Hobbit, czyli tam i z powrotem: Różnice pomiędzy wersjami
M (bot wprowadza drobne poprawki) Znacznik: przez API |
Ostrzyciel (dyskusja • edycje) M (commons) Znacznik: edytor źródłowy |
||
Linia 27: | Linia 27: | ||
==== Gollum (Smeagol) ==== |
==== Gollum (Smeagol) ==== |
||
[[Plik:Gollum.jpg|thumb| |
[[Plik:Gollum-Smeagol.jpg|thumb|250px|Gollum właśnie zastanawia się, co Bilbo do cholery może mieć w kieszeni]] |
||
Uciekli wszyscy, za wyjątkiem Bilbo, który niesiony na plecach przez Doriego (jednego z krasnoludów), rychło przestał takim być, wnet wracając na jedną z lekcji [[fizyka|fizyki]]. Tę o ciele w spadku swobodnym. Twardoplecy Dori oczywiście nie zauważył zguby i razem z resztą towarzyszy pobiegł dalej. Bilbo w tym czasie zdążył spaść i nie połamać się (sami widzicie, że to tylko bajka). Było ciemno, przeczołgał się, aż znalazł pierścień pod palcami. Pomyślał wtedy: ''o, kaki priatnyj pierścionek, he, he'', po czym schował [[Jedyny Pierścień|pierścień]] do kieszeni na gorsze czasy. Zauważył także, że jego [[żądło (miecz)|żądło]], miecz, który znalazł w grocie trolli, świeci, toteż zaczął posługiwać się nim niby świecącym cepem. |
Uciekli wszyscy, za wyjątkiem Bilbo, który niesiony na plecach przez Doriego (jednego z krasnoludów), rychło przestał takim być, wnet wracając na jedną z lekcji [[fizyka|fizyki]]. Tę o ciele w spadku swobodnym. Twardoplecy Dori oczywiście nie zauważył zguby i razem z resztą towarzyszy pobiegł dalej. Bilbo w tym czasie zdążył spaść i nie połamać się (sami widzicie, że to tylko bajka). Było ciemno, przeczołgał się, aż znalazł pierścień pod palcami. Pomyślał wtedy: ''o, kaki priatnyj pierścionek, he, he'', po czym schował [[Jedyny Pierścień|pierścień]] do kieszeni na gorsze czasy. Zauważył także, że jego [[żądło (miecz)|żądło]], miecz, który znalazł w grocie trolli, świeci, toteż zaczął posługiwać się nim niby świecącym cepem. |
||
Wersja z 20:30, 18 lip 2017
Hobbit, czyli tam i z powrotem – pierwszy mniej lub bardziej – z akcentem na mniej – dojrzały owoc pisarskiej pracy J.R.R. Tolkiena, który przyniósł mu światową sławę w jego białym południowoafrykańskim Pen Clubie. Johannesburg pozostał obojętny.
Fabuła
Wszystko zaczyna się od niejakiego Bilba Bagginsa, który w pierwszym zdaniu określony jest jako hobbit – najprawdopodobniej Tolkien wymyślał w trakcie pisania i.. efekt widzicie. Pewnego razu zamieszkujący norę Bilbo został spotkany przez Gandalfa. Między rozmówcami wywiązała się scysja, w wyniku której Bilbo stracił cierpliwość i grzecznie czubkiem buta wyprosił Gandalfa. Po kilku godzinach do domu Bilba zawitało stadko trzynastu krasnoludów oraz Gandalf, którzy złożyli hobbitowi propozycję nie do odrzucenia. [1]
W ten sposób zaczęła się wielka przygoda Bilba Bagginsa, Gandalfa Szarego, Thorina Dębowej Tarczy i dwunastu innych krasnoludów, którzy czując głód przygód postanowili opuścić spokojne Shire i wyruszyć na Samotną Górę, by zajrzeć w paszczę smoka Smauga.
Trolle
Pierwszym, mrożącym krew w żyłach etapem podróży był epizod z trollami. Przezorny Gandalf nie będąc do końca pewien swojej drużyny, postanowił ją po stalinowsku sprawdzić. W tym celu pozostawił towarzyszy w środku lasu, a sam pogalopował gdzieś w cholerę. Krasnoludy i Hobbit wraz z nastaniem nocy zaczęli rozglądać się za rozbiciem frontu wschodniego obozu, dostrzegli jednak tlący się w dali ogień. Ponieważ nie jest nowością, że pieczone mięso jest lepsze od surowego, a ogień mógł być rozpalony zarówno przez dobre jak i złe istoty, ostrożne krasnoludy postanowiły wysłać na zwiady najmniej istotnego członka drużyny. Jak mówią złośliwe plotki, miał on na imię Wojciech i pochodził z ziemiańskiej rodziny.
Bilbo po zakradnięciu się do obozu spostrzegł, że jego właścicielami są trolle (Gandalf jednak też miał swoje obozy). Nie zraziło to jednak naszego młodego bohatera, który postanowił pogrzebać nieświadomym jego obecności trollom w kieszeniach. Trolle czując nerwowe szarpnięcia w intymnych miejscach, szybko zorientowały się, że mają do czynienia z nieproszonym gościem. Pochwycili hobbita i już prawie go zjedli, lecz z odsieczą przybyły krasnoludy: „skoro długo nie wraca, to pewnie znalazł żarcie, cziasy i sam wszystko weźmie”. Gandalf, który wszystkiemu przyglądał się zamroczony, zaczął obrażać trolle, tak iż te myślały, że obrażają się i donoszą na siebie nawzajem. Nie do końca wiadomo jakim cudem nie pomyliły własne głosy z głosem wiekowego wujka. Trolle kłóciły się i kłóciły aż wzeszło słońce i zamieniły się w czarne wrony.
Zza drzew wyszedł Gandalf i wszyscy razem rubasznym krokiem wyruszyli szukać jaskini trolli o nazwie „Berlin”. Następnym przystankiem było Rivendell.
Rivendell (Imladris)
Określane przez Gandalfa sympatycznym mianem „ostatniego przyjaznego domu gdzie mieszka Elrond”. Oczywiście nasuwa się prosty wniosek, że każdy kolejny dom będzie nieprzyjazny, chociaż to trochę dziwne, zważywszy na kolejne losy bohaterów, którzy zaznają gościny m.in. u Beorna czy „Łupaszki”.
Elrondowi jednak w Hobbicie Tolkien nie poświęcił wiele uwagi. Do jego zadań należało dostarczanie towaru, przestudiowywanie map i ofiarowanie noclegu. Dom ten był więcej niż przyjazny zważywszy na fakt, że bohaterami są krasnoludy, a przyjazny dom należy do zazwyczaj nieprzyjaznych im cesarskich elfów.
Góry Mgliste
Gobliny
W czasie przeprawy przez zdradzieckie zbocza Gór Mglistych, grupa naszych bohaterów, zaskoczona deszczem, postanowiła skryć się w jakiejś nieznanej i przypadkowo zauważonej jaskini. Kiedy drużyna spała, wnęka postanowiła ukazać swoje prawdziwe oblicze. Jedna ze ścian w nieznany nikomu sposób otworzyła się niczym migawka aparatu, a następnie wyłoniła się z niej horda zmotoryzowanych orków, pieszczotliwie nazywanych goblinami. Cierpiący na bezsenność w niewygodnych norkach Bilbo zaalarmował niewczas towarzyszy i cała grupa już w pełni rozbudzona trafiła do niewoli goblinów.
Strach pomyśleć co by się stało, gdyby się nie obudzili. [2] Cała, poza Gandalfem, który skoczył na Przewalskiego, zabił kilka Goblinów i uciekł. Krasnoludy i hobbit trafiły przed radę plemienną goblinów, gdzie po wyczerpujących naradach z wielkim bólem serca części zebranych zdecydowano, że intruzi muszą zostać zabici. Wyrok nie był jednak prawomocny, o czym zdecydowało prawo silniejszego Gandalfa. Gandalf wydarłszy towarzyszy z rąk goblinów głodnych sztuki retorycznej krasnoludów, zachęcił ich do ucieczki.
Gollum (Smeagol)
Uciekli wszyscy, za wyjątkiem Bilbo, który niesiony na plecach przez Doriego (jednego z krasnoludów), rychło przestał takim być, wnet wracając na jedną z lekcji fizyki. Tę o ciele w spadku swobodnym. Twardoplecy Dori oczywiście nie zauważył zguby i razem z resztą towarzyszy pobiegł dalej. Bilbo w tym czasie zdążył spaść i nie połamać się (sami widzicie, że to tylko bajka). Było ciemno, przeczołgał się, aż znalazł pierścień pod palcami. Pomyślał wtedy: o, kaki priatnyj pierścionek, he, he, po czym schował pierścień do kieszeni na gorsze czasy. Zauważył także, że jego żądło, miecz, który znalazł w grocie trolli, świeci, toteż zaczął posługiwać się nim niby świecącym cepem.
Idąc dalej przez mroczne korytarze, Bilbo stanął przed wielkim podziemnym jeziorem, którego nijak nie dało się obejść. Zauważył, że w łódeczce na jeziorze, potykając się o wyciągnięte kopyto białego konia siedzi jego rodak. Był to Gollum, również hobbit. Gollum długo żył z dala od współbratymców, przez co zupełnie się po marksowsku wyalienował. Od Bilba oczekiwał jedynie mięsa. Jego mięsa. Bilbo jednak dzierżył żądło, którego Gollum trochę się obawiał, zaproponował więc gościowi serię zgadywanek, która jemu w przypadku zwycięstwa miała dać jedzenie, zaś w przypadku porażki oswobodzenia Wojtka. Tyle że tej części umowy podstępny Gollum skrzyżował palce. Po wielu beznadziejnych zagadkach, Bilbo zapytał rozmówcę co ma w kieszeni. Gollum nie udzielił odpowiedzi. Popłynął po pierścień, dzięki któremu stałby się niewidzialny i który dałby mu możliwość skonsumowania znajomości z Bilbo. Nie wiedział, że pierścień zmienił właściciela i spoczywa u Bilba. Nie znalazłszy swojego skarbu, podpłynął do Wojtka w celu wywalenia go z aktualnego spisu ludności. Bilbowi nasunął się pierścień, stał się niewidzialny .
Wargowie i orły
Bilbo w końcu dołączył do drużyny, która nadal ścigana była przez gobliny i nie miała czasu zauważyć go od razu. Po wymianie swoich podkolorowanych wspomnień powędrowali dalej bez starego kompana broni. Jednakże w owym „dalej”, do którego zawędrowali, spotkali watahę wargów, która tak ich przeraziła, że powłazili na drzewa. Gobliny podstępnie podłożyły ogień u podstawy pni (zresztą gdzie go i pod kogo do cholery nie podkładały). Jak to w każdej bajce dla dzieci, i tym razem przyleciały wielkie orły i zabrały całopalną drużynę na półkę skalną miodem i mlekiem płynącą, gdzie mrozy są na tyle silne, że zdołano ich ugasić.
Orły umówiły się z Gandalfem, tak by nazajutrz wysadziły wędrowców nieopodal domu Beorna, człowieka-niedźwiedzia.
Beorn
Tu czekał na krasnoludów krótki odpoczynek. W końcu podczas wielkiego marszu nie ma miejsca na długi odpoczynek, są tylko niebezpieczne przygody i podstępni wrogowie! A tylko czasem pojawiają się dobrzy ludzie (czyt. pożyteczni idioci) zupełnie przypadkiem wtedy, kiedy są najbardziej potrzebni. Gdyby nie Beorn, krasnoludy pewnie zdechłyby z głodu, a i kiła leczyła się dość niewdzięcznie.
Mroczna Puszcza
Jeden z najdłużej trwających epizodów całej książki, zapowiadający jednocześnie, że powoli zbliżamy się do końca. Nadal jednak jesteśmy bliżej początku, więc jakby ktoś czegoś zapomniał, to jeszcze spokojnie możemy wrócić na 1. stronę.
To kolejny moment, kiedy Gandalf postanawia zostawić swoich kamratów, by udać się pod Samotną Górę wygodniejszą drogą, okrążając niedostępną i niebezpieczną Mroczną Puszczę. Od dłuższego czasu prześladowały ją deszcze niespokojne i potargał nią wiatr tak, że puszcza wyglądała na napromieniowaną. Drużyna po wkroczeniu w mrok, tak się zatrwożyła, że zjadła w niedługim czasie cały zapas konserw przygotowany przez Beorna. Zaczęli głodować, próby polowań były daremne.
Nagle spotkali biesiadujące cesarskie elfy. Te, gdy ich zauważały, w okamgnieniu zwinęły obóz, zgasiły ognisko i przeniosły się dalej. Zanim jednak spotkali się wreszcie twarzą w twarz z elfami, krasnoludom przyszło spotkać się z pająkami, które jak na pająki przystało miały jakieś 2 metry wysokości i puste brzuchy. Pająki złapały krasnoludów, związały i przywiesiły do drzew, jednak tak nieudolnie, że Bilbo wraz z wiejską dziechtą zaopatrzeni w kosy, młockarnie i kołpaki uwolnili towarzyszy, by mogli dalej kontynuować swój pochód. Przywitano ich chlebem i solą, co później spowodowało, że Gandalf rozkazał krasnoludom czasowo pozostać na tak bogatym w prowiant terytorium.
To nie był jednak koniec losów bohaterów w Mrocznej Puszczy, cała grupa została następnie pojmana przez elfy, które wcześniej widzieli i zaprowadzona przed oblicze króla Thranduila. Był on konkretnym człowiekiem elfem i wiedział czego chciał. Krasnoludy zaprowadził do lochów, gdzie już czekali na nich dworscy lekarze gotowi na wszelkie hulanki i eksperymenty. Król niewidzialnego hobbita rzecz jasna nie zauważył, a czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.
Bilbo nie dał za wygraną i szukał sposobu na uwolnienie kolegów. Znalazł. Zabrał strażnikowi klucz do celi, zapuszkował krasnoludy w beczkach i otwarły się przed nimi bramy więzienia jak przed św. Pawłem, niegdyś także ateistą.
Esgaroth
Spławieni krasnoludowie z Bilbem na czele dotarli do miasta handlowego ludzi – Esgaroth, gdzie zdołali przekonać do siebie chciwego zarządcę. Jak zwykle w miejscu gdzie są pożyteczni idioci, i tym razem dostali zapasy żywności na drogę i wyruszyli w dalszą drogę na Samotną Górę, która była już tuż tuż.
Samotna Góra
Trzynastu krasnoludów i Bilbo dotarli wreszcie pod Samotną Górę, teraz mieli już tylko rozprawić się ze smokiem pomieszkującym w bunkrze. Kiedy już odnaleźli tajemne wejście, wysłali najmniej przydatnego członka drużyny na zwiad do serca Samotnej Góry.
Smaug
Bilbo dotarł do bunkra w którym znajdował się Smaug, spojrzał na smoka, złapał za złoty puchar i zwiewał do kompanów co sił w nogach. Smok jednak zdołał zauważyć stratę pucharu, do którego od lat był bardzo przywiązany. Aby ochłonąć, Smaug wyszedł przewietrzyć się, po czym wrócił do komnaty, gdzie odbył ważną rozmowę z Bormannem Bilbem. Na początku rozmowa była kulturalna i przyjacielska, ale kiedy Bilbo zaczął zbytnio kozaczyć zrobiło się mniej fajnie, lecz Bilbo miał pierścień i rozpłynął się w powietrzu. Poczciwy Smaug jednak w toku rozmowy zrozumiał, że złodziej jego skarbu bawił między innymi w Esgaroth, poleciał więc tam, rozpierniczył miasto i został zabity przez Barda. Tak Tolkien określał w swoich książkach cyjanowodór potasu.
Kolejne wydarzenia i Bitwa Pięciu Armii
Po śmierci smoka sytuacja naturalnym biegiem wydarzeń znacznie się skomplikowała. Krasnoludy zablokowały Górę, przybyli ludzie, elfy i ich alianci po skarb, przybyły inne krasnoludy pomóc pobratymcom i wszyscy by się niechybnie pozabijali gdyby i tym razem nie szczęśliwy zbieg okoliczności. W ostatniej chwili Gandalf na polecenie Bilba interweniował, pozwalając sobie zwrócić uwagę, że z Ardenów przybywa nawała goblińska, więc siły armii się połączyły i razem rozbiły wojska nieprzyjaciela. W bitwie zginął Thorin Dębowa Tarcza oraz dwaj inni krasnoludowie, Kili i Fili, jego siostrzeńcy. Zostali później pośmiertnie odznaczenie orderami bohaterów ojczyzny. Na koniec przyleciały orły, zrzuciły korony i… działo się jeszcze śmieszniej.
Ostatecznie Bitwa zakończyła się zwycięstwem dobra, a zło, jak to zwykle w bajkach bywa, dostało po mordzie.
Resztę ksiażki pochłania pasjonująca[3] opowieść o powrocie naszych bohaterów do domów. Oczywiście po drodze musieli zahaczyć o Jałtę Rivendell, aby omówić plany przywrócenia porządku w Śródziemiu. Tam to wszyscy dowiedzieli się, że w międzyczasie Gandalf przebywał w Lothlorien na zebraniu Białej Rady. Wraz z kolegami wykopali z Mrocznej Puszczy Czarnoksiężnika, dzięki czemu zapanował pokój. Hura!
Kilka lat później
Bilbo po powrocie w rodzinne strony zajął się pisaniem pamiętników. Pewnego dnia odwiedził go Gandalf i opowiedział mu, że na ruinach Esgaroth powstało nowe, piękniejsze miasto, a królestwo pod Samotną Górą odrodziło się pod przywództwem Dáina Żelaznej Stopy. Wszystko skończyło się więc dobrze, a plotki głoszą, że Bilbo po kilkudziesięciu latach został prezydentem.
Film
Azog żyje!
- Spoilerowiec o ekranizacji Hobbita
Thorin zginie!
- Facet, który tylko myśli, że jest spoilerowcem o tejże
Od kiedy powstała ekranizacja Władcy Pierścieni, podobny los był nieunikniony także dla Hobbita. Nic więc dziwnego, że w 2012 roku cały świat walił do kin, by obejrzeć kolejne filmowe arcy(?)dzieło – pierwszą część Nowej Trylogii[4]. Przesunięto nawet z tej okazji koniec świata. Pewną osobliwością jest to, że książkę 6-krotnie krótszą od Władcy Pierścieni także podzielono na trzy części, prawdopodobnie dla kasy aby ludzie dłużej mogli się cieszyć magią Śródziemia. Części owe prezentują się następująco:
- Niezwykła podróż – odwiedziny Gandalfa i krasnoludów u Bilba, balanga, a następnego dnia wyruszenie w tytułową niestandardową podróż. Rajd przez pół Eriadoru, Rivendell i Góry Mgliste, znalezienie JP i ganianina po palącym się lesie, a cały czas goni za nami banda orków pod przywództwem pana „zabili go i uciekł” Azoga. Po prostu akcja jak się patrzy. No i jeszcze Sauron, ale na razie mamy go względnie gdzieś. Liczba zmian względem książki jeszcze nie przekracza setki.
- Pustkowie Smauga – tu już zaczyna się ostra jazda. Mroczna Puszcza, pająki, elfy (Legolas!), więcej elfów (Thranduil i jakaś laska), beczki, jeszcze więcej orków, no i Sauron, którego przestajemy mieć gdzieś. No i wreszcie docieramy do Ereboru, gdzie już czeka pan S.! Czyli jest rozróba! Liczba zmian skacze do kilkuset. Ale to wszystko nic w porównaniu z trzecią i ostatnią częścią, czyli…
- Bitwa Pięciu Armii – skąd wzięli ten tytuł, to ja nie wiem… Smaug odwala kitę, a Sauron z orkami ruszają, żeby wziąć sobie pozostawioną kasę. Na miejscu napotykają jednak na naszych dobrych, no i ma miejsce – uwaga – Bitwa Pięciu Armii. Ile można zrobić dla forsy, co nie?
Przypisy