Honda Civic

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Kot w Hondzie Civic serii I… a może to tylko pudło? Trudno odróżnić

Ty, to jest Civic? KCenzura2.svga mać, komu się tak chciało robić?

Fan samochodów na widok Civica, z którego nic nie odpada

Honda Civic – pojazd kompaktowy produkowany przez Hondę od 1973 roku. O dziwo, obecnie jeździ już XI generacja. Dość często spotykany na polskich drogach, równie często poddawany agrotuningowi i zajeżdżany przez młodych gniewnych. Za pieniądze rodziców.

Serie I do III (1972-1987)

Zbyt daleko te lusterka

W sumie nikogo nie obchodzą, zwyczajne kanciaste wozidełka. Obecnie wymarłe – spotkać takie na drodze to święto, ale i tak nie ma w nich na co patrzeć.

Seria IV (1987-1991)

Inspirowane żelazkiem

Charakterystyczna stylistyka przywodząca na myśl żelazko, ostre linie i kształty karoserii. Te, które przetrwały do dzisiejszych czasów najczęściej są zeżarte przez korozję. Trochę z nich jeszcze się toczy po drogach, razem z Hondami Concerto. Wspomnieć o nich warto chociażby dlatego, że to w nich zaczęto montować legendarne silniki VTEC, dzięki którym te samochody nie jeździły, lecz zapCenzura2.svgy. Z powodu starości i niskiej ceny na takie właśnie silniki polują młodzi ściganci; chociażby na 130-konne D16A9, a spełnieniem marzeń jest B16A1 (150 KM) albo B16A (158 KM).

Oczywiście po 20 latach trochę tych japońskich koników uciekło ze stadniny, a część umarła w ewentualnie założonej komorze gazowej, ale chwaląc się że masz VTEC-a dostajesz +20 rispektu wśród innych Hondziarzy.

Młodzi gniewni lubują się także w niezajeżdżalnych silnikach SOHC, na przykład D16Z2 i D15B2. Podobno palą tyle oleju, ile benzyny tudzież ukraińskiego gazu. Ale jak wiadomo, Honda musi dymić!

Seria V (1991-1995)

Pospolita Hania. Trzy razy kręcony licznik, a karoseria zbudowana z czterech samochodów

Najczęściej nazywana jajeczkiem. Obecnie przeżywa renesans na polskich drogach, spływając z każdego szrotowiska Europy jako nic nie puka, nie stuka, tylko lać i jeździć (zob. Ogłoszenie sprzedaży pojazdu). Popularna z powodu niskiej ceny zakupu, legend o jej niezawodności, oraz ładnej nawet dzisiaj stylistyce.

Tak niska, że wysiadając z niej właściwie się wyczołgujesz, a patrząc przez boczne szyby stojąc w korku, podziwiasz drzwi innych zakorkowanych. Po odsunięciu fotela kierowcy osiąga się idealnie gangsterską pozycję zasłaniając się słupkiem środkowym przed ewentualną serią z uzi.

Najpopularniejsza w 3-drzwiowej wersji hatchback i lansotwórczej wersji coupe. Od biedy jest jeszcze sedan. Lakier w kolorze wypłowiałej czerwieni, bądź turkusowy metalik. Inne kolory są rzadziej spotykane. Czasami każda część karoserii jest pomalowana w innym odcieniu, bo była brana z innego modelu. Można powiedzieć, że lakier jest jak kameleon – zmienia kolor w zależności, z której strony patrzysz.

Razem z Hondą CRX znajduje się na czele niechlubnej liście dresowozów (zaraz obok Golfa) w zestawieniu najczęściej buraczonych samochodów. Typowymi przeróbkami tego modelu są: wydech o średnicy co najmniej 10 cm, aby każdy słyszał twój wysokoobrotowy silnik Hondy; tylne lampy lexus look bądź clear; przednie lampy typu angel eyes; jakiś bodykit upodabniający nasz samochód do pługa i felgi z szerokim rantem. Wszystko do dostania już teraz na twoim Allegro.

Dostęp do topowych silników VTEC pozwala jej zapierdalać równie solidnie jak generacja IV. Często te silniki są barbarzyńsko zagazowane, ale właściciel i tak wszędzie rozpowiada jak to kocha swoje autko i jak każdego bierze spod świateł.

Seria VI (1995-2000)

Wersja przeznaczona na rynek rosyjski

Brzydsza niż V, bardziej spasiona niż V, częściowo nieprodukowana w Japonii i ogólnie gorsza niż V. Popularna na rynku wtórnym, aczkolwiek bardziej wśród osób statecznych i emerytów. Młodzi gniewni wybierają Hanię poprzedniej generacji. Wnętrze zaczęło wyglądać trochę lepiej, zniknęły wszędobylskie suwaki (tylko w popularnie zwanych „anglikach”) na konsoli środkowej (czego nie udało się wyeliminować Mazdzie z tamtego okresu), w niektórych wersjach niestety pojawił się kredens na desce rozdzielczej, czyli laminat imitujący drewno.

Znacznie powiększyła się gama silników, przez co dzisiaj handlarze mogą wciskać kit, że kupujesz 1.4 90 KM, kiedy w rzeczywistości masz tam tylko 75 koników. Dla wybrednych pozostał oczywiście DOHC VTEC, który w odmianie Type-R osiąga niebotyczne 185 KM z pojemności 1.6 litra. Natomiast w odmianie VTi pakowanej w angliki 169 koni z 1.8 litra. Silniki, jak można się domyślać, bardzo często wyposażone w podtlenek LPG. W Polsce, gdyby mogli, zagazowaliby nawet diesla.

Oprócz dodania wersji kombi wersje nadwoziowe bez zmian, jedynie hatchbackowi dorysowali dwoje drzwi, ale ta wersja to już nie jest prawdziwy Japończyk, bo składany w Anglii. Przy okazji na jego podstawie powstawał Rover 400. Z jednej strony kupując Rovera, masz prawie Hondę, ale jednak kupując taką Hondę, w rzeczywistości dostajesz Rovera.

Seria VII (2001-2005)

O zachodzie słońca wygląda to super

I tutaj skończyła się Honda Civic. Samochód urósł we wszystkie strony, przestał być płaściutki i z gangsterską pozycją za kierownicą. Stał się po prostu bardziej europejski. Materiał na siedzeniach był cienki jak papier, a niezawodność Hondy poszła w pizdu, nie mówiąc już o trzeszczeniu wszystkiego co możliwe. Ogólnie nie postarano się z tym modelem – może coś w tym jest, skoro był składany poza Japonią. Tam ludzie mają życie poza pracą i nie popełniają rytualnego samobójstwa, jeżeli jeden element deski rozdzielczej poluzuje się po przejechaniu 50 tys. kilometrów.

To w mniejszym stopniu tyczy się Type-R, który pomykał żwawo dzięki 200 koniom mechanicznym, uzyskiwanym przy tak wysokich obrotach, że silnik zaczyna wytwarzać własne pole grawitacyjne. Za to wszyscy kochają silniki Hondy.

Seria VIII (2006-2011)

Przybył z kosmosu żeby opanować nasz świat i zniewolić rasę ludzką. Nikt nie ma pojęcia co strzeliło do głowy japońskim projektantom, ale nowy Civic diametralnie różni się od poprzednich… i właściwie od czegokolwiek.

UFO w trakcie porywania – wizja artysty

Przylgnęła do niego nazwa UFO. Ten samochód jest po prostu dziwny, nawet rury wydechowe ma trójkątne, odpala się go przyciskiem, z przodu zamiast dwóch lamp ma wielki pasek wyglądający jak gigantyczny reflektor, tablica rozdzielcza została wyciągnięta ze statku Enterprise, a tylny spoiler jest idealnie po środku tylnej szyby, niebotycznie ograniczając widoczność. Tuningowcy nawet się go nie tykają, bo nie wiedzą co zmienić w jego wyglądzie, a starsze osoby nawet nie domyślają się, że to w ogóle jest samochód.

Type-R w porównaniu z poprzednią wersją jest cięższy, a że panuje opinia, że nowy samochód powinien być lepszy od poprzedniego, powinien mieć większą moc. Dlatego inżynierowie Hondy zwiększyli moc silnika o… 1 KM. Słownie: jeden koń mechaniczny. Nie mówiąc już o tym, że wielowahaczowe tylne zawieszenie występujące i sprawdzające się w poprzednim modelu, zastąpiono zwykłą belką skrętną. Inżynierowie Hondy zapewniają, że samochód jest równie szybki jak generacja VII.

Zobacz też

Przypisy