Organy

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Organy

Organy – instrument niby dęty, ale jednak klawiszowy, więc łatwo się pomylić. Organy są na tyle skomplikowane, że trzeba grać i nogami, i rękoma (prawdziwi hardkorzy używają także zębów), a więc na organach grają tylko ci, którzy naprawdę nie mają co ze sobą zrobić.

Historia[edytuj • edytuj kod]

Organy czołgisty

Organy zostały wynalezione przez… starożytnych Rzymian[1] i niestety mimo nikłej wagi, i niebagatelnej popularności wśród młodzieży, organy można znaleźć tylko w kościołach. Pierwsze wzmianki o użyciu organów pochodzą z XVII wieku, kiedy to pewien mężczyzna po całonocnej libacji alkoholowej, zabłądził i poszedł spać do kościoła. Traf chciał, aby mężczyzna położył się na klawiaturze organów, a że odbywała się msza zagrał kilkanaście akordów ku uciesze znudzonej publiczności. W efekcie został on przyjęty jako organista i od tamtej chwili na organach grywa się przy każdej komunii.

Jak grać[edytuj • edytuj kod]

Pamiętaj – gra na organach podczas mszy i wesela ma kilka znaczących różnic.
Słownik
Zobacz w słowniku:
Organki
  • Skoro już jesteś tak głupi, żeby chcieć na tym grać, to wiedz, że wielu lasek na tym nie poderwiesz (chyba, że w przedziale wiekowym 85–140 lat, ewentualnie jakąś kindergothkę), a jeżeli jesteś kobietą, to połamiesz sobie tipsy.
  • Naucz się grać jakieś stare kolędy (tylko nie za trudne, bo już na próbie się wysypiesz).
  • Nie zapomnij o konieczności grania nogami. Bez tego moherowe berety śmiertelnie cię pobiją tuż po mszy.
  • Koniecznie naucz się grać „Ameny” oraz „Izduchy Twoje”, by luk między pieśniami nie było.
  • Idź do kościoła i pokaż na co cię stać.
  • Przyjęli cię? Super! Teraz naucz się grać Maryję dziewicę i na następnej mszy zaprezentuj, co potrafisz.

Co zawdzięczamy organom[edytuj • edytuj kod]

  • Budzą nas, gdy zaśniemy w kościele;
  • Zagłuszają okropne dźwięki wydawane przez chór kościelny;
  • Nie trzeba zabierać ze sobą własnej muzyki do kościoła.

Zobacz też[edytuj • edytuj kod]

Przypisy

  1. A kogo się spodziewałeś?