Bogdan Wenta
Ten artykuł dotyczy polskiego szczypiornisty. Zobacz też hasła o innych osobach o tym imieniu. |
I tak rzekł wielki wódz: „Mamy całą wieczność. Nieprzyjaciel wycofa tyły, ziemia jego niestrzeżona będzie. Wyrywamy wrogowi oręż z jego władania i natychmiast zrzucamy meteoryt ognisty. Mamy kwartał klepsydry, mamy całą wieczność”.
- Całość przepowiedni z Zadaru
Bramka może być, ale nie musi, ale będzie.
- Podczas meczu z Norwegami
Mamy dużo czasu, oni wycofają bramkarza, przejmujemy piłkę i rzucamy na pustą. Mamy 15 sekund, to dużo czasu.
- Bogdan Wenta. Nikt inny, jak on
Bogdan Wenta (ur. 19 listopada 1961) – ZOMOwiec, polski piłkarz ręczny grający w reprezentacji Niemiec (rozgrywający), trener, dowódca, mówca o niedźwiedzim spokoju, zaklinacz czasu, magik, cudotwórca, najnowsze wcielenie Buddy. Pierwszy trener w Polsce, którego po porażce nie zrównano z gównem. W 2018 roku kandydujący na prezydenta Kielc.
Kariera zawodnicza
Za skórę zaszli mu czerwoni, który nakazali zbojkotować igrzyska w Seulu. Ponieważ biedą piszczało, a nie udało się zreorganizować, jako szeregowy pojechał z reprezentacją zachodnich sąsiadów w Sydney. Na szeregowego spadła furia katolickich pyskaczy, ktoś mamrotał o zdradzie narodowej, tymczasem jak na PZPN się krzyczy, że komuchy, a ZPRP to już nie[1]? Komuchy, komuchy, wredne komuchy.
Na szczęście w Niemczech ominął Bogdana syndrom „polskiej myśli szkoleniowej” i zawodnik kształtował się zarówno pod względem charakteru (zur letzten 15 Sekunden) jak i trenerskim (słuchać, mamy dużo czasu; czy jest bramka, czy nie ma, ale będzie!).
Kariera trenerska
Zdobył już wicemistrzostwo świata 2007 z reprezentacją Polski, a podczas następnych wsławił się mistyczną przemową w trakcie czasu wziętego przez trenera reprezentacji Norwegii w meczu tejże z Polską. Jak gdyby nigdy nic autorytatywnie stwierdził, że 15 sekund to w cholerę dużo czasu. Nawet na bigos i gołąbki. Na bank strzelimy!. Wyobraźnia wszystkich, zwłaszcza Artura Siódmiaka, zadziałała. Po meczu Bogdana Wentę oskarżono o zdolności wieszcze, telepatyczne, szarlataństwo, czarną magię, kontakty z diabłem i moc zaklinania rzeczywistości i naginania czasoprzestrzeni. Ma duże szanse na uczynienie z piłki ręcznej kolejnego sportu narodowego; po skokach, siatkówce, żużlu i Formule 1. Tak jak w przypadku skoków (pot. „Małysz”) lub Formuły („Kubica”), być może w przypadku oglądania popularnego szczypiorniaka będzie się mówiło:
Idziemy na „Wentę”.
Jako że Polska przegrała z Niemcami finał MŚ 2007, tak podczas MŚ 2009 decydująco przyczyniła się do wyeliminowania Niemców z turnieju, co klasyfikuje Wentę niemal jako polskiego przedwiecznego, zamykając nieświeże klapy pseudopatriotycznych antagonów oraz nadając jakiś sens śpiewanemu na stadionach i halach auf Wiedersehen.
Potem jednak zaczęli mu mniej płacić, więc prowadził drużynę coraz gorzej, a na facebookowej stronie „Polska piłka ręczna” zaczęto wstawiać znicze. 19 kwietnia 2012 roku uznał, że nie będzie się męczyć i oświadczył, że odchodzi, bo jest beznadziejnym trenerem. No może bez tego po trzecim przecinku.