Mechanik samochodowy
– Jak nazywa się powypadkowy Mercedes?
– Mercedes-Bęc!
- Branżowy suchar o Mercedesie
Szablon:T niemiecka firma produkująca samochody dla kierowników, prezesików i innych garniturków chcących poczuć się tak wygodnie jak we własnym bujanym krześle. Kiedyś Mercedesy słynęły z niezawodności, dzisiaj słyną głównie z tego, że są najbardziej przepacanymi samochodami, na jakie można zmarnować swoje pieniądze sobie pozwolić.
Historia
Początki przypominają trochę reklamę batona Twix z tą różnicą, że przeciwnie do reklamy najpierw byli podzieleni, a później połączyli siły. A więc: było sobie dwóch kolesi o nazwiskach Daimler i Benz, którzy postanowili zmotoryzować Stuttgart, bo denerwującym był fakt, że na czas podróży trzeba było brać poprawkę na to, żeby koń się najadł, napił i wysr… to znaczy, zrobił, co trzeba. Ten pierwszy założył firmę sygnowaną własnym nazwiskiem w 1890 roku, ten drugi nieco wcześniej – w 1883. Gdzieś w okolicach 1900 roku Daimler zmienił nazwę na Mercedes (to po córce E. Jellinka, który władował ponad pół miliona marek w firmę, więc coś mu się należało), co z hiszpańskiego oznacza „łaska” (co pokrywa się z rzeczywistością: Mercedes robi łaskę właścicielowi, jeśli się nie zepsuje).
Konkurencja rozwijała się i trwała do 1914 roku… Jak to: co się wtedy stało? Jakbyś na historii słuchał, a nie grał w kółko i krzyżyk, to byś wiedział, że w 1914 w Sarajewie zaje… noo, zabili austrowęgierskiego księcia, co spowodowało wybuch I wojny światowej, nieuku! No ale mniejsza. W każdym bądź razie po zakończeniu wojny gospodarczo zrównane z ziemią Niemcy wymusiły na Daimlerze i Benzie połączenie przedsiębiorstw, jeśli nie chcieli wylądować na bruku (i tak mieli szczęście, że wtedy wujek Adolf siedział w więzieniu i pisał pamiętniki).
Dalsza historia jest niemal tak bardzo nieciekawa, jak tylko się da: firma Daimler-Benz istniała aż do 1997 roku, bez problemu radząc sobie w okresie II wojny światowej, kryzysów gospodarczych, politycznych, zmianę ustrojów, połączenie RFN z NRD, aż w 1997 roku zdecydowano się na wykupienie akcji Chryslera, licząc na opanowanie amerykańskiego rynku. Ale wtedy przyszedł wielki i niedobry kryzys gospodarczy, hamerykańska gospodarka poleciała na łeb, na szyję i wszystkie plany szlag trafił.
Modele
Mercedes zawsze produkował auta niezawodne, szybkie, piękne, luksusowe i bezpieczne, przy czym należy pamiętać, że żaden z modeli w prawie stuletniej historii firmy nie łączył w sobie wszystkich tych cech. Młodzi, piękni i bogaci sprawiali sobie zawsze modne roadstery, które z niezawodnością miały tyle wspólnego co Korea Północna z demokracją, niemłodzi, niepiękni, ale wciąż bogaci gustowali w klockach pokroju modelu 600 czy S-klasy, taksiarze brali W123 albo „stodziewięćdziesiątkę” z dieslem i przekazywali sobie te auta z pokolenia na pokolenie.
Przypisy
Mechanik samochodowy – cytaty.
- Koleś
Zabójstwa:
- Jasna cholera… Chodziłem sobie za własnymi sprawami, ciesząc się prawem do noszenia broni, a wyście się na mnie rzucili!
- Hehehe, upadłeś i nie możesz wstać!
- A ten – za tatusia.
- Mówcie mi: Doktor Eutanazja.
- (również przy przebraniu się w nominalny strój Kolesia) Broń nie zabija ludzi. Ja to robię.
- Przykro mi, chłopcy. Biblia mówi, że mam rację.
- Słodko.
- Ktoś mi rąbnął pączki i teraz wszyscy za to zapłacicie.
- I czy jest to dopuszczalne przez konstytucję!
- (w szale zabijania, wyliczane przy kolejnych zabójstwach)
- Za mamusię… Za tatusia… Za papieża… Za małego Jasia… Za małpkę Bobo… Za twój krzywy ryj… Za moją ochotę… Za resztę amunicji.
- (przy spaleniu kogoś)
- Pachnie jak… kurczak…
- Hmmm, dobrze wysmażone pyszności!
- (przy korzystaniu z broni białych)
- Ciekawe, czy mógłbym tym jednym ciosem przeciąć kilka osób…
- Uu, ostra broń… Ktoś mógłby stracić kończynę… Ekstra…
- (tylko przy łapaniu rzuconej maczety) A paluchy dalej się trzymają. Heh, dziękuję bardzo.
- Łaaał… Te rzeczy nigdy się nie nudzą.
Sytuacje:
- (poniedziałkowa wizyta u szefa)
– Hej, Koleś, nie wiem, jak ci to powiedzieć, ale jesteś ZWOLNIONY.
– Przecież dopiero wczoraj zacząłem.
– (śmiech) Twój czek leży na biurku. Idź i go sobie weź. - (realizacja czeku w banku)
– Czeeeść. Czy ktoś w ogóle może ci pomóc?
– Chciałbym zrealizować ten żałosny czek. - (w lokalnym sklepie spożywczym, prowadzonym przez talibańskiego sprzedawcę-terrorystę)
– Łooo Jezu, co tak capi? Czy ktoś tu zarżnął kozę? Nie no, pytam serio!
(później przy kasie)
– Czołem. Coś byś chciał?! Tu nie jest gapiernia, żeby się gapieć! To-o będzie: PIĘĆ dolarów. (po zapłaceniu) Dziękuje za twoją nieczystą wizytę. A teraz wynocha! I zapraszam ponownie!
– Hm, skoro tak mówisz… - (podczas wtorkowej spowiedzi)
– Pobłogosław mnie, ojcze, bo ciężko zgrzeszyłem. No naprawdę, nie robię sobie jaj! Nie jestem jakimś grzesznikiem po byku!
– Czy złożyłeś ofiarę na kościół?
– Tak.
– W takim razie odpuszczam ci grzechy, synu. Następny!
– Dzięki! - (rozmowa kilku ludzi pod kościołem, tuż po spowiedzi)
– O co ci chodzi? Własnego tyłka byś nie poznał!
– Hej, kolego! Jeśli nie jesteś częścią rozwiązania, stanowisz część problemu!
(zza kontenera wybiega talib-samobójca)
– (wszyscy) JASNA DUPA!
(eksplozja, pojawia się kolejny terrorysta)
– Odzyskujemy te ziemie w imię Allaha. Szykujcie się na śmierć, niewierni!
(z kościoła wybiegają uzbrojeni po zęby księża)
– Wychodźcie, moi pokojowo nastawieni bracia. Czas na biczowanie o biblijnych rozmiarach. Już czas, chodzący w piżamach poganie. - (zadanie z petycją)
– Hm, muszę zebrać podpisy pod tą… petycją… Na szczęście mam podejście do ludzi.
(bezpośrednie rozmowy)
– Dzień dobry. Czy zechcesz podpisać petycję? (odmowa) Po prostu podpisz tę głupią petycję. Mam inne rzeczy do zrobienia! (kolejna odmowa) Podpiszesz to ty czy pozostali przy życiu członkowie twojej rodziny?/Podpisz tę cholerną petycję albo pójdę za tobą do domu i zabiję cię jak psa. - Hm, głupia książka do biblioteki. Suka [żona Kolesia] i tak nie umie czytać.
- (dialog z Garym Colemanem)
– Dzień dobry, panie Kuleman.
–cośtam cośtam, muszę w grze sprawdzić co, i później na końcu
– Dobra, dobra, ale jak zobaczę, że sprzedajesz moją książkę na Allegro, to cię znajdę i skopię ci dupala. - (środa i ucieczka z browaru, Koleś wychodzi ze skrzyni i bierze do ręki szpadel)
– Łoo Jezu, Wiechu, tera łon ma łopatę! Aaaaa!