Daniel-André Tande
Ten artykuł jest pisany w stylu osoby (lub czego tam), której dotyczy i może nie być zrozumiały dla wszystkich. |
Daniel-André Tande rucha pandę.
- Rymowanka o Danielu-André Tande stworzona przez polskich internautów
Daniel-André Tande znany też jako Ande-Srande Tande (ur. 24 stycznia 1994 na jakimś norweskim zadupiu) – true norwegian blackened black death metal skoczek narciarski, reprezentant klubu Kongsberg Idrettforening oraz medalista mistrzostw Norwegii. Zgarniał takie błyszczące kapsle jak złoty medal mistrzostw świata w lotach narciarskich z 2016 i dwa złote z 2018 roku, srebrny medal mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym z 2017 roku oraz brązowy medal mistrzostw świata juniorów w narciarstwie klasycznym z 2014 roku. Najbardziej błyskotliwy zawodnik letniego pucharu kontynentalnego z 2015 roku.
Zdobywca nagrody Tande-ta sezonu 2016–2017, kiedy to miał szansę wygrać TCS i pójść w ślady chudego wielkiego Svena Hannawalda, ale spadł na bulę, idąc w ślady Roberta Mameji Mateji i chrzaniąc ostatni skok w turnieju. Sędziowie i tak policzyli mu o 8 metrów za dużo, zupełnie jak Włodzimierz Szaranowicz, żeby chociaż był na podium turnieju: 1. Stoch, 2. Żyła, 3. Kot Tande. W 2021 dołączył też do zacnego grona ofiar skoczni. W czasie treningu dostał podmuch, gruchnął o bule jak Mateja i stracił przytomność.[1]
Na początku 2017 roku przyłapano go, gdy odbywał stosunek z pandą[2]. Skutkowało to serią rymowanek jego nazwiska ze słowem panda oraz przezwiskiem Pandolub. Po ogłoszonym werdykcie sąd najwyższy uznał go jako winnego, więc skazano go na 2000 godzin prac społecznych w postaci ruchania pand.
Po odbytym wyroku i po wyruchaniu pand, Tande wrócił na skocznię, przebolawszy swój poprzedni nałóg i przeprosiwszy właścicieli zoo w Chinach. Ale nigdy nie zapominajcie o jednym – skoczek Daniel-André Tande ruchał małe pandy!
W 2018 roku przypadkiem zdobył złoto na Mistrzostwach Świata w Lotach Narciarskich. Dlaczego przypadkiem? Raz, że rozegrano tylko trzy serie, a nie przepisowe cztery. Dwa, że przed jego skokami skracano rozbieg tak, że Daniel na starcie miał już plus ileś punktów i nie musiał skakać po 210-230 metrów niczym nasz wielki mistrz Kamil Stoch. Trzy, że po dwóch seriach presja dała znać i trzeci skok spartolił, ale utrzymał prowadzenie dzięki przewadze z poprzednich skoków zdobytej na obniżanych rozbiegach. Przed serią finałową siedział jeszcze bardziej zesrany trzęsąc się ze strachu, że zawali skok niczym Mateja. Na jego szczęście wzmógł się huragan i odwołano ostatnią serię. Po ogłoszeniu wyników Daniel się popłakał i nie wiadomo czy że szczęścia czy z tego, że nie będzie mógł już wyruchać pandy jak to robił niegdyś po każdym zwycięstwie.
Przypisy
- ↑ https://youtu.be/RHANPzbw_R0
- ↑ Ci, którzy go przyłapali, dołączyli się
To jest tylko zalążek artykułu z dziedziny skoków narciarskich. Jeśli już zgoliłeś mleczne wąsy – rozbuduj go.