Wrocław
Ten artykuł jest niezmiernie długi i jego czytanie może spowodować liczne szkody, takie jak: strata czasu, ból palców, możliwość zepsucia się myszki, klawiatury, procesora i przypalenie drugiego dania. Upewnij się, że jesteś na siłach lub wylosuj sobie coś krótszego. |
Wykolejone tramwaje i przewalanie kasy na głupoty będą Ci dane, gdy powiesz do monitora „dziękuję pan kot Wrocek”.
Panowie z Wrocławia? My też ze Lwowa!
- Z rozmówek przesiedlonych Kresowiaków
Ktoś z Wrocławia puścił pawia. Ha ha hahaha!
- Specyficzne poczucie humoru wujka Romka na zjeździe rodzinnym
Nie będę jechała jakimś rozdupconym tramwajem po tym upiornym Wrocławiu!
- Paździochowa o Wrocławiu
Wrocław (Wiochlove, Wsiocław, Wrochate, Wrocek, dawniej Breslau, po pepicku Vratislav) – wieś na prawach powiatu w woj. dolnośląskim, położona niedaleko Czech i Niemiec, w połowie drogi z Siechnic do Obornik, nad rzeką Widawa. Główni mieszkańcy miasta (zwani na Dolnym Śląsku „wsiocławiakami” albo „wrocławsiakami”) to uciekinierzy z zabużańskich wiosek, zbieranina różnych kultur w jednym kołchozie, co do dzisiaj znajduje odzwierciedlenie w brudzie i smrodzie panującym we Wrocławiu.
Według pewnego serialu Wrocław jest miastem mądrym (wbrew stanowi rzeczywistemu). W rzeczywistości mieszkańcy Wrocławia są ksenofobiczni i pyskaci, a jedną z najgłośniejszych ostatnio imprez we Wrocławiu, która rozsławiła miasto na cały świat, było spalenie kukły Żyda. Wcześniej mieszkańcy miasta podpalali romskie koczowiska i organizowali neonazistowskie burdy w Rynku, dzięki czemu Wrocław zyskał miano „brunatnego miasta”.
Wrocław od 20 lat sukcesywnie traci swoich mieszkańców, którzy nie chcą już mieszkać w tym upiornym mieście. Według danych PKW, Wrocław liczy już 589 000 tysięcy mieszkańców, 20 lat temu było to 630 tysięcy. W 2016 roku Wrocław otrzymał zaszczytny tytuł ESK (Europejskiej Stolicy Kompleksów), którym to mianem w końcu doceniono fobie, jakie od 1945 roku do dzisiaj mają na tle innych miast (głównie Warszawy) wieśniaki przesiedlone zza Buga do dawnego niemieckiego Breslau.
Ogólne informacje[edytuj • edytuj kod]
Wrocław jest znany na świecie z dużego zabytku – Panoramy Racławickiej, mostów nad tamtejszą rzeką oraz akcji propagandowych, takich jak Wrocław – miasto spotkań (np. z bandytami). Wrocław miał trzech prezydentów: Bogdana Zdrojewskiego, który poszedł do Sejmu i stracił pracę, Stanisław Huskowski oraz Rafała Dutkiewicza, który przytył podczas kadencji. Oficjalna wersja mówi, że wrocławianie zawsze kochali swoich prezydentów i wybierali ich na jak najdłużej.
Generalnie mieszkańcy Wrocławia są dumni ze swojego miasta. Choć nie wszyscy, bo część wrocławian kończy w stolycy, by reszta mogła nazywać ich wieśniakami. Wrocławianie są też dumni ze swojego rynku (nie mylić z bazarem, w który czasem się zamienia) – uważają, że mieszkają w Europejskim (przez wielkie „E”) mieście, gdyż po rynku zawsze spaceruje rzesza niemieckich moherów robiąc sobie fotografie z Panią Basią.
Miasto cieszy się popularnością wśród studentów – głównie tych, którzy nie dostali się na uczelnie w Krakowie, Warszawie lub Poznaniu.
Wbrew opinii wrocławian, Wrocław nie jest stolicą Śląska[potrzebne źródło] (którą od czasów ostatniej wojny są Katowice, a przed wojną też nią były, gdyż reszta Śląska nie leżała wówczas w granicach Polski), ani nawet Dolnego Śląska (Dolnoślązacy zgodnie odżegnują się od takiej stolicy, wstydząc się ksenofobii i chamstwa jej mieszkańców), a co najwyżej powiatu wrocławskiego. Co jest logiczne, gdyż na Śląsku funkcjonuje np. specyficzna gwara śląska i szereg innych elementów kulturowych, których na próżno szukać u przesiedleńców zza Buga. Jedynie wrocławianie uważają w swojej megalomanii, że Wrocław powinien być stolicą Śląska, co ma tyle wspólnego z obiektywizmem, jakby prezydent państwa sam siebie wybierał.
Herb[edytuj • edytuj kod]
Herb Wrocławia, jak zresztą widać, dzieli się na pięć części. Niektórym marzycielom przypomina symbol Hogwartu, gdyż u góry, po lewej stronie posiada lwa w pozie znanej z godła Gryffindoru, zaś po prawej stronie znajduje się orzeł[1]. Niestety, litera W nie znajduje się pośrodku, bo dwie głowy na dole wyglądałyby głupio.
Poszczególne elementy herbu przedstawiają się następująco:
- biały ukoronowany lew przypominający gryfa, na czerwonym tle to herb Czech. Założyciel był właśnie stamtąd, zaś Niemcy nie zasłużyli na wyróżnienie pomimo prawa, na jakim założono miasto;
- czarny orzeł na złotym tle, z krzyżem i księżycem na piersi, jest symbolem Dolnego Śląska. Z powodu tego, że Wrocław był w wielu rękach, umieszczono ów herb, by nie zapomnieć chociaż, na którym Śląsku miasto obecnie przebywa;
- litera W – oczywiście W jak Wrocław – na żółtym tle. Wprawdzie Warszawa czy Wąchock też rozpoczynają się tak samo, ale co z tego?;
- mówią, że Jan Ewangelista na czerwonym tle, a wygląda jak kobieta. Być może to wynik poprawności politycznej spowodowany obecnością tego na środku?[2]; Przypomina popiersie Fryderyka I Barbarossy, który w 1163 roku obsadził tu wygnanych zniemczonych Piastów Śląskich jako swoich wasali, co doprowadziło do niemal kompletnego zniemczenia Dolnego Śląska.
- głowa Jana Chrzciciela, bo katedra. A także kamienna głowa, już wcale nie świętego, wystająca z jednej z wież.
Gospodarka[edytuj • edytuj kod]
Wrocławska gospodarka jest napędzana przez ZUS i PUP, które dają pracę szerokiej rzeszy bezrobotnych oraz tym co udają, że pracują. Pierwsi budują nowe siedziby, a drugich można w nich znaleźć. Szacuje się, że we Wrocławiu 90% mieszkańców pracuje w sektorze turystycznym, 8% na bazarze, gdzie handlują rowerami i majtkami damskimi, 3,99% w szpitalu Bonifratrów bądź w rzeźni. Reszta mieszkańców to łowiący tramwaje kot Wrocek i człowiek z niepełnym podstawowym, dla którego nie ma pracy dla ludzi z jego wykształceniem.
Edukacja[edytuj • edytuj kod]
- Uniwersytet Wrocławski – miejsce katorg i męk tysięcy studentów. Znajduje się na 4 miejscu (od końca licząc) w rankingu uniwersytetów w Polsce, wyprzedzając w nim w roku 2011/2012 Uniwersytet Zielonogórski.
Miejsce, gdzie pani w dziekanacie zawsze ci pomoże. Uniwersytet powstał w 1945 roku na polecenie Bolesława Bieruta, który do dziś jest wielkim patronem całego Uniwersytetu. - Uniwersytet Ekonomiczny – wyższa szkoła dla przyszłych agentów Leszka Czarneckiego. Studiowanie opiera się na rozkminianiu poszczególnych przedmiotów sprowadzonych do jednego.
- Politechnika Wrocławska – miejsce, do którego wpada się po pięciu miesiącach imprezowania, aby zmówić pacierz i liczyć na łaskę Pana. Też założona przez Bieruta, ślady widać dotąd w treści statutu.
- Wyższa Szkoła Pedagogiczna – wsparcie seksualne politechniki.
- Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu – zaplecze seksualne politechniki.
- Zespół Szkół Plastycznych im. Stanisława Kopystyńskiego – siedlisko dzieci z czarnymi teczkami. To przez nich w tramwajach jest tłok. Wsparcie finansowe pobliskich tytoniowych i monopolowych.
- Akademia Wychowania Fizycznego – miejska pijalnia.
- Akademia Muzyczna im. Karola Lipińskiego – matka i nauczycielka grajków weselnych i bezrobotnych nauczycieli muzyki. Studenci wydziału wokalnego znakomicie bawią się w swoim towarzystwie korzystając z gościnności popularnych w mieście klubów dla homoseksualistów.
- Uniwersytet Medyczny im. Piastów Śląskich – udają, że imprezują, a tak naprawdę ciągle kują do anatomii czy innego egzaminu, przy którym wykucie książki telefonicznej na pamięć, to bułka z masłem.
- Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna im. Ludwika Solskiego w Krakowie Filia we Wrocławiu – jak sama nazwa wskazuje jest to wrocławska uczelnia teatralna, przechowalnia dla tych którzy nie dostali się na inne, bardziej satysfakcjonujące uczelnie teatralne.
- Wyższa Szkoła Bankowa - zbiorowisko wszystkich, którzy poddali się w wojnach o przeżycie na innych uczelniach. Jeśli chcecie zobaczyć kunszt tynkarstwa w wykonaniu płci pięknej to jest to miejsce dla was. Uczelnia gardzona przez studentów innych szkół, ale i tak prędzej czy później do niej sami trafiają.
Kultura[edytuj • edytuj kod]
We Wrocławiu znajduje się opera (w budowie od lat), filharmonia (nikogo nie zatrudnia, najczęściej grane są koncerty dla wycieczek niemieckich starych trepów), Teatr Polski (najczęściej wystawiane są sztuki dot. alkoholu), Teatr Współczesny i Teatr Muzyczny Korniszon.
Nagrywane są tu programy edukacyjne: Świat według Kiepskich, Dlaczego ja?, Trudne sprawy i Włatcy móch oraz horror komediowy Pierwsza miłość.
Subkultury[edytuj • edytuj kod]
- Emo – rozproszeni w liceach o progu punktowym poniżej 60 punktów, czyli jakichś 90% liceów w mieście. Najłatwiej spotkać pod KFC, ewentualnie w zestawach McEmo z KFC.
- Dresiarze – najliczniejsza subkultura w późnych latach 90-tych zeszłego wieku. Aktualnie większość awansowała do statusu kiboli. Ci, co się ostali, sieją postrach na Kleczkowie i Krzykach.
- Kibole – najliczniejsza subkultura aktualnego wieku we Wrocławiu. Kiboli można spotkać na przystankach autobusowych letnimi wieczorami. Zapytani o to, co robią, zawsze odpowiedzą albo Rozpierdalamy przystanek, a co, zapierdolić ci?! albo Zapierdolę ci!
- Kinderpunki – wyginęły, kiedy poprzednie pokolenie zaczęło pracować.
- Lachony – zostały na wschodzie.
- Akszonowcy – nastoletni miłośnicy czasopisma CD-Action, tak kochający Wrocław, że gotowi są kupować je w kiosku, a nie tak jak reszta ludzi – w śmietnikach.
- Studenci – bardziej anarchistyczni od samych anarchistów, robią wszystko by się odróżnić, nawet jeden od drugiego, aspołeczni w swoim masowym bezrobociu. Sprytni manipulanci, którzy doprowadzili do tego, że ich squoty nazywa się szkołami wyższymi. Łażą z plecakami i zajmują miejsce w autobusach.
- Studenci „przyjechałem z małego miasta” – im mniejsze miasto, tym trudniej pogadać. Poczucie wartości wysokie w opór. Piją kawkę w Starbucksie.
- Hiszpanie ze Świebodzic – grupa etniczna hinduistycznego systemu kastowego, prowadząca podobny tryb życia do Cyganów. Nazywani są także Szoszonami. Odznaczają się specyficzną opalenizną, potocznie zwaną brudem. Zamieszkują najbardziej zaludnione części miasta aby móc z należytym poklaskiem oddawać się swojej pasji – żebractwu. Przez ozdabianie się złotymi łańcuchami i sygnetami, ukradzionymi za uczciwie zarobione pieniądze, udowodnili że jest to jedna z najbardziej dochodowych branż. Strategicznym miejscem ich bytowania są przejścia podziemne z galerii do galerii do rynku do galerii.
- Bułgarzy z Żarowa – jak sama nazwa wskazuje ich korzenie wywodzą się z Bułgarii. Do połowy lat 90 tych większość z nich (aż 83% całej populacji) pracowało w szamotowni znajdującej się w Żarowie, następnie po upadku tegoż miejsca pracy (legendarne wręcz, opisywane przez naszych narodowych wieszczy „Wyjebanie szamotowni”) wszyscy zostali bezrobotni. Charakteryzują się nagannym wyglądem, capem wychodzącym z ich ust a także nienawiścią do Jaworzyny (woj. dolnośląskie, powiat świdnicki, gmina Jaworzyna).
- Babcia autobusowa – podpowiada jak dojechać na Rynek, na Kromera i na ulicę Cesarzowicką, mimo że jeździ tylko dwa przystanki od 30 lat. Przyjechała do Wrocka z zabitej dechami wsi w Kotlinie Kłodzkiej, gdzie na 15 domów przypadała jedna sławojka. Uważa się za wrocławiankę przez duże W.
Atrakcje[edytuj • edytuj kod]
- Sky Tower – jedyny wrocławski wieżowiec, brzydki jak cholera, z którego zafascynowani wrocławianie i miłośnicy wrocławskich inwestycji, zrobili dumę tego miasta, wykonując mu tysiące zdjęć z każdego ujęcia i wychwalając się, że „mamy wieżowiec”. Ktoś tu miał kompleks dużego fallusa.
- Panorama Racławicka – duże okrągłe pomieszczenie z fototapetą.
- Rynek Wrocławski – wypacykowane dla przyjezdnych miejsce, w którym jest Pręgierz, wielka wanna z jacuzzi i jakiś uśmiechnięty facet wiszący na Ratuszu.
- Miejski Ogród Zoologiczny we Wrocławiu – największy obiekt tego typu w Polsce, zamieszkany przez Antoniego Gucwińskiego, posłankę Hannę Gucwińską, misia Mago w karcerze oraz martwą żyrafę, ukrytą pod brezentem. ZOO zalewane jest regularnie falami Odry i słynie z sodomii uprawianej tu przez państwo Gucwińskich.
- Ogród Botaniczny – miejsce piękne i lubiane, tutaj za drobną daniną (5 zł ulgowy) możesz siedzieć cały dzień i obcować z przyrodą (jakbyś nie mógł iść do darmowego parku). Największą atrakcją są szklarnie – nigdy nie wiesz kiedy doznasz łaski w postaci darmowego natrysku.
- Hala Stulecia we Wrocławiu – tutaj można kupić kiełbaski i wykąpać się w fontannie, kiedy znudzi się życie w ZOO. Miejsce noclegu ubogich imigrantów z Poznania.
- Pasaż Grunwaldzki – jak studenci nie chcą iść na wykład, to idą tam na alternatywne wykłady.
- Galeria Dominikańska – to taki Pasaż Grunwaldzki, tyle że częściej odwiedzany przez studentów UWr i uczniów Zespołu Szkół Plastycznych. Kiedyś przy Galerii przy murku stał profesor, który zwariował na głowę bo go opuściła żona, i tam tak siedział pod murkiem i od czasu do czasu przychodziły do niego bezpańskie psy, i z tego powodu nazwali go „Tańczący z Wilkami”.
- Magnolia Park – jedno z największych centrów handlowych we Wrocławiu, przesiaduje tam głównie młodzież od 12. roku życia po to, żeby się podlansować. Żeby być większymi szpanerami, jedzą w Burger Kingu a potem idą pograć w Guitar Hero w Saturnie. Dosyć często można tam zobaczyć dziewczyny w białych kozakach i podkoszulce służącej za sukienkę, idące za rękę z mężczyznami po 50.
- Wyspa Słodowa – tzw. Slodova the Drinking Place. Szczególnie w wakacje od rana do nocy oblegana przez młodzież (z przewagą tych „mrocznych” jednostek z gitarami, długimi piórami i ciężkim okuciem na nogach) i studentów. Od jakiegoś czasu funkcjonuje tam nawet całkiem przyzwoita toaleta! Uwaga, obywatele odpoczywający na Wyspie z piwem Perła czy winem Komandos w dłoni – przez całą dobę można nadziać się tu na Psy na Koniach i… zapłacić mandacik.
- Renoma – dom handlowy z największym Empikiem we Wrocławiu, cieszy się niezwykłą popularnością wśród młodzieży siedzącej tam 12 h dziennie.
Dzielnice i osiedla[edytuj • edytuj kod]
- Fabryczna – fabryki nawozów i Koreańczyków, bezrobotni. Największa dzielnica Wrocławia – z jednego końca na drugi musisz użyć co najmniej dwóch linii autobusowych/tramwajowych.
- Leśnica – kiedyś wioska pod Wrocławiem, teraz wioska we Wrocławiu. Jako jedyna niezaopatrzona w uliczne latarnie i prąd, prawdopodobnie z braku funduszy. Znajduje się tam zamek oraz park z labiryntem. Tramwaje kursują tam co 3 godziny, w najgorszym wypadku zabraknie torów.
- Kozanów – mieszkają tutaj najlepsi obywatele, sama szlachta (czyli jak zwykle: nie wychodź, bo kosą dostaniesz). Okresowo zalewane przez Odrę i Ślęzę, tworzy się wtedy Jezioro Kozanów. Stąd też pochodzi raper Waldemar Kasta, znany i lubiany, raz nawet wystraszył Rysia Peję.
- Oporów – wrocławskie zadupie. Dzielnica zamieszkała głównie przez emerytów i rencistów, czasem również widuje się tu gimbusy oraz dzieci z podstawówki. Prócz kościoła, Biedronki i kilku innych sklepów nie ma tu nic ciekawego. Przez dzielnicę przepływa niewielka rzeka, Ślęza. Na brzegu latem można spotkać opalające się młode matki z dziećmi, a także samobójców skaczących do wody na główkę. Oporowskie chodniki i trawniki są jednymi z głównych miejsc występowania psich odchodów we Wrocławiu.
- Krzyki – zblazowani byli motorniczy i maszyniści, studenci politechniki, wściekli kierowcy PKS, nachlani emeryci okolicznych jednostek.
- Partynice (wym. partynajs) – znane z toru wyścigów konnych oraz coraz większej ilości nowych: nowych zamkniętych osiedli, nowych samochodów, nowych, a raczej nowobogackich.
- Brochów – posiada szpital, w którym nikt nie chce pracować oraz dworzec, na który żaden pociąg nie chce przyjeżdżać. Namalowanie graffiti peronu 9 i 3/4 też nie pomogło. Ulokowała się tam większość wrocławskich Cyganów, lecz sami nie wiedzą, czemu.
- Klecina – szary koniec świata. Dojeżdża się tam tylko autobusami linii 107 i tramwajami linii 17. Atrakcje turystyczne: stara cukrownia, kilkanaście melin, rzeczka znakomita do organizacji kulturalnych libacji w sezonie letnim.
- Przedmieście Oławskie (również Trójkąt Bermudzki) – najsłynniejszy rejon Polski obok warszawskiej Pragi. Kiedy przez jeden dzień nie dojdzie tu do zabójstwa lub pobicia, mieszkańcy wyprawiają święto, celebrując je tworzeniem na ścianie (Kto tu raz wejdzie żywy, już nigdy żywy stąd nie wyjdzie). Władze miasta problemu nie widzą – budują stadion i forum muzyki za 1,5 miliarda, wierząc, że przez to mieszkańcom będzie żyło się lepiej i przyjaźniej, a przynajmniej całość wyjdzie na zero.
- Stare Miasto – żule, zabytki, koncerty charytatywne dla ubogich turystów z Warszawy.
- Śródmieście – mylona z poprzednią, gdyż niedaleka i też zawiera zabytki (m.in Ostrów Tumski) oraz dużo budynków użytkowych, najczęściej sklepów z ciuchami i klubów nocnych, a także trzy domy handlowe.
- Nadodrze – każdy podróżny, który przyjedzie na tutejszy dworzec witamy jest tradycyjnymi pozdrowieniami: Masz pan 2 złote?, Masz jakiś problem?; jakby tego było mało, władze miasta postanowiły remontować w tej dzielnicy kamienice, ale tylko przy głównych ulicach, żeby jak najwięcej ludzi widziało, że coś robią.
- Ołbin – to zatoka studentów; studenci przyjeżdżający do Wrocławia chwalą miasto, odurzeni propagandą o mieście perspektyw, w której prawdziwość nikt trzeźwy by nie uwierzył.
- Psie Pole – tu odbyła się
fikcyjnabitwa w 1109 roku, kiedy to wrocławskie psy zjadły Niemców, albo i na odwrót. Obecnie miejsce zlotów miłośników tanich sklepów spożywczych. Odbywają się tam również regularne libacje, po których cała społeczność dzielnicy w wieku 14–35 lat leży na ulicy, chodniku, na klatkach schodowych lub słynnym rynku Psiego Pola, najczęściej w fontannie. Przy rondzie możemy spotkać okupujący schody pobliskich budynków, gang meneli, który nie raz kulturalnie nas zapyta która godzina, albo poprosi o dofinansowanie na szczytny cel. Na Psim Polu znajduje się również najbardziej „elitarna” szkoła – LZN. Możemy tu spotkać kilku miłych chłopców, którzy lubią rysować farbkami po murach. Patrząc na średnią zawartość alkoholu we krwi przeciętnego mieszkańca, całkiem nieźle im to wychodzi.- Sępolno – osiedle olimpijskie wybudowane przez niewolników Adolfa Hitlera. Z lotu ptaka wygląda jak orzełek, aby domorośli patrioci mogli sobie zwalić do wyższości Wrocławia w miłowaniu kraju, do którego Wrocław prawie w ogóle na przestrzeni wieków nie należał. Stan euforii patriotycznej trwa aż zorientują się, że w herbie Niemiec też jest ptaszek.
- Różanka – malownicze osiedle drapaczy chmur, większość koloru białego albo i nie. Osiedle nazywane często 13 dzielnicą Wrocławia ze względu na grupę młodych fanatyków piłki nożnej, którzy z braku zajęć, często w stanie nieważkości, atakują co się da, co się rusza i najlepiej nie ucieka. Dzielnica ta jest miastem partnerskim dla Niska w woj. podkarpackim. Tutaj też znajduję się największa ilość yorków w całym mieście. Różanka ma 45 boisk, jeden basen bez wody i zamkniętą modelarnię. Na boiskach jednak nikt w nic nie gra, bo nikt nie chce dostać w głowę butelką od rozjuszonych młodzieńców grających w piłkę. Dzielnica ma swoją gwarę – po godzinie 23 rozmawia się tu najczęściej po holendersku (młodzi mieszkańcy osiedla zainspirowani są głównymi bohaterami serialu New Kids Turbo). Rosenthal posiada także własny poligon wojskowy gdzie młodzież zawsze może zaczerpnąć wiedzy jak i amunicji do strzelania gołębi na Chemiku. Znajduje się tu także jedna hodowla bocianów jak i gołębi pocztowych dalekobieżnych. Można tam spotkać znanego i lubianego profesora Miodka.
- Karłowice – osiedle cudów, meneli oraz wielu spotkań na wałach przy Odrze, gdzie tamtejsza śmietanka zalewa się w trupa. Na pobliskich blokowiskach można spotkać liczne grupy kiboli i dresiarzy, którzy chętnie zapytają Czy masz jakiś problem ziomek? jak i również pomogą go rozwiązać.
- Wojnów- najspokojniejszy zakątek tego typowo polskiego burdelu – mało żulerii, cisza, no i mało miejsca na obrzędy z udziałem etanolu, chyba że na łące. Może dlatego że jeszcze dziewięć lat temu była to zapomniana wiocha, o ulicach z gówna, żwirku i pasty papierowej, gdzie internet dla przeciętnego mieszkańca był postacią z mitologii greckiej. Rzekomo ktoś tam kiedyś widział jakiegoś smoka, ufoludka i rusałkę naraz w lesie, no ale zabrakło mu wódy i zapomniał o szczegółach.
- Swojczyce - zachodnia aglomeracja z domieszką typowej rodzimej jebitnej zabudowy – taka sama goła i wesoła wiocha jak Wojnów, tyle że pewni dwaj inwestorzy odnaleźli tę dziurę i odjebali dwa ogromne osiedla obok siebie. Dzięki temu latem, jadąc sobie jedynym autobusem o oznaczeniu 115 w godzinach szczytu, będziesz się czuł jak parówka robiona w wodzie po pierogach przez około 2,5 godziny.
Stylizowany Wrocław[edytuj • edytuj kod]
Władze miasta postanowiły upiększyć miasto; nowymi stylizowanymi śmietnikami ze specjalnymi wsadami w głąb ziemi, takie śmietniki stanęły obok rynku, aby każdy turysta-moher mógł podziwiać powiew nowoczesności we Wrocławiu. Zainwestowały w podział wyglądu śmietników; jest śmietnik Staromiejski (w centrum), Śródmiejski (poza centrum), Peryferyjny (na obrzeżach miasta) i Podmiejski (za miastem), każdy z nich ma inne elementy architektoniczne. Zostały zaprojektowane specjalnie dla Wrocławia przez znanych architektów (nazwisk nie podano, ale mieszkańcom wystarczy, że przez znanych).
Nie zapomniano także o nowych przystankach – te w centrum ważą tylko pół tony, postawiono je po to, aby bezrobotni mogli zawieźć je do skupu i zarobić na życie.
Galeria Dominikańska[edytuj • edytuj kod]
Budynek, do którego zjeżdżają się tysiące osób z wiosek naokoło Wrocławia. Jak sama nazwa wskazuje, stoi przy placu Dominikańskim. Są tam takie sklepy, jak Carrefour, w którym można się zaopatrzyć w nieświeżą żywność lub rower modyfikowany genetycznie.
Drugim ważniejszym sklepem jest Media Markt, w którym wiochmeny zaopatrują się w biało-czarne telewizory, koła od ciągnika i kable do rozwieszania brudnych ciuchów.
Projektanci pomyśleli też o parkingu na ciągniki i inne urządzenia rolne. Centrum uzyskało zgodę na przyjmowanie wiochmenów, którzy mają nie więcej, niż 5 promili we krwi.
Rynek Wrocławski[edytuj • edytuj kod]
Średniowieczny bazar, wczoraj, dziś i jutro miejsce spotkań. Co zadziwiające jest prostokątem, a nie jak twierdzili Niemcy kołem. Podobno jeden z największych takich placów w Europie, ale pewnie i tak Kraków ma większy. Za to Ratusz jest największy w Polsce (pamiętajmy o tym, że wybudowali go Niemcy, więc nie ma się czym podniecać; przed wojną Wrocław nie był nasz, a wtedy nie był największy).
Atrakcje:
- Pręgierz – taki betonowy słup, który kiedyś był miejscem błogosławionej kaźni, a dziś humanitarnie służy dzieciom na wycieczkach jako miejsce spotkania z kochanymi nauczycielami.
- McDonald's – ulubiony bar
niemieckich emerytów i rencistówowych dzieci przybywających zewsząd. Mając kieszenie pełne drobnych wszystkie dzieci zmęczone zwiedzaniem atakują na przybytek kultury i nauki, aby wydać ciężko zarobione pieniądze swoich rodzicieli. - Restauracje – nie zaglądaj do środka i tak Cię nie stać!
- Pomnik hrabiego, komediopisarza Fredry – kiedyś stał tu Niemiec, teraz stoi Polak. Jeszcze do niedawna można było obserwować jak hrabia pisze mentalnie, tj. bez pióra. Dziś źli złodzieje nie dostaną artefaktu! Olek Fredro jest kamerowany, więc nic z tego, turysto. Ale sprawdź może komuś się udało.
- Grinpic – zieloni ludzie (niektórzy uważają, że kosmici), którzy pragną pomóc drzewkom, kwiatkom, wilkom i bizonom, zbierając na nie pieniążki. Uważajcie! Jeśli myślicie, że jesteście asertywni, to Grinpic udowodni Wam, ze się mylicie. Mają terminale płatnicze, więc argument mam tylko kartę odpada.
- Niemieccy emeryci – w jakim
niemieckimpolskim mieście ich nie znajdziecie! Chodzą całymi grupami, obserwują, kiwają głowami i śpiewają dumki o tym, jak to było kiedy Wrocław był ich. - Japońce – tak, rynki świata to ich naturalne środowisko, więc jak ich tu nie spotkać? Najczęściej chcą pfoto. Zrób im przyjemność i zrób nawet dwa chwaląc aparat, który zapewne jest japoński.
- Grajkowie – kto ich nie widział, to na pewno ich usłyszał, co skończyło się atakiem padaczki. Niektórzy prezentują wysoki poziom umiejętności, jeden był w Iks-Faktorze i wygrał.
- Cyganie – albo wg dzisiejszej poprawności politycznej Romowie. Czasem można ich zaliczyć do grajków,
czasemzawsze można spotkać też zestawy: Mama i ja. Trudnią się tym czym Grinpic, czyli zarabiają, ale na co, tego nikt nie wie. - Ulotkarze – spotkasz ich na każdym rogu, wciskają 50 takich samych ulotek, ale zrób im laskę i weź, najczęściej stoją przy śmietniku, więc i tak będziesz miał gdzie wyrzucić.
- Panie z parasolkami – często pochodzące zza wschodniej granicy, w godzinach wieczorno-nocnych proponują panom od 1 do 90+ roku życia zawsze darmowy wstęp do jednego z klubów nocnych… darmowy do momentu stawienia się przed selekcją u łysego, umięśnionego bramkarza.
Wrocławskie krasnale[edytuj • edytuj kod]
Na Rynku grasuje zgraja co najmniej kilkunastu kurdupli potocznie zwanych krasnoludkami, zastygłymi w różnych pozach. W całym mieście jest ich ponad 350, w tym trzy krasnale są płci żeńskiej. Swój początek mają w happeningach Pomarańczowej Alternatywy, lecz wydawnictwa dla dzieci wymyśliły o nich kilka wzajemnie wykluczających się legend. Są to metalowe stworki. Przyjaciele studentów (po juwenaliach niektóre postanawiają mieszkać z żakami). Kochają je dzieci, dorośli nie wiedzą po co one są, ale wszyscy robią sobie z nimi zdjęcia. Zrób i Ty, nie rób wiochy.
Ich nazwy pochodzą od atrybutów bądź budynku, przy którym lub wewnątrz którego się znajdują. Przypominają tym Smerfy – posiadają nawet Papę Krasnala. Ich stosunek do komunizmu jest wprawdzie nieco inny, choć może należałoby stwierdzić, że po prostu prześmiewczy.
Lista krasnali (wybrane)[edytuj • edytuj kod]
- Papa Krasnal – od niego się wszystko zaczęło. Duży, otyły i nagi – niczym Bachus. Stoi na odlanym kamieniu, by go lepiej było widać.
- Bartek z Butolandii – znajduje się w sklepie z obuwiem dziecięcym w Magnolia Park. Podpierniczył buta, chociaż to nie jego rozmiar i nie chce oddać. W drugiej ręce ma igłę, jakby chciał go przedziurawić.
- Bulbulek – jeden z krasnali basenowych. Składa ręce i podnosi je w górę. Teoretycznie chce wskoczyć do wody, lecz złośliwi twierdzą, że modli się ze strachu.
- Freudek – przy Uniwersytecie Wrocławskim. Ma skrzyżowane nogi, jak gdyby wstydził się własnych okolic intymnych. Nie zmienia to faktu, że lubi wybałuszać oczy na piersi studentek.
- Gołębnik – krasnal z parapetu restauracji „Spiż”, który ujeżdża gołębia naturalnej wielkości. Uczniowie wracający ze szkół sypią w okolicy budynku okruchy z niezjedzonych kanapek, chociaż krasnal karmiący ptaki też jest. Przy Teatralnej.
- Kolekcjoner – na zewnętrznym parapecie w Feniksie, stoi tyłem do przechodzących ulicą i trzyma coś dziwnego w ręku. Zwolennicy rządu podejrzewają, że prowadzi pokątną działalność.
- Koszykarze – o dziwo nie sportowcy, lecz krasnale stojący przy jednym z wózków sklepowych przy EPI
C. - Słupniki – szesnaście krasnali tańczących na rurach, najczęściej pod latarniami. Lepiej nie przechodź Rynkiem nocą, zwłaszcza, jeśli jesteś młodą osobą. Przeciwieństwa się przyciągają…
- Telefoniusz – przy Zespole Szkół Teleinformatycznych i Elektronicznych. Siedzi na kawałku kamienia w lekko lekceważącej pozie. Niestety nie trzyma w ręku komórki, bo bateria by mu siadła, ale zadowala się słuchawką starej daty. Podobno wśród uczniów posiada wiele twarzy.
- W-skers – koło wejścia do Ratusza; siedzi na niewielkim wózku inwalidzkim. Trzyma się ręką za głowę, gdyż jest załamany poziomem przystosowania budynków dla osób niepełnosprawnych.
- Kupcy – dwa krasnale pod Carrefourem, co podjebały zakupy menelowi i uciekają samolotem. Jeden to prawdopodobnie James Bond.
Ciekawostki[edytuj • edytuj kod]
- Wśród honorowych obywateli Wrocławia wciąż figurują: Adolf Hitler, Joseph Goebbels, Hermann Göring, Józef Stalin, Konstanty Rokossowski, Władysław Gomułka i oczywiście Ferdynand Kiepski.
- Wybudowano tam ostatnio wiele nowych zabytków, np. Solpol.
- Na jednej ulicy znajduje się do 13 zabytkowych kościołów.
- Zegary mają jedną wskazówkę.
- Dachy są w szachownicę.
- Dzwony są robione z czopów.
- Ponad połowa mieszkańców ma rodziny wywodzące się z Lwowa i okolic.
- Niedaleko Arkad jest mityczny teleport i tylko wybrani przy próbie wejścia w ów teleport, nie zostaną transformowani w golemy.
- Naczelni tego miasta są dumni ze swoich sukcesów, uważają, że ludność tego miasta jest tak głupia, że nawet najgorszy kit da im się wcisnąć i wydaje się być to prawda – zadłużyli je tylko na 55% i skutecznie powtarzają, że „grzechem byłoby się nie zadłużać”.
- Co 4 lata obiecuje się mieszkańcom metro, szybką komunikację, kolej miejską, remonty ulic, oraz darmowe jedzenie.
- A sołtys Wrocławia planuje wcisnąć taki kit pozostałym mieszkańcom bantustanu, aby zostać kolejnym prezydentem.
- Drogą ekspresową nr S8 można dojechać w 2 godziny do Łodzi. Tylko po co? Kontynuacją S8 jest A8 zwana też AOW (wymowa z ang. au) – Autostradowa Obwodnica Wrocławia.
Zobacz też[edytuj • edytuj kod]
- Akademia Medyczna we Wrocławiu
- Brochów
- Hala Targowa we Wrocławiu
- Huby
- Jagodno
- Port lotniczy Wrocław
- Skrzyżowanie ulic Świdnickiej i Piłsudskiego we Wrocławiu
- Wrocław Główny
Przypisy