Linkin Park
Ten artykuł dotyczy zespołu muzycznego. Zobacz też hasła o tym samym skrócie. |
Artykuł zawiera znaczne ilości Linkin Park!
Mike Shinoda już ustala Twoją lokalizację!Możesz jeszcze zawrócić, lecz in the end, it doesn't even matter! |
LIИKIИ PARK (ang. Linkujący Park), tudzież LP – amerykański zespół dziwacznometalowy. Jedna z największych gwiazd początku XXI wieku, która, jak to gwiazdy mają w zwyczaju, zgasła szybko i tragicznie, nadając przy tym LP status legendy. Nie ważne, kim jesteś, w co wierzysz i gdzie mieszkasz. I tak znasz jakąś piosenkę Linkin Park, nawet jeśli nie jesteś tego świadomy. Najprawdopodobniej jest to „Numb” lub „In the End”.
Członkowie (zarówno ci żyjący, jak i nie do końca)
Mike Shinoda – raper grający również na wieśle, pianinie, syntezatorze, samplerze, instrumentach smyczkowych i czym tam się jeszcze da, komponuje, pisze teksty, udziela wywiadów w Pytaniu na Śniadanie[1], rysuje grafiki, z czasem zaczął śpiewać. Z pochodzenia Japończyk. Od jakiegoś czasu dorabia jako jutjuber na Twitchu, grając w Among Us i bawiąc się syntezatorem tworząc docenianą przez krytyków muzykę instrumentalną. W wolnym czasie pisze piosenki do ruskich filmów science-fiction[2]. Nie dajcie się na to nabrać, tak naprawdę jest dyktatorem narzucającym Linkin Park wszystkie swoje pomy… O rany, Mike Shinoda?! Tutaj?! Niemożliwe! Nie, zostaw ten nóż, zostaw, nie…!
Chester Bennington – martwy wokalista, który zapewnił zespołowi status legendy. Karierę muzyczną zaczynał jako sprzedawca w lokalu z hamburgerami, gdzie jednak nie zdobył rozgłosu, więc przeniósł się do ekipy LP. Tak naprawdę żył w cieniu Mike'a Shinody, który… O nie, to znowu Mike Shinoda! Nie znowu, zostaw mnie, nie…!
Brad Delson – gitarzysta, któremu słuchawki przyrosły do uszu. Słynie z kiepskiej pamięci, więc by się nie pomylić na koncertach, darował sobie granie solówek. Pamięć ma doprawdy tak złą, że zapominał o sesjach nagraniowych i na kilku albumach słychać go wcale, lub też w ilościach nie zagrażających życiu lub zdrowiu. W kilku piosenkach na Hybrid Theory zagrał na basie, a w jednym utworze z Living Things dano mu nawet zaśpiewać, lecz in the end it doesn't even matter!
Joe Hahn – DJ, który nauczył się reżyserować teledyski. Jest Koreańczykiem, który w pewnym momencie poczuł tęsknotę za ojczyzną (południową) i został jurorem w teleturnieju Superband, gdzie wybiera nowe gwiazdy k-popu. Swego czasu wyreżyserował jakiś film akcji, który pokazał kolegom z Linkin Park. Zrobiło im się trochę żal Joe'go i na otarcie łez nagrali mu ścieżkę dźwiękową.
Rob Bourdon – perkusista, który zaczynał podbój świata jako pianista. A, że mu się nie podobało, to mama załatwiła mu korki z Joey'em Kramerem, perkusistą Aerosmith. Tak więc przechodził od zespołu, do zespołu, aż wylądował w Linkin Park.
Dave Farrell, tytułujący się Phoenix – basista, który nie bardzo wierzył w sukces zespołu. Do tego stopnia, że przed wydaniem pierwszej płyty odszedł i wyruszył w trasę z kapelą grającą chrześcijańskie ska. Showbiznesu nie zawojował, a koledzy w tym czasie stali się jednym z najpopularniejszych zespołów świata. Phoenix zwietrzył kasę i wykonał błyskawiczny powrót, lecz od tej chwili żaden z albumów grupy nie powtórzył sukcesu Hybrid Theory. Przypadek? Nie sądzę…
Mark Wakefield – pierwszy wokalista zespołu, który wtedy nazywał się jeszcze Xero. Gdy grupa nie mogła znaleźć wydawcy, katapultował się. A potem pojawili się Chester, chłopaki nagrali Hybrid Theory i pojawiła się światowa sława. Tak naprawdę do odejścia zmusił go Shinoda i… Nie, tylko nie Mike Shinoda! Nie…! Tylko nie wiertarką!
Nikomu Nieznani Basiści, czyli NNB – seria basistów zastępujących Phoenixa. NNB nie są znani z nazwisk, ich twarze skrył kurz dziejów, a jednak ich muzykę słuchamy do dziś. Cześć ich pamięci!
Kwestia nazwy i ewolucja zespołu
Linkin Park nie zawsze Linkin Parkiem byli. Wyewoluowali oni bowiem z twórczo nazwanego zespołu Xero (inspiracja kserem możliwa, lecz niepotwierdzona). Po tym, jak z grupy odeszli Mark i Phoenix, a w ich miejsce pojawili się Chester i zastępy NNB, zdecydowali się na nowa nazwę, Hybrid Theory. Szybko okazało się, że gdzieś ktoś już tę nazwę zajął… Wtedy też Mike dostał olśnienia. W jego mieszkaniu przy ulicy Stocker Street, gdzie zespół miał próby ściany były cieniutkie, a sąsiedni po godzinie dziesiątej w nocy zaczynali gorąco dopingować grupę krzykami, jacy to są beznadziejni i że brzmią jak zarzynane w rzeźni zwierzęta. Wzruszony tymi komplementami Mike zaoferował nazwę Ten PM Stocker, czyli „Zwierzęta Rzeźne o Dziesiątej Wieczorem”… Chłopaki jednak woleli jednak pomysł Chestera i zdecydowali się na Lincoln Park, gdzie mieszkał wokalista, lecz, o złośliwy losie! I taki zespół już istniał! Grupa miała już wyraźnie dosyć przeprawy z wymyślaniem nazwy i wolała skupić się na graniu muzyki, więc zamienili kilka literek i wyszło im Linkin Park. Równie bez sensu, co chwytliwe.
Muzyka
Zespół sięgał w swej twórczości po następujące gatunki: nu metal, rock, metal alternatywny, hard rock, rock alternatywny, rap metal, rap rock, rock elektroniczny, heavy metal, piano rock, electro house, rock gotycki, trip-hop, dance rock, electropop, rock industrialny, metal industrialny, rapcore, electronica, pop rock, punk rock, folk rock, indie rock, space rock, hip-hop, R&B, dubstep, techno, rock progresywny, soft rock, power ballad, disco-polo, rock eksperymentalny… Gatunki zmieniali z częstotliwością skarpetek, co dla jednych jest przejawem nijakości i braku określenia się, a dla innych poszukiwaniem najlepszego możliwego brzmienia. Nie wnikajmy w to.
Obiektywnie przedstawiona dyskografia
Hybrid Theory
Płyta, która doprowadziła do szczytu popularności tworu zwanego się nu metalem. Panowie grają ostro i buntowniczo, co przypadło do gustu publice, która wykupiła ją w liczbie kilkudziesięciu milionów egzemplarzy. Do ciemnego ludu bardzo mocno przemówiła poezja Chestera, która leciała jakoś tak:
Zamknij się, gdy do ciebie mówię! Zamknij się! Zamknij się! Zamknij się! Zamknij się, gdy do ciebie mówię! Zamknij się! Zamknij się! Zamknij się! Zamknij się! |
||
— Linkin Park, utwór „One Step Closer” |
Teksty poruszają problemy młodych ludzi oraz całości społeczeństwa. Zwierają między innymi nawoływanie do poddania się w tej grze, zanim ktoś cię z niej wyłączy i okryje twoje imię wstydem, a także skierowane do świata pytanie, czy mam schować dumę przed złymi snami? Ostatecznie panowie stwierdzają, że to jakbym był paranoikiem patrzącym przez ramię i to jakbym miał huragan szalejący w głowie, choć osobiście czuję się dotknięty tymi oskarżeniami. Ostrzegają również słuchacza, że jest wewnątrz mnie coś, co wciąga mnie głębiej, pod powierzchnię, konsumując, dezorientując. Choć piszący te słowa nie czuje się konsumowany, to jednak zespół pragnie przekazać światu, że niebo odbezpiecza się i uderza tak, że nie możesz się obronić, a następnie członkowie LP pozostają w upadku błędu zbyt wolni, by zareagować. Całość albumu podsumowuje stwierdzenie, które przeszło do języka potocznego (czytaj: stało się memem): in the end, it doesn't even matter!
Reanimation (album remiksowy)
Gdy okazało się, że niebywały sukces Hybrid Theory przełożył się na sławę i $, a ciemny lud zakochał się w umieszczonych na płycie piosenkach, Mike zwietrzył interes. Skrzyknął więc armię bardziej lub mniej znanych muzyków, każdemu z nich wręczył po jednym z utworów i grożąc, że przekarmi ich koty poprosił ich o zrobienie remiksów. Następnie umieścił wszystkie na krążku Reanimation nazwanym tak, gdyż wszyscy, którzy nie wierzyli, że LP to jedna z tych grup, które odcinają kupony od tego, co się sprzedało, wymagali natychmiastowej reanimacji. By komercja nie biła tak po oczach, dla estetyki Mike nadał utworom nowe tytuły. Trzeba przyznać, że był w tym bardzo kreatywny. Przykłady:
- „Points of Authority” → „Pts.Of.Athrty”
- „A Place for My Head” → „Plc.4 Mie Hæd”
- „Papercut” → „PPr:Kut”
- „One Step Closer” → „1stp Klosr”
Niestety, genialny szyfr Mike'a został złamany. Nie zapobiegło temu nawet zamienienie kolejności utworów i dodanie instrumentalnych wstawek. Fani rozszyfrowali Reanimation jako odcinacie kuponów wszech czasów, jednak płyta straciła to miano po pojawieniu się siódmej części Gwiezdnych Wojen.
Meteora
Co wiedzą nawet dzieciątka, miliony sprzedanych egzemplarzy płyty przekładają się na dużo $. Chłopaki postanowili więc ruszyć utartym przez Hybrid Theory szlakiem, który doprowadził ich do biura podróży, które oferowało im wycieczkę w góry w krainie oliwy, bezrobocia i zadłużenia z angielska zwane „Meteora”. I wtedy Mike pomyślał, że to wcale nie jest taki głupi pomysł, tyle, że zamiast oglądać Meteory, zrobili Meteorę.
Z racji, że LP grali nu metal, a nu metal właśnie umierał, postanowili być oryginalni, poprzez wplatanie do swojej muzyki instrumentów, jak doskonale wszystkim znane shakuhachi oraz intensyfikację obsesji Mike'a na punkcie klawiszy. Wtedy jeszcze nikt nie przewidział, do czego ona doprowadzi…
Teksty opowiadają o niemożności spełniania oczekiwań, byciu słabym, zrywaniu z nałogami, poszukiwaniu miejsca, w którym można czuć się dobrze, odkrywaniu przez świat osobistych sekretów, o tym, że nikt nie słucha… Zaraz, zaraz! Jakim prawem twierdzisz, że to piosenki dla nastolatków?! Bzdura. Dlaczego więc w Meteorze zakochali się emo? Cóż, hm… Tak… Czyż to nie piękna pogoda, nieprawdaż?
Collision Course (minialbum)
Dawno, dawno temu w odległej galaktyce zespół Aerosmith stworzył piosenkę „Walk This Way”, która przeszła bez echa. Po kilku latach nagrali nową wersję wraz z raperską grupą Run-D.M.C. i tak narodził się rap rock, a obie grupy podbiły sobie popularność do niebotycznego poziomu i zdobyły Nagrodę Grammy.
Po nagraniu Meteory Linkin Park zastanawiali się, jaki powinni wykonać następny ruch. Mike proponował album remiksowy, lecz po Reanimation nikt już nie chciał o tym słyszeć. Tak więc Mike naburmuszył się i zaczął oglądać kanał MTV. Trafił akurat na program, w którym bohaterowie tworzyli mashupy swoich utworów. W tym odcinku pojawił się słynny raper Jay-Z, który stwierdził, że chciałby wykonać mashup swojej piosenki z piosenką… Linkin Park. Mike z prędkością światła zmobilizował zespół i chwilę później byli już na antenie. LP zagrali kawałki swojego superprzeboju „Numb”, a Jay-Z zaśpiewał fragmenty utworu „Encore” i tak powstał utwór oryginalnie nazwany „Numb/Encore”. Zespołowi tak się zabawa spodobała, że stworzyli jeszcze pięć innych mashupów z Jay-Z i wydali je wszystkie jako minialbum. I co w tym najdziwniejsze, obaj wykonawcy podbili sobie popularność do niebotycznego poziomu i zdobyli Nagrodę Grammy.
Jeśli masz zespół, chyba nie muszę nic więcej tłumaczyć?
Minutes to Midnight
Okręt zwany nu-metalem nabierał wody tak długo, aż zaczął tonąć. Wraz z nim sławy takie jak Limp Bizkit, czy KoЯn. Linkin Park nie zamierzali jednak iść na dno razem z nimi i wskoczyli do szalupy nazwanej twórczo Minutes to Midnight. Przemierzając w niej ocean showbiznesu, Chester pokrzyczał trochę „What I've Done“, widząc, jak jego dawni fani znikają za horyzontem, gdy dzielna załoga skierowała się w kierunku rocka alternatywnego a'la U2. Długa tułaczka po wodach zwątpienia sprawiła, że zbuntowani chłopcy uspokoili się, nagrywając ballady. Mając dużo wolnego czasu Mike pielęgnował swój związek z klawiszami i zaczął śpiewać (a rapować prawie przestał), podczas gdy Brad nauczył się nawet grać solówki, sztuki tej jednak szybko zapomniał. Ostatecznie, LP dotarli do brzegu, lecz już bez większości fanów. Smutne, ale in the end, it doesn't even matter!
A Thousand Suns
Panowie nie przejęli się zbytnio odpływem liczby swoich zwolenników i kontynuowali eksperymenty spod znaku tysiąca słońc.
Romans Mike'a z klawiszami od dłuższego czasu wisiał w powietrzu. Teraz jednak dyktator szef zespołu postanowił, że nowa płyta (jak na niedawnych metalowców przystało) będzie pełna progresywnych eksperymentów. Tak więc zapomniał przypomnieć Bradowi o tym, że nagrywają płytę i ten się na niej praktycznie nie pojawił. Następnie Mike sterroryzował delikatnie przekonał Phoenixa, by ten nie przesadzał z grą na basie. Koniec końców chwycił syntezator i urządził sobie z Joe'm zawody w tworzeniu możliwie najdziwniejszych rzeczy. Otrzymaliśmy więc przemowy Roberta Oppenheimera[3] i Martina Luthera Kinga[4] z podłożoną muzyczką, techno, trip-hop, industrial, instrumentalne kompozycje i wieńczącą wszystko akustyczną balladkę. Po zakończeniu prac Joe i Mike byli z siebie bardzo zadowoleni. Badacze do dziś próbują powiązać fakt wydania A Thousand Suns z drastycznym spadkiem populacji fanów LP.
Living Things
Eksperymenty, choć zachwycały krytyków, to rozczarowywały fanów. Linkin Park rozpisali więc równanie:
Dla osób mniej zorientowanych w matematyce oferujemy również wersję humanistyczną: eksperymenty oznaczają mniej fanów, a to oznacza mniej pieniędzy.
Tak więc narodziła się płyta Living Things, która skakała od ciężkich, hardrockowych brzmień do smętnych spokojnych ballad. W jednej piosence śpiewający Mike czule radzi przyjacielowi, by nie płakał nad nieprzemierzonymi ścieżkami, w drugiej rapuje, że nigdy się nie płaszczy i nie wycofuje… W ogóle, przypomniał sobie jak rapować. Do tego potężne przeboje w postaci „Burn It Down” i „Castle of Glass”, a całość okraszona potężną dawka elektroniki. Efekt? Z jednej strony dużo $, a z drugiej większości starego elektoratu nie odzyskali.
The Hunting Party
LP zrozumieli, że lepiej sprzedaje się mocniejsze granie, tak więc nagrali płytę cięższą od plecaka pierwszoklasisty. Zaprosili na gościnne występy różnych wielkich, lecz nieco przeterminowanych artystów, jak Tom Morello, czy Տարոն Վարդանի Մալաքյանur we własnej osobie. Tytuł płyty (pol. Partia Myśliwska) stanowi jedną z fundamentalnych tajemnic muzyki. Panowie znów głośni i gniewni, krytykom się to spodobało, fani zachwyceni, a jednak płyta słabo się sprzedała. Mike wyciągnął z tego pewne wnioski…
One More Light
Wnioski Mike'a brzmiały: skoro ciemnemu ludowi spodobało się mocne granie, to nagramy płytę z popem!
Album ten chcieliby wymazać z pamięci nawet psychofani. Brad tak się zmęczył ostrym graniem na The Hunting Party, że na płycie się nie udzielał. Mike był tak przekonany o słuszności swojej wiekopomnej wizji, że powiedział Phoenixowi i Robowi: „jeśli przyjdziecie do studia, przyjdę do waszych domów i potłukę wazony” „nie musicie przychodzić nagrywać, dam sobie radę”. Następnie podstępem podsunął Joe'mu grę Street Fighter, a ten zatracił się w niej na dłuższy czas. Głos Chestera, ciut zdewastowany uzależnieniem od alkoholu, narkotyków i ciągłego krzyczenia na koncertach przestał działać, lecz w artystycznym uniesieniu Mike nie zauważył tego. Zamiast tego wstukał na syntezatorze rytm, którego nie powstydziłby się Justin Bieber.
I stało się coś dziwnego. Po raz pierwszy w historii krytycy i publika zgodzili się, nazywając płytę, której nazwy ludzkość chciałaby zapomnieć, epitetami, jakich nie powinien widzieć wrażliwy odbiorca. Mike był bardzo zdziwiony i do dziś jest święcie przekonany, że stworzył odważne i niekomercyjne dzieło, którego jednak nikt nie zrozumiał. Do tego stopnia, że gdy cierpiący na depresję Chester posłuchał opinii o nowej płycie Linkin Park, powiesił się.
O tym, jak bardzo zły był to album najlepiej świadczy fakt, że sprzedaży nie nabiła mu nawet śmierć wokalisty (zjawisko niespotykane dotąd w muzyce).
Charakterystyka zmian brzmienia Linkin Park
Ewolucja muzyki Linkin Park składała się z rewolucji równie gwałtownych, co ta na Santo Domingo. Charakter muzyki zmieniał się co album, więc, by przybliżyć go czytelnikowi, zobrazuję go na przykładzie wysyłania kartek świątecznych na poczcie.
- Hybrid Theory. Przychodzisz na pocztę wściekły na cały świat. Szepczesz pod nosem jakieś tajemnicze formułki, których nikt nie rozumie, więc ludzie spoglądają na ciebie podejrzliwie. Od czasu do czasu krzyczysz nie wiadomo co, wzbudzając w członkach kolejki poczucie zagrożenia. Przeświadczeni, że jesteś wariatem, idą sobie z poczty, a ty kupujesz znaczki bez problemów. Podziwiająca twoją oryginalność nastolatka zakochuje się w tobie. Gdy po sfinalizowaniu transakcji panienka z okienka oferuje ci książkę kucharską autorstwa zakonnicy, drzesz się „Zamknij się, gdy do ciebie mówię!”, po czym wysyłasz piękne kartki, lecz in the end, it doesn't even matter!
- Meteora. Widząc, jak długa jest kolejka do okienka, krzyczysz ile sił w gardle, że nie będziesz ignorowany. Ryczysz tak przez kilka minut, aż ludzie zaczynają odsuwać się od ciebie. Jęczysz, że nikt cię nie chce i nie rozumie. Zaczynasz czuć odrętwienie i krzyczysz, aż przez łzy, jaki ten świat jest okrutny. Marzysz o znalezieniu poczty, w której będzie ci dobrze. Pracownicy karzą ci się wynosić, więc wracasz do domu, gdzie płaczesz nad swoim losem.
- Minutes to Midnight. Spokojnie czekasz w kolejce na twoją kolej. W międzyczasie rozmyślasz nad tym, jak ludzkość szkodzi Matce Naturze. W zamyśleniu nadeptujesz na stopę jakiejś dziewczynie i z przerażenia krzyczysz „Co ja zrobiłem?!” po czym przepraszasz ją przez pół godziny. Pogrążasz się w depresji myśląc, jak mogłeś się dopuścić tak haniebnego czynu. Stwierdzasz, że jesteś swoim największym wrogiem i skupiasz się na tym tak bardzo, że zapominasz kupić znaczki i wysyłasz kartki bez nich. Do nikogo one nie docierają.
- A Thousand Suns. Stwierdzasz, że wysyłanie kartek z życzeniami jest bez sensu i stało się przestarzałe. Wysyłasz więc nowoczesne wiadomości wideo przez internet, niestety, do babć i ciotek, które nie posiadają komputerów.
- Living Things. Docierasz na pocztę spokojnym krokiem, nucąc spokojną balladę. Widzisz ciągnącą się kolejkę, więc ciosami podpatrzonymi w filmie akcji powalasz najbliższych obywateli, po czym pocieszasz łagodnie dziewczynkę płaczącą nad zakrwawioną matką. Uśmiechasz się dobrotliwie i mówisz, by nie płakała, po czym kopiesz ją tak, że mała znika w przestworzach. Przerażeni kolejkowicze uciekają do domów, a ty spokojnie kupujesz znaczki, wysyłasz kartki, po czym podpalasz pocztę i wracasz do domu na tle płonącego budynku. Choć popełniłeś naganne moralnie czyny, jesteś epicki.
- The Hunting Party. Przed wejściem na pocztę wrzucasz do środka granat odłamkowy, wcześniej zablokowawszy wszystkie wyjścia. Wpadasz do środka uzbrojony w dwa pistolety maszynowe i wystrzeliwujesz w Bogu ducha winnych ludzi cztery pełne magazynki. Na koniec rzucasz broń, wyjmujesz maczety i odrąbujesz głowy swoich ofiar ustawiając z nich krwawą piramidę. Nie udaje ci się wysłać kartek, gdyż na pocztę wpada oddział GROM-u, który błyskawicznie pacyfikuje cię. Jadąc w więźniarce śpiewasz ze łzą w oku balladę „Final Masquerade”, po czym odpalasz bombę, którą wszyłeś sobie do brzucha. Twoje postępowanie nikomu się nie podoba.
- One More Light. Idziesz na pocztę skrótami, przez trawniki, więc niechcący wdepnąłeś w psie łajno. Jesteś smutny, zaczynasz pogrążać się w parszywym nastroju. W połowie drogi przypomina ci się, że uznałeś wysyłanie kartek za zbyt skomplikowane i przesłałeś życzenia SMS-em. Wleczesz się do domu, gdzie wieszasz się.
Krytyka
Krytyka Linkin Park dzieli się na pięć etapów.
- Gdy grali metal z rapem. „Linkin Park to komercha, grają dla nastolatek. Jak oni kaleczą metal, oj! Mają może dobrych wokalistów i muzyków, ale to dziadostwo, co oni tworzą, to jest jakaś beznadzieja! Jak można wplatać rap do metalu? Może jakby grali jakiegoś rocka, to byliby fajni, ale teraz to jest maskara!”
- Gdy grali rocka. „Linkin Park to komercha, grają jakiegoś rocka, a to przecież zespół metalowy! Kiedyś to oni grali genialnie, tego aż się chciało słuchać, a teraz? Zupełnie opadli z sił. Dziadostwo. I w ogóle to Mike przestał rapować, a on jest w tym najlepszy. Bez tego LP już nie brzmi. Czekam, kiedy wrócą do grania tak, jak kiedyś.”
- Gdy znów grali metal z rapem. „Linkin Park? Hm… Było chyba kiedyś coś takiego…”
- Gdy grali pop. „Linkin Park to komercha, tak jak teraz się sprzedali to słowami nie da się wypowiedzieć! Grają jakiś dziadowski pop dla nastolatek, głos Chesterowi wysiadł, Mike zapomniał, jak się rapuje, a reszta to nawet do studia nie przyszła. Ja dziękuję, kochałam LP, ale tego nie daruję! Kiedyś to grali takiego wspaniałego, głębokiego rocka, a teraz to co?”
- Gdy Chester kopnął w kalendarz. „Linkin Park to legenda! Dziadek opowiedział mi o Black Sabbath, tata opowiedział mi o Metallice, a ja opowiem moim dzieciom o LP. Chester! Wróć! Jeden człowiek uratował miliony, ale miliony nie mogły uratować jednego. Najlepszy wokalista wszech czasów. LP to najlepszy zespół w historii! Ich muzyka zawsze była genialna i pomagała mi radzić sobie z traumą, gdy zdechła moja paprotka!”
Zobacz też
Przypisy
To ja, autor. Ukryłem ten komunikat, by przekazać wam prawdę o Mike'u Shinodzie! Musicie ją poznać! Szybko, w każdej chwili może mnie dopaść! Mike Shinoda to krwawy dyktator, który… O nie! To on! Ratunku…!