Szaszłyk
Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Szaszłyk – pokarm będący niczym innym jak kawałkami mięsa i/lub warzyw nabitymi na wykałaczkę. Najczęściej pieczony na grillu obok kiełbasek i podawany z musztardą. Jego wygląd budzi zastrzeżenia, ponieważ mięso jest w brutalny sposób nabijane na ową wykałaczkę; stąd wniosek, że należy go przyrządzać w miejscu niedostępnym i niewidocznym dla dzieci.
Rodzaje[edytuj • edytuj kod]
Podróżując po świecie możemy spotkać przeróżne rodzaje szaszłyków. Mogą zawierać wiele ciekawych rzeczy. Oto niektóre z nich:
- Szaszłyk zwykły – chyba każdy go zna. Po prostu mięso wieprzowe, do tego papryka, cebula i ewentualnie bakłażan, wszystko to posypane kupioną w sklepie przyprawą. Można go spotkać na całym świecie;
- Szaszłyk myśliwski – to samo, tylko za mięso robi „dziczyzna”. Spotykany głównie u ruskich;
- Wegetariański – koszmar budowniczych po skończonej pracy. Same warzywa BEZ mięsa. Energii daje to tyle co kot napłakał. Nie życzymy ci, abyś go kiedykolwiek spotkał lub zjadł. No, chyba że ci smakuje albo chcesz być chudy;
- Owocowy – surowe owoce z zimną krwią nabite na wykałaczkę. Są to zwykle banany, ananasy i truskawki. Fajne, bo słodkie. Spotykane głównie na przyjęciach dla dzieci;
- Szczur przebity włócznią – porządna porcja mięsa, jednak wygląd, sposób podania i przyrządzenia nie zachęcają do spożycia. No, chyba że jesteś Bearem Gryllsem, temu to wszystko jak kurczak smakuje;
- A'la Madagaskar – patyk owinięty wodorostami. Przed spożyciem zalecany głośny okrzyk: Szaszszszłyk!!!! Ponoć pierwszy raz smakuje najlepiej.
Wszystko wiesz, ale jak się to do ku*** nędzy robi?[edytuj • edytuj kod]
Spokojna twoja rozczochrana. Poniżej jest przystępnie napisane, jak masz przyrządzić własnego szaszłyka. Do dzieła!
- Zdecyduj z czego chcesz zrobić szaszłyki;
- Dalej się zastanawiasz? Szybciej, bo – tu niespodzianka – nie masz całego dnia!;
- W końcu, skoro już wiesz, zapierniczaj do sklepu po składniki;
- Wszystko masz? No. Mięso dopraw wg uznania i pokrój warzywa/owoce/więcej mięsa (niepotrzebne skreślić);
- Teraz to nadziej na… Jak to nie masz wykałaczek? No to wracaj do sklepu i je kup;
- Nie, to są pałeczki do ryżu. Szukaj dalej;
- To z kolei są słomki do napojów;
- No co ty, przecież to są zwykłe wykałaczki. Naprawdę najesz się pięciocentymetrowymi szaszłykami?;
- Znalazłeś wykałaczki, ok. Później to oblejesz, przestań skakać w sklepie. W dziale obok są tabletki na uspokojenie, kup i weź jedną, jeśli euforia sama z siebie nie przejdzie;
- Teraz wszystko nadziej. Musisz być dzielny… No nie denerwuj się tak – jedzenie nie czuje bólu;
- Naprawdę;
- Pamiętaj, że ty możesz poczuć, więc uwa… No tak, już się pokłułeś. No dobra, zostaw, najwyżej powiesz, że to keczup;
- Na koniec posyp dzieło przyprawami;
- Teraz to upiecz (chyba że robisz owocowe). Masz grilla? Jak nie to załatw;
- Rozpal go;
- Węgiel wystarczy. Benzynę zostaw, zbyt luksusowy towar, żeby go marnować na rozpalanie grilla. Chyba, że to od sąsiada, ewentualnie od teściowej;
- Zostaw wreszcie te wykałaczki;
- Połóż je na ruszcie;
- Szaszłyki, nie wykałaczki;
- Cierpliwości;
- Czujesz ten zapach? Właśnie o to chodzi, poczekaj jeszcze chwilę;
- No poczekaj, kurde no, nie jesteś psem, żeby surowe mięso jeść;
- Oho, chyba gotowe;
- No to teraz to na co tak czekałeś. Jemy!;
- Wiem, że jesteś głodny, ale pamiętaj: wykałaczek się nie połyka.