Michael Kiske
Michael Michi Kiske (ur. 24 stycznia 1968 r. w Hamburgu) – jedyny słuszny wokalista Helloween, który zasłynął głosem tak wysokim, że zawstydził nawet Halforda. Jako że swoim wyciem stworzył nowy styl śpiewania, którego nikt[1] nie potrafi naśladować, gości na wielu albumach różnych zespołów.
Młodość
Mały Michi dorastał w szczęśliwej niemieckiej rodzinie. Przez cały ten czas nic właściwie nie zwiastowało, że zostanie wokalistą, a już zwłaszcza wokalistą metalowym. Najcięższą muzyką, której słuchał, były bowiem rockandrollowe przeboje Króla. Niemiecka sielanka nie mogła jednak trwać wiecznie. W reszcie nadszedł moment, w którym Michi podszedł do matury. Jako że nie było tam zbyt wielu pytań o Elvisa nie zdał, co sprowokowało jego czcigodną Mutter, Frau Kiske do zmuszenia go do podjęcia pracy. Michaelowi cokolwiek nie w smak była praca fizyczna[2] postanowił zatrudnić się jako wokalista w jakimś zespole. Wybór padł na Helloween, które z uwagi na całkowity brak zdolności wokalnych u ich dotychczasowego wyjca, Kaia Hansena, potrzebował kogoś kto go zastąpi. Nowy śpiewak musiał jednak spełniać wymagania stawiane przez Hansena, który był także gitarzystą i szefem zespołu. Te zaś były dość proste: nowy śpiewak musiał umieć piać wyżej niż stary. Zawężyło to znacznie pole poszukiwań do... w zasadzie piać bardziej niż Hansen potrafił tylko Kiske, natychmiast dostał więc pracę.
Helloween
Debiutem wokalnym Michiego był singel Future World. Michael szpanował tam swoją skalą głosu, którą przewyższał Freddie'go Mercury'ego[3]. Spodobało się to fanom, którzy z niecierpliwością czekali na wydanie pierwszej płyty zespołu z nowym wokalistą. Keeper of the Seven Keys Pt.1 i jej następca bardzo spodobały się fanom, a w Wielkiej Brytanii, po trasie koncertowej pojawiły się nawet głosy, że może zastąpić Roba Halforda na stanowisku Boga Metalu. Niestety następna płyta Helloween pogrzebała bezpowrotnie te nadzieje. Na Chameleonie, bo o nim mowa, były głównie kompozycje Michaela i, o zgrozo, z metalem miały bardzo niewiele wspólnego. Bardziej utrzymane były w klimacie hard rocka w stylu AC/DC czy Deep Purple. Niezadowolony Michael Weikath, kreujący się na nowego szefa zespołu po wyrzuceniu Hansena, wziął sobie wokalistę na celownik, i, po wydaniu następnej płyty, która również nie odniosła sukcesu, wyrzucił również jego. Tak Kiske trafił na bezrobocie po raz drugi.
Bezrobocie
Michi postanowił wykorzystać swoją renomę i dołączyć do Iron Maiden, które akurat zostało pozbawione frontmana. Zespół w osobie Steve'a Harrisa wolał zatrudnić jednak, jak na angielskich patriotów przystało kogoś z w wysp. Kiske przegrał więc ostatecznie z burakiem. Nie zraził się jednak i już w 1995 nagrał solową płytę, Instant Clarity, która jednak z metalem miała mało wspólnego nie licząc dwóch piosenek nagranych wspólnie z Adrianem Smithem i Kaiem Hansenem. Świadczą one dobitnie, że Harris nie miał racji, ale bynajmniej nie podnoszą znacząco jakości całej płyty. Owocem współpracy tych panów jest też piosenka Time to Break Free na albumie Land of the Free Gamma Ray. Po tych występach na ponad cztery lata Kiske zaszył się w swojej rezydencji w Hamburgu, gdzie w najlepsze przeżerał pieniądze zgromadzone w czasie występów z Helloween.
Koniec pieniędzy
Wszystko się kiedyś kończy. Dla Kiskego koniec pieniędzy nadszedł w okolicach początków nowego tysiąclecia. Owocem tego jest gościnny występ Michiego na debiutanckim albumie Avantasii nazwanym The Metal Opera. Po premierze albumie odbyła się też trasa koncertowa, na której Kiske zaprezentował swój nowy image. Wzorem Halforda zgolił blond włoski, ale wstydził się eksponować łysą czaszkę, więc chodził cały czas w charakterystycznej czapce. Niedługo potem nagrał również wiele innych pomniejszych wystąpień gościnnych na albumach takich wykonawców jak Edguy czy Masterplan. W tym samym czasie wychodziły również kolejne jego solowe płyty nagrywane pod dziwacznymi nazwami typu ZupaRed czy Place Vendôme[4]. Kasy na kącie wciąż jednak nie chciało przybywać, dlatego w 2011 wziął nawet udział w sesji zdjęciowej dla Playboya. Jako że z klaty na zdjęciu u góry nie pozostał nawet ślad wielkiej kariery jego występ nie zrobił. Wkrótce zła passa miała się jednak odwrócić.
Unisonic
W 2010 roku nadszedł moment krytyczny. Po jednym z występów z Gamma Ray Kiske musiał wyłudzić od Hansena pieniądze na taksówkę do domu. Kai, aby uniknąć wysłuchiwania następnych próśb o pożyczenie pięciu euro, postanowił pomóc przyjacielowi wrócić na szczyt. Na bazie Place Vendôme sformował mu zespół[5], który nazwał Unisonic. Debiutancki album zespołu został nazwany wielkim powrotem dawnego Helloween i zdobył bardzo wysokie oceny uznanych krytyków. Inna rzecz, że krytycy zawsze mogą się mylić, zwłaszcza jeśli mają odpowiednią motywację. My zresztą i tak wiemy, że sukces został odniesiony tylko dlatego, że Michi znów zapuścił włosy.
Wybrana Dyskografia
Albumy solowe
Na wszystkich albumach solowych możemy usłyszeć jak Kiske rzępoli na gitarze. Delikatnie mówiąc nie wychodzi mu to najlepiej.
- Szablon:Tdebiut solowy Michaela. Nie licząc dwóch piosenek album ssie.
- Szablon:Ttaki tam bardzo delikatny rock w stylu Jonas Brothers.
- Szablon:Tróżowiutki pop dedykowany niemieckim fanom Bimberka. Niestety nie zdobył popularności, gdyż nikt wtedy jeszcze o żadnych Biberkach nie słyszał.
- Szablon:Tskoro nie udało się zdobyć kasy śpiewając różowiutki pop może wystarczy nagrać parę starych hitów w wersji akustycznej? Otóż nie.
Różne dziwne projekty
SupaRed
- Szablon:Tjeśli ktokolwiek sądził, że wokalista metalowy nie może nagrać nic bardziej słitaśnego niż płyta Kiske to jak najbardziej może.
Place Vendôme
- Szablon:Tpowrót Kiskego do nieco cięższej muzyki. Zdarzają się nawet całkiem ostre kawałki, przytłoczone jednak ogromną ilością balladek.
- Szablon:Tcałkiem przyjemna płytka o poziomie zbliżonym do Unisonic. Mimo to nie była w stanie uchronić Kiskego przed kryzysem.
Kiske/Somerville
- Szablon:Tdziwna płyta, na której wszystkie piosenki stanowią duety z jakąś babą[6]. Nawet się sprzedała, ale co z tego, skoro trzeba było dzielić się zyskami.
Gościnne Apirensy
- Na albumie solowym gitarzysty Timo Tolkkiego zaśpiewał tytułową balladkę Hymn to Life. Było to w 2002 roku i było to straszne.
- Z Masterplanem nagrał w 2003 piosenkę Heroes umieszczoną na debiutanckim albumie grupy. Śpiewał tam sobie w duecie z Jørnem i nawet zdołał go przekrzyczeć.
- W 2005 popełnił nagranie Absolution z brazylijskim zespołem Tribuzy umieszczone na jedynym albumie grupy. Jego wokal został nagrany ciszej, żeby nie wypadł za dobrze w zestawieniu z Brucem Dickinsonem, który również obecny jest na tej płycie.
- Z Edguy zaśpiewał Judas at the Opera z EP-ki Superheroes. Byłby to całkiem zgrabny duet z Tobiasem Sammetem, gdyby nie fakt, że ten drugi brzmi momentami jak kot duszący się kłaczkiem, bo próbował śpiewać tak wysoko jak Kiske
- Michi pojawił się też w kilku samplach na początku Occasion Avenue na albumie Keeper of the Seven Keys: The Legacy. Jako że stało się to bez jego zgody Kiske groził procesem. Na grożeniu się skończyło, gdyż nie było go stać na prawnika.
- Z Revolution Renaissance, nowym projektem Timo Tolkkiego zaśpiewał na paru piosenkach, znowu do pary z Sammetem. Całkiem przyjemnie się tego słucha.
Ciekawostki
- Powstało już yaoi z udziałem Kiskego. Autor czy też autorka liczy, że Michi wzorem Halforda zrobi coming out przed pięćdziesiątką.
- Głos Michaela jest tak wysoki, że teoretycznie byłby w stanie porozumiewać się z nietoperzami.
- Jeśli się chce zrobić dobry cover jego piosenki najlepiej zatrudnić wokalistkę.
Przypisy
- ↑ No może Justin Bieber, ale wszyscy wiemy, że to kobieta...
- ↑ A ze średnim bez matury w Niemczech to można tak jak u nas najwyżej rowy kopać
- ↑ I to dosłownie. Kiske potrafił wyciągnąć prawie oktawę wyżej przy podobnej czterooktawowej skali
- ↑ Tak, nie wolno pomijać tego akcentu nad o bo Michi będzie smutny
- ↑ Główna zmiana polegała na tym, że zatrudnił siebie
- ↑ Zapewne tytułową Somerville