Niedoceniany multiinstrumentalista

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru

Niedoceniany multiinstrumentalistaczłowiek, który od dziecka miał jedno pragnienie: zostać muzykiem. W dodatku miał bogatych rodziców, których było stać na szkołę muzyczną i instrumenty, gdyż młody geniusz nie zamierzał poprzestać na jednym.

Wczesne początki[edytuj • edytuj kod]

Wytrwale zgłębiał muzyczne arkana. To jednak nie spotkało się z uznaniem w szkole, przez co w młodych latach bywał gnębiony przez swoją klasę. Z tego powodu bywa optymistyczny niczym pamiętnik mrocznej nastolatki.

Nieco później[edytuj • edytuj kod]

Sytuacja zmieniła się po ukończeniu gimnazjum, gdy odkrył, że grą na gitarze jest w stanie wytworzyć koło siebie spore lachonarium. Ponieważ jednak nie każda dziewczyna lubiła jego solowe popisy, przystąpił do jakiegoś zespołu. I tu spotkał go zawód, ponieważ wszyscy pozostali członkowie zespołu byli od niego przystojniejsi (urodą nie grzeszy), a poza tym potrafił grać lepiej od każdego z nich. Gdy pewnego razu powiedział to liderowi (żądając jednocześnie większego poważania w zespole), dostał solidnego kopa na do widzenia. Sam zespół również nie pociągnął długo, bo okazało się, że tak naprawdę nikt w nim nie potrafił porządnie zagrać.

Po wyrzuceniu[edytuj • edytuj kod]

Założył nowy zespół, tym razem metalowy, gdyż taka muza odpowiadała jego charakterowi. Spowodowało to kilka skutków ubocznych, takich jak wydziedziczenie i zejście babci na zawał, gdy przypadkiem przyszła na koncert wnusia. Pozostali członkowie zespołu potrzebni byli mu tylko podczas koncertów, ponieważ w studiu był w stanie nagrywać za każdego z nich. Zespół był mało tró, ponieważ niedoceniany multiinstrumentalista czerpał ze wszystkich gatunków muzycznych jakie znał (łącznie z disco-polo), ale w mig zakasował wszystkie konkurencyjne zespoły i zdobył Nagrodę Zlotu Satanistów na Helu (Welcome to Hell). Kiedy usłyszał go gitarzysta zespołu Black Sabbath, rozbił swoją gitarę, i oznajmił, że nie uda mu się zagrać tak pięknie, więc nie będzie grał wcale. Na szczęście dla niego, niedoceniany multiinstrumentalista znowu wpadł w kompleksy, i przeszedł w stadium nieżyjącego wokalisty. Od tego czasu nie spotkano drugiego takiego jak on.