Mechanik samochodowy

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Wersja z dnia 14:04, 13 maj 2014 autorstwa Pangia (dyskusja • edycje) (nie, jeszcze nie)

– Jak nazywa się powypadkowy Mercedes?
– Mercedes-Bęc!

Branżowy suchar o Mercedesie

Szablon:T niemiecka firma produkująca samochody dla kierowników, prezesików i innych garniturków chcących poczuć się tak wygodnie jak we własnym bujanym krześle. Kiedyś Mercedesy słynęły z niezawodności, dzisiaj słyną głównie z tego, że są najbardziej przepacanymi samochodami, na jakie można zmarnować swoje pieniądze sobie pozwolić.

Historia

Początki przypominają trochę reklamę batona Twix z tą różnicą, że przeciwnie do reklamy najpierw byli podzieleni, a później połączyli siły. A więc: było sobie dwóch kolesi o nazwiskach Daimler i Benz, którzy postanowili zmotoryzować Stuttgart, bo denerwującym był fakt, że na czas podróży trzeba było brać poprawkę na to, żeby koń się najadł, napił i wysr… to znaczy, zrobił, co trzeba. Ten pierwszy założył firmę sygnowaną własnym nazwiskiem w 1890 roku, ten drugi nieco wcześniej – w 1883. Gdzieś w okolicach 1900 roku Daimler zmienił nazwę na Mercedes (to po córce E. Jellinka, który władował ponad pół miliona marek w firmę, więc coś mu się należało), co z hiszpańskiego oznacza „łaska” (co pokrywa się z rzeczywistością: Mercedes robi łaskę właścicielowi, jeśli się nie zepsuje).

Konkurencja rozwijała się i trwała do 1914 roku… Jak to: co się wtedy stało? Jakbyś na historii słuchał, a nie grał w kółko i krzyżyk, to byś wiedział, że w 1914 w Sarajewie zaje… noo, zabili austrowęgierskiego księcia, co spowodowało wybuch I wojny światowej, nieuku! No ale mniejsza. W każdym bądź razie po zakończeniu wojny gospodarczo zrównane z ziemią Niemcy wymusiły na Daimlerze i Benzie połączenie przedsiębiorstw, jeśli nie chcieli wylądować na bruku (i tak mieli szczęście, że wtedy wujek Adolf siedział w więzieniu i pisał pamiętniki).

Dalsza historia jest niemal tak bardzo nieciekawa, jak tylko się da: firma Daimler-Benz istniała aż do 1997 roku, bez problemu radząc sobie w okresie II wojny światowej, kryzysów gospodarczych, politycznych, zmianę ustrojów, połączenie RFN z NRD, aż w 1997 roku zdecydowano się na wykupienie akcji Chryslera, licząc na opanowanie amerykańskiego rynku. Ale wtedy przyszedł wielki i niedobry kryzys gospodarczy, hamerykańska gospodarka poleciała na łeb, na szyję i wszystkie plany szlag trafił.

Modele

Mercedes zawsze produkował auta niezawodne, szybkie, piękne, luksusowe i bezpieczne, przy czym należy pamiętać, że żaden z modeli w prawie stuletniej historii firmy nie łączył w sobie wszystkich tych cech. Młodzi, piękni i bogaci sprawiali sobie zawsze modne roadstery, które z niezawodnością miały tyle wspólnego co Korea Północna z demokracją, taksiarze brali W123 albo „stodziewięćdziesiątkę” z dieslem i przekazywali sobie te auta z pokolenia na pokolenie, a Pruszków woził się ściąganymi z reichu „600” i „eskami”.

Przypisy


Mechanik samochodowy – cytaty.

Koleś

Zabójstwa:

  • Jasna cholera… Chodziłem sobie za własnymi sprawami, ciesząc się prawem do noszenia broni, a wyście się na mnie rzucili!
  • Hehehe, upadłeś i nie możesz wstać!
  • A ten – za tatusia.
  • Mówcie mi: Doktor Eutanazja.
  • (również przy przebraniu się w nominalny strój Kolesia) Broń nie zabija ludzi. Ja to robię.
  • Przykro mi, chłopcy. Biblia mówi, że mam rację.
  • Słodko.
  • Ktoś mi rąbnął pączki i teraz wszyscy za to zapłacicie.
  • I czy jest to dopuszczalne przez konstytucję!
(w szale zabijania, wyliczane przy kolejnych zabójstwach)
  • Za mamusię… Za tatusia… Za papieża… Za małego Jasia… Za małpkę Bobo… Za twój krzywy ryj… Za moją ochotę… Za resztę amunicji.
(przy spaleniu kogoś)
  • Pachnie jak… kurczak…
  • Hmmm, dobrze wysmażone pyszności!
(przy korzystaniu z broni białych)
  • Ciekawe, czy mógłbym tym jednym ciosem przeciąć kilka osób…
  • Uu, ostra broń… Ktoś mógłby stracić kończynę… Ekstra…
  • (tylko przy łapaniu rzuconej maczety) A paluchy dalej się trzymają. Heh, dziękuję bardzo.
  • Łaaał… Te rzeczy nigdy się nie nudzą.

Sytuacje:

  • (poniedziałkowa wizyta u szefa)
    – Hej, Koleś, nie wiem, jak ci to powiedzieć, ale jesteś ZWOLNIONY.
    – Przecież dopiero wczoraj zacząłem.
    – (śmiech) Twój czek leży na biurku. Idź i go sobie weź.
  • (realizacja czeku w banku)
    – Czeeeść. Czy ktoś w ogóle może ci pomóc?
    – Chciałbym zrealizować ten żałosny czek.
  • (w lokalnym sklepie spożywczym, prowadzonym przez talibańskiego sprzedawcę-terrorystę)
    – Łooo Jezu, co tak capi? Czy ktoś tu zarżnął kozę? Nie no, pytam serio!
    (później przy kasie)
    – Czołem. Coś byś chciał?! Tu nie jest gapiernia, żeby się gapieć! To-o będzie: PIĘĆ dolarów. (po zapłaceniu) Dziękuje za twoją nieczystą wizytę. A teraz wynocha! I zapraszam ponownie!
    – Hm, skoro tak mówisz…
  • (podczas wtorkowej spowiedzi)
    – Pobłogosław mnie, ojcze, bo ciężko zgrzeszyłem. No naprawdę, nie robię sobie jaj! Nie jestem jakimś grzesznikiem po byku!
    – Czy złożyłeś ofiarę na kościół?
    – Tak.
    – W takim razie odpuszczam ci grzechy, synu. Następny!
    – Dzięki!
  • (rozmowa kilku ludzi pod kościołem, tuż po spowiedzi)
    – O co ci chodzi? Własnego tyłka byś nie poznał!
    – Hej, kolego! Jeśli nie jesteś częścią rozwiązania, stanowisz część problemu!
    (zza kontenera wybiega talib-samobójca)
    – (wszyscy) JASNA DUPA!
    (eksplozja, pojawia się kolejny terrorysta)
    – Odzyskujemy te ziemie w imię Allaha. Szykujcie się na śmierć, niewierni!
    (z kościoła wybiegają uzbrojeni po zęby księża)
    – Wychodźcie, moi pokojowo nastawieni bracia. Czas na biczowanie o biblijnych rozmiarach. Już czas, chodzący w piżamach poganie.
  • (zadanie z petycją)
    – Hm, muszę zebrać podpisy pod tą… petycją… Na szczęście mam podejście do ludzi.
    (bezpośrednie rozmowy)
    – Dzień dobry. Czy zechcesz podpisać petycję? (odmowa) Po prostu podpisz tę głupią petycję. Mam inne rzeczy do zrobienia! (kolejna odmowa) Podpiszesz to ty czy pozostali przy życiu członkowie twojej rodziny?/Podpisz tę cholerną petycję albo pójdę za tobą do domu i zabiję cię jak psa.
  • Hm, głupia książka do biblioteki. Suka [żona Kolesia] i tak nie umie czytać.
  • (dialog z Garym Colemanem)
    – Dzień dobry, panie Kuleman.
    –cośtam cośtam, muszę w grze sprawdzić co, i później na końcu
    – Dobra, dobra, ale jak zobaczę, że sprzedajesz moją książkę na Allegro, to cię znajdę i skopię ci dupala.
  • (środa i ucieczka z browaru, Koleś wychodzi ze skrzyni i bierze do ręki szpadel)
    – Łoo Jezu, Wiechu, tera łon ma łopatę! Aaaaa!