Gingers

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Dopiero w takim zestawieniu Gingers zaczyna podchodzić mężczyznom

Rimbir, rimbir, rimbir, rimbir...

Reklama Gingers

Bimbir, bimbir, bimbir, bimbir...

Reklama słyszana po normalnym piwie

Gingerspiwo smakowe, którego żaden szanujący się mężczyzna nie tknie, nawet pod groźbą śmierci. Spożywa się go głównie na domówkach u koleżanek oraz na schadzkach gimnazjalistów, którzy tłumaczą się starym, że jedli imbirowe ciasteczka.

Historia[edytuj • edytuj kod]

W Polsce Gingers po raz pierwszy zawitał w 2003 roku i dzięki głośnej kampanii głoszącej „DAJ IM BEERU został dość prędko zauważony przez telewizyjnych pochłaniaczy. Nieważne, że nikt wówczas nie rozumiał co to znaczy po angielsku. Hasło brzmiało fajnie, a natchnione dzieciaki ganiały po kuchni krzycząc do matek „DAJ IMBIRU”. Matki ten imbir dawały, dzieciaki rzygały, ale nie o to się tu rozchodzi. Kampania się udała, piwo było dość tanie i smakowało laikom, tak więc zyski kwitły, a prezesi szczerzyli się do wykresów.

W związku z komercyjnym sukcesem, z czasem na rynek wprowadzono nowe smaki – cynamonowy i limonkowy, oba dla tej samej grupy konsumentów. Jak na każde piwo przystało, jest ono wszędzie wśród nas, ale nikt się nad nim nie rozczula. Tym bardziej, że piją go wyłącznie szczyle i kobiety. One nie czują tego czegoś i poematów mu pisać nie będą...

Obecnie[edytuj • edytuj kod]

Jego obecna cena wynosi przystępne 3 złote netto, więc można go sobie kupić za okrągłą sumkę odłożonych zaskórniaków. Jest tańszy od Redd'sa, tak więc bierze się go na pierwszy ogień, gdy chce się napić czegoś z alkoholem, a nie ma się jaj na wódkę lub co najmniej prawdziwe piwo.