Zblazowany basista
Zblazowany basista – zazwyczaj najlepszy kumpel od flachy mrocznego gitarzysty, z którym i tak żre się co próbę. Wybiera bas z powodu braku lepszego zajęcia, emocjonalnej nudy i wyjątkowego beztalencia do gitary elektrycznej. Kupuje na allegro bas i zaczyna grać. Zazwyczaj basiście obce są pojęcia gatunku muzycznego, i tak gra tylko nutę do akordu, ekstrawagancją w jego wykonaniu jest klang albo slide.
Charakter i relacje z innymi muzykami[edytuj • edytuj kod]
Nie mówi dużo bo i tak nikt go nie słucha. Dość uległy, bo i tak jest za mało sprytny (a jego instrument zazwyczaj jest w zespole dla picu), by przekonać przebojowego piosenkarza, tudzież mrocznego gitarzystę do swojej wizji zespołu. Z kolei ekstrawagancka wokalistka olewa go, bądź wprost przeciwnie, rozkochuje do cna i następnie rzuca, co często mało co nie powoduje rozpadu zespołu.
Teoretycznie najlepiej jego współpraca powinna przebiegać z perkusistą, ale kiepsko jest, gdy trafi na znerwicowanego – bo ten nie daje akcentów lub umieszcza je w dziwnych miejscach (np. 23cia 32jka w takcie). Często jest też za szybki dla zblazowanego basisty, którego słyszalność mieści się w granicach szesnastek.
Wbrew pozorom nie jest on jednak nieśmiały i nie do końca uległy – w każdej chwili może nagwizdać mrocznemu gitarzyście. Najczęstsza odzywka przy próbie wyrzucenia go z zespołu przez wokalistę/gitarzystę:
- Gdzie znajdziesz, frajerze, innego basistę?
Uderzenie mrocznej prawdy. Niestety basistów jest tak mało, że nawet jak mroczny gitarzysta postawi na swoim to i tak po miesiącu poszukiwań przeprasza zblazowanego basistę i przyjmuje go z powrotem.
Rozwój[edytuj • edytuj kod]
Zblazowany basista nie potrzebuje długo się uczyć, ponieważ jego pierwsza kapela nie gra niczego ambitniejszego co na tabulaturze wygląda tak: 3333777755552222 (tak zwane dududududududu). Po dwóch miesiącach ostatnią dwójkę potrafi zamienić na pustą strunę (0) i masowo żłopie piwo. Po trzech miesiącach, wnerwiony monotonnością metalowych tabulatur, chwyta za piosenki Red Hot Chilli Peppers i przerzuca się na tanie wina. Po pół roku gra sztuczne montowane basy z czołówek do seriali anime (tłumione 32-jki), w czym wydatnie pomaga mu wódka. Po roku gra na basie interludy Vivaldiego, a jego faworyzowanym trunkiem staje się spirytus salicylowy. Po dwóch latach ląduje w klinice dla uzależnionych. Po trzech latach leczenia albo zrywa z metalem i zaczyna grać bluesa albo staje się takimsobie szarpidrutem.
Gdy tylko usłyszy rytm, którego nigdy nie zagrał, zaczyna mimowolnie stukać palcami lub długopisem. Każdą czynność, jak ubijanie jaj tudzież stosunki seksualne, musi zmieścić w metrycznych cezurkach.
Na scenie[edytuj • edytuj kod]
Zwykle schowany za swoją kolumną, za zestawem perkusyjnym. Generalnie nikt go nie słyszy, chyba że wyjdzie się z klubu. Wtedy można usłyszeć nawet rytmiczne drżenia ściany. Basista rzadko staje się drugim wokalistą. Powodem jest to, że monotonna gra tak go rozleniwia, że tyje do rozmiarów małego tira i nie jest w stanie schylić się do mikrofonu. Dobra rytmika nie przeszkadza mu wcale a wcale w kaszanieniu melodyki. Zazwyczaj nie wie także, co to artykulacja, flażolet albo efekty gitarowe. Basista nigdy nie uczestniczy w grze utworów akustycznych, ponieważ gra za głośno, nieestetycznie i krewi wolniejsze rytmy.
Sukcesy[edytuj • edytuj kod]
Właściwie zblazowany basista staje się kimś, kiedy potrafi zagrać coś więcej niż 3333777755552220. Na pierwsze strony magazynów dla basistów trafia zazwyczaj po zagraniu bylejakiej solówki bądź scoverowaniu kolędy.
Schemat życia[edytuj • edytuj kod]
- Nauka.
- Zespół.
- Kłótnia ze znerwicowanym perkusistą.
- Wypad z zespołu.
- Zespół kupuje automat perkusyjny. Powrót.
- Kłótnia z mrocznym gitarzystą.
- Wypad.
- Powrót do zespołu.
- Zblazowany basista sam się dymisjonuje.
- Wizyta w klinice dla uzależnionych od alkoholu.
Po wyleczeniu są dwa warianty dalszej ewolucji:
- Wariant 1: Przekwalifikowanie się na innego muzyka, najczęściej jest to takisobie szarpidrut, jakiśtam wyjec, albo niedoceniany multiinstrumentalista.
- Wariant 2: Kariera muzyka jazzowego bądź też bluesowego, ale na to były metal jest zazwyczaj za cienki w uszach. Co też kończy się zazwyczaj autodestrukcją zblazowanego basisty.