Autostrada A2
Autostrada A2 – trzeciorzędna droga gminna. Ciągnie się na osi zachód-wschód, od granicy z Niemcami do przejścia granicznego w Terespolu do wypierdkowa gdzieś w centralnej Polsce do ukochanej stolycy. A i mały wypierdek gdzieś na północ od naszego Mińska.
Początki[edytuj • edytuj kod]
Po aneksji Kraju Warty do Rzeszy Niemcy zaczęli stawiać solidne betonowe płyty pomiędzy Wrześnią, a Poznaniem – taki był początek A-dwójki. Jednak uznali, że stworzenie sieci obozów letniskowych dla Żydów jest pilniejszym zadaniem, a budowę wstrzymano aż do lat 80-tych, kiedy to już tymi terenami roztropnie gospodarował PRL-owski rząd. Polsce była potrzebna arteria komunikacyjna do transportu kradzionych trabantów i mandarynek z Zachodu. Jednak jak to na polskiej budowie, robotnikom były inne rzeczy na głowie niż praca, więc autostrada wydłużała się dość mozolnie. W końcu pozostawiono sprawę w chińskie ręce. Chińczycy z właściwą sobie obowiązkowością przystąpili do działania. W efekcie nie pojawił się ani jeden nowy kilometr autostrady, a za to długi do spłacenia dla polskich podwykonawców i jeszcze odszkodowanie za zerwanie kontraktu dla chińskiego konsorcjum (nikt nie pomyślał, że nasi skośnoocy przyjaciele mieliby płacić za wyparowanie polskich pieniędzy).
Ciekawostka[edytuj • edytuj kod]
A2 jest jedyną polską drogą, gdzie można bez obawy rozpędzić się bezpiecznie powyżej setki. Jednak jest to niemożliwe z powodu bramek płatniczych, ustawionych w odstępach około 50m od siebie. Za korzystanie z autostrady płaci się więcej niż za spalaną w czasie jazdy benzynę. Polscy kierowcy wyuczeni są już, jak najdalej trzymać się A2, jednak obcokrajowców nęci prosta jak strzała dwupasmówka. Później ze zdziwieniem zauważają, że z ich portfela zniknęło kilkaset Euro (bo przecież w Niemczech się nie płaci!). Myślisz, że zarobione na naiwniakach pieniądze trafiają na budowę nowych autostrad? To srogo się mylisz. Opłata idzie do kieszeni niejakiego moskiewskiego oligarchy Kluczyka (CD-key'a).