Karabin M16
M16 – legendarna amerykańska podróbka nie mniej słynnego kałacha, używana głównie przez hamerykanów w każdym konfilkcie zbrojnym, do jakiego się wpieprzyli, chociaż nikt ich o to nie prosił.
Wykorzystanie w teorii i praktyce[edytuj • edytuj kod]
Jej twórcą jest Armalite, choć opylili licencję do Colta. Twórca starał się aby pocisk był samonaprowadzający, a na pewno miał zmylić wroga, bo dzięki małemu kalibrowi 5.56 mm pocisk koziołkował, wymijał wszystkie przeszkody i trafiał, trafiał.. właściwie nigdy nie trafiał. Dla lansu oczywiście karabin miał możliwość podczepienia bagnetu m7, który z kolei miał cudowną właściwość dodatkowego naprowadzania pocisków co w połączeniu z karabinem dawało możliwość odstrzelenia sobie jąder celując przed siebie. Konstruktor tej broni, żeby inni żołnierze nie czuli się gorsi od operatorów cięższych karabinów np. M60, dodał możliwość podczepienie dwójnogu, tak aby karabinu bardziej bał się Vietcong. M16 po raz pierwszy użyty był w boju w Wietnamie. Jego niezawodność okazała się tak wielka, że amerykańscy żołnierze przy każdej możliwej okazji porzucali swoje karabiny na rzecz wietnamskich kałasznikowów, ponieważ nie chcieli mieć zbyt dużej przewagi nad Wietkongiem (wojna musiała być fair przecież). Dla niepoznaki jedynie owijali też swoją broń w szmaty i nakładali prezerwatywy na lufy w czasie przemieszczania się po podmokłym terenie, twierdząc, że każda kropla wody/ziarnko piasku/grudka błota powodują, że karabin zacina się na amen. Ta kampania dezinformacji kontynuowana jest po dziś dzień (np. w Iraku, gdzie również stosuje się szczelne owinięcie M16 w ważące z 1,5 kg szmaty, oficjalnie dla ochrony prze drobnym pustynnym piaskiem) odniosła bardzo dobre skutki i nawet dziś większość ludzi błędnie uważa, że M16 to nie broń, a raczej kupa plastiku nienadająca się do użytku w warunkach bojowych.
Unowocześnienia[edytuj • edytuj kod]
W ciągu kilkudziesięciu lat użytkowania przez armię USA M16 było wielokrotnie modernizowane. Kolejne wersje broni różniły się w zasadzie tylko wyglądem i nadal zachowywały w 100% swoją najważniejszą cechę – jedyną w swoim rodzaju niezawodność. Poza tym wprowadzano tak istotne zmiany jak zablokowanie możliwości strzelania seriami w do niedawna obowiązującej wersji M16A2, aby żołnierze nie mogli pozabijać swoich kolegów wywalając na oślep cały magazynek jednym naciśnięciem spustu (przydało się to w Afganistanie, gdzie dzięki temu ograniczeniu tylko kilku amerykanów dostało kulki w plecy od swoich). W zamian za to mieli udostępniony oszczędzający amunicję tryb strzelania seriami po trzy naboje. W tej wersji dodano tzw. odbijacz łusek, który miał zapobiec wybitym zębom użytkowników tej broni. W najnowszej wersji karabinu – A4 – dodano ponadto szynę służącą do zamontowania lunety optycznej, co przy kiepskiej celności karabinu nie ma co prawda większego sensu, ale umożliwia dzielnym żołdakom dowartościowanie się, że mają sprzęt prawie jak snajperzy. Powstało też sporo wariacji na temat tego karabinu, w tym niektóre o dziwo całkiem niezłe (do tych bez wątpienia należy legendarne w pewnych kręgach M4).