Rzeszów
Na Hetmańskiej siedzą, suche bułki jedzą.
- Warszawiacy o mieszkańcach Rzeszowa
Skoro Rzeszów to Ukraina, to Wa-wa to Białoruś
- Reszta Polski o położeniu geograficznym Rzeszowa
Rzeszów (właśc. Mojżeszów) – miasto i powiat w woj. podkarpackim, stolica województwa i powiatu rzeszowskiego, którego nie jest członkiem ale członkowie powiatu w nim przesiadują bo sami nie wiedzą gdzie mają siedzieć. Ostatni w miarę ucywilizowany bastion polskości na kresach wschodnich. Wyglądem przypomina poziom 1-1 z Super Mario Bros. Dalej na wschód od miasta już nic nie ma i zamiera wszelkie życie. Rozciągają się jedynie dzikie pola i można zauważyć osobom ze sprawnym okiem – kilka osad. Teren ten opanowali dzikie ludzie z zagranicy w samochodach typu skorodowany 50 letni Żyguli, 45 letnia Zastawa bez świateł – stali klienci rzeszowskich hipermarketów oraz dostawcy spirytusu Royal z baku samochodu oraz papierosów zza dziurawej chłodnicy. Biznesmeni docierają do Rzeszowa z reguły wręczając kopertę na granicy i nie jest to wcale list z pozdrowieniami od babci Tamary. Dzięki tym „East-biznesmenom” w Rzeszowie przypada największe zagęszczenie galerii handlowych i hipermarketów w Polsce (a cały czas budują nowe). Wiadomo, że miasto jest żywicielem nie tylko Rzeszowian ale również jest otwarte na turystów zagranicznych (czytaj wyżej). Ważne jest aby dokonali oni zakupów dużo i szybko oraz wybrali jedyny słuszny kierunek podróży – „wschodni”. Kontakty z zagranicznymi biznesmenami, które są nie po ich myśli, często kończą się na Oddziale SOR Szpitala Wojewódzkiego nr 2 (dojedziesz autobusem…, przepraszam… – dowiozą cię służby medyczne). Na pocieszenie dodam, że tylko w Przemyślu są częstsze wyjazdy służb medycznych w tym zakresie.
Zagraniczna „Biznes Woman” często „łapie stopa” wystawiając prawe kolano, mając do perfekcji opanowane stwierdzenie: „w paszczu tridccat w pipu piedijesjat”. Co dziwne owa zagraniczna biznesmenka daleko nie jedzie, najwyżej prosi o podwiezienie do leśnego zagajnika (pewnie zbiera grzyby). Niekiedy samochód nigdzie nie zabiera biznesmenki a „rozmowy w samochodzie” pewnie dotyczą przyjaźni między narodami.
Rzeszowiacy z reguły wybierają kierunek zachodni – stąd też kończy się autostrada A 4 biegnąca z zachodu na węźle Rzeszów-Wschód. Niby trwają dalej prace na autostradzie w kierunku wschodnim, jednakże jest to budowa rozgrzebana z czego bardzo zadowoleni są mieszkańcy miasta.
Historia
Pierwsza wzmianka o Rzeszowie sięga czasów neolitu, kiedy to w dzisiejszej Słocinie zaczęto używać kamieni oraz powstał gród na terenie Staromieścia. Nie wiadomo jakim cudem, ale przetrwał on do 19 stycznia 1354, czyli czasów nadania niniejszych włości Janowi Pakosławicowi ze Stróżyc – wielkiemu idolowi każdego rzeszowiaka. Sam zainteresowany nawet nie wiedział jaka będzie z tym zabawa.
Jan Pakosławic zadowolony darkiem od Króla Kazimierza zmienił nazwisko na „Rzeszowski”. Ale się bidak cieszył… Ale i tak długo ród nie pogościł, bo przyszedł nie jaki Spytek Ligęza, hajtnął się z jego potomkinią i było po zabawie.
W gruncie rzeczy, Mikołaj Spytek Ligęza zapisał się nadzwyczaj dobrze w kartach miasta. Szpital wybudował, zamek wznosić zaczął, a handel kwitł w najlepsze. No i jak to zwykle bywa, , przyjdą inni, ożenią się z jego córą i znowu rewolta. Chodzi o to, że Ligęza uznawany jest przez wielu za gospodarza wszech czasów. Na jego cześć nazwali 200 metrową ulicę wciśniętą nad Wisłokiem pomiędzy cmentarzem, a bliżej niezidentyfikowanym blokowiskiem w okolicach miejskiego targowiska.
I nastał czas włączenia do imperium. Lubomirscy po prostu musieli mieć to miasto, musieli! Całe ich południe i nadal im mało. No, ale cóż, zamek wybudowali, pałacyki też. Biednie nie było… Dzięki nim Rzeszów ma jakieś zabytki. To, że nie wie co z nimi zrobić, to już inna sprawa.
W czasach II RP Rzeszów znany był z tego, że jego ratusz w nocy był zataczany do szopy, aby go nikt nie ukradł.
Kolejne dzieje to suchar z betonem. Aż do czasów, tzw. demokracji. III Rzeczpospolita ogłosiła całe Podkarpacie, a Rzeszów zarazem „Moherowym Bastionem”. Nie ważne, że są tu najsławniejsze w Polsce budowle ku czci czerwonych, nawet na kościelnych terytoriach, że PPP miała tu ponad 1% głosów i, że od trzech czterech kadencji prezydentem jest były członek PZPR–u. Tu mohery rządzą i już!
Położenie geograficzne
Położenie Rzeszowa jest to jedyna rzecz, z której słynie to miasto. Razem z Suwałkami tworzy duet miast, które z niewiadomych przyczyn znajdują się na mapach prognoz pogody. Dało to początek licznym teoriom spiskowym, które są tak tajne, że nikt o nich nawet nie słyszał.
Przez Rzeszów przepływa malownicza rzeka… no, nazwijmy to tak, zwana Wisłokiem. Według jednej z teorii, pływają w nim krokodyle – prawdopodobnie jednak był to sposób władz miasta, aby przegonić uratować od groźnych chorób zainteresować basenami mieszkających w pobliżu studentów.
Rozrywka
- Główny artykuł: Komunikacja miejska w Rzeszowie
Jedyną rozrywką w mieście był darmowy przejazd na trasie Rzeszów – Auchan (Krasne)w ramach wycieczki fakultatywnej jak z Egiptu do Gizy. Sam dojazd był bezpłatny, lecz teraz trzeba sobie wykupić bilecik za 1,30zł… Wcześniej wystarczyło kupić zapałki za 6 gr, zabierać paragon i wracamy. Niestety teraz musimy do zapałek dokupić bilet.
Obecnie największą atrakcją jest przejazd autobusem linii „6” kursującym na trasie ul. Ustrzycka – Malawa. Do autobusu należy zabrać śpiwór i termos, gdyż trasę o długości dziesięciu kilometrów pokonuje w ciągu 12 godzin, kategorycznie nie należy kasować pełnego biletu na I strefę, a jedynie na strefę miejską (ponieważ kanary niezbyt chętnie kontrolują na terenie Malawy – powody nie są oficjalnie znane, aczkolwiek mówi się, że mieszkańcy tejże miejscowości mają ustawowy obowiązek podrzeć mandat przed oczami kontrolującego i dać mu wpierdol). Pieniądze zaoszczędzone na bilecie zaleca się zachować dla pana Romana (vel Rumun), który całe życie przebywa na ostatnim przystanku w Malawie i pobiera datek z tytułu: „Ej młody/młoda, weź ta pożycz dwa złote”. W samym autobusie „6” czekają na pasażerów wielorakie możliwości rozrywki:
- 12-godzinny przejazd na stojąco w towarzystwie emerytów/rencistów, którzy za znak honoru obierają sobie werbalne obrażanie wszystkich pasażerów, którzy nie udostępnili im miejsca siedzącego, a ich tygodniowy grafik zawiera zwiedzenie wszystkich przychodni występujących na terenie miasta (tak wojewódzkiego, jak i ościennych), w celu również werbalnego obrażania jak największej liczby lekarzy;
- wieloosobowe śpiewanie utworu o nazwie „Nowenna” do niejakiej M.B.;
- upajanie się niezliczoną ilością nut zapachowych – od kiszonej kapusty, przez odchody zwierząt, po wydychany alkohol etylowy i nieprane, dwutygodniowe majtki;
- odklejanie od siebie menela, który zasnął nieoczekiwanie głową na twoim ramieniu/kolanach;
- możliwość obejrzenia widowiska o nazwie „Próba wtargania do autobusu wysokopodłogowego marki Jelcz, 300-tu kilogramowego bagażu, złożonego z 10 (tzw. „ruskich”) siat, przez 85-cio letnią rencistkę o kulach”;
- możliwość zaobserwowania wielu gatunków zwierząt przewożonych przez pasażerów – od domowych po trzodę;
- możliwość usłyszenia zwrotu: „Ej chuju, chcesz wpierdol?”;
- inne.
Inną atrakcją komunikacyjną jest stanie na przystanku na Placu Wolności i oczekiwanie na autobus linii „19” lub „27”, zwłaszcza przed 8:00 rano. Dlaczego? Bo „19” najpierw przyjeżdża cała zapchana z [tu wpisz dowolną liczbę większą od 20] minutami spóźnienia, aby po chwili z oddalonej w linii prostej o 100 metrów ulicy Batorego przyjechał puściutki autobus, którego nawet nie ma w rozkładzie jazdy [1] i przyjeżdża tylko po to, żeby wkuwić tych, którzy pchają tamten wcześniejszy autobus. Z kolei „27” potrafi przyjechać z 15-minutowym (słownie: piętnastominutowym) opóźnieniem, chociaż do przejechania ma tylko 2 skrzyżowania, ale kierowca na ogół za długo gada ze sprzedawcą biletów na przystanku na Batorego (skąd wyjeżdża autobus) i zapomni wyjechać o czasie.
Ponadto, MPK Rzeszów, jako iż zmienia tabor na nowocześniejszy (kupują Autosany z Mercedesami) oferuje za skromne 9000 złotych stare i wysłużone Jelcze-Berliety, a za nieco ponad 11000 złotych nieco nowsze 120-tki – w sam raz, gdyby ktoś chciał zrobić konkurencję tańszą i jeszcze bardziej zapchaną konkurencję „Marcelowi”[2].
Galerie handlowe
- Capital Park – miał być konkurent dla Millenium, wyszło połączenie siłowni i supermarketu; tam nie schudniesz
- Galeria Graffica – Stolica kultury Rzeszowa. Empik, H&M, lody, nastoletnie
kurwywolontariuszki… czego więcej chcieć? - Nowy Świat – Świecąca galeria handlowa. Legendy głoszą że posiada zadbaną ubikację w której nie śmierdzi. Mnóstwo galerianek, mało sklepów
- Pasaż Rzeszów – galeria w centrum miasta, nic szczególnego poza nazwą, która zresztą też do szczególnych nie należy
- Millenium Hall – znany też jako Kościół Matki Bożej Millenijnej; najczęściej odwiedzana w niedzielę rzeszowska świątynia
- Galeria Rzeszów – gdy jeden rzeszowski multimilioner zbankrutował przy budowie Millenium Hall, jego główny konkurent nie chciał być gorszy; powstała na gruzach Hotelu Rzeszów, konkurencyjna parafia Matki Bożej Rzeszowskiej, a cuda tam takie, że aż się trzęsie
Kultura
Zabytki
Zabytki Rzeszowa dzielą się na socrealistyczne…:
- Pomnik Czynu Rewolucyjnego (zwany Wielką Cipą, Pizdą Europy, ew. Uszami Zakopanego Zająca) – czyli jak zrobić symbol wszech czasów z kilku ton betonu i gwoździ. Gdy do władzy doszedł prawicowy (?) prezydent, zgodnie ze swoimi poglądami umieścił na nim herb Rzeszowa, od jego nazwiska zwany Szlachtaczką; swoje zrobili również zakonnicy pobliskiej parafii, odkupując go od miasta i dobudowując park z trawnikiem zwanym Futerkiem. Krótko mówiąc, to w Rzeszowie nawet piczka doczekała się pomniczka;
- Gmach Urzędu Wojewódzkiego – taki jak Pałac Kultury tylko na wieżę brakło. I na salę kongresową. I na odnogi. W sumie to ni chuja Pałacu nie przypomina – ale tak się mówi, więc tak jest;
- Gmach Sądu Apelacyjnego – dawniej siedziała tam partia, teraz też siedzi, tylko w togach;
…prawie socrealistyczne,…:
- Zamek Lubomirskich – po co dawać do zwiedzania? Przemeldujmy to na sąd!;
- Aleja Kasztanowa i Lubomirskich – nie ma to jak spacer wśród kasztanów patrząc na zabytkowe… nie ma to jak spacer wśród kasztanów;
- Ulica 3-maja – nieoficjalne centrum kulturowe miasta, gdzie można zjeść pizze, kebaba, lody, zrobić zakupy, pójść do muzeum, apteki, pomodlić się w kościele, a to wszystko na przestrzeni 10 m².
- Rynek – kiedy to w innych miastach, protesty przeciwko klubom go-go powodowały ich usuwanie, w Rzeszowie wskutek protestów założono drugi.
…niesklasyfikowane…:
- Mała i Duża Synagoga – widzicie? Żydów nie ma, a dwie synagogi są;
- Trasa podziemna – nie ma to jak szwendanie się po piwnicach w minusowej temperaturze, aby pozwiedzać miejsce sieki na Tatarach i ołtarz satanistów;
- Ratusz – z ratuszem jest o tyle ciekawa sytuacja, iż odkrywszy w jego podziemiach zabytkowe kolekcje sztućców, po kilku dniach zaginęły w tajemniczych okolicznościach.
- Okrągła kładka – jedyna w swoim rodzaju kładka w kształcie odwróconego koła, zwana również rondem dla pieszych bądź Aureolą Ferenca. Tworzy z Wielką C. kompleks artystyczny i kontynuuje tradycję wyjątkowych symboli miasta. Odpowiedzialna za paraliż komunikacyjny alei Piłsudskiego. Miejsce spotkań i podziwiania centrum w ogromnym nasyceniu spalin, co nikomu nie przeszkadza - wręcz przeciwnie. Stąd zamontowano ławeczki aby lepiej przyswajać smród a tym samym przyczyniać się do zmniejszenia smogu w Rzeszowie poprzez własne płuca, które wg Urzędu i tak się oczyszczą.
Wielki wódz miasta planuje jeszcze jedno rondo dla pieszych aby wszyscy podziwiający (miejscowi i turyści) pomieścili się, przyjmując w ciągu 15 minut dawkę spalin dopuszczalną dla zdrowego, dorosłego człowieka, którą może przyjąć maksymalnie w okresie 6 miesięcy.
…i cmentarze:
- Stary Cmentarz – są nagrobki… i nagrobki… i krzyże poodwracane przez metali i satanistów…
- Cmentarz na Pobitnie – chciałbyś mieć za sąsiada Leopolda Lisa-Kulę, co?
- Komunalny – okoliczni mieszkańcy nie odczuwają już jego sąsiedztwa; kiedyś korki na Lwowskiej były tylko 1. listopada, teraz są tam codziennie.
- Cmentarz Armii Radzieckiej – a ty nadal pieprzysz, że Podkarpacie to ostoja moherów, katoli i PiS?
Osiedla
Sprawa rzeszowskich dzielnic jest nieco skomplikowana. Miasto nie posiada 300 tys. mieszkańców, nie może posiadać oficjalnego podziału. Dlatego w ciągu jednego miesiąca możesz się dowiedzieć, że mieszkałeś na trzech dzielnicach nie zmieniając zameldowania. Jeżeli jakieś osiedle nie podoba się radzie, to podrzuca go swoim sąsiadom, a oni znowu odbijają i tak w nieskończoność…
Jak już wcześniej wspomniałem, dzielnice są umowne. Czasem przyjeżdża grupka studentów z sąsiedniej Malawy i chcąc pobawić się w mikronacje głoszą, że mieszkają na osiedlu, o którym rodowici rzeszowianie pierwszy raz słyszą.
- Baranówka – pomimo obalenia komunizmu, estetyczne bloki w stylu socrealistycznym wyrastają jak grzyby po deszczu. Tylko bloki. gdyby wyludnić tych mieszkańców to przestępczość w mieście spadła by o co najmniej 50%;
- Budziwój – dzielnica najbardziej wysunięta na południe, dzięki której Rzeszów przypomina na mapach kształtem Afrykę. Znana z co najmniej jednego burdelu, jednego klubu pseudopiłkarskiego nazwanego nie wiedzieć czemu „Grunwald” oraz mieszkańców, którzy się tam przeprowadzili i myślą, że to dzielnica willowa. Tylko oni tak myślą.
- Gwardzistów – wszyscy mówią Gwardzistów a każdy wie, że osiedle nazywa się Kmity. Dzielnica znana z tak zwanego blaszaka (sklepu) i blaszanych bloków;
- Biała – jeżeli powiesz komuś, że to teren miejski to wyśmieje cię w twarz;
- Drabinianka – słynie tylko ze Żwirowni. Nie, o takie kąpielisko chodzi;
- Miłocin – miasto się do niego nie przyznaje, a mieszkańcy myślą, że są osobną miejscowością;
- Nowe Miasto – (prawie) spokojni ludzie, niestety, za dużo dresów;
- Pobitno – średnia wieku mieszkańców – 80 lat. Jest tam największy szpital w mieście, a obok niego dwa cmentarze;
- Przybyszówka – nowo przyłączona wiocha. Tylko po jaką cholerę?;
- Słocina – i kolejna wiocha. Jest pałacyk, ale w ruinie. Są drogi, ale w ruinie. Są i ludzie, ale w ruinie. Ale Internet mają!;
- Staromieście – to na tych terenach projektowano mapy do Stalkera.;
- Staroniwa – przywiązanie nieszczęśnika do przebiegających tutaj torów skutkuje śmiercią głodową;
- Śródmieście – prawie jak USA. Takie wielkie, takie bogate? Nie. Jak jeden z jednego końca dzielnicy pójdzie na drugi kraniec, to by do niego z balkonów strzelali, tylko że w żadnym bloku nie ma balkonów;
- Wilkowyja – znane z największej ilości
szperaczyginekologów na metr kwadratowy. Nie, nie kręcą tu Rancza; - Zalesie – sen hipisa nie zna granic – prawie wszystkie ulicę pochodzą od nazw kwiatów; niegdyś na jego terenie zlokalizowane było miasteczko akademickie, jednak postanowiono je przerobić na tani dom rozrywki dla studentów zagranicznych, głównie Ukraińców; sam kampus położony jest na wzniesieniu zwanym Golgota (nie jeden student tam upadł);
- Ząłęże – różne przechodzi stany, a najsłynniejszy to Stan Borys. Mają oczyszczalnię ścieków, więzienie i elektrociepłownię – i wciąż myślą, że to ich plusy;
- Zwięczyca – dzielnica całkowicie położona w lesie;
- Osiedle Projektant – tutaj młodzież tłumi swoją agresje dzięki kamerom zamontowanym na blokach, dzięki czemu wszyscy stali się koneserami wybornych alkoholi. Kolebka młodych kryminalistów.
Przyległe wioski
Jak wiemy, Rzeszów każdego roku pochłania coraz to kolejne przyległe wioski. Ty też byś przyłączał je do miasta gdyby były z każdej strony… Według analityków, jeśli Rzeszów nie przejdzie na dietę, w 2112 r. będzie sięgał od Karpat aż po Warszawę.
Wsie jeszcze nie przyłączonych do miasta:
- Boguchwała – wioska o specyficznym dialekcie. Tam kaloryfer to GRZEJNIK a kosz na śmieci to KUBEŁ, deska do prasowania to PRASOWALNICA, deska do krojenia chleba to KRAJALNICA. Kanapkę z kolei Bochuwałczanie zwą KROMKĄ. Tam nie ma ziemniaków. Tam są KARTOFLE;
- Mogielnica – ten słynny skansen. Świnie , krowy ,
wieśniakiwieśniory i te rzeczy; - Nowa Wieś – ta z kolei słynie ze swojego jakże sterylnego basenu. W 2011 roku ukończono budowę 10 razy lepszego basenu w niedalekim Sokołowie Małopolskim, dzięki czemu od tamtej pory szlachta jeździ zrelaksować się w Dżakuzi w Sokołowie Młp. Mieszkańcy Nowej Wsi nie lubią mieszkańców Sokołowa, bo zabrali im klientelę basenu. W akcencie nowowiejskim zamiast u wymawiamy o np. kora zjadła bołke z silnym akcentem na o;
- Tyczyn – chcesz być hardkorem? Spróbuj nagrać tu nagranie bez odgłosu krowy lub koguta, albo metala wpi ci się w kadr, z torbą butaprenu w łapach;
- Kraczkowa – tutaj jedyną atrakcją jest brak atrakcji
- Malawa – siedziba wsparcia
intelektualnegomilitarnego jedynego słusznego klubu piłki kopanej na Podkarpaciu, który założył pewien żyd w 1905 r. Wsparcie owo składa się głównie z nastoletnichszczeniakówmłodzian, odurzonych tanim winem i myślących, że ktoś na nich popatrzy bez cienia politowania, kiedy wyglądają jak większe o pięć kilo, 10-letnie dzieci Ugandczyka chorego na AIDS. Każdy rodowity Malawianin musi palić szalik Stali Rzeszów, Crasnovii Krasne, sikać do przystanku PKS, jeździć autobusem linii 6 na oszukanym bilecie, kraść bagietki w C.H. Auchan i myśleć, że ktoś w klubie z 1905 roku traktuje go poważnie. - Krasne - ostatni bastion walki z władzami Rzeszowa; legenda mówi że jeśli Krasne zostanie przyłączone do miasta, to Rzeszów opanuje całe Podkarpacie.
Zobacz też
Przypisy
- ↑ Czasami nawet nie ma oznaczenia, że to linia „19”, więc tylko kierowca wie, gdzie jedzie
- ↑ http://www.infores.pl/mpk/pl/bprzetargib/