Kamil Stoch
Ten artykuł jest niezmiernie długi i jego czytanie może spowodować liczne szkody, takie jak: strata czasu, ból palców, możliwość zepsucia się myszki, klawiatury, procesora i przypalenie drugiego dania. Upewnij się, że jesteś na siłach lub wylosuj sobie coś krótszego. |
– W takim razie życzę dalekich lotów.
– Nawzajem.
- Rozmowa Bartosza Hellera z Kamilem Stochem
Jak on się kapitalnie cieszy!
- Sebastian Szczęsny o radości Kamila Stocha po udanym skoku
Trzymajmy ręce za naszego skoczka!
- Sebuś przed skokiem Kamila (Oberhof 2007 LGP)
Kamil Sztoch, Polszka!
- Słoweński komentator o Kamilu
WYGRAAAAAAŁ! CHYBA WYGRAŁ! WYGRAŁ! (…) JEST ZWYCIĘZCĄ KAMIL STOOOUUUUCH!
- Euforia Włodzia po zwycięstwie Stocha w Zakopanem
(…) na półmetku dzisiejszego konkursu, a miejsca Polaków których zobaczymy w seriach finałowych to siedemnaste miejsce Kamila Stoka i dwudzieste Stefana Chuja
- Maciej Kurzajewski o Stoku i Huli
– Wygrałeś konkurs, wygrałeś turniej (…). Zatem co może być więcej?
– Zimne piwo.
- Nietypowa odpowiedź Kamila na pytanie Kurzajewskiego
– Wiesz co Kamil je?
– No?
– Karmę dla ptaków podobno.
- Marek Rudziński wyjaśnia Błachutowi tajemnicę dominacji Stocha na skoczniach
Kurła, Grażyna! Kamilek znowu spóźnił skok. Przy wyjściu z progu mioł 115 stopni.
- Typowy Janusz podczas Turnieju Czterech Skoczni w 2019 roku
Kamil Stoch – urodzony 25 maja 1987 w Zakopanem, niezwykle utalentowany skoczek narciarski, reprezentujący Polskę. Mimo braku wymiernych sukcesów do 2011 r. uznawany był za „największą nadzieję polskich skoków”. Dopiero w styczniu 2011 jego forma wybuchła i zaczął skakać na poziomie czołówki światowej. Jego największe sukcesy to niezajęcie w ostatnim sezonie ostatniego miejsca w jakimkolwiek konkursie, wygranie 31 konkursów, 57 miejsc na podium, zdobycie Mistrzostwa Świata w Predazzo w 2013 roku dziesięć lat po Adaśku, wygranie Mistrzostw Świata w drużynie w 2017, zdobycie dwóch orłów za Turniej Czterech Skoczni, a także zdobycie trzech złotych medali olimpijskich. Dwukrotny zdobywca Kryształowej Buli Kuli w sezonach 2013/2014 i 2017/2018.
Początki
Kariera małego Kamilka zapowiadała się imponująco. Już jako dwunastolatek potrafił skoczyć na Wielkiej Krokwi ponad 120 m. Został więc obwołany przez fachowców „wielkim talentem” i wkrótce trafił do kadry seniorskiej. W sezonie 2005/2006 zaczął występować regularnie w Pucharze Świata, stając się w polskich skokach oficjalnym „numerem 2” (po Małyszu, rzecz jasna) i usuwając z tego miejsca słynnego Marcina Bachledę, który to wcześniej zastąpił na tej pozycji legendę polskich skoków – Roberta Mateję. W kolejnym sezonie Stoch skakał jeszcze lepiej, rozbudzając nadzieje kibiców na świetlaną przyszłość polskich skoków. Wtedy nadeszło lato roku 2007…
Sezon 2007/2008 – 30 miejsce
W lecie 2007 Kamil był w świetnej formie. Z tej okazji, 3 października 2007, zwyciężył w Oberhofie. Po tym zwycięstwie zewsząd pojawiły się głosy, że Kamil jest świetny, doskonały i odtąd zawsze będzie wygrywał. Stoch w nie uwierzył.
Jak można się było spodziewać, letnia forma Stocha skończyła się tak szybko, jak się zaczęła – Kamil zaczął skakać tak jak zwykle, czyli przeciętnie. I zapewne wkrótce wszyscy by o jego świetnych letnich występach zapomnieli. Jednak zapomnieć o nich nie chciał sam zainteresowany. W związku z tym, a także swoją wiarą, że zawsze będzie wygrywał, po każdym przeciętnym skoku był wściekły. Zapewne z powodu wściekłości jego umysł nie był zbyt lotny i zaczął udzielać dziennikarzom dość nietypowych wywiadów (fragment jednego z nich można znaleźć powyżej). Doszło do tego, że niezadowolony był nawet po swoim najlepszym występie w karierze, gdy w Predazzo zajął 6. miejsce. Wpadł w depresję.
W całym sezonie tylko raz był zadowolony ze swojego skoku, który akurat wtedy był, co ciekawe, całkiem przeciętny. Chwilę po tym, jak opisał swoje zadowolenie Bartoszowi Hellerowi, okazało się, że trzeba będzie powtórzyć całą serię skoków. Oczywiście, w powtórzonej serii skok zepsuł. Widać, że Walter Hofer go nie lubi.
Sezon 2008/2009 – 30 miejsce
Podczas treningów przed letnim Grand Prix Kamil zrobił bęc. Okazało się, że upadek był tak silny, że Stoch połamał kości i konieczna była seria operacji. W ten sposób przed konkursem w Zakopanem kibice mogli po raz pierwszy od wielu miesięcy zobaczyć skoczka szczęśliwego – dzięki temu, że nie musiał skakać i się stresować, czego bardzo nie lubił.
MŚ w Libercu 2009
21 lutego 2009 r., w ramach obchodów Ogólnopolskiego Dnia Walki Z Depresją, jako że Kamil zajmował po pierwszej serii konkursu MŚ na średniej skoczni zaledwie 9. miejsce, psycholog polskiej kadry zaoferował prowadzącemu w konkursie Harriemu Olli butelkę Wódki za oddanie słabszego skoku oraz obiecał Andersowi Jacobsenowi, że załatwi mu w Polsce kilka hydraulicznych zleceń (bo w Norwegii sami Polacy robią). Pozostało tylko poczęstowanie Martina Schmitta jego ulubioną czekoladą, żeby go dociążyć, i telepatyczne wpłynięcie na psychikę niedoszłego mistrza świata z Liberca Thomasa Morgensterna, aby nie ustał swego skoku (bo wszystko dzieje się w głowie). Ville Larinto zepsuł swój skok, ponieważ ktoś ukradł mu lusterko. W rezultacie Kamil Stoch zajął nielubiane przez sportowców czwarte miejsce, czemu bardzo był rad, a pozostałym do śmiechu nie było. Harri Olli dostał plastikową butelkę Kamila Wódki po jogurcie.
Sezon 2009/2010 – 24 miejsce
A teraz Kamil Stoch pokazuje wszystkim niedowiarkom, że ciężko i systematycznie pracuje, osiągając coraz lepsze wyniki i zajmując 11 13 15 17 19 24. pozycję w klasyfikacji generalnej. Wynika to jednak nie ze spadku formy, ale z faktu, iż Kamil zasmakował w komentowaniu zawodów, na co mu pozwalają tylko wtedy, kiedy nie zakwalifikuje się do konkursu. Dylemat byłby iście hamletowski, gdyby nie fakt, iż po pierwszych (i jedynych) zawodach komentowanych przez Kamila nikt nie zaproponował mu tej fuchy powtórnie. W związku z tym Kamil poczuł się wyjęty spod prawa, zniknął całkowicie ze skoczni i zajął się inną działalnością pozasportową.
Sezon 2010/2011 – 10 miejsce
Po udanej Letniej Edycji skoków, w której zajął 2 miejsce (za każdym razem był na podium), Kamil nadal pokazuje, że śnieg jest dla niego za śliski. Początek sezonu był podobny do sezonu 2009/2010. Jednak zaczął progresować, a dnia 23 stycznia 2011 roku w Zakopanem wygrywa po raz pierwszy w karierze zimowy konkurs Pucharu Świata, rekompensując upadek Małysza. Tego samego dnia słynny, bezpodstawny krytyk o intrygującym nicku „antyjumper” kończy swą marną karierę na forum pewnego serwisu informacyjnego. Reszta współpracowników „antyjumpera” popada w głęboką depresję i znacznie zmniejsza swoją prymitywną działalność. Kamil staje się powoli strasznie nudną postacią. 2 lutego, w święto Matki Bożej Gromnicznej wygrywa kolejny konkurs przez przypięcie ciężarków do nart Uhrmanna, bo był przed nim o 20 pkt. W Vikersund na treningach było słabo – klepał nawet bulę, ale w konkursach się poprawił, chociaż skakał przeciętnie. Na MŚ w Oslo zajął 6 miejsce na skoczni normalnej, a na dużej był 6 po 1 serii z niewielkimi stratami do najlepszych. Liczyliśmy nawet na medal, ale Kamil nie dość, że skoczył krótko, to jeszcze i upadł. W Planicy na treningu pobija rekord życiowy (z 222,5 m do 226 m), który zostałby nowym rekordem Polski, gdyby nie skok Adasia na 230,5 m w Vikersund. 20 marca zwalnia Adama Małysza z dalszego skakania przejmując jego pałeczkę i wygrywając ostatni w sezonie konkurs w Planicy.
Lato 2011
Kamil również miał świetną formę, podobnie jak rok wcześniej. Czasami jednak był poza podium, ale w Courchevel ustał z telemarkiem skok na 137 m, który został nowym rekordem skoczni. Niestety wtedy Walter Hofer z Tepesem postanowili tak sfaworyzować Morgiego, że ten wygrał. W Einsiedeln Kamil przerwał passę Morgensterna i wygrał super skokiem na 118 m. Konkurs ten był na tyle loteryjny, że Rafał Śliż był 4, a Ondrej Vaculik 10. Do Hakuby i Ałmat nie chciało mu się jechać, wobec czego zaklepał Morgiemu wygraną w LGP i pozwolił się wyprzedzić Hildemu. W Hinzenbach skakał słabo i był tylko 15, ale 3 października zgodnie z tradycją wygrał konkurs (w Klingenthal) i wyprzedził na ostatniej prostej Norwega, zajmując po raz drugi z rzędu 2 miejsce w LGP.
Sezon 2011/2012 – 5 miejsce
Kamil znów zalicza całkiem sympatyczne lato, dzięki czemu zaoszczędza przynajmniej kilkanaście dobrych wymówek na nieudane skoki zimą, co okazuje się niezwykle przydatne. Jeśli prawdziwego faceta nie ocenia się po tym jak zaczyna, ale jak kończy, Kamila można by uznać za kobietę w spodniach. Fakt faktem zazwyczaj ma całkiem udane pierwsze skoki, ale wtedy zdarza mu się zapomnieć, że zwyczajowy konkurs skoków składa się z dwóch serii, tak więc organizatorzy konkursu często ściągają go z pobliskiej restauracji, gdzie przy piwie odpoczywa po udanej pierwszej serii, i zmuszają go do oddania drugiego skoku, niestety przerażony, zestresowany i zdyszany długim biegiem pod skocznię Kamil zazwyczaj psuje swój drugi skok. Kiedy jednak w pobliżu skoczni akurat nie ma żadnych barów ani restauracji, Stochowi czasami udaje się oddać dwa równe skoki, ale również tylko wtedy, gdy na prowadzeniu nie jest Austriak, bo w przeciwnym wypadku Walter Hofer i Miran Tepeš już na zapas rozgrzewają swoje maszyny do wiatru, aby nasz rodak nie mógł odlecieć zbyt daleko. Niestety mafii narciarskiej nie udało się pokrzyżować planów Kamilowi w Zakopanem, gdzie wygrał. O dziwo, Austriacy wystąpili bardzo słabo.
Jak większość Polaków, a zwłaszcza jak były już niestety mistrz, Kamil ma tendencje do lepszego końca sezonu. Mimo że ostatnio zalicza dobre występy i często jest na podium, lubi doprowadzać kibiców do załamania nerwowego, a zwłaszcza fanów płci żeńskiej, która – jak wiadomo – często wpada w panikę. Prawdopodobnie wziął przywarę po Ammannie, który lubił skakać słabo w treningach, a dobrze w konkursach.
Mistrzostwa Świata w lotach 2012 w Vikersund
Kamil Stoch do Vikersund leciał jako faworyt do zdobycia medalu. W treningach spisywał się niezbyt dobrze (bo on dobrze skacze tylko w konkursach). To nic, że Vikersundbakken ma profil odwrotny niż taki, jaki preferuje Stochu. Ale gdy przyszedł konkurs, ten gamoń postanowił wyeliminować Kamila – puścił go w takich warunkach, że skoczył tylko 152,5 metra. Jednak szczęście w tym ważnym momencie nie odwróciło się od niego – dość słaby skok oddał Schlierenzauer, inni Austriacy niezbyt, więc po długiej przerwie po plamie Stocha odwołali konkurs i przełożyli na następny dzień. W nim zajął dopiero 10 miejsce, bo wkurwiony Tepes (że nie udało mu się zabić Kamila) postanowił go puszczać w słabych warunkach.
Lahti 2012
Miran Tepeš był zniesmaczony tym, że Kamil zajął 10 miejsce na MŚ w lotach w Vikersund, więc postanowił skompromitować go w Lahti. Mimo tego, że na dole skoczni było „czerwono”, ten drań puścił go w tak złych warunkach, że Kamil skoczył tylko 79,5 metra i niestety nie zakwalifikował się do II serii. Jednak inni Polacy w sposób godny zastąpili Stocha – Piotr Żyła był 10, Maciej Kot 12, a Klemens Murańka zdobył pierwsze w swoim życiu pucharowe punkty (był 21).
Koniec sezonu
Kamil pod koniec sezonu skakał jak skakał. Obniżył loty, nie mógł ani razu stanąć na podium, wobec czego dał się wyprzedzić Japończykowi i w klasyfikacji generalnej zajął ostatecznie 5 miejsce.
Sezon 2012/2013 – 3 miejsce
Początek sezonu dla Kamila był bardzo fatalny. na początku sezonu w Lillehammer zajmował odpowiednio 30 i 36 miejsce. Po czym w Kuusamo wpadł w depresję po niezakwalifikowaniu się do I serii oraz ostatnim miejscu w drużynie. Później na Engelberg przypadła wielka forma. Zajął 2 miejsce przez Hofera i tylko wyprzedził go Kofler i 14 miejsce (nawet Maciek był wyżej). Potem w Turnieju Czterech Skoczni zaczął mizernie bo był w drugiej dziesiątce, po czym był blisko na podium (dokładnie 6). Następnie w Insbrucku zrobił wszystko na lepsze (był 2) ale i tak przegrał z Grzegorzem W Wiśle zajął miejsce siódme, a w Zakopanem był trzeci za Austriakami Norwegami Kawą Jacobs i Bardalem, Później w Sapporo był 9 i 5 a wygrywał Jan Matura (zdał maturę po 30?). Na Mamucie w Vikersund pobił rekord z Planicy osiągając tyle co Piotr Żyła rok temu. W następnym konkursie również miał niskie loty i tak aż do Mistrzostw Świata w Val Di Fiemme obniżał loty i nie stawał na podium. Do tego w Klingenthal go zdyskwalifikowano za zły upierony kombinezon. Był zły!!!
Val di Fiemme 2013
Kamil jechał do Predazzo jako jeden z faworytów do medalu. Świetnie się spisywał na treningach przed konkursem na normalnej skoczni. Jednak w konkursie zepsuł drugi skok, przez co zajął 8 miejsce, co wycisnęło łzy naszemu skoczkowi. Jednak później przyszedł czas na rehabilitację i skocznię dużą. Tam Kamil utarł nosa hejterom, Hoferowi, Tepesowi, Prevcowi, Jacobsenowi i innym zdobywając złoty medal. Media TVP z Szaranem, (nie)Szczęsnym i Polo Tajnerem na czele od razu stwierdziły, że to nie jest przypadek, gdyż 10 lat temu na mistrzostwach świata wygrywał tu Adam Małysz. Następnie Kamil niespodziewanie wywalczył medal w drużynie.
Końcówka sezonu
Kamil wygrał 2 konkursy prawie ustanawiając rekordy skoczni i trzymał się w czołówce, dzięki czemu awansował na 3 miejsce PŚ.
Sezon 2013/2014 – 1 miejsce
I tak bułka z masłem jest dla Kamila. W Hintenzarten zajął 8. miejsce. W Wiśle ten model zawiódł. W drużynówce skoczył na 136 metrów, a w pierwszej serii znacznie krócej niż w drugiej. Niestety, w konkursie zawiódł, a to wszystko przez Freitaga czy Wellingera. We Francji także zawiódł, był najbliżej podium, a tacy, jak Wellinger czy Neumayer pokonali go. Dopiero gdy zaczął się konkurs w Einsdein, to wygrał z nielotem. Potem długo, długo nic do konkursu w Hinzenbach i Klingenthal, gdzie skoczył źle.
Zima rulez
W Klingenthal (znowu?) zajął 37. miejsce przy lepszych nielotach, takich jak Dawid Kubacki, Piotr Żyła czy Jan Ziobro. Wygrał wtedy Krzysztof Biegun północny. W Kuusamo na skoczni Ruka postarał się już o 70% lepiej niż w zeszłym roku, zajmując dziesiąte miejsce. Potem w konkursach na skoczniach w Lillehammer zaczął się „poprawiać”. Co prawda w konkursie mieszanym Polacy zajęli ostatnie miejsce, to w konkursach było tak przeciętnie – 20. miejsce, był niżej od Macieja Kota, w drugim na HS138 jakimś cudem poprawił się zajmując 18. miejsce, wyżej był tylko Piotr Żyła, który dwa lata temu też zdobył dużo punkcików. Z Titisee-Neustadt wrócił z 180 punktami. W pierwszym konkursie zajął 2. miejsce, przegrywając tylko z Morgim. W drugim zajął 1. miejsce, a Morgenstern wtedy się wyjebał wtedy upadł. W Engelbergu nabił tyle samo punktów, co w Niemczech. W pierwszym konkursie na obiekcie Gross-Titlis-Schanze zajął drugie miejsce, przegrywając tylko, co ciekawe, z Janem Ziobrą i został liderem PŚ. W następnym konkursie pokazał klasę. Po pierwszej serii przegrywał tylko z Austriakiem, a w drugiej serii skoczył przy tylnym wietrze 130 m, a Austriak zajął 4 miejsce, pozwalając Ziobrze na drugie podium w karierze i Stochowi na zwycięstwo. Wreszcie nadszedł Turniej Czterech Skoczni…
Turniej Czterech Skoczni
Zaczął się Turniej Czterech Skoczni. Wypatrywano jako faworyta murowanego do zwycięstwa, jednak zepsuł skok w Oberstdorfie (znowu ten Tepes). w drugiej serii awansował na 13 miejsce, jednak później coraz lepiej, 7, 3, pierwsze miejsce, 8 miejsce, skończył w turnieju na miejscu siódmym, gorszym od reszty
Puchar świata w lotach – 7 miejsce
Odbyły się tylko dwa konkursy z powodu, że w Planicy był remont skoczni, 10 stycznia był szósty przegrywając nawet z Kasaim. Następnego dnia był wciąż w czołowej 10, jednak zajął 9 miejsce. Utrzymał pozycję lidera Pucharu Świata, jednak turniej zakończył na siódmym miejscu
Dalsza część sezonu i igrzyska olimpijskie
Do Polski pojechał jako zwycięzca, jednak to nie wygrał konkursu, ale utrzymał pozycję lidera Pucharu Świata, w Wiśle był po pierwszej serii piąty za Księżniczką, jednak w drugiej skoczył na drugie miejsce przegrywając tylko z Andreasem Wellingerem. W Zakopanem skoczył ponad 125 metrów, jednak był blisko upadku, i skończyło się na fatalnym, 17 miejscu, będąc dalej w żółtym plastronie lidera PŚ. Niestety, nie za długo, bo do Sapporo nie pojechał, więc koszulka trafiła do Petera Prevca, Stoch tracił 91 punktów do lidera PŚ, w Willingen dwa razy wygrał, dwa razy drugi był Severin Freund, a trzecie miejsce było w rękach Słoweńców: Damjana i Prevca, aż w końcu nadszedła Olimpiada. 6 lutego na treningach był cienki, zajmując 20., 10. i 22. miejsce, w piątek był lepszy był raz drugi i dwa razy pierwszy. 8 lutego w serii próbnej skakał nie za daleko, w kwalifikacjach sto metrów. Aż nadszedł konkurs indywidualny. W pierwszej serii zmiażdżył rywali, skacząc 105 i pół metra, w drugiej nie oddał złota – 103,5 metra, Hofer z Tepesem zostali sojusznikami i planują go puścić w wietrze z boku do nawet 5 m/s. Spisek przybiera na sile, gdyż Stoch swoimi skokami ukradł cenny złoty medal oraz kawałki meteorytu w nim zawarte. W Falun skoczył pierwszy skok słabo, w drugim poleciał na nowy rekord skoczni i zajął 4 miejsce. Niestety Peter Prevc był drugi i Kamil stracił pozycję lidera Pucharu Świata. Konkurs wygrał Severin Freund, który w drugiej serii odebrał rekord skoczni Kamilowi. W Lahti słabo skoczył w kwalifikacjach tak jak inne nieloty tego dnia: Maciej Kot, Piotr Żyła, Jan Ziobro i Klemens Murańka. Na szczęście w konkursie zajął 3 miejsce, ale nie odebrał Prevcowi koszulki lidera. W niedzielnym konkursie skakał znakomicie, nie jak beznadziejni tego dnia Maciej Kot, Piotr Żyła, Jan Ziobro i Klemens Murańka. Wygrał ten konkurs i był, co najważniejsze, lepszy od niemca. Skoczył tak dobrze, że aż zabolało go kolano czy tam coś innego. No i w końcu zdobył koszulkę lidera. W Kuopio znów wygrał i powiększył swoją przewagę nad preszczem Prevcem. W Trondheim wiało wydupiście mocno. No i niestety Kamil był dopiero 9, ale Prevc skoczył tak beznadziejnie, że nie mógł spaść skoczyć drugi raz. W Oslo liczyli wszyscy, że Stoch już zdobędzie Kryształową bulę Kulę, ale niestety tego nie zrobił. Był trzeci i Prevc skoczył znów słabiej od Kamila. W końcu nadeszły Mistrzostwa świata w lotach narciarskich w Harrachovie. Kamil zajmował 5 miejsce po pierwszym dniu. Jednak w sobotę wiało tak mocno, że gdyby skakali, by się pozabijali. Na szczęście Hofer odwołał zawody, choć czekał 3 godziny na to, by odwołać zawody i mieć w dupie kibiców i Kamilowi nic się nie stało. W niedzielę wiało jeszcze mocniej i kolejne zawody odwołano. W Planicy Stoch indywidualnie był dwa razy czwarty, bo Tepes i Hofer nie chcieli, żeby znów Kamil wygrał. W drużynówce Polacy zajęli drugie miejsce, dzięki nie przydzwonieniu w bulę w obu skokach Stocha i skoczeniu dobrych skoków, tylko jednym zawalonym skoku Murańki, rekordzie Żyły po lekkim kacu i beznadziejnych dobrych skokach Kota. Kamil w tym sezonie zajął pierwsze miejsce w PŚ i odebrał w końcu, co nie podobało się Hoferowi, Kryształową Bulę Kulę po 4 kulach mistrza. W tym sezonie Stoch skakał słabo znakomicie.
Sezon 2014/2015 – 9 miejsce
Kolejny sezon Stoch zaczął mistrzowsko. W Wiśle w kwalifikacjach spierł skok w kwalifikacjach poprzez ruchanie nartami błąd na progu. Najgorsze, że nota liczyła się do zawodów po to by Walter Hofer był zadowolony z zepsucia skoku Stocha. Plan zabicia nie powiódł się w I serii konkursowej, bo Kamilek zdobył punkty (był 26.), ale nie awansował do finału, bo nota z kwalifikacji się liczyła do zawodów. Wcześniej wygrali drużynówkę z Żyłą, Kubackim i Kotem. Następnie był piąty w Einsideln, ale przełom nastąpił w Courschevel – po raz pierwszy stanął na podium w LGP zajmując trzecie miejsce. Przegrał z hydraulikami Norwegami Stjermenem i Sjoenem. Na skoczni w Hinzenbach zajął 10 miejsce poprzez beznadziejne dobre skoki. W klasyfikacji był 16.
Zimowy sezon nie zaczął najlepiej, pojawiła się śmieszna kontuzja która pozbawiła szans na obronę Pucharu Świata. Wówczas Polskie skoki nie istniały. Zasłynął potem z reklamy Play emitowanej we wszystkich telewizjach.
Po przerwie został wyjebany powołany na T4S. W Oberstdorfie był bliski podium, przegrywając z Austri akami i z Peterem Prevcem. W Nowym Roku opił się i skakał słabo, był dopiero 15, niewiele przed Piotrem Żyłą. Kilka dni później nie był w formie, ponieważ był 7 i 15 (a przecież spodziewali się miejsca na podium od końca). Gdy nie startował w Kulm, stracił szansę nawet na "5" Pucharu Świata. Po powrocie również nie był w formie, ponieważ w Wiśle był dopiero 15 (niewiele brakowało, aby przegrał z Kubackim). Wygrał w Zakopanem skacząc 2x idealnie, po czym wyprzedził Żyłę w klasyfikacji PŚ. Następne konkursy to 7 i 2. Po występach w Willingen przesunął się do czołowej "10" Pucharu Świata (30 stycznia zaliczył 15. zwycięstwo w karierze). Kolejne podium zaliczył w Titisee-Neustadt, i po tym zaliczył 8 miejsce w PŚ. Kolejne odpuszczone zawody to Vikersund – Kamil nie chciał aby Miran Tepeš i Walter Hofer spowodowali powtórkę z 2012 roku.
Mistrzostwa Świata w Falun były mistrzostwami straconymi. Został pokonany przez Jana Ziobro (na normalnej skoczni) i przez Piotrka Żyłę (na dużej skoczni). Jedyny medal zdobył drużynowo, ale to sukces, ponieważ tego dnia Japończycy, Niemcy skakali słabo, a i startowała Szwecja, Korea czy Szwajcaria.
W Lahti skoczył tak beznadziejnie, że w drużynówce byliśmy 4, a Stoch był dopiero 45, najniżej od Lillehammer 2011. Zawody w Kuopio odpuścił, ale i tak skoczyłby beznadziejnie. W Norwegii się naprawił, więc wrócił do dobrej formy. W Trondeim 12, a w Oslo był 7 i 3. Tak! Był trzeci. ex-aequo z Prevcem.
W Planicy było tez nieźle – w pierwszym konkursie był 7, najlepszy z Polaków, ale to dlatego, że Miran Tepes chciał zabić Pioterka, który by go z łatwością pokonał.
W drużynówce Polska była 4, ale Kamyk chyba celowo to zrobił (nie dopuścił do lepszego miejsca), bo miał układ z Prevcem, że dostanie amfęczekoladę w zamian za nieprzeszkadzanie Słoweńcom.
Skąd to wiemy – w serii probnej było 238 m, rekord Polski, a w konkursie nawet 230 nie jebnął.
Nadszedł dzień 22 marca 2015, a więc ostatni konkursie indywidualny. Stożek poleciał na odległość 235 m i po 1 serii był drugi, wyprzedzał go Peter Prevc, ale w 2 serii aby nie odbierać Peterkowi KK, skoczył słabo. Z racji 7 miejsca Freunda mogłoby się wydawać, że kula jest już Prevca, lecz tu nagle folksdojcz, kolaborant i zdrajca Słowenii Jurij Tepeš skoczył 244 metry. Prevc w 2 serii skoczył za słabo i mimo czterech dwudziestek za styl był 2 za Jurijem i Kryształową Kulę zgarnął Germanin. Kamil zakończył sezon na 9 miejscu.
Sezon 2015/2016 – 22 miejsce
Był to kiepski sezon dla Kamila. Początek jeszcze nie zapowiadał tragedii. Trzynaste miejsce w Klingenthal i piętnaste w Lillehammer. Ale później przyszła wielka wtopa – brak kwalifikacji w Niżnym Tagile. Wydawało się, że podczas Turnieju Czterech Skoczni Kamil kruczek po kruczku kroczek po kroczku będzie odbudowywał swoją formę, gdyż w pierwszych trzech konkursach zajmował dwudzieste trzecie, dziewiętnaste i szesnaste miejsce, a tu w Bischofshofen klops – przegrana z Pepiczkiem Maturą i trzydzieste trzecie miejsce. Do Willingen nie pojechał, by spokojnie potrenować przed MŚ w lotach w Kulm. Niestety w nich Kamil przypomniał sobie o naszej legendzie polskich skoków, czyli "Kapitanie Grawitacji". W kwalifikacjach poklepał bulę niczym Najman matę, przegrywając z takimi buloklepami jak Sebastian Colloredo czy Heung Chul Choi. Dalszej części sezonu nie ma co wspominać, bo ani razu nie wskoczył na podium, najwyżej był ósmy w Zakopanem. Od czasu do czasu lubił poklepać bulę jak w Sapporro czy w Lahti. Po sezonie ogłosił całemu światu, że pierdoli metodę małych kruczków i zdecydował się na współpracę z Hornim.
Sezon 2016/2017 – 2 miejsce
Współpraca z nowym trenerem niemal od razu przyniosła nadspodziewane efekty. Zaczęło się od zwycięstwa Polaków w drużynówce w Klingenthal, w którym Kamil dołożył swoją cegiełkę. Przed TCS-em odniósł dwa podia w Lillehammer i Engelbergu. Następnie i w Oberstdorfie, i w Ga-Pa zajął drugie miejsce przegrywając z Kraftem i Pandolubem. Aż przyszedł Innsbruck. Organizatorzy obawiali się zwycięstwa Kamila, więc specjalnie przygotowali dla niego upierdolony stół zeskok by mógł się wywrócić. Udało się tylko częściowo. Kamil co prawda wypierdolił się w kwalifikacjach, ale doznał bólu dupy szybko się pozbierał i w konkursie zajął 4 miejsce. Natomiast Krafta złapała sraczka grypa. W Bischofschofen działy się cuda. Po pierwszej serii prowadził Tepes, Żyła w trakcie drugiej serii zjadł dużo bułek z bananem marynowanej papryki i wylądował na trzecim miejscu, Tande wyruchał pande niemal się wypierdolił na buli tracąc szansę na zwycięstwo w turnieju , a Mateja wreszcie przeskoczył bulę…. Jedno było pewne, że Kamil wygra cały turniej. Tak też się stało. 138,5 metra i Kamil stał się legendą skoków narciarskich. W dalszej części sezonu zdominował zawody w Wiśle i Zakopanem. Wszyscy oczekiwali powtórki sprzed ponad 15 lat, kiedy Adaś zdobył złoto i srebro na MŚ w Lahti. Niestety, na skoczni normalnej przegrał o punkt brąz ze Wściekłą Ajzenbiślą, a na dużej skoczni był siódmy. I znowu przegrał z Żyłką. Na osłodę zdobył brąz srebro złoto w drużynie. W dalszej części sezonu Kraft ukradł Kamilowi Kryształową Kulę i Kamil ostatecznie zajął drugie miejsce. Ale rekord Letalnicy jest nasz!! 251,5 metra mimo szorowania dupą po zeskoku.
Sezon 2017/2018 – 1 miejsce
W tym sezonie Kamil pokazał, że nadal się liczy w Pucharze Świata, mimo tego że wielokrotnie zdarza mu się całkiem przespać na progu. Zaczęło się od drugiego miejsca w Wiśle. Potem przyszły nieco gorsze wyniki w Kuusamo i Niżnym Tagile. Później dwukrotnie stanął na podium w Engelbergu. Jednak prawdziwa eksplozja formy dopiero nastąpiła na Turnieju Czterech Skoczni. Kwalifikacje w Oberstdorfie nie wskazywały na to. Przejechał całkiem próg i zajął 28 miejsce. Jednak przed konkursem zjadł cały talerz fasolki po bretońsku i zwyciężył w konkursie. W Ga-Pa także zwyciężył, mimo oczekiwania przez 10 minut na górze. W Innsbrucku też nie miał sobie równych i wygrał, a dodatkowo Frajertag się wypolił tracąc szansę na zwycięstwo w turnieju. Sven Hannawald w obawie o czwarte zwycięstwo powiedział, że stawia karpia z Lidla piwo za darmo dla każdego kto pokona Stocha. Tak się jednak nie stało, dwa svenomenalne skoki na 132,5 oraz 137 metrów sprawiły, że Hanniemu zrzedła mina, po czym dostał nagłego syndromu wypalenia. Wyszedł na zeskok i pogratulował Królowi Kamilowi, a po konkursie wypił z nim zimne piwo. Dalsza część sezonu i kolejna impreza – MŚ w lotach. Tym razem Kamil zdobył srebro. Małysz po raz kolejny pozazdrościł Kamilowi, gdyż medalu w lotach nie zdobył (pamiętne 0,4 punktu z Hydraulikiem). Po tych dwóch sukcesach zapanowała mania na punkcie Kamila porównywalna z hitem Luisa Fonsiego Sławomira. Nasi rodacy prześcigali się o to kto wykona najlepszą pieśń o naszych Orłach Horngachera. Jedna z tych piosenek jest obok tego tekstu. Niestety ta pieśń nie pomogła Kamilowi zwyciężyć w Zakopanem, gdyż swoje trzy grosze wtrącili, a jakże: Walter Hofer i Miran Tepeš Borek Sedlak. Ten ostatni puścił Kamila przy silnym, tylnym wietrze i ostatecznie zajął 38 miejsce. Na pocieszenie wygrał Piątkę w Willingen.
Igrzyska Olimpijskie Pingpong Pjongczang 2018
Na Igrzyska Kamil poleciał jako faworyt dwóch konkursów. Na skoczni normalnej przeżył deja vu z Lahti, przegrywając o 0,4 punktu brąz z Wąsaczem z Norwegii, który lądując jak człowiek ślizgający się na skórce od banana otrzymał noty po 18.5 pkt, a Kamil takie same za nienaganny telemark. Warto wspomnieć, że kolega Kamila Stefan Hula nie tylko przeleciał wtedy bulę dwukrotnie, ale nawet prowadził po pierwszej serii. Niestety Walter postanowił po jego drugim skoku trochę odjąć punktów, czym samym wprawił w wkurwienie jakieś 10 mln Polaków. Ale Kamil w drugim konkursie, na skoczni dużej spiął pośladki i zdobył złoto, po kilku minutach oczekiwania i zgrzytania palców. Tym samym Kamil stał się ekspertem od wygrywania igrzysk olimpijskich, lepszymi jedynie są Zimi/Cimi i Latający Fin.
Dalsza część sezonu
Po igrzyskach przyszło Lahti. I wreszcie się dowiedzieliśmy, że gdy Kamil trafi w próg, to nokautuje niczym Adaś w 2001 roku (patrz Willingen). W konkursie zamknął marzenia rywali wygrywając o prawie 30 punktów nad Wellingerem Freitagiem Ajsenbiślą i umocnił się w klasyfikacji PŚ. Nadszedł Rowerek i pierwszy konkurs w Oslo. Kamil zdominował treningi, kwalifikacje, konkurs drużynowy, pierwszą serię konkursu indywidualnego i … 119 metrów w drugiej serii. Janusze skoków narciarskich Eksperci ze świata skoków stwierdzili jednoznacznie:
Kamil znowu spóźnił skok. |
Jednak jak wykazała szczegółowa analiza skoku, klatka po klatce wykazała, że tak się nie stało. Sam zainteresowany Kamil stwierdził, że leciał z toną kartofli na plecach. Wyszło na to, że Tepes Sedlak znowu maczał palce. Po konkursie krążyły plotki, iż trener Norwegów wręczał Sedlakowi drobny upominek w zamian za zwycięstwo Norwega. I faktycznie, wygrał Pandolub! W Lillehammer wszystko wróciło do normy. W konkursie prawie wygrał Kubacki, bijąc 48 rywali. Prawie, bo przegrał, a jakże by inaczej, z Kamilem Stochem, który skakał niczym przybysz z innej planety. W następnym konkursie w Trondheim Rakieta z Zębu powtórzyła wyczyn Adasia z 2001 roku, wygrywając konkurs i bijąc jednocześnie rekord skoczni z 1 belki (Kruczkowi i Przystojnemu z Włoch to opadły szczęki). Co prawda w Vikersund wygrał był na szóstym miejscu, ale Frajtag nie był już na tyle mocny po zgoleniu włosów na jajach wąsów by go wyprzedzić, czym zapewnił sobie Kryształową Kulę. Natomiast Johansson nie przeleciał buli rekordu świata Krafta, więc talerz na drugie danie także padł łupem Kamila. Pozostały jeszcze konkursy w Planicy i miejmy nadzieję, że Kamil pierdolnie jakiś rekord świata. Rekordu nie było, ale wygrał oba konkursy, odbierając rower (dosłownie!) dla żony, a dla siebie franki Petru szwajcarskie i Kryształową Kulę. Tego samego dnia okazało się, że Horni przedłużył o rok kontrakt (ku zawodzie Januszy ekspertów, którzy myśleli, że Stefan wychowa polskich Kasaiów). Kamil ma więc po raz drugi powody do smutku zadowolenia.
Ciekawostki
- Tuż przed Mistrzostwami Świata w Lotach Miran Tepes wykopał Kamilowi mogiłę na pobliskim cmentarzu w Vikersund. Ponadto Miran wszystko sobie zaplanował (przy pomocy Hofera), jednak na szczęście nie udało mu się zabić naszego Kamyczka.
- Jak można było się domyślić, jest nielubiany przez Hofera i Tepesa.
- Po wywalczeniu złotego medalu w Rosji Putin i Hofer oraz Tepes zostali sojusznikami i planują zabić Kamila.
- Wbrew temu, co mówi Szaran – nie jest rekordzistą skoczni w Soczi.
- Jest udoskonaloną reinkarnacją Adama Małysza.
- Jest drugim skoczkiem po
HitlerzeHannim, który wygrał wszystkie cztery konkursy Turnieju Czterech Skoczni. Adam Małysz aż kipi z zazdrości.