Michael Neumayer
Neumayer daleko, ale nie dostanie wysokich not za styl, więc Kamil Stoch pozostanie na prowadzeniu!
- Bodzio o Neumayerze.
Ależ on paskudnie ląduje!
- Ten sam o tym samym
Noty po 16,5...
- I trzy grosze od Szaranowicza.
Szablon:Tniemiecki skoczek narciarski, słynny ze swoich pięknych technicznie skoków. Podczas lotu, wydaje się, że za moment runie w dół, w związku z czym średnia not jakie otrzymuje to 16.5. Tak więc zmuszony jest skakać bardzo daleko, aby choć próbować liczyć się w czołówce.
Kariera juniorska
Neumayer skakał tak słabo, że nawet rodzina się z nim nie liczyła. W przeciwieństwie do przykładowych Finów, gdzie większość ze startujących zawodników zdobyła tytuł Mistrza Świata Juniorów, Neumayer nigdy na nich nawet nie wystąpił. Inne dzieci były lepsze, a on przegrywał nawet na lokalnych zawodach. Długie lata szydzono z jego wyników oraz braku stylu, jednak sam Michael nic sobie z tego nie robił. Skakał dalej chcąc zrobić reszcie na złość. Nie wyszło mu to za dobrze, biorąc pod uwagę fakt, że mało kto w ogóle pamiętał o jego obecności.
Pierwsze starty w PŚ
Pomimo absolutnego braku sukcesów, metodą chybił-trafił powołany został do kadry na lokalne zawody w Oberstdorfie. Tam, o dziwo, ku zdumieniu całej kadry i jego samego, zajął wysokie jak na prezentowany poziom 39 miejsce. Dzień później był 36, ale mimo to byli od niego lepsi i na tym zakończyła się przygoda Neumayera w Pucharze Świata. Podczas gdy dawni szydercy zmagali się w rywalizacji w Kontynentalu, pod koniec sezonu, Michael dostał jeszcze jedną szansę na występ, tym razem w Trondheim, gdzie zdobył swój pierwszy punkt za 30 miejsce. Wszystkim znajomym opadły szczęki, a Neumayer parskał na nich z przekąsem.
Dobre czasy
Odmieniony sukcesem z Trondheim oraz natchniony minami znajomych, Niemiec uwierzył w swoje możliwości i postanowił wykorzystać je, by zawojować światowymi skoczniami. Sezon 2001/02 postanowił spędzić w Kontynentalu, gdzie występ za występem zostawiał swoich kolegów z kadry w tyle. Dawało mu to tyle frajdy, że postanowił zostać tam do końca sezonu. Jedynym akcentem w Pucharze Świata były występy w Sapporo, gdzie zajął kolejno 18 i 10 miejsce, kolejny raz pokazując, że nazywa się Neumayer i żaden koślawy złamas nie będzie się z niego nabijał. Zachwyceni jego postawą szkoleniowcy, jakby nigdy nic, postanowili dać mu w następnym sezonie szansę na zabłyśnięcie. Michael startował od początku do samego końca, szło mu średnio, ale zazwyczaj się kwalifikował i zdobywał punkty, więc można było się z tego jako tako cieszyć. Sam jednak, zachwycony swoimi postępami, zakochał się w sobie i postanowił podchodzić do skoków na luzie.
Złe czasy
Luz, jak wiadomo jest spoko, ale nie w sporcie. Początek sezonu okazał się fatalny i Neumayer szybko wrócił do Kontynentala. Dawni znajomi podłapali zajawkę i ponownie zaczęli z niego szydzić. Wkurwiony, rzucił wszystkim co miał i przestał w ogóle się przykładać. Kolejne występy w Kontynentalu kończył na odległych lokatach, a wszystko wróciło do stanu sprzed pierwszych punktów w Pucharze Świata. Do końca sezonu miał wszystko w dupie, a dopiero latem złapała go refleksja, gdy przypomniał sobie smak znęcania się psychicznego nad dawnymi oprawcami.
Lepsze czasy
Sezon 2004/05 rozpoczął więc z zupełnie innym nastawieniem. Pomimo dyskwalifikacji na dzień dobry, dalsze występy były pasmem sukcesów. Neumayer wspiął się ponownie do światowej czołówki, a kolegom z drużyny zęby szczękały ze złości. Przez dwa następne sezony, praktycznie zawsze się kwalifikował, a poszczególne niepowodzenia były wynikiem pecha tudzież konsekwencją bardzo niestabilnego lądowania. Na jego szczęście, wychodził z tego bez trwałego kalectwa i mógł spokojnie dokończyć oba sezony. Jego ambicje okazały się jednak celować nieco wyżej.
Buba
Natchniony poprzednimi sukcesami, Neumayer wstąpił na wyższy poziom wtajemniczenia. Uzbrojony w dwa razy więcej umiejętności niż dotychczas, postanowił zacząć sezon z grubej rury i utrzymać to do samego końca. Rura ta, okazała się niestety za gruba, czego i on sam nie wytrzymał. Kontuzja na początku sezonu pozbawiła go wszelkich złudzeń i zmuszony był wrócić do Niemiec, oglądać telewizję i pić herbatkę w łóżeczku. Po dość długiej rekonwalescencji postanowił, że nie będzie dłużej się tak marnował i wróci na skocznie, skąd woła go zew.
Najlepsze czasy
Po powrocie, kontynuował założenia grubej rury, która poprzednim razem mało nie doprowadziła go do kalectwa. Tym razem, doświadczony Niemiec wiedział jak się z tą rurą obchodzić. Pełen jej potencjał wykorzystywał przez cztery następne sezony pokazując wszystkim na co tak naprawdę go stać. Dwukrotnie stawał na podium, co przy własnej publiczności zwiększyło obwód jego klaty o 200%. Poznał nawet kilku kolegów, którzy już się z niego nie śmiali. Dzisiaj Neumayer ma już 33 lata, ale nie spieszy mu się do zakończenia kariery. Skrzętnie zbiera więc drobne za każdy udany występ, na spokojną starość.