Najsłabsze ogniwo
Irku, w ostatniej rundzie odpowiadałeś najmniej żenująco, więc zaczynam od ciebie
- Kazimiera Szczuka zawsze dbała o pozytywny feedback dla zawodników
Mahdi. I tak byś nie wiedziała
- Kazia obwieszcza, ze kończy się runda
Najsłabsze ogniwo (ur. 1 marca 2004, zm. 26 stycznia 2006) – teleturniej prowadzony przez Kazimierę Szczukę, emitowany na TVN-ie. Był to 40-minutowy samouczek kapitalizmu, polegający na kolektywnym zarabianiu pieniędzy przez całą grupę tylko po to, by cała pula wpadła do jednej kieszeni. Nic więc dziwnego, że był popularny zarówno w kraju Margaret Thatcher, gdzie powstał, jak i Leszka Balcerowicza, w którym przyszło Ci żyć.
Przebieg gry[edytuj • edytuj kod]
W grze startowało ośmiu naiwniaków, którzy liczyli, że są bardziej cwani od pozostałych graczy. Rund też było osiem. A w każdej rundzie trzeba było ułożyć łańcuszek. To już stanowiło dla graczy nie lada problem, bo robienie łańcuszków odebrali dosłownie i zamiast uzupełnić swoją wiedzę woleli rozsyłać łańcuszki na Gadu-Gadu z modlitwą, by św. Antoni chronił nadawcę przed ośmieszeniem się w telewizji.
Pierwsze siedem polegało na zadawaniu pytań każdemu po kolei. Jeżeli uczestnicy zbudowali combosa z dobrych odpowiedzi, zwiększała się kwota, którą mieli dostać. Mieli, bo by wpadła ona do wspólnego wora, trzeba było tych odpowiedzi nawalić, a jakże, osiem, co się praktycznie nie zdarzało. Można było więc zaklepać to co było, wrzeszcząc wniebogłosy słowo bank. Zazwyczaj jednak przy trzecim łańcuchu ktoś podawał błędną odpowiedź i niszczył łańcuch, by zaraz potem kolejny gracz powiedział bank, by zapisać na koncie drużyny sto złotych. Następnie czas się kończył, Kazia recytowała napisanego w reżyserce roasta na zawodników i kazała typować jelenia, który spisał się najgorzej z całej ferajny.
Zgodnie z zasadą vox populi, vox Szczuki osoba, którą wytypowało najwięcej graczy, była wypraszana ze studia sakramentalnym jesteś najsłabszym ogniwem, do widzenia, po czym szła przed kamerę, mówiła, że nie wyszło i powinna odpaść ta sucz co mnie wytypowała. Poza kamerą pozostało tylko otrzeć łzy o wciśnięte w łapę pięć dych na bilet powrotny do domu i zastanowić się, co powie się rodzinie, kiedy zobaczą występ w telewizji.
W ostatniej rundzie zostawało tylko dwóch zawodników. Kazia zadawała każdemu naprzemiennie po pięć pytań. Ten, kto więcej razy odpowiedział poprawnie, zabierał do domu całą kasę i jako jedyny nie czuł się wydymany tak, jakby drugi raz zlikwidowali mu jedyny w mieście zakład pracy.