Dżuma

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
I Ty zapłać lekarzowi okruszkami za diagnozę!

Od powietrza, głodu, ognia i wojny wybaw nas, Panie

Kto by pomyślał, że Bóg jest środkiem antyseptycznym

Pito również duże ilości alkoholu, gdyż organizm przesycony alkoholem jest mniej podatny na zakażenie

Każdy ma swojego boga[1]...

Dżuma (znana też jako czarna śmierć, morowe powietrze, łac. Pestis) – choroba bakteryjna przenoszona przez pchły, wektory i punkty przyłożenia, atakująca przede wszystkim gryzonie, sporadycznie ludzi. Za dżumę odpowiedzialny jest mikrob Yersinia pestis, przez antyfanów łaciny nazywany pałeczką dżumy. Sama choroba zaś wzbogaciła dzieje ludzkości nierówną, aczkolwiek spektakularną, walką z przeludnieniem.

Postacie i pochodzenie choroby

Każdy Polak i katolik wie, że na początku była ciemność. W tej ciemności leżały okruszki chleba, które przyciągnęły szczury. Biedne gryzonie, zaatakowane przez pchły, przeniosły się do Edenu, gdzie pozostawały niezagrożone przez naturalnych drapieżników. Zaniosły tam ze sobą dżumę dymieniczną atakującą węzły chłonne. Pierwszą ofiarą tej choroby był Abel, u którego dymienice były wielkości rajskiego jabłka. Z tego powodu ogród musiał zostać zamknięty, mieszkańcy wysiedleni, a brat zmarłego, Kain, został objęty kwarantanną i oznakowany.

Drugą postacią choroby jest dżuma septyczna, zwana też posocznicową, posiadająca prawie 100% skuteczność oddziaływania. Prawdziwą maszynką do zabijania jest jednak dżuma płucna, która oprócz wysokiej efektywności bardzo łatwo się rozprzestrzenia. Tak Simo Häyhä chowa się ze wstydu w zaspie, a Kuba Rozpruwacz rzuca posadę wiwisekcjonisty i zostaje politologiem.

Skąd się dżuma wzięła w Europie? Po zlikwidowaniu hippisowskiej komuny w Edenie choroba przedostała się do Azji, gdzie od czasu do czasu wybijała po parę milionów mieszkańców Chin i Indii, co z powodu dosyć dużej liczby ludności nie zostało uznane za godne udokumentowania przez współczesnych. Sytuacja zmieniła się dzięki Tatarom. W 1346 roku, podczas oblężenia genueńskiego miasta Kaffa – leżącego na terenie dzisiejszej Ukrainy i zamieszkanego przez Turków – potomkowie Czyngis Chana postanowili przeprowadzić nalot dywanowy, który miałby skruszyć opór obrońców. Z powodu braku bomb do tego celu zostały użyte cegły, prezerwatywy z wodą oraz trupy zmarłych na dżumę. Spowodowało to wybuch epidemii w mieście. Niektórzy z jego mieszkańców uciekli kanałami na statki płynące do Europy. Po kilku miesiącach błąkania się po Morzu Śródziemnym okręt przybił do włoskiego portu Messyna. Na pokładzie z żywych istot pozostały tylko zarażone szczury i grupka śpiących w ładowni rosyjskich włóczęgów. W ten sposób rozpoczął się jeden z największych kataklizmów w historii Europy, nie licząc II wojny światowej, benzyny za 6 złotych i zmniejszenia przez Unię Europejską objętości małpek do 200 mililitrów.

Przebieg choroby

Wszystko zaczyna się od pokąsania przez wściekłe wektory – po wbiciu się zwrotów w skórę następuje wstrzyknięcie pod zewnętrzną powłokę wartości zawierającej pałeczki dżumy. Co dalej? Cierpliwie czekamy na pierwsze objawy, jakimi są dreszcze niespokojne, ból głowy, pot wydobywający się z miejsc z których wydobywać się nie powinien i gorączka. Nie są to objawy typowe – trzęsący się pod kołdrą pacjent najpierw przypuszcza, że posiada jakąś mniej groźną chorobę, jak grypa, wąglik czy toczeń[2]. Sytuacja zmienia się, gdy pewnego pięknego ranka chory wstaje rano i stwierdza, że posiada dodatkowe genitalia w pachwinach i na szyi nazywane przez specjalistów dymienicami. Po chwili euforii u chorych płci męskiej następuje diagnoza, która brzmi jak wyrok – dżuma. Po upływie czasu delikwent – gdy zarazi resztę domowników, obniży cenę nieruchomości poprzez spowodowanie wzrostu poziomu hałasu i zniszczy materac wskutek drgawek – umiera. Później pozostaje tylko wrzucić zwłoki do Żuka[3] i zakopać je na parkingu pod supermarketem przerobionym chwilowo na zbiorową mogiłę.

W przypadku dżumy płucnej lub septycznej przebieg choroby jest znacznie krótszy i nudniejszy. Delikwent po prostu charczy, pluje krwią na zdziwionych domowników zarażając ich i pada na łóżko, by cierpliwie poczekać, aż rodzina złoży się na trumnę; przy okazji nieszczęśnik pozbywa się nadmiaru płynów wszystkimi otworami ciała.

Leczenie

Bo babcia mówiła, że chorobę trzeba wypocić…

Wieloletnie badania prowadzone przez międzynarodowy zespół specjalistów ustaliły, że najlepszym środkiem leczącym wszystkie objawy dżumy jest napalm. Likwiduje on też całą miejscową populację szczurów zabezpieczając ludność przed powrotem choroby na najbliższe… no, do czasu, aż ktoś zamieszka ten teren. Niestety, czasem znajdzie się jakiś ekolog, który stwierdzi, że nalot nie może się odbyć z powodu występowania jakiegoś zagrożonego gatunku komara, dlatego w wielu przypadkach pozostaje mniej inwazyjna alternatywa w postaci 2 gramów ołowiu aplikowanych doustnie[4]. Czasem stosuje się też na przykład zmielenie chorego rozpędzonym słoniem, lewatywę z kwasu solnego czy krew jednorożca pitą o północy na cmentarzu.

W dawnych czasach jedynym środkiem, jaki ze względu na zacofanie technologiczne mógł być zastosowany, była kwarantanna. Zamykano szczelnie dotknięte zarazą miasto i czekano, aż wszyscy jego mieszkańcy spokojnie sobie poumierają, likwidując tym samym niebezpieczeństwo przeniesienia choroby do następnego sioła. Ta metoda ma wiele minusów – jest mało efektywna, mało efektowna, ponadto istnieje niebezpieczeństwo, że jakiś dowcipniś postanowi ostrzelać strażników wydzieliną płucną lub ropą z dymienic.

Ten sam zespół specjalistów ustalił, że podstawą profilaktyki jest usunięcie tkanek i narządów, które są atakowane przez dżumę: węzłów chłonnych, płuc czy krwi. Niezależne badania wykazały, że jeżeli taki zabieg zostanie wykonany łyżką do miodu, prawdopodobieństwo zachorowania co prawda będzie takie samo, ale sama operacja będzie przyjemniejsza dla oka, zwłaszcza dla ludzi mających pewne odchylenia pod czupryną. U pozostałych mogą pojawić się uporczywe torsje, ale przecież lepiej zapobiegać niż leczyć, prawda?

W średniowieczu najczęściej stosowanym środkiem profilaktycznym było biczowanie. Wiązało się to z teorią arabskiego lekarza, Awicenny, który twierdził, że przeciwciała powstają w skórze na plecach i czasem trzeba je popędzić metalowymi kulkami na rzemieniach. W połączeniu z głośnym recytowaniem litanii do wszystkich świętych był to środek rekomendowany przez Papieski Fundusz Zdrowia i Higieny, zwłaszcza jeśli w parze z takimi praktykami szły podarki dla Stolicy Apostolskiej.

Epidemie

Top Model Anno Domini 1493

Wspomniana już pandemia dżumy, która dotarła do Europy na statkach-widmo szybko objęła swoim zasięgiem cały półwysep Apeniński – głównie przez to, że okręty razem ze znajdującymi się na nich zwłokami były wydalane z portów i musiały krążyć po całym włoskim wybrzeżu, pozostawiając w każdym odwiedzonym mieście kilkunastu oplutych krwią przybyszów. Z Włoch zaraza przeniosła się do Francji, gdzie wygnała wiele istnień do Krainy Wiecznych Łowów głównie przez waleczne nastawienie autochtonów do choroby – zainfekowani zamiast walczyć z dżumą, uciekali z domostw i biegli przed siebie aż do wyplucia płuc ze zmęczenia, co jak wiadomo, może łatwo zarazić przypadkowych przechodniów zaskoczonych przez niedoszłego maratończyka.

Następna w kolejce była Hiszpania oraz mieszkające tam byki, po czym zaraza przeniosła się do Portugalii. Spowodowała tam trwałe zmiany w DNA mieszkańców, przez co skóra głowy rodowitych Portugalczyków produkuje kostkę masła dziennie powodując trwałe nażelowanie włosów. Znudzona leniwymi i opalonymi południowcami dżuma przeniosła się na północ. W 1348 pchły zbudowały tratwę z wektorów i przedostały się do Wielkiej Brytanii, prawdopodobnie aby zarobić na zmywaku. Gdy zebrano odpowiednią sumę, zaraza zmieniła kierunek natarcia i wybrała się do Niemiec i Skandynawii, aby zlikwidować kilku Aryjczyków. Po ominięciu Polski, dżuma wybrała się do Rosji.

Po kilku latach dżuma znikła tak samo nagle jak się pojawiła, zabierając przy okazji od 75 do 200 milionów ludzi na całym świecie. Liczba ludności w Europie zmniejszyła się o 25-30%a Wielkiej Brytani o 45% procent, co zniwelowało skutki przeludnienia. Ta liczba nie zadowalała wszystkich mieszkańców kontynentu, dlatego – aby osiągnąć okrągłe 30% – postanowiono wyciąć trochę Żydów, których z powodu konszachtów z diabłem dbania o higienę zaraza się nie imała. Masowo zabijani byli też między innymi pielgrzymi, masoni, zakonnicy, a czasem nawet przypadkowi ludzie z łapanek.

Po wygaśnięciu zarazy dżuma pojawiała się w Europie regularnie co parę lat, pilnując, aby populacja nie podniosła się do zbyt wysokiego poziomu. Aby przypadkiem nie zabrakło chleba w mieście, choroba zabijała po jakieś 50 tysięcy ludzi w takich pipidówach jak Paryż, Londyn, Podkowa Leśna czy Marsylia. Lokalne epidemie wybuchały także podczas wojen, co było bardzo ekonomiczne z punktu widzenia dowódców – wybicie części ich oddziałów pozwalało na zaoszczędzenie na żywności, uzbrojeniu i amunicji dla sołdatów.

Następna wielka pandemia zaczęła się (znów) w Chinach w 1855 roku. Mimo 10 milionów spuchniętych trupów nikt nie zauważył szalejącej zarazy, która przeniosła się tym razem na wschód. Wtedy to po raz pierwszy krwiożercze wektory dotarły do Australii – gdzie jej łupem padły psy dingo, kolczaste zarośla i kangury – oraz do Ameryki. Choroba wybija tam ludzi do dziś, zabiera jednak rocznie mniej ofiar niż strzelaniny w szkołach, więc nikt nie zwraca na to uwagi.

Dżuma była także wykorzystywana jako broń przez Japończyków podczas II wojny światowej. Założyli oni w Mandżurii bazę wojskową, w której stacjonował pułk zainfekowanych szczurów ślubujących codziennie przed śniadaniem wierność cesarzowi. Gryzonie były wysyłane na samobójcze misje na terytorium Chin: przegryzały swoimi małymi ząbkami zasieki z drutów kolczastych, kradły tajne dokumenty oraz zanieczyszczały arsenały, powodując ślizganie się tamtejszych żołnierzy i wpadanie na pociski. Przy okazji rozsiewały krwiożercze wektory w szeregach chińskiej armii. Po wojnie szczury zostały osądzone przez trybunał w Hadze za zbrodnie przeciwko ludzkości i skazane na deratyzację.

Dżuma w kulturze

Dwa typy transporterów opancerzonych dla pałeczek dżumy: pchła i wektor

Dżuma odcisnęła rozpalonym wektorem trwałe piętno na zadniej części kultury. Przykładem jest motyw danse macabre (fr. taniec śmierci), powstały podczas towarzyszącego zarazie głodu w Europie. Bardzo popularne wtedy stały się chude, wręcz kościste kobiety – to właśnie one stały się obiektem zainteresowania poetów i malarzy. Co ciekawe, ta moda powróciła w obecnych czasach, co można zaobserwować zwłaszcza w środowisku modelek – niektóre wręcz sprawiają wrażenie zadżumionych. Równocześnie nastąpił zanik zainteresowaniem pieśniami i kulturą dworską, wywołując wzrost bezrobocia wśród trubadurów. Spowodowane to było zwiększeniem się liczby prostytutek na szlakach handlowych, przez co każdy mógł sobie kupić miłość za garść bobu i nie był zainteresowany słuchaniem pieśni o niej.

Choroba ma także wpływ na współczesną kulturę. Najlepszym przykładem jest powieść „Dżuma”, której autorem jest Albert Camus. Warto dodać, że dżuma wystąpiła także w jednym z odcinków serialu Doktor House i to w pierwszoplanowej roli. Motyw zarazy został też wykorzystany w wielu grach komputerowych, na przykład w Dishonored.

Ciekawostki

  • XV-wieczna pandemia ominęła terytorium Polski, prawdopodobnie wiąże się to z wysokim stopniem przesiąknięcia sarmackich organizmów czystym spirytusem.
  • Lekarze zajmujący się pomocą chorym na dżumę zakładali maski w kształcie ptasich dziobów, gdyż jak wiadomo, ptaki nie uczą się fizyki i przez to są odporne na wektory.
  • W czasie pandemii czarnej śmierci powstała edukacyjna zabawa w kółko graniaste, która miała pomóc chłopskim dzieciom w poznaniu objawów choroby i przewidzeniu za ile dni będzie przebywało w zbiorowym grobie.

Przypisy

  1. Sprawdź sam
  2. W doktorze House'ie to zawsze jest toczeń!
  3. W powieści „Dżuma” wykorzystywane były tramwaje. W Polsce by to nie przeszło z prostego powodu – martwi nie kupują biletów
  4. Rzadziej domięśniowo
Medal.svg