogowy, choć na rzeczonej niskiej podłodze znajduje się maksymalnie sześć krzesełek, których większość umieszczona jest pół metra nad podłogą. W każdym autobusie występuje także nieograniczona ilość miejsc stojących. System ten łączy ze sobą 95% Krakowa (z powodu przedpotopowego stanu ulic nie załapuje się część Swoszowic) oraz wszystkie okoliczne miejscowości.

Tabor

Krakowski Shinkansen. Prawda, że podobieństwo jest uderzające?[1]

Krakowski tabor autobusowy składa się jedynie z pięknych, niskopodłogowych, reprezentacyjnych, niskopodłogowych, schludnych[2] , niebieskich autobusów niskopodłogowych wyposażonych w niską podłogę, która umieszczona jest nis- kto to pisał? Na ów (niskopodłogowy) tabor składają się takie autobusy:

  • Solaris Urbino 12 – najliczniejsza grupa krakowskich autobusów – najzwyklejszy w świecie niskopodłogowy autobus miejski, zasilana nim jest większość "setek" niezasługujących na przegubówki. Przejazd starszą (2008–09) wersją wywołać może u pasażera tęsknotę za dawnymi czasami lub problemy z równowagą, w zależności od wieku. Na linii 128 jeździ wodorowa wersja tegoż autobusu, zaś na niektórych "dwusetkach" używane są oczojebnie zielone hybrydówki, które są tak interesujące, że autor postanawia przejść do następnego autobusu w trybie natychmiastowym.
  • Solaris Urbino 18 – autobus przegubowy, eksploatowany w 279 różnych wersjach, różniących się kolorem, wyglądem, napędem, czcionką na wyświetlaczu, a od niedawna również unikalnymi efektami specjalnymi. Jako jedyny połowicznie zasługuje na miano niskopodłogowego, co nie zmienia faktu, iż i tak już na trzecim przystanku od pętli nie uda ci się znaleźć w nim miejsca. Istnieje w wersjach przypominających autobus zabytkowy, autobus nowoczesny, Shinkansen oraz reklamujących przystąpienie do Unii Europejskiej[3].
  • Mercedes 628 – przyjazdem starszej wersji takiego autobusu na twoją linię zamiast nowego Solarisa skutecznie straszyć można niegrzeczne dzieci. Przy każdym pokonanym wyboju istnieje wysokie ryzyko kontaktu z sufitem lub ścianą, nawet dla pasażerów, siedzących, z braku wolnych miejsc, na niskiej podłodze.
  • Autosan Sancity – występuje na mniej uczęszczanych "dwusetkach", tj. ich połowie, oraz między innymi na liniach 433 i, z jakiegoś powodu, 537. Pojedzie wszędzie tam, gdzie zwykły autobus nie byłby godzien. Autobus niskopodłogowy, głównie dla pasażerów stojących.
  • Mercedes Automet-Sprinter – wykorzystywany do obsługi Telebusa. Nikt nie wie gdzie to jeździ.
  • Volvo 7900 HYBRID – kolejny autobus z napisem "hybrid" umieszczonym na każdej ścianie, na dachu i pewnie też na oponach, żebyś przypadkiem sobie nie pomyślał, że odjechał ci autobus spalinowy.[4]
  • MAN Lions Intercity LE – autokar (sic!) w posiadaniu krakowskiego MPK, kursujący na kilku "trzysetkach" i wyposażony w pasy bezpieczeństwa, których przeciętny krakowski pasażer nie zapiąłby nawet podczas jazdy rozklekotanym Ikarusem z K2 na Nanga Parbat, a co dopiero tym czymś z Nowego Kleparza do Niepołomic, zaś wszystkie miejsca przy niskiej podłodze obsadzone są już na pętli początkowej.
  • Irizar jebus ieBUS – rzadko spotykany jeden z nowszych nabytków MPK, niskopodłogowy przybysz prosto z Hiszpanii. Charakteryzuje się silnie świecącymi na czerwono i niebiesko przyciskami otwarcia drzwi (których i tak nie użyjesz) oraz czterema miejscami z tyłu zamiast standardowych trzech (na których i tak nie usiądziesz).
  • Solaris Midi Urbino – dwudrzwiowy autobus niskopod- to chyba już bardziej niskosufitowy. Prawdziwa perełka wśród krakowskich autobusów – pojazd praktycznie piętrowy. Na parterze znaleźć można od trzech do czterech miejsc, zaś reszta umieszczona jest na podwyższonej części tylnej. Najwięcej, bo aż pięć, miejsc siedzących jest z samego tyłu, a aby dostać się do nich, trzeba pokonać aż pięć schodków. Po zajęciu zaś owego miejsca niezalecane jest wstawanie (jeśli jest się wyższym niż 170 cm), ponieważ sufit nad pasażerem pokrywa się z jego nakryciem głowy.

W Krakowie istnieje także garstka linii mikrobusowych, obsługiwanych przez półtoradrzwiowe busiki różnej maści, które, o ironio, jako jedyne nigdy nie wypełnią się do tego stopnia, żeby jakiś pasażer stał, i których puszczenie na jakiejkolwiek "normalnej" linii poskutkowałoby wojną domową.

Przystanki

W (już dawno nie) Stołecznym (a tym bardziej nie) Królewskim (ale przynajmniej nadal) Mieście oraz jego aglomeracji oprócz dobrze znanych typów przystanków wyodrębnić można pewne unikalne gatunki:

  • Ciekawe Kto Tu Mieszka – podwójna wiata, miejsca siedzące, gniazdka do ładowania telefonów oraz elektroniczne tablice odjazdów (przyjaźnie skłaniające do korzystania z rozkładów), spawnpoint kanarów. Występuje głównie w rejonach Ronda Grunwaldzkiego.
  • Park+Ride – charakteryzuje się sporym nagromadzeniem wiat na metr kwadratowy (lub jednym wspólnym dachem o powierzchni galerii handlowej), często połączony z przystankiem tramwajowym, możliwe występowanie poczekalni zachęcającej do czekania na zewnątrz, biletomatu zachęcającego do jazdy na gapę oraz automatu z kawą, pod który najlepiej przynieść własną rozpuszczalną, aby uniknąć zakupienia gorącej wody nadającej się jedynie do wylania na potencjalnego mieszkańca poczekalni.
  • Nocny – obsługiwany jedynie przez autobusy oraz zatramwaje nocne. Przystanki te, szczególnie w rejonach Starego Podgórza lub Starego Miasta, przeznaczone są jedynie dla ludzi poszukujących wrażeń, o wyjątkowo mocnych nerwach lub wyjątkowo słabej głowie. Lubi je niewielu, większość nienawidzi, boją się wszyscy.
  • Granica miasta – krakowska wersja japońskiej stacji Seiryu Miharashi, przeznaczona do przesiadek lub głębokich refleksji nad życiem podczas podziwiania autostrady/drogi krajowej w okolicy zwykle nieskalanej zabudowaniami (w przypadku występowania zabudowań w promieniu do pół kilometra od przystanku pasażer podziwiać może proces powstawania tradycyjnych krakowskich malowideł ściennych. Służy także jako granica I strefy biletowej, tj. przypominajka dla nieszczęśników z jednostrefową Kartą Miejską, że po odjeździe z tego przystanku w autobusie magicznie zmaterializuje się kontroler.
  • Gminny – oprócz jednej linii aglomeracyjnej, [5] (jadącej z Ułan Bator pod granicę miasta przez Zadupie, Wygwizdowo, Grajdół Wielki oraz Przedpiekle i osiem z trzech istniejących stref biletowych, jeżdżącej trzy razy w dni powszednie oraz cztery razy na Świętego Jura), obsługiwany przez dwa autobusy Kolei Małopolskich, ośmiu prywatnych przewoźników i autobus szkolny. Jak sama nazwa wskazuje, występuje on jedynie w podkrakowskich gminach. Nigdy niewyposażony w rozkład jazdy lub tabliczkę z numerem linii, jednak czekając przy nim, dowiesz się zarówno jaki klub rządzi w danej mieścinie, jak i która pizzeria oferuje darmowe dostawy do 3 kilometrów, czy też któremu z mieszkańców uciekł kot i jaka nagroda oferowana jest znalazcy. Jeśli nie zwracasz uwagi na drogę, jest to przystanek na żądanie. Często wyposażony w wiatę, altankę, jaskinię lub inny rodzaj daszku będący największą inwestycją lokalnego samorządu ostatniego dwudziestolecia. Zanim doczekasz się przyjazdu swojego (choć nie pogardziłbyś i cudzym) autobusu, ulituje się nad tobą kierowca przejeżdżającego obok Fiata 125 i poinformuje, że pół godziny drogi stąd przygniotło go drzewo. Na szczęście pod wiatą przystanku jest też karteczka z numerem na taksówkę.

Linie

Dzień jak co dzień na ulicy Kamieńskiego - jedyną dziwną rzeczą jest 129 na Zajezdni

Linie autobusowe są wyposażone w numerację trójznakową, najczęściej trójcyfrową, z podziałem na role, obszary udawania działalności oraz margines spóźnienia. Z racji, iż łatwiej jest wybrać się w podróż dookoła świata hulajnogą bez kółka niż zaliczyć wszystkie linie bez interwencji psychologa, lista owa (w przeciwieństwie do tej z Warszawy) najprawdopodobniej pozostanie niekompletna. Dzielą się one na:

Linie dzienne

100 – 199

Zwykłe osiedlówki, jeśli korzystasz z usług MPK, to spędzasz w takowych plus minus 100% swojego "autobusowego" czasu. Jeżdżą po większości Krakowa (oprócz, oczywiście, połowy swoszowickich uliczek, po których przejazd nawet poduszkowcem skutecznie zniechęci cię do czegokolwiek, co związane z południem Krakowa, a których mozolne asfaltowanie odcięłoby pół labiryntu zwanego dzielnicą X od świata), i chociaż potrafią wyjechać poza jego granice, nigdy nie wyjadą poza strefę biletową – można w nich więc spokojnie zasnąć mając kartę miejską.

  • 107 – łączy i zapewnia jedyne połączenie cywilizowanej części Swoszowic (Soboniowicom oraz Kosocicom) z zajezdnią na Woli, w której stronę potrafi przyjechać punktualnie, zaś w stronę Soboniowic z samej zajezdni na przystanek Zajezdnia spóźnić może się 10 minut. Przez pół trasy wozi głównie nielicznych przesiadkowiczy z centrum, zaś od przystanku Tuchowska połowa pasażerów stoi. W zimie, ze względu na nachylenie kosocickich dróg dochodzące do 90 stopni, skrócona może zostać do pseudopętli na Piaskach.
  • 109 – zależnie od stanu jakościowego dróg, jedzie ona z osiedla Podwawelskiego, Salwatora lub spod stadionu Cracovii na Bielany, obsługiwana przez firmę Mobilis. Znana jedynie z tego, iż w dniu 17 sierpnia 2024 jej pasażerom mogło być odrobinę za ciepło i za duszno. Na szczęście w całym zdarzeniu ucierpiał jedynie autobus oraz kilku członków Greenpeace'u, którzy czytając o owym zdarzeniu podostawali zawału.
  • 112 – przegubówka kursująca między osiedlem Podwawelskim a zastępczą pętlą w wiosce zatrzymanej w PRL-u zwanej Tyńcem. Niegdyś kursowała aż pod Kamieniołom, jednak w wyniku rozkopania tej trasy (przez co wygląda ona gorzej niż ulica w Doniecku) kończy swoją trasę na "przystanku początkowo-końcowym" (tj. wymówką, aby zamiast normalnego przystanku postawić tam znaczek, dwa rozkłady i (nieczęsto opróżniany) kosz). Nikt nie ma pojęcia, jak ów autobus o długości 18 metrów na czas nakręca na pętli o powierzchni 10 m², jednak punktualność nadrabia staniem przed zakorkowanym Rynkiem Dębnickim.
  • 116 – zapewnia jakże ważne połączenie między Podgórkami Tynieckimi i Skotnikami a pętlą na Czerwonych Makach. Z uwagi na ogromne znaczenie owego połączenia na linii tej jeżdżą jedynie mikrobusiki kursujące co godzinę dwadzieścia. Służy on głównie na pokaz oraz jako opcja powrotna dla spacerowiczy, MKMów oraz ludzi, którzy nie mają zamiaru jechać 162-ką dwa razy dłużej, żeby skończyć dwa razy dalej (opcje mogą się kumulować).
  • 133 – jeden z najbardziej obleganych autobusów krakowskiego południa, łączący P+R na Nowym Bieżanowie z Łagiewnikami. Autobus ten przeżywa często kryzysy osobowości – wtedy, najczęściej z wyświetlacza tylnego, dowiemy się o tym, że identyfikuje się jako linia 135. Służy także jako podstawowa forma komunikacji dla mieszkańców osiedla Kurdwanów i połączenie ze światem technikum odzieżowego. Obsługuje on też odcinek domowo-kościelny dla geriatrii z domu spokojnej starości zwanego Piaskami Wielkimi. Nie jest pełny jedynie podczas wyjazdu na linię oraz zjazdu do zajezdni. Na linii tej pojedzie wszystko, co nie przegubowe. Z racji przejazdu przez przejazd (sic!) kolejowy rozkład jazdy przeznaczony jest jedynie na czas wojny. Jeśli akurat się spieszysz, szybciej będzie ci podjechać nim na pętlę w drugą stronę, a stamtąd na swój przystanek podbiec truchcikiem.
  • 134 – linia jadąca spod stadionu Cracovii aż pod krakowskie ZOO. Jako jedyna zapewnia połączenie tej części Woli Justowskiej, w której to na szczęście mieszkańcy są zbyt bogaci, by rozważać korzystanie z jej usług. Przez praktycznie całą trasę siądziesz sobie nawet na trzech miejscach jednocześnie, zaś na przedostatnim przystanku zwanym Babą Jagą wskutek nagłego wzrostu ciśnienia wewnętrznego najprawdopodobniej wypadniesz przez szybę. W lecie w weekendy kursuje dwa razy częściej niż w dni powszednie, pełniąc rolę linii wspomagającej (sic!) linię 434.
  • 139 – kolejna (po stodziewiątce) z ofiar seryjnego samozapalacza. Jeśli akurat nie płonie, jedzie z Huty Lenina Kombinatu przez rozkopane Mistrzejowice, zakorkowany Kleparz i brudną Czarnowiejską, jako jedyna kończąc na pętli Przybyszewskiego.
  • 164 – linia zapewniająca jedno z 94 połączeń z osiedlem Piaski Nowe oraz jedno z dwóch z parkingiem P+R na Mydlnikach Wapiennik, choć w weekendy pojedzie tylko do dwie trzecie normalnej trasy, do Bronowic Małych. Cała racja bytu owej linii polega na tym, iż nie pcha się na przystanek Bonarka pod głównym wejściem, a jako jedyna podjeżdża tam skrótem od tyłu, od Puszkarskiej, przez co jadąc nią masz niepowtarzalną okazję dogonić swoje 179, 469 czy czym tam nie jeździsz. Uwielbiany przez wszelakiej maści wycieczki szkolne z Piasków Nowych i okolic, które to, na szczęście, ograniczają się do trasy Piaski Nowe – Puszkarska lub j.w. – Muzeum Narodowe.
  • 169 – podstawowy wariant linii 169, wyjeżdżający spod zajezdni na Woli na pętlę Prądnik Biały Wschód zwaną kiedyś Górką Narodową. Jedna z bardzo niewielu linii, w których na każdym przystanku znajdziesz podwójne miejsce siedzące oraz jedna z wielu, która nadaje się tylko do przesiadki (gdyż nie urządza ona nikogo oprócz czterech z pięciu mieszkańców ulicy Malborskiej).
  • 174 – z reguły jeździ, częściej stoi gdzieś pomiędzy osiedlem Kurdwanów a Hutą Le- do cholery jasnej, Kombinatem. Pojedzie nią wszystko, co ma przynajmniej trzy sprawne koła oraz przynajmniej jedną parę działających drzwi – od najnowszych przegubowców przez Shinkanseny po mniejsze Solarisy z początku milenium. Jeśli na jakiejś linii puściliby Ikarusa lub Jelcza, byłaby to właśnie ta. Trasa tej linii jest poprowadzona optymalnie dla kogoś, kto nie ma zamiaru nią jechać – stać w korku może na Bujaka, Sławka, Kamieńskiego, Powstańców Śląskich – a to dopiero połowa trasy.
  • 179 – najpiękniejsza, najbardziej reprezentacyjna i najbezp- (chciałbyś!) – najpotrzebniejsza turyście linia. Jeździ ona z Dworca Głównego Zachód na osiedle Kurdwanów przez ścisłe centrum. Kursuje częściej niż połowa tramwajów – co 7.5 minuty w godzinach szczytu. Stwarza to błędne poczucie wśród pasażerów, iż jest ona niezawodna, jednak często zamiast danego kursu przyjeżdża ten sprzed dziesięciu minut, o tyle właśnie spóźniony. Autobusy tej linii lubią podróżować w parach, w których z pierwszego autobusu ludzie się wysypują, zaś drugi jest najczęściej pusty. W przypadku podjechania pojedynczego autobusu już od przystanku Jubilat zajęte będą w nim wszystkie miejsca siedzące oraz połowa stojących. Od samego dworca przynajmniej połowa pasażerów to cudzoziemcy, jednak od Bonarki odsetek Polaków w autobusie magicznie wzrasta do stu procent.
  • 184 – jedyna, która zapuszcza się w rejony Starowiślnej, gdzie kończy bieg. Urządzająca niegdyś mieszkańców Kurdwanowa, jednak na tą chwilę jadą nią jedynie mieszkańcy Prądnika Czerwonego lub zagorzali przeciwnicy tramwajów.
  • 194 – jadąc nią, na pewno zdziwisz się, iż wcale nie łączy Kalkuty z Szanghajem, a jedynie P+R na Krowodrzy Górce z osiedlem Pod Fortem. Może i przyjeżdża z opóźnieniem, ale za to w środku jest tłok. Jak zaobserwować po składzie osobowym każdego autobusu owej linii można, stanowi ona 50 (dawniej 100) procent połączeń pomiędzy tym właśnie osiedlem a ścisłym centrum, i posłuży tak przynajmniej do wybudowania linii tramwajowej na Kliny w 2050. Według legendy właśnie przejazd ową linią natchnął Dziwnego Ala do napisania „Another One Rides The Bus”.
  • 196 – łączy pętlę na Łagiewnikach z wyasfaltowaną w poprzedniej epoce Kozienicką, przejeżdżając także przez Czerwone Maki oraz zadupiaste Skotniki. W stronę Łagiewnik na wcześniej wspomnianych Czerwonych Makach przez przepisy drogowe zmuszona jest, zamiast normalnego skrętu, do wykonania rundy honorowej po całej pętli P+R, co na pewno nie w smak jest wszystkim sześciu pasażerom.

200 – 297

Drugi najliczniejszy – po setkach – typ linii. Połowa z owych autobusów wozi powietrze, a druga połowa jeździ do Skawiny, zaś każdy jeździ spod przygranicznych osiedli lub czyżyńskiego dworca i zatrzymuje się na każdym wyrąbanym w cholerę zadupiu, chyba że:

– w ramach cięcia kosztów po wyjeździe z Krakowa kończy trasę przy pierwszym przygranicznym sklepie;
– w ramach kursu wariantowego jak wyżej;
– w ramach kursu wczesnozimowego stoi na oblodzonej jednokierunkówce czekając na przejazd techniczny i nie ogrzewa ani kierowcy, ani jedynego pasażera, który odmówił wyjścia;
– w ramach kursu późnozimowego jedyny przeznaczony na daną linię autobus stoi na pętli i ogrzewa kierowcę oraz od jednego do trzech nieszczęsnych pasażerów;
– w ramach kursu korespondencyjnego na prawo jazdy leży w rowie;
– w ramach epidemii kataru siennego w danej wiosce zostaje zawieszony do śmierci ostatniego zakażonego;
– w ramach nieporozumienia ZMK z daną gminą zostaje zawieszona do odwołania prezesa ze stanowiska.

Niektóre jeżdżą nawet dwa razy na godzinę. Charakteryzują się, pomimo posiadania na swojej trasie dziesięciokrotnie większej liczby przystanków na żądanie niż zwykłych (z czego połowa tych zwykłych to pętle), spóźnieniami podobnymi do Deutsche Bahn. Wyróżnić można także kilka takowych linii:

  • 203 – Kolejna, obok 112, ofiara remontu Bogucianki w Tyńcu, w którym na chwilę obecną kończy trasę, rozpoczynając ją na P+R na Czerwonych Makach. Jedyna linia obsługująca pętlę nawrotową Tor Kajakowy, notabene oddaloną o kilometr od najbliższej normalnej drogi, na której i tak do wymiany pasażerów nie dochodzi.
  • 204 – Z przystanku Wieliczka Miasto jedzie najgorszą i najdłuższą możliwą trasą na Czerwone Maki P+R, żeby zabrać przy okazji dwie wycieczki szkolne z Piasków Nowych oraz żałobników z cmentarza na Borku.
  • 224 – Jedyna linia obsługująca Centrum JP II, oraz jedna z wielu kończąca na pętli Wieliczka Miasto. Jeździ oszałamiające 8 razy dziennie (a nawet tyle samo w święta). Tradycja nakazuje po zobaczeniu tego autobusu pomyśleć życzenie.
  • 278 – dziś autobus z Bronowic Małych do Radwanowic z czasowo zmienioną trasą do Młynki, niegdyś najdłuższa linia autobusowa w Krakowie, z długością trasy wiodącej właśnie z Bronowic Małych na dworzec autobusowy w Krzeszowicach podchodzącą pod 40 kilometrów w jedną stronę. Czas przejazdu tym autobusem wynosił wtedy około siedemdziesięciu minut. Jego trasa była na tyle skomplikowana (można było pomylić trasę aż w trzech miejscach), że na pierwszych kursach kierowcy towarzyszyło aż dwóch kolegów z mapami trasy, które jednak na niewiele się zdawały. Linia ta wzbudzała taki lęk wśród kierowców, że gdy pewnego dnia zadecydowano o puszczeniu na nią autobusu z Płaszowa, tamtejsi kierowcy zaczęli masowo zgłaszać urlopy. Połączenie zostało opłacone przez gminę Zabierzów, Krzeszowice zaś nie dokładały się do niej wcale, co było jedną z przyczyn skrócenia tej linii. Drugim, ważniejszym powodem była jej trasa, będąca bardziej wycieczką krajoznawczą niż połączeniem z Krakowem, przez co autobus ten woził głównie kierowcę.

300 – 337

Łączą one centrum miasta z przygranicznymi miejscowościami, do których poprowadzenie "dwusetki" poskutkowałoby pochlastaniem się połowy pasażerów.

  • 300 – „zapewnia” ona połączenie między centrum miasta a lotniskiem w Balicach, kończąc trasę na osiedlu Podwawelskim. Obsługiwana jedynie przez tabor krótki, często wyładowany do niemożliwości w sposób przerażający nawet pasażerów 194.
  • 301 – kursuje taborem przegubowym z drugiej ręki z Nowego Kleparza przez Bieżanów i Wieliczkę na dworzec w Niepołomicach. Między Wieliczką a rynkiem w Niepołomicach przejeżdża aż przez trzynaście przystanków na żądanie pod rząd. W dni powszednie w godzinach pracy kursuje od dwóch do aż czterech razy na godzinę, jednak w weekendy na godzinę pojedzie tylko raz, bo przecież między piątkiem a poniedziałkiem nikt do Krakowa podjechać nie potrzebuje, prawda?
  • 304 – Linia z Dworca Głównego Zachód na Wieliczkę Miasto jadąca dosłownie tą samą trasą, co 301. W przeciwieństwie jednak do 301 jeżdżą nią tylko autobusy trójdrzwiowe – kiedyś nawet spróbowano puścić na nią przegubowy, i od tego czasu żaden autobus takowej konstrukcji już tam nie pojedzie. Szczęśliwcy pojadą na niej nowiutkim Irizarem z czterema miejscami z tyłu, zaś ty starym Solarisem z liczbą miejsc za tylnymi drzwiami wynoszącą okrągłe zero.

405 – 496

Linie wspomagające (dublujące) jedną z "setek". Za swoim odpowiednikiem z jedynką skoczą w ogień[6]. Kursują po wydłużonym lub skróconym odcinku trasy linii głównej, czasami jako linie jednokierunkowe.

  • 433 – dubel linii 133, jeżdżący po skróconej jego trasie – z Łagiewnik na pętlę na Piaskach Wielkich. Kursuje rano i popołudniami dziesięć lub dwadzieścia minut po rozkładowym odjeździe wcześniej wspomnianej linii głównej. Jeździ także jedynie w dni najpowszedniejsze z powszednich – próżno szukać go podczas wakacji, przerw świątecznych lub imienin kierowcy. Mimo bycia obsługiwanym jedynie przez tabor półniskopodłogowy, uwielbiany jest przez wszelakiej maści emerytów. Podczas jego przejazdu przez Kurdwanów zaobserwować można bardzo interesujące zjawisko – z tyłu, na schodkach, jest przynajmniej dziesięć wolnych miejsc siedzących, zaś czterdzieści osób tłoczy się wokół drzwi oraz trzech zajętych krzesełek przy owych drzwiach. Niewskazane jest przez to wsiadanie do owego autobusu na jakimkolwiek przystanku pomiędzy P+R na Kurdwanowie a Bojki. Po odjeździe z przystanku Bojki zaś kierowca stanowi od 25 do 100 procent osób w autobusie, chyba że na mszę wieczorną zmierza właśnie grupa reprezentacyjna przedstawicieli pierwszej połowy wieku dwudziestego.
  • 469-169 – kursuje jako "lepsza" wersja linii 169, wydłużona aż do Piasków Wielkich. Pasażerowie przestają na nią wsiadać już na wysokości przystanku Makowa – wtedy to właśnie liczba pasażerów zaczyna stopniowo się zmniejszać (najbardziej na przystanku Tuchowska, na którym to do trzydziestu osób (niezdających sobie sprawy, że zrobienie tego wcześniej da większą szansę na miejsce siedzące) przesiada się na stosiódemkę). Nigdy nie zostanie głównym wariantem 169-tki, ponieważ liczba autobusów na pętli na Piaskach przekraczająca dwa doprowadziłaby do załamania czasoprzestrzeni.
  • 476 – autobus z częstotliwością kursów, której nie powstydziłoby się MPK w Tarnowie – jeździ aż cztery razy dziennie, w weekendy zaś dwa razy rzadziej. Obsługuje ona znaczącą dla całego miasta siedmioprzystankową trasę pomiędzy Czerwonymi Makami a OSP w Kostrzu. Autobus ten przed utworzeniem linii kursował na tej samej trasie jako przejazd techniczny, i pewnie nikt by nie zauważył, gdyby tak zostało. Baby z pobliska rozpowiadały kiedyś, jakoby widziały w tym autobusie pasażera, jednak okazał się on być drugim kierowcą, czekającym na zmianę.
  • 494 – autobus pokrywający najważniejszy odcinek trasy ze 194-ką, jadący z osiedla Pod Fortem na osiedle Azory. Linia ta wykorzystywana jest do diagnozowania wśród pasażerów agorafobii – jeśli pasażer podczas przejazdu nią szuka szyberdachu lub próbuje rozbić szybę młotkiem, byleby tylko już tam nie stać, wynik jest pozytywny.

501 – 578

Linie (z jakiegoś powodu) miejskie przyspieszone. Łączą one północ z południem, północ z centrum oraz północ z północą. Zastąpiły one linie numerowane literami.

  • 503 – linia o trasie z Górki Narodowej P+R do Nowego Bieżanowa Południe, najpospieszniejsza z pospiesznych i najbardziej przyspieszona z przyspieszonych, TGV wśród krakowskich ekspresówek. Oczywiście jej tytuł nie jest w żadnym stopniu związany z brakiem spóźnień, które linia ta potrafi wykręcić nieopisane. Jest on związany zaś z niedowierzaniem i zawodem, który przeżył każdy początkujący MKM, próbujący dogonić swój autobus na Kamieńskiego (co udałoby mu się, jadąc 301/304/513), który, uprzednio nie popatrzywszy na rozkład, zasiadł do owego autobusu, nie doceniając umiejętności MPK i przeceniając swoje. Otóż autobus ten nie zatrzymuje się tam wcale, a następnym przystankiem po Rondzie Matecznego jest oddalony o zarówno 5, jak i 20 minut drogi (zależnie od pory dnia) przystanek Bieżanowska.
  • 513 – jedna z puściejszych linii przyspieszonych, prowadząca spod Miejskiego Centrum Opieki na Krowodrzę Górkę P+R. Jeżdżą nią głównie przesiadkowicze, geriatria lub mieszkańcy Bieżanowa, którym bardziej zależy na miejscu niż na czasie.

8XX

Linie przeznaczone do kursowania jedynie w okresie Wszystkich Świętych, tworzące możliwie największą w Polsce sieć autobusów profesjonalnie cmentarnych. Przy numerze linii na wyświetlaczu widnieje także ikonka znicza, zaś jej mottem jest memento spóźnieni. Legenda głosi, iż tam to właśnie na wieczny tłok skazane są dusze nieuczciwych kontrolerów.

Linie nocne

601 – 669

Jeżdżą między dwoma osiedlami po dwóch stronach miasta, wykonując od dwóch kursów dziennie do aż jednego na godzinę. Linie 66X kursują tylko w niektóre dni jako rozkładowe zatramwaje – zastępując, i tak nieliczne, tramwaje linii 6X.

902 – 948

Linie, których samo istnienie powoduje, że wszyscy pasażerowie pytają, gdzie (i czy naprawdę) to kBlad.png jeździ. Wszystkie oprócz dwóch wykonują od jednego do aż dwóch kursów dziennie, zaś połowa kursuje jedynie między piątkiem a niedzielą, na wszelki wypadek, gdybyś pomyślał, że taka linia to może się przydać jakiemuś zbłąkanemu wędrowcowi.

Linie rekreacyjne

  • 434 – najkrótsza, lecz często i najpotrzebniejsza linia rekreacyjna w Krakowie – obsługuje tylko dwa przystanki – Baba Jaga i ZOO, zaś na obu wypełniona jest do granic ludzkiej wyobraźni, choć w autobusie mieści się tylko połowa stojących na przystanku. Zabiera ona ludzi spod parkingu i z powrotem, zaś każdy wypadek z udziałem autobusu tej linii (z czterokrotnie przekroczonym limitem pasażerów), na trasie przypominającej drogi w Andach, byłby tragedią na skalę światową.
  • Krakowska Linia Muzealna – jedyna linia, którą pasażerowie jeżdżą z własnej, nieprzymuszonej woli, mimo bycia jedyną linią, po przejeździe którą pasażer skończyć może z rakiem płuc oraz złamanym kręgosłupem naraz. Jeździ najczęściej z osiedla jak najdalej od ciebie na zadupie jeszcze dalej od ciebie, w ramach zasady "jeśli mieszkasz na północy, nie wrócisz już do domu, a jeśli na południu, to się pierCenzura2.svg". Jeśli tydzień przed przejazdem nie zaplanujesz sobie drogi powrotnej, jedyną opcją powrotu będzie ta sama linia.

Zobacz też

Przypisy

  1. Co? Jak to wcale?
  2. Przez pierwsze trzy przystanki od rozpoczęcia kursu
  3. Wszystkie chętnie wykorzystywane przez linię 174
  4. Takowa kampania informacyjna niestety nie działa w przypadku spóźnienia samego autobusu
  5. Od której popularniejszą alternatywą jest drezyna lub łyżworolki
  6. dlatego właśnie nigdy nie powstała linia 409