Miejskie Zakłady Autobusowe w Warszawie

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Wersja z dnia 09:47, 4 kwi 2019 autorstwa Ostrzyciel (dyskusja • edycje) (podmianka zdjęć busów na ładniejsze i commonsowe)

Miejskie Zakłady Autobusowe w Warszawie – spółka powstała na zgliszczach dawnego MZK, zapamiętała kontynuatorka wszystkich komunistycznych tradycji. Charakteryzuje się niebywałą dbałością o autobusy, a zarazem o środowisko naturalne. Przykładem takich działań może być na przykład instalacja ekologicznego, działającego na opad naturalny prysznica dla pasażerów w miejscu dziur w przegubie.

Mroczne wnętrze jednej z zajezdni

Historia

Autobus, który naznaczył MZA na długie lata

W 1992 roku zdecydowano się podzielić MZK na szereg mniejszych organizmów. Wstępnie wydzielono ZTM, Tramwaje Warszawskie i właśnie MZA, które oprócz autobusów dla zmylenia przeciwnika otrzymało także trajtki kursujące do 1996 roku do Piaseczna. Ponieważ w kasie miasta były pustki w 1996 zdecydowano się sprzedać część zbędnych zajezdni – do tego czasu było tam więcej powietrza niż autobusów. Do chwili obecnej taki los spotkał zajezdnie: R-8 Pożarowa (w 1996), na miejscu której jest teraz ugór, R-9 Chełmska (w 2006), na miejscu której też jest teraz ugór oraz R-12 Piaseczno (w 2000), na miejscu której nie ma teraz co prawda ugoru, ale jest za to jedyne co się w tym kraju jako tako rozwija czyli kościół.

Mimo takich a nie innych zabiegów, a także grasujących po zajezdniach dywersantów kradnących racje żywnościowe pracowników, zatrudnienie w spółce utrzymuje się na niezmiennym poziomie, choć praca przewozowa stopniowo spada, a przynajmniej tak twierdzą związkowcy. Dane bowiem mówią o wzroście przewozów o 9,4% w stosunku do 1992 roku.

Zajezdnie

Długie, mało zwrotne i z MZA

Obecnie MZA posiadają 5 zajezdni mieszczących po 200–350 autobusów oraz Zakład Napraw Taboru mieszczący głównie pijanych mechaników i szalonych inżynierów.

R-1 Woronicza

Remiza mogąca się pochwalić nienasyconym apetytem na najnowszy tabor autobusowy oraz najwolniejszą średnią prędkością transportową. Autobusy obsługujące linie np. 709 albo 167 znane są ze średnich prędkości umożliwiających robienie zakupów bez wysiadania z pojazdów, tudzież zbieranie grzybów w okolicznych lasach i parkach.

W roku 1980 (chyba że zegarek się śpieszył) szanowny pan Edziu przechodził nowymi, pachnącymi świeżo wylanym asfaltem, ulicami Warszawy. I wtedy się rozmarzył. Ujrzał w swojej wizji ciągnące się powoli wagony tramwajów. Niestety zapomniał, że nie ułożono tam szyn, więc niestety musiał zmienić plany. Oczyma duszy zobaczył powoli sunące autobusy. Przesadził jednak ze skalą marzeń – autobusy sunęły trochę za wolno. Ale rozkaz wodza jest rozkazem. Do dziś nie zmieniono tam nic, wraz z taborem.

R-2 Kleszczowa

Złom, który pojawia się w koszmarach mieszkańców okolic Kleszczowej

Prawdziwa perełka konstrukcyjna wśród warszawskich remiz. Jej konstrukcja uniemożliwia obsługę techniczną nowoczesnych przegubowych autobusów, dlatego też R-2 może pochwalić się Solarisami U15 słynącymi z łatwopalności i nowym nabytkiem pod postacią pochodzących z Turcji autobusów z tureckiej kolonii czyli Mercedesów Conecto. Posiada też Solarisy U12 z 2007 i 2008 roku, przez co jest jedną z nowocześniejszych zajezdni MZA jeśli chodzi o krótkie autobusy. Bardzo szybko pozbyła się słynnych „gniotów” i „lewarów”. Zakład z założenia miał być „wzorcowy”, jednak skończyło się na wzorcowej pracy kierowców przy rozwalaniu najnowszego taboru, radząc sobie z zakorkowanymi ulicami Warszawy. Poniekąd mówi się, że technikę prowadzenia pojazdów wyrobili sobie w czasach gigantycznych utrudnień przy budowie węzłów: Rondo Zesłańców Syberyjskich, rondo Dudajewa i Łopuszańska a także zamkniętego wiaduktu w al. Jerozolimskich i tuneli przy Dźwigowej.

R-3 Ostrochamska

Zajezdnia ta ma chyba największy zasięg obsługi – wozy wyjeżdżają na drugi koniec miasta. Niestety, jej pracownicy nie cieszą się zbyt dobrą sławą i nie są lubiani, szczególnie przez kierowców z innych zajezdni. Do niedawna jej pozytywnym wyróżnikiem był stan czystości wozów. Jak zobaczysz autobus jakiejś linii w zupełnie innym rejonie miasta niż właściwa trasa, to na pewno będzie to wyjazd lub zjazd na Ostrochamską. Obiekt chyba nie jest zbyt dobrze chroniony, o czym świadczy wydarzenie bez precedensu w dziejach MZA. Pewnej nocy z dyspozytorni skradziono kilka kotletów mielonych, i to z talerzami, które utrzymywały ciepło.

R-4 Stalowa

To co prawda nie MAN, ale bardzo się stara

Warszawski bastion autobusów marki MAN. Kierowcy z tej zajezdni wyróżniają się rajdowym stylem jazdy oraz wyglądem – tylko tam można ujrzeć wytatuowanego mięśniaka w dresie za kierownicą autobusu. Ze względu na lokalizację, wozy zawracają tuż za bramą po obrzuceniu kamieniami przez nurków z okolicznych kamienic. Dyspozytora tej zajezdni można zaś rozpoznać po poczuciu humoru – wyśle solówkę lub midika na każdą, nawet najbardziej przeładowaną linię.

R-5 Redutowa

Obecnie zajezdnia jest w stanie modernizacji do obsługi taboru gazowego[1], a autobusy i kierowców przeniesiono do innych zakładów, nie licząc grupki kilkudziesięciu Jelczy, którymi podobna grupa najbardziej zatwardziałych związkowców męczy mieszkańców Woli i Śródmieścia. Modernizacja zajezdni ma się zakończyć w 2019 roku, co ma stać się zwiastunem nastania powszechnej szczęśliwości.

Przyszłość

Przyszłość MZA nie rysuje się w zbyt różowych barwach. Przewidywany jest dalszy spadek przewozów na rzecz ajentów[potrzebne źródło]. Prawdopodobnie też używanie autobusów gazowych zakończy się fiaskiem, gdy pewnego pięknego dnia Putin przykręci kurek. W obawie przed utratą stołków kierownictwo ma wiele pomysłów[2] jak uratować firmę przed upadkiem. Do najważniejszych z nich należą:

  • budowa tzw. torów dla autobusów, po których te będą się poruszać w specjalnych prowadnicach[3];
  • Sabotowanie budowy linii metra;
  • sabotowanie budowy linii tramwajowych;
  • sabotowanie budowy linii trolejbusowych;
  • sabotowanie budowy linii kolejowych;
  • wymuszenie namalowania buspasów wszędzie, nawet na chodniku pod twoją klatką schodową;
  • zakup chińskich autobusów elektrycznych;
  • zakup tzw. metrobusów czyli autobusów o długości 24 m, kosztujących dwa razy więcej niż normalne i zabierających 20 pasażerów więcej;

Przypisy

  1. Niektórzy mówią, że to inna nazwa likwidacji
  2. Średnio dwa na tydzień
  3. Coś jak tramwaj, tylko bez prądu