Martin Höllwarth
Ten artykuł dotyczy austriackiego skoczka. Zobacz też hasła o innych osobach o tym imieniu. |
Szkoda, że Helwart już nie skacze. Robił fajną minę jak zakładał gogle :p
- Fan Helwarta z pewnej strony o skokach narciarskich
Jak się pojawiają warunki, ten stary lis zawsze potrafi to wykorzystać!
- Szaran ujawniający prawdziwe oblicze Helwarta
Martin Höllwarth (ur. 13 kwietnia 1974) – były austriacki skoczek narciarski. Nie byłoby w nim nic dziwnego, gdyby nie fakt, że tak naprawdę urodził się jako lis. Tajemnica ta przez lata była skrzętnie ukrywana, aż do czasu, gdy Włodzimierz Szaranowicz zapomniał się podczas słynnego konkursu w Planicy. Jedna z największych teorii spiskowych w skokach narciarskich.
Lata młodości[edytuj • edytuj kod]
Martin urodził się w rezerwacie lisów położonym w jednym z alpejskich lasów. Źródłem utrzymania rodziny był ojciec, który wykradał kury z zagród lokalnych pastuchów. Już od najmłodszych lat pasje Martina różniły się zasadniczo od pasji lisów rówieśników. Podczas gdy większość biegała beztrosko po lesie eksterminując gryzonie, Martin wspinał się na alpejskie szczyty, a potem zjeżdżał z nich na dupie. Pewnego razu zahaczył w ten sposób o drzewo i przeleciał na kawałku deski nad Innsbruckiem. Dostrzegli to członkowie Austriackiego Związku Narciarskiego i postanowili wykorzystać go w praktyce.
Transformacja[edytuj • edytuj kod]
Austriacki rząd dołożył wszelkich starań, aby upodobnić Höllwartha do człowieka. Zależało im bowiem na szybkim znalezieniu następcy zajebistych, choć nieco starych już Vettoriego, Feldera czy Kuttina. W związku z tym, przeprowadzono serię zabiegów u doktora Mengele, co dało lepszy efekt, niż wielu się mogło spodziewać. Lis Höllwarth w niczym nie odstawał od ludzkiego wyglądu, z wyjątkiem kilku pozostałości po lisiej urodzie – dużego nosa i odstających uszu.
Pierwsze sukcesy[edytuj • edytuj kod]
Już od początku kariery, wzbogacany genetycznie lis dał o sobie znać. W debiutanckim sezonie 1991/92, o ile punktował, dostawał się do ścisłej czołówki w zawodach. Chodziły słuchy, iż jest to zbyt dobry wynik jak na debiut, jednakże, jeszcze wtedy świeżo na stanowisku dyrektora Pucharu Świata, Walter Hofer dementował te spekulacje. Nic dziwnego, w końcu sam jest Austriakiem. Helwart zgarnął 3 srebrne medale ZIO, a cały świat wróżył mu karierę w kolorach tęczy. Ruszyło go jednak sumienie…
Zastój[edytuj • edytuj kod]
Martin uznał, iż jego sukces nie jest zasługą jego, a doktora Mengele i jego zespołu. Chciał się zrzec wszystkich zdobytych tytułów, jak na dobrze wychowanego lisa przystało, jednak Austriacki Związek Narciarski skutecznie wybił mu to z głowy, aby uniknąć siary i ekskomuniki z FISu wraz z wielkim Hoferem na czele. Zagrozili, że jeśli nie będzie skakał dalej w barwach Austrii, przemutują go na kulawą mysz polną i spuszczą ze śmigłowca nad Bangladeszem. Helwart zmuszony był skakać pod presją, jednak skutecznie pogrywał sobie ze swoimi prześladowcami zajmując odległe lokaty w każdych kolejnych zawodach, czego umowa już nie obejmowała. Udawało się to lepiej lub gorzej, ale mimo to Martin uczciwie oddawał honory swoim ludzkim kolegom ze skoczni.
Szczyt formy[edytuj • edytuj kod]
Helwart miał jednak tak doskonałe, zmodyfikowane geny, że nie potrafił skakać słabo. Przy lekkim powiewie wiatru przeskakiwał skocznie i dostawał się do czołówki. Ustępowanie uznał więc za bezsensowne i od tego momentu podchodził do zawodów na luzie. W ten sposób, przez 4 lata okupował ścisłą czołówkę światową, o czym wielu współzawodników mogło jedynie pomarzyć. Helwart, jak większość dobrych Austriaków, dołączał się do każdego złota zdobytego w drużynie. Od czasu do czasu zdobywał coś i indywidualnie, a przedstawicielom austriackich skoków narciarskich świeciły się oczy i kieszenie. Geny niestety dość szybko się wypaliły, a słabnący Helwart powoli kończył karierę.
Koniec kariery[edytuj • edytuj kod]
Wypalony genetycznie Austriak, postanowił powoli wycofywać się ze skoczni. Szło mu coraz gorzej, a jego lisia natura wołała go z powrotem do alpejskich lasów i krewnych. Wrócił więc do domu, gdzie może teraz spokojnie biegać po lesie ze swoimi dawnymi przyjaciółmi. Zanim to mu się udało, został jeszcze wysłany do Estonii, ale tamtejsi zawodnicy nie dawali żadnych nadziei rozwoju, więc postanowił u siebie szkolić młode, austriackie lisy, by w przyszłości mogły wyrosnąć na tak dobrych zawodników jak on sam. Jeżeli kiedykolwiek zastanawiałeś się nad fenomenem austriackich skoków, masz już teraz odpowiedź.