Grunge'owcy
Grunge'owcy, rzadziej grungowcy – istoty młode, złe na świat, biedne, nierozumiane, żądne śmierci. Subkultura melomanów, amatorów ballad trzyakordowych, cwaniaków. Sami przez siebie, jak i przez inne grupy społeczne, nazywani są „niepoprawnymi brudasami”.
Chcą być wolni, mimo, że nikt im tej wolności nie zabiera. Nie zaczepiają i nie dają się zaczepić. Skrywają twarz pod sklejonymi brudem kosmykami przypominających dredy włosów i dzień w dzień, a częściej noc w noc próbują wskrzesić Kurta Cobaina, który jest u nich obecny w sercu, w duszy, na portfelach, bluzkach i plecakach. Płaczliwe skurczybyki, jednak do odróżnienia z emo i gotami. Kochają Nirvanę i wiedzą, że grunge to jedyna słuszna muzyka. Hodują włosy, ale ich nie pielęgnują, niezrozumienie przez społeczeństwo wyrażają brudem, niechlujstwem i pisaniem wierszy. Starają się buntować, ale po cichu, co odróżnia ich od małych punkowców.
Hymnem wszystkich grunge'owców jest Smells Like Teen Spirit, którego trzeba znać tekst w przynajmniej dwóch językach i umieć gustownie ruszać głową do solówki.
Wygląd
Szanujący się grunge'owiec nie myje się, chodzi zaś w ciepłych flanelkach w kratę – nie pranych, nie prasowanych. By jego dżinsy mówiły o nim jak najgorzej, wycina w nich wzorki szkolnymi nożycami. Nosi trampki, długie z jak najgrubszą podeszwą, wypisuje na nich jakieś bzdety. Zawsze ma podkoszulek, czarny, częściej poliester niż bawełna, rozpina koszulę flanelową, by na t-shircie widoczny był istnie muzyczny nadruk. Nie je, to i zanika w oczach, z wyglądu przypomina niezadbanego informatyka. Może nosić okulary, a razem z nimi ciemne i grube oprawki, oraz wąskie szkło wcale nie poprawiające widoczności. Ci starsi mają krótkie bródki, ci młodsi próbują mieć, niektórzy nawet rysują. Zdecydowanie typ pozera.
Nosi plecak, w plecaku zeszyt w grubej oprawie, w nim pisze wiersze i rysuje komiksy. Ma naszywkę na naszywce, spośród stosu Nirvany wyłania się Pearl Jam, czasem Alice In Chains. Właśnie przez naszywki dobitnie pokazuje to, że jest greenpeace'owcem i wspiera MPR.
Zachowanie
Można ich spotkać w odosobnieniu. Nie uznają stada. Jeśli już z kimś przebywają, to z innymi grunge'owcami. Razem komponują peany do Nirvany i wymieniają się kasetami do magnetofonu. Lubią ciemność, nie jedzą. Uciekają przed każdym, boją się wpierdolu, śmieją się z emo, po czym sami mówią, że „samobójstwo to lek na zło tego świata”. Właściwie nie mówią, prawie wcale nie mówią. Piszą, na kartce lub na wybranym portalu społecznościowym.
Poglądy
Świat jest zły, grunge'owcy nie. Oni są tu maszynami, którymi ktoś ustyuowany wyżej steruje, władze są nad nimi i przeciwko nim. Każdy, nawet dwunastoletni grunge'owiec stwierdzi, ze zrobił wszystko dla społeczeństwa, co było mu dane, nikt tego nie odwzajemnił i warto by się zrzucić z mostu. Dla dobra sprawy warto zostawiać tró listy pożegnalne, a w nich pierdoły o misji, przesłaniu, cierpieniu i wyimaginowanym przyjacielu.
Cokolwiek by nie robili chcą chronić Ziemię, zmieniać innych i rewolucjonizować dzielnicę. Zwykle kończy się to złamaniem obojczyka, siniakami, zadrapaniami i kolejnym grafomańskim wierszem traktującym o ludziach złych, płytkich, nieuczuciowych. Do tekstu może napisana być piosenka, śpiewana przez zęby, co daje bardzo grunge'owy efekt biedy, złości i brzydoty.
Muzyka
Każdy utwór muzyczny, który był puszczany w radiu, jest złym utworem. Choć sami pośmiertnie robią z Cobaina chwyt marketingowy, uważają to za bezczeszczenie bóstwa i komercjalizację. Nie bacząc na ilość sprzedanych kopii Nevermind, uważają, że tylko oni – wrażliwi i uczcuciowi – słuchają grunge'u. Wiedzą, że najlepszą muzyką jest ta alternatywna, ale nie potrafią tego terminu wytłumaczyć.
Występowanie
Przybyli z Seattle, by pokazać wszystkim swoją nienawiść do świata. Pokazali całej Europie, w tym i Polakom, którzy sporo już lat po czasach świetności Nirvany, czy chociażby Soundgarden dalej robią z siebie piąte koła u wozów, czarne owce i najsłabsze ogniwa.