T-34
T-34 – kacapski czołg występujący w kilku wersjach \57,\76,\85 i jeszcze paru innych (ale kogo to obchodzi), wbrew zapewnieniom dowództwa, różniących się nie działem, ale liczbą czerwonoarmistów niezbędnych do pchania. Pojazd zaprojektowano jeszcze przed drugą wojną światową, jednak Ludowemu Wojsku Polskiemu służył on do lat 80, a w Kambodży, Wietnamie i Mozambiku jeździ się na nich do dziś. Charakterystyczny jest fakt, że T-34 mogą być produkowane nawet w fabryce czajników.
Konstrukcja
Ów 26,5-tonowy, średni czołg był prawdziwym majstersztykiem ruskiej myśli technicznej. Zbiorniki paliwa dla zmylenia faszystów montowano na zewnątrz pancerza. Po serii w taki zbiornik, choćby z działka przeciwlotniczego, pojawiały się fajerwerki, sugerujące totalną kaszanę wewnątrz i w pobliżu pojazdu. Fryców czekała jednak niemiła niespodzianka – istniała duża szansa że po takim trafieniu z czołgu dało się jeszcze strzelać.
Możliwe, że sowieci w swoim geniuszu, przez przypadek wynaleźli pancerz aktywny. W tym właśnie celu umieścili zbiorniki paliwa, na zewnątrz czołgu. A że geniusz narodu sowieckiego nie zna granic, czołg zyskał dodatkową broń do odpędzania faszystów, podkradających się z granatami-osłonę ogniową. Przydatną przeciwko faszystom, jak i syberyjskim mrozom.
Załoga czołgu składała się z Gustlika, Grigorija, Janka i Olgierda, tudzież Tomka Czereśniaka, który na wieki stał się ikoną polskiej wsi. Nie należy zapominać o polisko-sawietskijej sabace rodem z Syberii. Ładowniczy z Ustronia ładował naboje, ewentualnie węgiel po wspomnianym przestrzeleniu zmyłkowych zbiorników z paliwem, czarnuch trzymał drążek sterowniczy(!), Janek bił z armaty lepiej niż Rambo, bo Rambo strzelał z łuku. Reszta załogi (znaczy kamandir, harmoszkowy i sabaka) miała funkcje wiadome powszechnie, albo niewiadome nikomu. Pomimo to załoga czołgu T-34 ZAWSZE liczy cztery osoby. Ewentualnie jakiś Kacap może jechać na pancerzu jako kamuflaż, lub wzmocnienie pancerza.
Pojazd oczywiście w pełni wodoodporny. Niestety czołgiści podczas próby przejechania przeszkody wodnej, dopuścili się zdrady i przepisali się do Kriegsmarine. Co do uzbrojenia to jest oczywiście słynny, snajperski Rucznoj Puliemiet (aż 30% celności przy ostrzeliwaniu wrogiej stodoły z 5 metrów) i jak w każdym czołgu - armata, która choć rozklekotana, jak 7 nieszczęść dzielone przez mongolską haubicę z XII w., to posiada wszak system automatycznego namierzania oraz ostrzału wrogich składów amunicji i ciężkich wozów niemieckich.
Niewątpliwą zaletą konstrukcji jest to, że maszynę trudno popsuć, co przydaje się bardzo w Związku Radzieckim.
Oczywiście nie ma róży bez kolców, T-34 często psuje się sam, bez niczyjej pomocy. Dodatkowo posiada on komfortową szoferkę wykonaną z grubego, syberyjskiego staliwa molibdenowego, które zapewnia doskonałą wentylację w czasie zimy. Czołg posiadał 4 biegi plus przekładnie automatyczną - zależną od chyżości pchających go sołdatów.
Służba
Czołg wszedł na uzbrojenie na początku lat czterdziestych wieku dwudziestego. W Stalingradzie stwierdzono, że skoro i tak celownik nie pomagał w namierzaniu faszystów, będzie trzeba celować przez otwarty zamek armaty. Dlatego też w czasie tej bitwy T-34 wyjeżdżające z przyfrontowej fabryki nie posiadały go. Dzięki temu możliwie zaoszczędzono też szkło, które, jak donoszą niepotwierdzone źródła, posłużyło członkom NKWD na okulary, żeby lepiej uciekinierów z gułagów w zamieci widzieli. Czołgi te użyto na szeroką skalę po raz n-ty podczas Bitwy na Łuku Kurskim. Niemcy użyli dla przeciwwagi nowoczesnych i 100x lepszych PzKpfw V Panther. Bitwę (a wkrótce i wojnę) wygrała jednak Matka Rosja dzięki jednej z największych zalet T-34 - czołg ten posiadał przy produkcji i użytkowaniu radykalnie mało rzeczy do spieprzenia, w przeciwieństwie do pantery, która miała kilometry rurek, kabelków i tuziny delikatnych kół zębatych. W Berlinie chyba za dużo wypiły, bo zamiast jechać przez ulice i strzelać, po prostu niejednokrotnie taranowały kamienice.
T-34 używano jeszcze przez długi czas na całym świecie.
Należy również zaznaczyć że ruskie nadal trzymają te czołgi zakopane pod Uralem na wypadek ataku bombami elektronowymi ze strony USA i Albanii.
Produkcja
Zazwyczaj do wyprodukowania jednej konserwy T-34 przeznaczano kilo smalcu, 2 tony gwoździ i parę kół zębatych pochodzących z importu z USA za zboże wywiezione z Ukrainy. Kiedy w 1941 roku Niemcy łozdupili większość fabryk, które wypuszczały do boju czołgi radzieckie produkcję z powodzeniem przeniesiono do fabryk czjaników, traktorów i sprzętu AGD. Kolejne wersje wraz z presją na obniżanie kosztów były okrajane z dodatkowego wyposażenia: - w 1942 roku produkowano T-34 bez radiostacji- załogi i tak nie potrafiły ich obsługiwać - w 1943 roku z listy wyposażenia podstawowego wykreślono fotel kierowcy - w 1944 zmniejszono zapas przewożonej amunicji w ten sposób wygospodarowując miejsce na psa - pod koniec wojny w 1945 osiągnięto szczyt oszczędności i zamiast działa zaczęto instalować sikawki na obornik
W ten sposób wykonywano coraz więcej procent normy przy tym samym zużyciu zasobów.
Z produkcją czołgu związana jest pewna anegdota: chłop pracujący w fabryce wózków dziecięcych za Uralem postanowił codziennie wynosić jedną część z hali i zmontować wózek dla dziecka. Jednego dnia wyniósł koło, nazajutrz zabrał parę rurek, kolejnego dnia jakieś sprężyny, ale za cholerę wózek nie chciał z tego wyjśc. Poskładał wszystko ze sobą i okazało się, że wyprodukował czołg.
Quo Vadis?
Nie tak dawno pojawił się problem co począć z tym poradzieckim złomem. W Polsce nastąpiło to w latach 70. i 80. Z niektórych zrobiono eksponaty muzealne, część sprzedano rządowi Somalii (kupili je w celu przegnania wrogiego plemienia aż za Wielką Wodę), resztę przetopiono na żyletki. Czołgi muzealne nierzadko też, pomimo braku silnika, same jeździły, na przykład na najbliższy skup złomu. Ciekawy przypadek odnotowano za granicą. Wdzięcznym rządowi mieszkańcom Budapesztu, podczas demonstracji, udało się uruchomić, stojący w muzeum wojskowym, czołg T-34\85 i wykorzystać go w walkach z policją. Niestety nie było amunicji, przez co operacja zakończyła się tylko połowicznym sukcesem. Pozostałe pomniki były regularnie dewastowano na wymyślne sposoby, gdyż lud nie podzielał entuzjazmu ekipy rządzącej. Oto niektóre przykłady pomysłowości Narodu:
- wypisywano na czołgu różne hasła patriotyczne na komuchów, Związek Radziecki, Żydów co komunę wymyślili, ewentualnie Niemców,
- obracano lufę na wschód i wymalowano na niej napis: "Na Moskwuu!"(potem wieże przyspawano do pojazdów, aby temu zapobiec)
- lokalne cechy tokarzy i ślusarzy, co noc ok. trzeciej, wycinali z pojazdu kawałki stali no chyba że stal akurat nie była im potrzebna - właśnie tak powstała ludowa bajęda o błędnych ognikach. Niestety palnik na acetylen daje , jadowicie błękitny płomień, doskonale widoczny w nocy, pomimo przysłonienia gazetą, więc policja z łatwością namierzała dewastatorów pamiątek narodowych,
- niektóre czołgi stawiano na cmentarzach, bo, jak powszechnie wiadomo, Niemcy wstali by z grobu by nas dalej gnębić.
- do wyciętych kawałków staliwa z pancerza nikt się zaś nie czepiał, tak więc każdy mógł zabrać ze sobą "kawałek historii".
Państwa używające T-34 od lat 1940–1980
- Oczywiście po pierwsze Cep Cepa Cepem Pogania
- Polska Rzeczpospolita Ludowa
- Czechosłowacka Republika Ludowa
- Węgierska Republika Ludowa
- Rumuńska Republika Ludowa
- Libijska Republika Ludowa
- Demokratyczna Republika Serbów, Chorwatów i Bośniaków
Państwa używające T-34 od późniejszego okresu, zazw. do dziś
- Afganistan
- Czad
- Filipiny
- Gabon
- Indonezja
- Irak
- Jordania
- Kambodża
- Korea Północna
- Laos
- Lesotho
- Mali
- Mozambik
- Nepal
- Nigeria (T34/76N – z braku amunicji działo przerobiono tak by strzelało murzynami)
- Rumunia
- Sierra Leone
- Suazi
- Sudan
- Surinam
- Tajlandia
- Wietnam
- Zambia (T-34\85X – zamiast lufy tradycyjna, w całości drewniana dzida)
- Zimbabwe
- No i oczywiście Polska !
Galeria
- T34 sanok.jpg
Sanocki tank maźnięty na pedalski kolor i z obowiązkowo obróconą na wschód lufą.
- Tahk t34.jpg
Ku chwale bohaterskich obrońców Stalingradu.