Pistolet maszynowy Ingram M10

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Wersja z dnia 23:12, 16 cze 2023 autorstwa Sędzisław99 (dyskusja • edycje) (Lekkie cięcie, linki, inne drobne. BTW ten artykuł jest naprawdę dobry, zaraz leci to czywiesza tylko ja go przeniosę i zrobię parę innych pierdół)
Czegoś mu brakuje, i to z paru stron...

Pistolet maszynowy Ingram M10, znany w Ameryce jako MAC-10 – amerykański pistolet maszynowy z tłumikiem przeznaczony głównie dla mafii narkotykowych.

Geneza

Skonstruowany został przez maniaka pistoletów maszynowych nazwiskiem Gordon Ingram, który miał ambicję dołączenia do grona proroków mitologii amerykańskiej, lecz nie odniósł większych sukcesów. Najpierw po II wojnie światowej zrobił zerżnięty z Thompsona peem Ingram M6, który nie dość że był słaby, to pomysł robienia takiej broni świeżo po wojnie, kiedy każda armia próbowała opchnąć sprzęt z demobilu, przypominał wożenie drewna do lasu. Jedynie trochę udało się wepchnąć policji. Ponieważ jednak Ingram chciał koniecznie wypromować swoje nazwisko, w 1970 roku wymyślił zabawkę tak absurdalną, że mu się to udało. Mimo to, część Amerykanów uparcie nie nazywa jego pistoletu maszynowego Ingramem M10, lecz MAC-10, od firmy, dla której pracował.

Bah bah. Trrrrr...

Żeby się wyróżnić, Ingram wziął modny na te czasy układ Uzi i zrobił coś mniejszego i bardziej kanciastego. Wyszedł mu ciężki kloc z uchwytem na dole, o estetyce młotka, z krótką lufą i drucianą rozkładaną i do niczego się nie nadającą atrapą kolby. Ponieważ konstruktor nie umiał zrobić żadnego opóźniacza zamka[1], Ingram miał absurdalnie wielką na pistolet maszynowy szybkostrzelność około 20 kulek na sekundę. Co z tego, że magazynek miał tylko 30 nabojów. Oczywiście broń była też niecelna. Podstawowy sposób strzelania przewidywał strzelanie z biodra i korygowanie ognia przez obserwację padania pocisków. Problem polegał na tym, że trudno korygować ogień przy broni, w której czas wystrzelania magazynka wynosi: „trrrrr”. Dlatego Ingram bez tłumika uważany był za świetną broń do pojedynków toczonych w budce telefonicznej.

Żeby broń dało się za coś trzymać, do każdego egzemplarza producent dołączał nakręcany tłumik na lufę. Było to praktyczne tylko zanim się wystrzeliło serię, bo wtedy tłumik parzył. Bez tłumika najłatwiej było odstrzelić sobie palce.

Zastosowanie

Ingram miał nadzieję, że broń będą kupować różne siły specjalne, ale po testach wolały na ogół coś celniejszego i strzelającego dłużej. Koncepcja tłumika jednak spodobała się mafiom narkotykowym w USA tym bardziej, że pistolet był mały i dawał się rozkręcać i łatwo chować. Celność nie robiła dużej różnicy, kiedy trzeba było pociągnąć po kilku kolesiach w pokoju, a tłumik dawał dyskrecję. Popyt ze strony przestępców nie gwarantował jednak stabilnej sprzedaży, a eksport był niewielki, więc firma po sześciu latach zbankrutowała.

Po upadku firmy, paru producentów produkowało jeszcze różne klony Ingrama. O ocenie jego przydatności świadczy jednak fakt, że nie skopiowali go Chińczycy, mimo, że byli tak zdesperowani, że skopiowali nawet polskiego PM-63 Rak

Przypisy

  1. Który miał nawet polski PM-63 Rak, bardziej zaawansowany technicznie