Vidkun Quisling
Vidkun Abraham Lauritz Jonssøn Quisling (ur. 18 lipca 1887 r. w Fyresdal zm. 24 października 1945 w Oslo) – norweski nazista i komunista zarazem, samozwańczy Fører, wojskowy, dyplomata, premier, kolaborant, wreszcie, ku uciesze 98% populacji Norwegii, trup. Założyciel partii Nasjonal Samling, która w czasie II wojny światowej usiłowała stać na czele kraju.
Droga do władzy
Przyszły wódz urodził się w małej, nawet jak na norweskie warunki, mieścinie Fyrensdal w rodzinie pastora. Po ukończeniu liceum, gdzie odebrał staranne wykształcenie w dziedzinie palenia kościołów i strzelania do socjalistów, poszedł do szkoły wojskowej, skąd wyniósł stopień majora, dużo wyższy od hitlerowego kaprala.
W latach 20. wyjechał do ZSRR jako dyplomata, gdzie przebywał do 1929 roku. Spodobały mu się tam praktycznie wszystkie elementy ustroju: czekiści gwałcący przypadkowych przechodniów na Placu Czerwonym, klęska głodu na Powołżu, nawet nierozpadające się truchło Lenina. Bogaty o nowe doświadczenia wrócił do ojczyzny i wstąpił do komunistycznej Partii Pracy. Szybko okazało się, że radzieckie wzorce, które chciał tam wprowadzić, spotkały się z niezrozumieniem ze strony partyjnych kolegów. Nikt z nich nie chciał pić żytniej, na zachętę do gwałtu każdy odpowiadał mu „przemoc rodzi przemoc”, odrzucone zostały też jego prośby o zezwolenie na zorganizowanie bojówek uzbrojonych w nordyckie topory ozdobione czerwonymi gwiazdami. Obrażony na komunistów, przeszedł do Partii Chłopskiej, a potem do utworzonego przez siebie stada konserwatystów Narodowa Jedność (Nasjonal Samling). W wyborach w 1936 ta partia, już po przekształceniu w nazistowską, zdobyła całe 2% głosów. Quisling uznał to za sukces i przyjął, wzorując się na koledze po fachu z III Rzeszy, tytuł wodza (Fører). Sądząc, że niewiele brakuje mu do przejęcia władzy, zaczął planować z Hitlerem, traktującym go jako niegroźnego durnia[1] utworzenie wielkiego germańskiego imperium.
II wojna światowa
Marzenie to miało się ziścić w styczniu 1940 roku. Hitler, planujący zajęcie Norwegii, przekazał Quislingowi kilkaset tysięcy marek na przygotowanie gruntu pod inwazję. Ten źle zrozumiał polecenie, w rezultacie dywizjony Wehrmachtu przerzucone na Półwysep Skandynawski wylądowały na starannie zoranym i wybronowanym na zlecenie Førera gruncie. Dowództwo było wściekłe, nie poparło wyśmianej przez Norwegów odezwy radiowej Quislinga, w której ogłosił się on premierem. W nagrodę, mimo poparcia 2% ludności, musiał zrezygnować po kilku dniach z i tak przez nikogo nie uznawanego stanowiska. Po kapitulacji Norwegii Quisling został wezwany na dywanik do Berlina. Przez to ominęło go rozdawanie teczek ministerialnych i nie dostał się do rządu sformowanego przez swoją własną partię.
Fører wrócił do Oslo dopiero w przyszłym roku. W nagrodę za dobre sprawowanie otrzymał posadę premiera, która oprócz tych 2% społeczeństwa miała poparcie także niemieckich sił okupacyjnych. Ucieszony Quisling zapomniał o tym, że i tak nie będzie miał żadnej władzy, która należała do hitlerowskiego namiestnika. Führer nie poparł także jego planów uczynienia z Norwegii mocarstwa i pępka świata. Jedynym przywilejem, jaki otrzymał, było uznanie jego tytułu wodzowskiego.
Tytuł Førera nie był jednak respektowany przez aliantów, którzy w 1945 roku nie przyjmowali propozycji pokoju od Quislinga, sądząc, że jacyś wieśniacy znad fiordów dobrali się do kabli telegraficznych i gryząc je, wybili Morsem prośbę o rozejm. Zawiedziony Norweg, po 3 latach udawania, że ma władzę, mógł tylko spokojnie czekać na pluton egzekucyjny. Wyrok został, mimo sprzeciwu 2% społeczeństwa, wykonany, a zwłoki byłego już premiera zostały wystawione na widok publiczny, przez co każdy mógł oddać na nie kał, urynę i inne płyny ustrojowe.
Dziś Quisling jest patronem wszelkiej maści kolaborantów, kurew, zdrajców i innych przedstawicieli dwuprocentowego marginesu społecznego.
Geneza określenia "polskie obozy koncentracyjne"
Według obecnego stanu wiedzy norweskich badaczy (2015) potwierdzonego przez tamtejszą Radę Etyki Mediów Vidkun Quisling naprawdę był synem emigrantów z Polski i nazywał się Wiesiek Kiśliński, a jego ojciec wcześniej był rabinem. Na fali niechęci i protestu wobec jego dokonań powstało stosowane w norweskich mediach (Avisa Sor-Trondelag) określenie "polskie obozy koncentracyjne", "polskie obozy śmierci".
Przypisy
- ↑ A na pewno mniej groźnego niż Goering w różowym dresie na głodzie narkotykowym