Bombowiec

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Bombowiec podczas misji
Dziura po nalocie (tak naprawdę to polska droga)
Najlepszą porą do ataku jest noc
Why won't you let me die?
Najnowsza generacja bombowców

Bombowiec (większy myśliwiec) – aeroplan skonstruowany przed II wojną światową. Jego celem było latanie tak wysoko, aby nikt go nie mógł zobaczyć po to, by on mógł bezczelnie zrzucać bomby na tereny wroga. Niestety, ktoś dawno temu wymyślił myśliwce przeznaczone do niszczenia bombowców.

Historia

Historia bombowców rozpoczęła się kilkadziesiąt lat temu, albo i dawniej, kiedy to wielki pan, Napoleon, wysłał parę balonów z bombkami na Wenecję. Atak zakończył się częściowym powodzeniem, gdyż po spuszczeniu wszystkich bomb balony stały się tak lekkie, że poleciały na spotkanie panu Twardowskiemu. Do łask wróciły w wieku XX. Wtedy to były dopiero czasy! Eskadry takich samolotów latały nad Londynem, Dreznem i Nagasaki, wykonując doskonale opracowane architektonicznie plany przerzedzania zabytkowej zabudowy miejskiej. Gdy wojna się zakończyła, zaczęły się jeszcze lepsze rzeczy. W imię pokoju ZSRR budowało bombowce potrafiące zniszczyć Pentagon i Biały Dom za jednym zamachem, lecz USA tworzyły samoloty niewykrywalne i odbijające piłeczki po ziemi za pomocą kadłuba.

Budowa

Bombowiec był duży, więc musiał mieć duże skrzydła, duży kadłub, dużo silników, no i dużo członków załogi. Posiadał także komorę bombkową (znaczy się choinki z bombkami) i oczywiście małe piździółki, czyli broń pokładową przeciwko myśliwcom.

Skrzydła były zazwyczaj bardzo duże. Znajdowały się w nich silniki ze śmigiełkami. Były dość ważne i bez nich bombowiec byłby szybowcem.

Najważniejszy był kadłub. To tam znajdowała się cała załoga, piździółki oraz bombki. Często w kabinach montowano loże widokowe umiejscowione pod kadłubem, nad kadłubem, lub na jego końcu, aby strzelec siedzący w nich lepiej widział krajobrazy.

Załoga

Równie ważna jest także załoga. Zwykle na bombowcu lata dwóch pilotów, jeden nawigator[1] i jeden DJ (radiooperator). Reszta jest milczeniem (a raczej strzelcami pokładowymi). Każdy ma swoje zadanie. DJ puszczał fajną nutę, by strzelcy strzelali w jej rytm. Strzelcy odganiali od bombowca natrętne myśliwce. A piloci, jak to piloci, pilotowali maszynę. Po wykonaniu misji i przeżyciu 17 lotów bojowych, załoga dostawała wolne i zyskiwała miano największych fuksiarzy [2].

Nowinki

Obecnie najnowszym bombowcem szczycą się USA. Nazywa się on Lockheed F-117 Nighthawk. Ten bombowiec może zrzucić bomby z dokładnością do 1 km z orbity Księżyca. Pracuje się nad nowszym modelem, mogącym zrzucać bombki bez startowania. Celność również się poprawiła. 10 lat temu gdy chciano zbombardować bazę terrorystów, bomby uderzały w szkołę kilometr dalej,[3] a teraz trafiają w przedszkole po drugiej stronie ulicy.

W Polsce trwają prace nad najnowszym modelem Kwaeroplan 4000, potrafiącym zgładzić miliony złotych polskich. MacGyver już zbiera tostery na budowę tej potężnej maszyny o rychło wielkich osiągach.

Bombowce towarzyszy

  • Prędkość maksymalna: 20 km/h (przy większej się rozpadają).
  • Spalanie: 1 litr/100 km (wysokooktanowy bimber z piwnicy Stalina).
  • Pułap: 5 km (wyżej członkowie załóg zamarzali w otwartych kabinach).
  • Łączność: za pomocą krzyków. Wersje szturmowe: chorągiewki.
  • Liczba: 1 000 000 000 000 000 (jak w przypadku myśliwców – robione z niczego i ze śmieci).

Bombowce alianckie

  • Prędkość maksymalna: 500 km/h (mniejszej prędkości nie dało się osiągnąć, bo za dużo silników było).
  • Spalanie: 1000l/100km (te silniki dużo palą).
  • Pułap: bez ograniczeń (a co, ogrzewanie i klima były).
  • Łączność: przepłacone radio satelitarne.
  • Liczba: 100 000 (w dodatku jeden robili ruski rok i 3 miesiące).

Bombowce polskie

  • Prędkość maksymalna: 150km/h (jeśli tylko znajdzie się pas startowy o długości 15 km).
  • Spalanie: 500l/100km (paliwo: denaturat).
  • Pułap: 2 km (wyżej denaturat zamarza).
  • Łączność: Walkie-Talkie.
  • Liczba: 30 (w dodatku wszystkie już serwisowane).

Przypisy

  1. Używał map google.
  2. i mogła to uczcić
  3. Hurra, chyba, że ty tam jesteś, to już niefajnie