Pesa Bydgostia

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Oryginalne malowanie

Pesa Bydgostia (ED74) – (prawie) debiutancki złom produkcji pewnej bydgoskiej firmy. Jest z natury podzielony na cztery części, a w ramach dodatku na dachu ma przyklejony pantograf. Wyprodukowano zatrważające czternaście sztuk tego cudeńka.

Historia

Po niezbyt udanej próbie dostarczenia złomu WuKaDce[1], inżynierowie Pesy postanowili stworzyć ezeta z prawdziwego zdarzenia. Nikt się niestety nie kwapił żeby kupować pesoeksperymenty i bydgoscy inżynierowie musieli zadowolić się dwoma marnymi prototypami. Jak tylko okazało się, że wynalazki z Pesy potrafią przejechać całą pętelkę w Żmigrodzie bez wybuchania po drodze, Przewozy Regionalne zwęszyły okazję kupienia biedapociągów za grosze.

Pe-erom udało się wybłagać dofinansowanie z Unii i 16 grudnia 2005 roku zamówili 14 sztuk najnowszego dzieła Pesy – Bydgostię. W 2007 pierwsze egzemplarze były już gotowe i po uroczystej prezentacji w śmierdzącej piwnicy pod Pałacem Kultury na Warszawie Centralnej zaczęły jeździć stamtąd na Łódź Fabryczną i z powrotem.

Byda w make-upie od Intercity

Pod koniec 2008 roku w wyniku restrukturyzacji Intercity przejęło od PR całą masę złomiastych wagonów i wszystkie Bydgostie. Zarząd Intercity był wówczas wielce rozradowany tym powiewem smrodu nowoczesności w swojej flocie. Stan euforyczny został przerwany 29 grudnia 2009, kiedy to dwie spięte ze sobą Bydy jadące na trasie Wawka nagle postanowiły, że się nie lubią i się same z siebie rozpięły. Z związku z tym incydentem urzędnicy zaczęli panikować i od tamtego momentu w obu spiętych ze sobą Bydgostiach muszą siedzieć maszyniści.

Autonomiczne rozpinanie się składów to tylko czubek góry lodowej awarii trapiących Bydę. Psuło się właściwie wszystko – chińska elektronika, wysuwane stopnie, kibel, a nawet ogrzewanie. Intercity jakoś nie paliło się do napraw i w 2015 jeździło jedynie 5 tych cudaków, pozostałe 9 stało w krzakach. Geniusze z IC parę razy próbowali komuś opchnąć ten szrot po nieprawdopodobnych cenach. Przewozy Regionalne nawet oznajmiły, że mogą przyjąć Bydgostie za darmo, bo Intercity im de facto za ten złom nigdy nie zapłaciło. Obecnie ostatnie żywe egzemplarze tego cuda techniki można obserwować w okolicach Krakowa.

Anatomia

Wnętrze wygląda bardzo podobnie do Acatusa czy Elfa – ot parę siedzień i korytarz po środku. Po przejęciu tych maszyn śmierci przez Intercity przerobiono jeden człon na pierwszą klasę, poprzestawiano jakże wygodne siedzenia i wciśnięto fotel pomocnika maszynisty żeby można było śmigać więcej niż 130 km/h[2]. Teoretycznie można ze sobą spiąć aż trzy takie cudaki, ale żarłoby to za dużo prądu i prawdopodobnie zawiesiłoby komputer pokładowy na amen.

Na cztery człony przypadają tylko dwa kibelki, z czego dwa są zazwyczaj zepsute i śmierdzą niemiłosiernie. Ma to sporo drzwi, od których pizga w zimie i dwa niedziałające podnośniki dla inwalidów. Dodatkowo Byda może się poszczycić prawie prawdomównym systemem informacji pasażerskiej i klimą, która działa tylko jeśli ma na to akurat ochotę.

Przypisy

  1. Skończyło się na raptem jednej sztuce
  2. Jeszcze nikt się nie odważył