Pistolet maszynowy Ingram M10

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Wersja z dnia 01:31, 1 kwi 2023 autorstwa Lwbip (dyskusja • edycje) (nowa strona)
(różn.) ← przejdź do poprzedniej wersji • przejdź do aktualnej wersji (różn.) • przejdź do następnej wersji → (różn.)
Czegoś mu brakuje, i to z paru stron...

Pistolet maszynowy Ingram M10, znany w Ameryce jako MAC-10 – amerykański pistolet maszynowy przeznaczony dla mafii narkotykowych.

Geneza

Skonstruowany został przez maniaka pistoletów maszynowych nazwiskiem Gordon Ingram, który miał ambicję dołączenia do grona proroków mitologii amerykańskiej, lecz nie odniósł większych sukcesów. Najpierw po II wojnie światowej zrobił zerżnięty z Thompsona peem Ingram M6, który nie dość że był słaby, to pomysł robienia takiej broni świeżo po wojnie przypominał wożenie drewna do lasu. Jedynie trochę udało się wepchnąć policji. Ponieważ jednak Ingram chciał koniecznie wypromować swoje nazwisko, w 1970 wymyślił zabawkę tak absurdalną, że mu się to udało. Mimo to, część Amerykanów uparcie nie nazywa jego pistoletu maszynowego Ingramem M10, lecz MAC-10, od firmy, dla której pracował.

Żeby się wyróżnić, Ingram wziął modny na te czasy układ Uzi i zrobił coś mniejszego i bardziej kanciastego. Wyszedł mu ciężki kloc z uchwytem na dole, o estetyce młotka, z krótką lufą i drucianą rozkładaną i do niczego się nie nadającą atrapą kolby. Ponieważ nie umiał zrobić żadnego opóźniacza zamka, który miał nawet polski PM-63 Rak, pistolet miał absurdalnie wielką szybkostrzelność do 20 kulek na sekundę. Niestety, magazynek miał tylko 30 nabojów. Oczywiście broń była też niecelna. Podstawowy sposób strzelania przewidywał trzymanie broni z „kolbą” przyciśniętą do biodra i korygowanie ognia przez obserwację padania pocisków. Problem polegał na tym, że trudno korygować ogień przy broni, w której czas wystrzelania magazynka wynosi: „trrrrr”. Dlatego Ingram uważany był za świetną broń do pojedynków toczonych w budce telefonicznej.

Żeby broń dało się za coś trzymać, do każdego egzemplarza producent dołączał nakręcany tłumik na lufę. Było to praktyczne tylko zanim się wystrzeliło serię, bo wtedy tłumik parzył. Bez tłumika najłatwiej było odstrzelić sobie palce.

Zastosowanie

Ingram miał nadzieję, że broń będą kupować różne siły specjalne, ale wolały na ogół coś celniejszego i strzelającego dłużej. Eksport był niewielki i firma po trzech latach zbankrutowała. Koncepcja tłumika jednak spodobała się mafiom narkotykowym w USA, tym bardziej, że pistolet był bardzo mały i dawał się rozkręcać i łatwo chować. Celność nie robiła dużej różnicy, kiedy trzeba było pociągnąć po kilku kolesiach w pokoju, a tłumik dawał dyskrecję.