Karmiciel wszy

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
To jest najnowsza wersja artykułu edytowana „15:32, 6 mar 2023” przez „Ryk2 (dyskusja • edycje)”.
(różn.) ← przejdź do poprzedniej wersji • przejdź do aktualnej wersji (różn.) • przejdź do następnej wersji → (różn.)
Nakarm mnie!

Menadżer ds. zarządzania własnym ciałem w celu zapewnienia możliwie najlepszego odżywiania Pediculus humanus, zwany niepoprawnie karmicielem wszy – niezwykle prestiżowe stanowisko będące marzeniem każdego studenta biologii, czasem również innych wymagających kierunków jak: filozofia, socjologia, ochrona środowiska czy europeistyka.

Zasługi[edytuj • edytuj kod]

Wbrew obiegowej opinii na to stanowisko zasługiwały tylko największe umysły i talenty swego czasu, takie jak Stefan Banach czy Zbigniew Herbert. Niektórzy twierdzą nawet, że dopiero to stanowisko dało szansę wybicia się na szczyt nauki pierwszemu, a drugiemu przekonać do siebie krytykę literacką.

Jeszcze inni spekulują, że to owady zainspirowały ich do stworzenia ich największych dzieł. Przestrzeń zajmowana przez wszy stała się prekursorem przestrzeni Banacha, a syzyfowe zmagania z wszami główną inspiracją dla Pana Cogito. Wynalezienie szczepionki przeciw tyfusowi dzięki pomocy setek karmicieli umożliwiło stworzenie teorii względności Einsteinowi, a Paracelsus, choć i tak nie żył, mógł być pewien, że mu włos z głowy nie spadnie.

Krytyka[edytuj • edytuj kod]

Jest grupa osób, które twierdzą, że karmiciele torturują zwierzęta, gdyż wszystkie wszy pozdychały z głodu[1], albo zataczały się pijane i wylądowały w kiblu.

Są też tacy, którzy złośliwie twierdzą, że student zgodzi się na dowolną niewymagającą myślenia pracę, za którą dostanie jakąkolwiek zapłatę. Jest to rzeczywiście prawda. Ale co z tego? To karmiciele uratowali nas od tyfusu i zapewnili tortury czytania wierszy Herberta oraz Rachunku różniczkowego i całkowego Banacha. Nie musisz im dziękować, klęcząc na kolanach. Wystarczy, że postawisz piwo.

Zobacz też[edytuj • edytuj kod]

Przypisy

  1. Choć patrząc na dietą studencką składającą się z niczego, Nietzschego, czasami grzybów naściennych i margarity bez sera nie należy się dziwić