Artysta

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Jedna z artystek w szale twórczym[1]

Biada artystom, na których nikt nie pluje.

Lope de Vega

Artysta – człowiek, który nigdy nie dorósł i pozostał chory na wyobraźnię przez całe życie.

Sposób na zostanie znanym artystą

Plik:Young Leoś.jpg
Prawdziwego artystę można rozpoznać już we wczesnym dzieciństwie
Artyzm może mieć podłoże genetyczne

Prostym i stosunkowo nieinwazyjnym sposobem jest obcięcie sobie ucha (tzw. sposób na Van Gogha). W trakcie tej czynności twórczej (w kręgach artystycznych fachowo zwanego performensem) należy zachować jednak minimum ostrożności i rozwagi ponieważ może dojść do niekontrolowanego obśliźnięcia się narzędzia i możliwości ucięcia sobie także zupełnie czegoś innego – z dużą szkodą dla przyszłych pokoleń artystycznych[2].

Czasami jednak ten sposób nie skutkuje i kandydat na wielkiego artystę musi sięgnąć po drugi, ostateczny sposób: zakończyć swój żywot na doczesnym łez padole. Dzieje się tak ponieważ, dopiero po śmierci artysty zaczyna oceniać się jego dzieła, a nie autora. Dlatego też wielu świadomych tego faktu a żądnych sławy kandydatów na artystów popełnia samobójstwo w jak najmłodszym wieku. Generalnie istnieje zasada, że im szybciej, tym lepiej ale nie należy zapominać o tym aby pozostawić jednak po sobie jakąś spuściznę, najlepiej tzw. spuściznę twórczą. Kandydaci na wielkich artystów, którzy zbytnio się pośpieszą i zapomną o tym drobnym szczególe mogą nigdy nie zostać zrozumiani, a nawet nie zostać w ogóle rozpoznani jako artyści. A tego przecież jednak większość artystów chciałaby uniknąć.

Należy też zauważyć, że oba te niezawodne sposoby zostania wielkim artystą są już dość oklepane i raczej z gatunku tych bolesnych. Przez to część mniej radykalnie nastawionych artystów próbuje różnych innych dróg do sławy, ale zwykle bez większego powodzenia. Wielka sztuka musi przecież boleć. W tej dziedzinie lekko nie ma i pójście na jakikolwiek kompromis kończy się fatalnie, jeśli chodzi o rozwój drogi artystycznej kandydata na artystę i uznania go przez krytykę za wielkiego artystę. Pocieszające jest jednak to, że i ślepej kurze może się w końcu trafić ziarno, a jak powszechnie wiadomo, wielka sztuka krytyki się nie boi.

Artyści kontra krytyka

Prawdziwi artyści (i artystki) zawsze bujają w obłokach… (zajęcia praktyczne w szkole artystycznej)

Jesteśmy twórczy na tyle, na ile pozwalają nam na to panowie w czarnych i grafitowych garniturach. Te osoby każą nam odtwarzać to, co już było, a to wszystko po to, by to, co robimy, mogło być zrozumiałe dla każdego z ich grona. Teoretycznie walczą z kiczem, lecz czy przypadkiem sami nie chcą być jego odbiorcami?

Szczerze mówiąc, wielu z nas ma tych panów w głębokim poważaniu i dokonuje dzieł niezwykłych, takich, jak na przykład Czarny kwadrat na białym tle. Z drugiej strony jednak, w dzisiejszym świecie motłoch może byle fekalia uznać za sztukę, co zostało dosłownie zilustrowane przez jednego z nas.

Nasza twórczość opiera się na miłości do sztuki, piękna, narkotyków i schizofrenii, co doprowadza do wyzwolenia nowych emocji na płótnie i zadowolenia płynącego z tego że ktokolwiek jest w stanie to kupić za ponad 9000 dolarów.

Życie codzienne

W wolnym czasie robimy wiele rzeczy uznawanych za ekscentryczne i niemoralne; spotykamy się z paniami lekkich obyczajów, pijemy niecodzienne trunki, a czasami zapoznajemy się z darami natury, takimi, jak zioła, kaktusy lub grzyby.

Nie oskarżajcie nas o hedonizm; my po prostu szukamy inspiracji nawet w najciemniejszych stronach życia, dlatego uznajcie nas raczej za mesjaszy, którzy zatracają swe dusze w imieniu Waszych dusz. Niektórzy z nas tracą uszy, a nawet i życie, tylko po to, abyście Wy mogli powiedzieć chociaż krótkie: „och”, panowie w ciemnych garniturach zachowali swoją pracę, a w domach aukcyjnych nadal mogły krążyć pieniądze.

Zobacz też

NonNews
Zobacz w NonNews temat:

Przypisy

  1. Jeszcze z obojgiem uszu
  2. Ta uwaga nie dotyczy artystów płci przeciwnej, czyli artystek – te mogą spokojnie obcinać sobie uszy bez większych konsekwencji rozrodczych, co najwyżej trzeba będzie wynająć potem dobrą mamkę